Betowały: Katja i Desdemona
Dracon
obudził się o wpół do trzeciej nad ranem z bardzo prozaicznego powodu: był po
prostu niezmiernie głodny. Poprzedniego dnia jadł tylko śniadanie i pomimo
tego, że zdążył się przyzwyczaić do spożywania w Norze zaledwie trzech posiłków
dziennie, jego żołądek domagał się obfitego obiadu,albo przynajmniej porządnej
kolacji. Przed zebraniem Zakonu Feniksa obiecał sobie, że nie zejdzie do
kuchni, a gdy ono dobiegło końca, był na tyle śpiący i leniwy, że nie zszedł na
parter nawet po kromkę suchego chleba, ignorując uporczywe burczenie w brzuchu.
Za to teraz niemalże skręcał się z głodu.
Zrezygnowany, przetarł oczy dłonią i odrzucił kołdrę. Tak
niewyobrażalnie chciało mu się spać. Zdołał zasnąć dopiero przed godziną, jak
wskazywał zegarek z potłuczonym szkłem stojący na komodzie, i chociaż jakimś
cudem pierwszy raz od pamiętnej nocy nie śniła mu się Wieża Astronomiczna, był
zmęczony, jakby przebiegł maraton. Bolało go wszystko, za co winnym uznał stary
materac, na którym musiał leżeć. Nie zdołałby się przyzwyczaić do tych wrzynających
się w plecy sprężyn, choćby kazali mu na nich sypiać do końca życia.
Ziewnął potężnie, drapiąc się po głowie, po czym wstał,
wywołując głośne skrzypnięcie łóżka. Na wpół po omacku dotarł do drzwi i powoli
je otworzył. Skrzypnęły. Wyszedł na korytarz, w ogóle nie zawracając sobie
głowy tym, że miał na sobie tylko bokserki i koszulkę. Nie spodziewał się
bowiem kogokolwiek spotkać o tej porze.
Nim dotarł do kuchni, zdołał się całkowicie rozbudzić.
Wyjął z szafek chleb, szynkę i jakąś zieleninę, i z małymi trudnościami
przyszykował kilka kanapek, które jednak estetyką dalece odbiegały od tych
przygotowanych przez ryżą kurę. Draco nigdy wcześniej nie musiał robić posiłków.
Wszystkim za niego zajmowały się skrzaty domowe, zarówno w Dworze Malfoyów, jak
i w Hogwarcie, i dopiero tutaj, w Norze, zdał sobie sprawę, że niemal był od
nich uzależniony. Może z różdżką szłoby mu nieco lepiej, ale skonfiskował ją
cholerny Zakon Feniksa zaraz po śmierci wszechmogącego trzmiela.
Poczuł się o wiele lepiej po tym, jak w kilka minut
pochłonął pięć kromek, popijając je sokiem pomarańczowym. Pusty talerz i
szklankę odkładał do zlewu, kiedy w oczy wpadł mu leżący na parapecie wczorajszy
numer „Proroka Codziennego”, który rano tak namiętnie czytał Artur Weasley.
Wielki nagłówek, zauważony przez niego poprzedniego dnia, nadal przyciągał
ogromnym zdjęciem Mrocznego Znaku i niecodziennym tytułem artykułu: „Kolejne
ataki na czarodziejów i mugoli – czy śmierciożercy nie znają umiaru?”
Umył szybko naczynia, tak aby nikt się nie zorientował,
że w nocy był w kuchni, inaczej w ogóle by ich nie tknął, a potem sięgnął po
gazetę, przysuwając jedyną lampę, którą włączył – miała śmieszny abażur w
kolorowe głowy gnomów wyglądające, jakby zostały odcięte. „Proroka
Codziennego” nie trzymał w rękach od… no tak, od opuszczenia Hogwartu. Po raz
kolejny pomyślał, że w Norze trzymają go naprawdę jak w więzieniu. Był zupełnie
odcięty od rzeczywistości.
Gorączkowo przeleciał wzrokiem po początku artykułu, a
następnie szybko przekartkował gazetę i otworzył na stronie piątej, gdzie
według odnośnika znajdował się dalszy ciąg relacji Dempstera Wiggleswade’a.
Zajmowała ona całą kolumnę.
Masowe ataki śmierciożerców zarówno na czarodziejów
oraz czarownice, jak i na mugoli, przeprowadzane regularnie od śmierci Albusa
Persivala Wulfryka Briana Dumbledore, dotychczasowego dyrektora Szkoły Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie, chyba już nikogo zbytnio nie dziwią. Niemniej
jednak ich okrucieństwo wraz z ogromem zniszczeń, jakie po sobie zostawiają,
nie mogą przejść bez echa. Tylko w tamtym tygodniu, według naszych doniesień,
które uzyskaliśmy z pewnego źródła, zginęła około czterdziestka mugoli (w tym
tuzin dzieci poniżej dziesiątego roku życia oraz dwadzieścia kobiet) i
trzydziestu czworo czarodziejów (warto nadmienić, że wszyscy w swoich rodzinach
posiadali przynajmniej jedną niemagiczną osobę). Ministerstwo Magii usilnie
upiera się, że robi wszystko, co w jego mocy. Rzecznik Ministra Magii, Rufusa
Scrimgeoura, Bettina Brewitch (lat 31), tak odpowiada na pytanie, czy
rzeczywiście w walce z Sami-Wiecie-Kim szanse są równe i dobrze przez naszą stronę
wykorzystywane:
„Nie będzie zaskoczeniem, jeżeli powiem, że ten
rodzaj walki – chodzi mi oczywiście o brak otwartych starć – nie jest dla nas
najkorzystniejszy. Jednakże pragnę zaznaczyć, że sytuacja znajduje się pod kontrolą,
angielscy Aurorzy są jednymi z najlepiej wyszkolonych na świecie, zaś władze
ministerstwa, na czele z samym Ministrem Magii, wykorzystują możliwie wszystkie
środki bezpieczeństwa, aby maksymalnie zniwelować straty materialnie, a przede
wszystkim w ludziach”.
Jak więc minister wytłumaczy tak miażdżące
statystyki?
„Być może to, co za chwilę powiem, zabrzmi
brutalnie, ale na każdej wojnie, a my znajdujemy się właśnie w stanie wojny, są
ofiary. Ministerstwo Magii, choćby miało najszczersze chęci, nie jest w
stanie ochronić wszystkich.”
Na dalsze pytania Bettina Brewitch odmawia
odpowiedzi.
Jak doskonale wygląda ta wypowiedź, jeżeli nie zna
się prawdziwych liczb.
Od 28 czerwca br., czyli innymi słowy od zabójstwa
Albusa Dumbledore’a, jedynego człowieka, którego rzeczywiście obawiał się
Sami-Wiecie-Kto, śmierć poniosło w sumie pięćset osób. Ponad połowa to bezbronni
mugole. Prawie dwieście porwano, a ich los do dzisiaj pozostaje zagadką. W
różnych częściach Anglii znaleziono 83 zmasakrowane ciała, głównie kobiet;
większości z nich nie udało się zidentyfikować ze względu na poniesione
obrażenia. W Szpitalu świętego Munga leży ponad setka ciężko rannych
czarodziejów, którym cudem udało się umknąć śmierciożercom.
Czy w obliczu w/w informacji, Minister Magii może z
czystym sumieniem powiedzieć, że robi absolutnie wszystko, aby ochronić
niewinnych ludzi?
W kolumnie drugiej znajduje się lista
najgroźniejszych śmierciożerców wraz z ich zdjęciami. Pragniemy przypomnieć, że
podczas niedawnej ucieczki z Azkabanu wolność odzyskał m.in. wieloletni i
bliski sługa Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, Lucjusz Malfoy (lat 43).
(Warto również zauważyć, że to, co obecnie dzieje się z jego siedemnastoletnim
synem, Draconem, jest wielką niewiadomą; chłopiec zniknął z Hogwartu pamiętnej
nocy z 28 na 29 czerwca).
Jeżeli ktokolwiek widział czarodzieja, którego nazwisko widnieje w
kolumnie obok, zobowiązany jest do natychmiastowego powiadomienia odpowiednich
służb w Ministerstwie Magii (Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów,
Kwatera Główna Aurorów, poziom drugi).
Apelujemy również o zachowanie najwyższej ostrożności
w domu, w pracy, w drodze i na ulicy. Nikt nas lepiej nie ochroni niż my sami.
(Przypomnienie podstawowych zasad bezpieczeństwa
wraz z ulotką Ministerstwa Magii „Ministerstwo Magii ostrzega: CHROŃ SWÓJ DOM
PRZED CZARNĄ MAGIĄ” s.7).
Dracon popatrzył na zdjęcie swojego ojca zrobione w celi
w Azkabanie. Potargane, niemal białe włosy, obdarta, brudna więzienna szata,
wielki siniak na bladym czole i grube kajdany zaciśnięte wokół już nie tak
zadbanych jak zawsze rąk ani trochę nie wskazywały, że oto znajduje się na nim najbogatszy
arystokrata w Zjednoczonym Królestwie. Najbardziej jednak przykuwała wzrok
kredowobiała twarz Lucjusza. Mieszały się na niej wyniosłość, duma oraz strach.
Trochę przypominała twarz dziecka, które wie, że za chwilę tata je zbije, a
mimo to dalej upiera się, że nic nie zrobiło. Za to szare oczy Malfoya Seniora
były tak samo puste, jak przez ostatnie siedemnaście lat.
Wrócił po raz drugi do wzmianki o sobie:
Warto również
zauważyć, że to, co obecnie dzieje się z jego siedemnastoletnim synem,
Draconem, jest wielką niewiadomą; chłopiec zniknął z Hogwartu pamiętnej nocy z
28 na 29 czerwca.
Krótkie zdanie, ale było najlepszym potwierdzeniem, że to
on miał rację w rozmowie ze starym Weasleyem. Stał się pełnowartościowym
śmierciożercą, takim, jakim był jego ojciec. Wszyscy podejrzewali, że poszedł w
ślady innych członków swojej arystokratycznej rodziny, i wcale się nie mylili.
A teraz, choćby nie wiadomo, co zrobił, choćby nawet własnoręcznie zabił
Czarnego Pana, zawsze pozostanie śmierciożercą.
Z wściekłością przewrócił kilka następnych kartek.
Ogłoszenia na stronie ósmej zawierały przede wszystkim zdjęcia zaginionych
czarodziejów z prośbami o natychmiastowe zgłoszenia, jeżeli ktokolwiek widział którąś
z tych osób. Dodatkowo podano przy każdym adres zamieszkania, ubranie, które
miał na sobie nieszczęśnik, jego wiek oraz miejsce, w którym ostatnio go widziano.
Dla Draco wszystko zlewało się w jedno.
„Thomas Johnson, wysoki szatyn, lat 34, widziany ostatnio
przy Lean Road, miał na sobie dżinsową kurtkę i …”.
„Anabella Jacobs, średniego wzrostu brunetka, 29 lat,
zaginęła w pobliżu Banku Gringotta…”.
„Jacques Deem, lat 21, pracownik Departamentu
Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli zaginął 5 lipca; ma jasnobrązowe włosy,
ciemny płaszcz…”.
„Georgiana Tack, 18 lat, blondynka, sześć stóp wzrostu,
zniknęła na Trafalgar Square…”.
Znowu przekartkował. Na przedostatniej stronie znajdował
się przegląd sportowy. Migający nagłówek skandował: „GRAĆ BĘDZIEMY DO KOŃCA.
Harpie z Holyhead protestują przeciwko zawieszeniu rozgrywek ligowych”, a pod
nim dumnie wypinała swoją obfitą pierś kapitan drużyny Gwenog Jones.
Draco uśmiechnął się pod nosem. Spotkał Gwenog Jones na ostatnim
przyjęciu w Dworze Malfoyów. Kobieta była „lekko” pod wpływem alkoholu i
odpowiadając na pytanie innego gościa, krzyknęła na całe gardło, że żadnych
śmierciożerców się nie boi i będzie grała w quidditcha, dopóki sam Ten, Którego
Imienia Nie Wolno Wymawiać nie odbierze jej miotły. (Zaznaczyła także, naprawdę
nie chwiejąc się aż tak mocno, że na jego miejscu nie postąpiłaby niemądrze i
nie naraziłaby się na swój okrutny gniew). Draco z Blaisem Zabini, jego
najlepszym przyjacielem, którego również wtedy zaproszono, zrywali boki z miny
Malfoya Seniora, kompletnie wyprowadzonego z równowagi, a jednak próbującego
trzymać fason. Kilka dni później w Dworze zamieszkał Czarny Pan. Od tamtej pory
Malfoyowie gościli tylko Jego „przyjaciół”, a głównymi atrakcjami imprez stali
się mugole.
Odłożył „Proroka Codziennego” na bok i położył się
tułowiem na stole, podpierając głowę o ręce. W domu było cicho, ponieważ
Weasleyowie nie trzymali żadnych zwierząt domowych. Czasami tylko pojedyncza
deska w podłodze albo od mebli zaskrzypiała.
Dracon bardzo lubił ciszę. Pomagała pozbierać myśli albo
wręcz przeciwnie, zapomnieć o wszystkim. Do tej części Dworu Malfoyów, w której
znajdował się jego pokój, przeważnie nie docierał żaden dźwięk. Bywały takie
momenty, w jakich czuł, że wariował, jeżeli obok nie było trajkoczącej Pansy
lub gadatliwego Zabiniego. Wtedy w ciszy słyszał setki głosów, krzyków czy
jęków, które nie dawały mu wytchnienia, odbijając się niekończącym się echem w
jego głowie. Na szczęście zazwyczaj po jakimś czasie stawały się coraz cichsze,
aż wreszcie zupełnie znikały, pozostawiając po sobie tylko błogi bezdźwięk…
właśnie teraz przez coś przerwany.
Draco natychmiast podniósł głowę ze stołu, siadając
sztywno na krześle i rozglądając się wokół. Miał świetny słuch, który nigdy go
nie zawiódł, i wyraźnie słyszał, że ktoś przewrócił jakiś żelazny przedmiot w
ogrodzie, a później zaczął zbliżać się do domu, wywołując chlapanie wody w
kałużach. Było to o tyle dziwne, że aby dostać się do Nory, na którą nałożono
zaklęcie Fideliusa, trzeba było mieć magiczne zaproszenie od Artura Weasleya,
Strażnika Tajemnicy, jego żony, Molly, drugiej właścicielki nieruchomości, lub
pełnoletniego spadkobiercy, o jakim wspomniano podczas rzucania zaklęcia. A
Draco, który wiedział o czarze tylko dlatego, że sam Artur go o nim
poinformował już pierwszego dnia pobytu tutaj, nie słyszał, żeby ktokolwiek
zapraszał kogoś na trzecią nad ranem. Nikt z domowników raczej nie szwendałby
się po obejściu o tej porze.
Jakie więc młody Malfoy poczuł zdziwienie, gdy w progu
stanął Ronald Weasley. Chudzielec był tak podniecony, że w ogóle nie zauważył
Draco ani lampy, w której cieniu siedział arystokrata. Weasley zamknął drzwi
najciszej, jak zdołał, starając się nie wywołać żadnego dźwięku. Wciąż
nieświadomy, że ktoś go obserwuje, zdjął przemoczony płaszcz i ubrudzone błotem
buty. Na dworze już nie padało, ale było pochmurnie i chłodno jak na lipiec, a wieczorna
burza sprawiła, że ogródek tonął w wodzie. Ron, wyciągając różdżkę, mruknął pod
nosem „Chłoszczyć” i jego wierzchnie okrycie w mig stało się czyste. Dopiero wtedy
zauważył swojego największego wroga, który jak gdyby nigdy nic siedział w
środku nocy przy JEGO stole.
Ron machnął po raz drugi różdżką i kuchnię wypełniło
oślepiające światło. Draco zamrugał kilkakrotnie oczami, przyzwyczajając je do
jasności, a Weasley syknął wściekle:
— Co ty tu, do cholery, robisz, tleniona fretko?
Malfoy uśmiechnął się wściekle.
— A co, Weasley? Myślałeś, że nikt się nie dowie o twoim
parzeniu się z gnomami? — zapytał złośliwie.
Chciał wyprowadzić chłopaka z równowagi, co jak zwykle mu
się udało, bo Ron bez wahania skierował na niego swoją różdżkę. Draco się
zaśmiał, wstając z krzesła i śmiało podchodząc do rudzielca. Widział jego mokre
włosy, w które, co zauważył z zaskoczeniem, wplątały się małe listki i
fragmenty gałązek. Piegowata twarz była odrobinę mokra i zaróżowiona, a długą
szyję znaczyły cienkie, prawie niewidoczne zadrapania.
— Twoi mniejsi znajomi dzisiaj woleli trochę ostrzej? —
Draco wskazał długim palcem na krwawe kreski na szyi i twarzy chłopaka.
Różdżka Gryfona wbiła się w szyję arystokraty.
— Nie wszyscy są tacy zdesperowani, że albo gwałcą, albo
zabawiają się ze zwierzętami — jadowicie odrzekł Ron.
Malfoy zmierzył wzrokiem Weasleya z najczystszą pogardą,
skrzętnie ukrywając swoją złość. Prawie zawsze umiał panować nad emocjami.
— Więc nareszcie się przyznałeś do tego, że jesteś
zdesperowany — odezwał się powoli. — Ciągle posuwasz zwierzęta. Bo w sumie, co
to za różnica, gnom czy szlama… I tak nawet oni udają, że ich jarasz…
Zanim zdążył dokończyć, dygocący z gniewu Ronald przycisnął
go brutalnie do stołu, a różdżka Gryfona nieprzyjemnie wcisnęła się w tętnicę
szyjną Dracona. Jednakże chłopak nie dał po sobie poznać, że w jakiś sposób go
to ruszyło. O wiele bardziej interesował go znak, jaki zdołał dostrzec na lewym
nadgarstku Łasicy, który powiedział prosto w jego twarz:
— A co? Miałbyś ochotę na Hermionę, nie?
Ron nie zauważył, że Ślizgon go ignoruje i ciągnął:
— Wiem, że to ty miałeś przeprowadzić atak na jej dom,
gdy tylko twój pan przejąłby pełnię władzy, tleniony ciulu. Chyba nie tylko
dlatego, że jest przyjaciółką Harry’ego, hah? Hah? — Potrząsnął mocno
chłopakiem, domagając się odpowiedzi.
Draco, wciąż wpatrujący się w nadgarstek Łasicy, powiedział
natomiast coś, co sparaliżowało Rona bardziej niż Drętwota:
— Skąd masz Znak Posłuszeństwa Czarnemu Panu? — zapytał
Malfoy głębokim, poważnym głosem, nieśpiesznie przenosząc wzrok na oczy Łasicy.
Niespełna calowy wąż, który na grzbiecie miał wyrytą
ludzką czaszkę, był niemal niedostrzegalny na zgięciu nadgarstka. Należało
się bardzo dobrze przyjrzeć, żeby zauważyć, że to coś więcej niż zwykłe znamię
albo pieprzyk. Człowiek, który nie znał za dobrze świata czarnej magii, nie
mógłby go rozpoznać, ale Dracon, od roku będący jednym z ważniejszych
śmierciożerców Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, poznał go i już po
kilku sekundach nabrał pewności, że się nie pomylił.
— Co ty pierdolisz? — Weasley ocknął się z amoku i puścił
chłopaka, odsuwając się szybko.
Opuścił także różdżkę.
— Wyrażaj się, Łasico — upomniał go Dracon. — Chyba
zapomniałeś, z kim rozmawiasz.
Ron niebezpiecznie zmrużył oczy.
— Z największym chujem wśród śmierciożerców? — spytał kpiąco.
— Aha, więc zdążyłeś już wszystkich poznać, tak?
Przez chwilę chłopcy mierzyli się nienawistnymi
spojrzeniami. Weasley sprawiał wrażenie, jakby nie był całkowicie przekonany,
co powinien odpowiedzieć. Dracon natomiast cierpliwie czekał, zastanawiając
się, jak to możliwe, żeby rudzielec trzymał z Ciemną Stroną.
Malfoy znał bowiem niemalże każdego w tym kręgu, a już na
pewno wszystkich Anglików. Poza tym, tak głośne wydarzenie, jakim byłoby
wcielenie do szeregów najbliższego kumpla Chłopca, Który Przeżył, nie obyłoby
się bez rozgłosu. To byłby ogromny cios dla walczących po stronie Pottera, a
także dla niego samego, ale najważniejszym pytaniem było to, w jaki, do
cholery, sposób Weasley dostał ten znak.
Znak Posłuszeństwa był czymś w rodzaju umowy przedwstępnej
zawieranej między Czarnym Panem a osobą, która chciała stać się jego sługą.
Najczęściej posiadały go bardzo młode osoby, uczniowie Hogwartu albo jego
świeży absolwenci. Dracon też taki miał, dopóki rok temu, w wakacje, nie stał
się „pełnoprawnym” śmierciożercą. Znak Posłuszeństwa zobowiązywał do
szpiegowania i szukania informacji dla Czarnego Pana. Nie upoważniał on
jednakże do zabijania lub brania udziału w napadach na mugoli. To przysługiwało
tylko śmierciożercom.
Draco przestał rozmyślać i skupił się na słowach
Weasleya, którego twarz nie wyrażała już poruszenia, tylko bardzo dobrze grane zdezorientowanie.
— Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, Malfoy —
odparł gładko rudzielec.
— To w takim razie czym jest ten wąż na twoim
nadgarstku, co? — Dracon wskazał na lewą rękę Ronalda, który udał zaskoczonego.
— A o to ci chodziło… To dowód przegrania mojego zakładu
z Ginny — powiedział spokojnie Gryfon, a zaraz potem ryknął lekko nerwowym
śmiechem. — Tobie już całkowicie odjebało, ciulu. Za mocno wciągnąłeś się w
Czarną Magię, chcąc zostać Jego przydupasem, i teraz świrujesz, wszędzie widząc
symbole Slytherina.
Dracon uśmiechnął się pod nosem.
— Skąd wiesz, że to jeden z symboli Slytherina?
Weasley stracił rezon tylko na sekundę, ale zaraz się
opamiętał.
— Podpuszczasz mnie, fretko? Przecież to…
— Obaj dobrze wiemy, że to nie jest zwykły wąż. Na
grzbiecie ma wyrytą ludzką czaszkę. Widziałeś kiedyś takiego na żywo?
Ronald prychnął i powiedział to, co Draco przewidywał, że
w końcu usłyszy:
— Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć, Malfoy, tylko
dlatego, że Czarna Magia przeżarła ci organ, który zastępował w twojej głowie
mózg.
— Ależ mi absolutnie nie musisz się tłumaczyć — wzruszył
ramionami Ślizgon. — Tylko jestem ciekaw, jak będziesz wyglądał przed swoim ojcem…
albo Moodym… On na pewno rozpozna znak. Zlikwidował wielu jego posiadaczy, gdy
ty jeszcze robiłeś w pieluchy…
Różdżka Rona wykonała niepokojący ruch, ale Dracon nie
przerywał:
— Wiem, że kłamiesz. Nie jestem tylko pewien, w jaki
sposób dostałeś się do któregoś ze śmieciożerczych obozów. Może przez Nokturn…
albo bardziej prawdopodobne jest to, że mają swoich szpiegów ulokowanych gdzieś
w okolicy. No, ale to już jest sprawa dla Wizengamotu…
Weasley po raz drugi doskoczył do chłopaka, przykładając
różdżkę do jego szyi. W brązowych oczach Gryfona było coś dziwnego, jakiś
rodzaj strachu przemieszanego z szaleństwem i zawiścią. Dracon wiedział,
czerpiąc z siedemnastoletnich doświadczeń z Lucjuszem, że tak patrzą ludzie,
którzy zaprzedali cząstkę siebie w zamian za moc panowania nad życiem i
śmiercią, choćby w niewielkim stopniu. Zabijanie czy torturowanie były
bawieniem się w Boga, a za to człowiek prędzej czy później musiał zapłacić,
bowiem Ten Na Górze jest strasznie zazdrosny o swoją posadę.
— Gwarantuję ci, że nie piśniesz nikomu ani słówka —
wysyczał Ron. — A jeżeli to zrobisz, pożałujesz, że nie dopadli cię twoi znajomi,
kiedy uciekałeś z Hogwartu. Nawet nie możesz sobie wyobrazić, jakie cudowne przyjęcie
powitalne naszykował dla ciebie twój ukochany tatulek. Pewnie by się ucieszył,
gdyby otrzymał możliwość zobaczenia się z jedynym synem. Adres Nory raczej nie
jest trudny do zapamiętania…
Malfoy nie wyglądał na przestraszonego. Mało tego, posłał
Gryfonowi ironiczny uśmiech.
— Wygląda na to, że moi znajomi są teraz także twoimi —
odezwał się zwyczajnym tonem, ignorując wzmiankę o Lucjuszu. — Dziwi mnie
tylko, jak to się stało, skoro wystarczyło pięć minut, żebyś się przede mną
wygadał. — I wyrwał się z uścisku Rona, nie zważając, że ten ma różdżkę, którą
w każdej chwili może przeciwko niemu użyć.
Wszedł na schody, kiedy przypomniał sobie o czymś
jeszcze.
— Nie myśl, że w odpowiednim momencie nie wymsknie mi się
coś o tym twoim „przegranym zakładzie” — powiedział, uważnie obserwując, jak na
twarzy rudzielca pojawiają się wypieki, a jego uszy przybierają bordowy kolor.
— Aha, i ostatnia sprawa: jakbym chciał mieć szlamę, to bym miał ją już dawno.
Jednak w przeciwieństwie do ciebie, mi wpojono podstawowe zasady higieny
osobistej i wiem, że jej brudu nie dałoby się zmyć przez następne tysiąclecie,
choćby stale się szorować pumeksem.
Draco zdziwił się tylko odrobinę, kiedy Łasica nie
zareagował na obrażanie Granger. Malfoy wrócił do pokoju, gdy zegar z
potłuczonym szkiełkiem wybijał wpół do czwartej nad ranem. W głowie kotłowało
mu się tysiące myśli, a dwie najważniejsze dotyczyły tego, w jaki sposób
Weasley skontaktował się ze śmierciożercami i dlaczego, na gacie Merlina, prawie
od razu mu się do tego przyznał.
Zasnął dopiero przed wschodem słońca. Znowu przyśniła się
mu Wieża Astronomiczna.
***
Witam wszystkich po skończonym rozdziale drugim! W przerwie między ostatnimi maturami próbnymi (chyba jednak się nie cieszę...) postanowiłam poczęstować was następną częścią "Smoczej opowieści". Dzisiejszy dzień był śliczny i ciepły i oby tak dalej!
"Zły Ron" to motyw dosyć oklepany. Osobiście nie czuję nienawiści do młodego Weasleya, nie lubię go tylko i wyłącznie dlatego, że został połączony z Hermioną. (Oni do siebie nie pasują. Po prostu nie.)
Ktoś musi być zły, żeby zły mógł być ktoś. Wypadło na Ronalda.
Chciałabym z całego serca podziękować za wszystkie komentarze, obserwowania i wyświetlenia! W najśmielszych snach nie spodziewałam się, że już pierwszy rozdział będzie cieszył się takim powodzeniem. Kłaniam się przed Wami nisko i przyznaję, że jestem Wam bardzo wdzięczna. To opowiadanie jest dla mnie niezwykle ważne, tym bardziej jestem szczęśliwa za każdym razem, gdy dostaję od Was znak, że jesteście i czytacie. Bardzo, bardzo dziękuję!
Oczywiście, czekam na konstruktywną krytykę :) Cieszmy się rozkwitającą wiosną i do zobaczenia!
PS Znaleźć mnie można na Asku :)
***
Witam wszystkich po skończonym rozdziale drugim! W przerwie między ostatnimi maturami próbnymi (chyba jednak się nie cieszę...) postanowiłam poczęstować was następną częścią "Smoczej opowieści". Dzisiejszy dzień był śliczny i ciepły i oby tak dalej!
"Zły Ron" to motyw dosyć oklepany. Osobiście nie czuję nienawiści do młodego Weasleya, nie lubię go tylko i wyłącznie dlatego, że został połączony z Hermioną. (Oni do siebie nie pasują. Po prostu nie.)
Ktoś musi być zły, żeby zły mógł być ktoś. Wypadło na Ronalda.
Chciałabym z całego serca podziękować za wszystkie komentarze, obserwowania i wyświetlenia! W najśmielszych snach nie spodziewałam się, że już pierwszy rozdział będzie cieszył się takim powodzeniem. Kłaniam się przed Wami nisko i przyznaję, że jestem Wam bardzo wdzięczna. To opowiadanie jest dla mnie niezwykle ważne, tym bardziej jestem szczęśliwa za każdym razem, gdy dostaję od Was znak, że jesteście i czytacie. Bardzo, bardzo dziękuję!
Oczywiście, czekam na konstruktywną krytykę :) Cieszmy się rozkwitającą wiosną i do zobaczenia!
PS Znaleźć mnie można na Asku :)
Ohoho, jestem pierwsza :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy! Draco oczywiście urzeka swoją chamską postawą, ale nie to jest tutaj najważniejsze... Co ten Ron wyprawia!? Jakim cudem do tego doszło? On pośród śmierciożerców? W głowie mi się to nie mieści... Przecież Harry to jego najlepszy przyjaciel. Dodatkowo nawet nie raczył obronić Granger, po ostatniej uwadze Dracona na jej temat, mimo to że dawniej nie pozwalał na tego typu docinki. Ahhh... Czekam na rozwój akcji, ciekawa jestem jak to wszystko dalej się potoczy.
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo za komentarz! Cieszę się, że Ci się podobało :)
UsuńRzeczywiście wydaje się, że Ron oszalał. Nie obronił Hermiony, ponieważ wszystko w jego życiu się ostatnio przewartościowało. Cóż, nie zawsze wybiera się tę stronę, która jest właściwa.
Ja też nie mogę się doczekać, aż poznacie ciąg dalszy <3
Cieplutko pozdrawiam!
Trochę się rozczarowałam, że tak szybko poznaliśmy tożsamość tajemniczego szpiega, myślałam, ze to bedzie taka wielka tajemnica i że bedziemy nad tym główkować przez połowę opowiadania (Chyba, że jest jeszcze jakiś? ;p), ale rozumiem, że było ci to potrzebne, zeby poprowadzic akcję tak, jak sobie zaplanowałaś :D
OdpowiedzUsuńRobienie z Rona tego złego absolutnie mi nie przeszkadza, chociaż w kanonie go lubię :) Niby cieżko w to uwierzyć, ze dałby sie tam zaciągnąć, bo przecież jest najlepszym przyjacielem Harry'ego i zawsze coś czuł do Hermiony, ale z drugiej strony nie wiemy, co takiego sie w jego życiu wydarzyło, że dał sie przeciągnąć. Moze stało sie coś, co całkiem go złamało, może zaoferowano mu rzeczy, które w jego mniemaniu były warte zdrady, a może ktos go szantażuje. Ciekawe, czy rozwiniesz ten wątek, a jeśli tak to jaka bedzie argumentacja. Zobaczymy :P
Draco nadal nie zachowuje sie tak, że ktoś móglby go polubić, i dobrze. Łanie trzymasz sie kanonu i zarozumiałego, tchórzliwego chłopca, który myśli tylko o sobie :p Ale mimo wszystko, jest mi go w jakimś stopniu szkoda. No bo jak on musi się czuc? Najpierw spędził rok w strachu i rozpaczy, bo kombinował jak by tu zabić najpotężniejszego czarodzieja wszechczasów, żeby uratować siebie, a jak już podejmuje trudną decyzję, to wrzucają go do domu pełnego prawie obcych ludzi, którymi całe życie uczono go gardzić. I co tu nasz biedaczyna ma zrobić, jak jest taki samotny, jak co noc ma koszmary, a obelgi same cisną mu sie na usta? :P I rzeczywiscie ciężko znaleźć jakieś przyjemne wyjście z tej sytuacji. Bo naprawdę, choćby sam rozwalił Voldemorta, łatka śmierciożercy zostanie, zwłaszcza jak ktoś spiskuje przeciwko Dumble'owi. Ale moim zdaniem sporo zaufania by zyskał, jeśli natychmiast by wydał Rona. Tyle ze Draconowi wcale na ich zaufaniu nie zależy, a poza tym, kto mu uwierzy...? W domu pełbym członków rodziny Rona?
Liczby, które przytoczyłaś w tym artykuje z "proroka" byly naprawde przytłaczajace.
Troche mnie ubawiła reakcja Gwenog Jones, na wojenne rewelacje. No błagam, wojna jest, ludzie padaja jak kaczki, ale wuiddich nadal najważniejszy? Tracę wiarę w czarodziejskie społeczeństwo :D Znaczy jasne, jak chce to niech gra prywatnie, ale po co takie wydarzenie próbuje z tego robić, jakby to, że jej chcą odebrać quiddicha było ważniejsze niż to wszystko, co się dzieje wokół?
Podoba mi sie bardzo ten wątek za Znakiem Posłuszeństwa, jako przedwstępna umowa, ciekawie to wymyśliłaś. I fajnie, ze to nie jest tylko mały mroczny znak, ale coś jeszcze innego :P
A Weasley to jednak debil, że tak szybko dał z siebie wszystko wyciągnać, choc z drugiej strony cieżko się było spodziewać, że Draco da się nabrać. Może dlatego Ron byl taki niezadowolony z jego obecności, bo wiedzial, ze Draco był w kręgu śmierciożerców i dzięki temu łatwiej mu bedzie go zdemaskować.
Mam nadzieję, że Maldoy jednak nie będzie zbyt długo trzymał języka za zębami i wymyśli coś, żeby pozostali uwierzyli w to co mówi :D Jakby Ron był lepszym czarodziejem, to móglby się pokusić o wymazanie mu tego wspomnienia, no ale cóż. Czarny Pan musi rozsądniej dobierać popleczników xd
Ogólnie rozdział naprawdę udany i pokazuje nam trochę więcej elementów psychiki i osobowości Draco. Czekam na kolejne :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
[rose-to-nie-rosie.blogspot.com]
Bardzo dziękuję za komentarz! :)
UsuńTak, motyw Rona-szpiega jest mi potrzebny i już niedługo dowiecie się dlaczego :)
Z wymyślenia Znaku Posłuszeństwa jestem dumna. Zawsze uważałam, że logicznym byłoby, gdyby należało przebyć "okres próby" przed przystąpieniem do śmierciożerców.
Zobaczymy, co teraz Draco zrobi z tą informacją ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Hej zacznę od zażaleń, żaby miło zakończyć pochwałami
OdpowiedzUsuńZdenerwowała mnie ta linia złożona z liter ciągnąca się przez pół rozdziału i cholernie ciągnąca w odszyfrowaniu - na przyszłość użyj kursywy!!!
" pumenksem "?? Jakim prawem Draco miałby mieć styczność z mugolskim środkiem czystości??!!
Rona zmieniłaś, troszkę rozważając kanon ale twój Ron mnie intryguje i akceptuje jego zachowanie jego czy może szpiega który opanował sobie jego ciało? ;-)
To nie ciekawi
Akcja nabiera tempa _ good
Podobają mi się teksty tego chyba Rona tleniony ciul największy chuj itd. Płakałam ze śmiechu
Tym pozytywnym akcentem kończę i do kolejnego rozdziału pozdrawiam i jesten zadowolona z rozdziału gdyby mi nie zależało to bym nie krytykowała wiec pisz dalej i bierz moje uwagi pod uwagę ( masło maślane) jako rady nie przejmuj się po prostu nie chce niszczyć twojego zapału
Tam miało być mnie ciekawi a nie nie ciekawi i cholernie ciężka w odszyfrowaniu jak coś
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz!
UsuńDoszłam do wniosku, że niektóre "urządzenia" mugolskie są znane w świecie czarodziejów, więc dlaczego to nie miałoby dotyczyć pumeksu? ;) A zwężenie tekstu było jak najbardziej celowe. W książkach również występuje, jeżeli chodzi o artykuły, więc postanowiłam być z tym zgodna :)
Cieszę się, że Ron Cię rozbawił! Proszę mnie krytykować do woli! Z każdą opinią lepiej piszę i to zostało udowodnione!
Pozdrawiam serdecznie!
No i witam ciepło w skromnych progach mojego bloga! <3
UsuńHej, cześć i czołem! :)
OdpowiedzUsuńZ wejścia ostrzegam, że nie mam talentu do pisania komentarzy. Dobra, zostałaś ostrzeżona. xD
Od czego by tu zacząć...?
Na bloga trafiłam dzięki Katalogowi Kreatywność, kiedy dodawałam twojego bloga na KK. A z racji, że lubię Fanficki potterowskie, to stwierdziłam, że przeczytam pierwszy rozdział i zobaczę, czy opowiadanie mi się spodoba.
I nie zawiodłam się! :D Naprawdę mi się podoba. Masz fajny styl pisania - czyta się to lekko i szybko pomimo wielu opisów, a sam zamysł historii jest ciekawy. Sama kiedyś zastanawiałam się, jak by to było, a teraz przeczytać FF o tym, to... No i brakuje mi słowa... (xD) Fajnie, że coś takiego stworzyłaś, bo wcześniej się z takim pomysłem nie spotkałam.
I widzę, że już od początku coś się cały czas dzieje. Już cię lubię, że zrobiłaś z Rona taki... Czarny charakter. Nie lubię tej postaci i w sumie mi to na rękę. :P
I, co mi się podoba, używasz tutaj takich słów, cytując: "tleniony ciul, chuj, itd." (tak, to może się wydawać dziwne :P). Kurczę, brakuje mi tego w wielu opowiadaniach w jakichś ostrych kłótniach. Biorąc to na chłopski rozum (nie chcę tu obrazić nikogo), w takich "sprzeczkach" przecież to logiczne, że może paść wulgarne słownictwo. I tak jest w wielu przypadkach. Mi to generalnie nie przeszkadza, a nadaje tekstowi trochę charakteru. ;)
Bardzo fajnie kreujesz postaci - większość z nich (oprócz Rona xd) jest mniej więcej taka, jak stworzyła je Rowling. Moim zdaniem dobrze wychodzi ci ich odzwierciedlenie. :D I uwielbiam Alastora! A opisy uczuć Draco wychodzą ci naprawdę super! Kurczę, to wszystko jest takie Draconowe (tia... moje słowotwórstwo xd).
Chciałam ci jeszcze zwrócić uwagę na literówkę.
(...) nie dałoby się zmyć przez następne tysiąclecie, choćby stale się szorować pumenksem.
Pumenks? A nie powinno być czasem pumeks ? ;)
To chyba tyle. Generalnie bardzo mi się podoba. ^^
Czekam na kolejny rozdział. :D
Pozdrawiam!
Jeśli miałabyś ochotę wpaść na mojego bloga, to zapraszam. ;)
http://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com/
W tym opowiadaniu staram się zachować realizm, a w kanonie Ron był "słynny" z wulgarnego języka. Poza tym to nastolatkowie. Jeszcze wciąż należę do tej grupy i wiem, że jeżeli chodzi o język to z wiekiem coraz gorzej. Podobno po dwudziestce to się nie poprawia xd
UsuńJestem szczęśliwa, że mój Draco według Ciebie wyszedł kanonicznie! <3 Nie znoszę, jak postacią amputuje się charakter. W większości przypadków to niesmaczne. Ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, zobaczymy, czy uda mi się to do epilogu :)
Cieplutko pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńNapiszę tylko krótko - przeczytałam, oczywiście, że się nie zawiodłam i oczywiście czekam na kolejną część :). Uwielbiam ten klimat, naprawdę! Niestety na dłuższą recenzję nie mam w tej chwili czasu, ale nadrobię to na pewno przy najbliższej okazji :)
Pozdrowionka i oby tak dalej!
Nawet nie wiesz, ile Twoje słowa dla mnie znaczą, Venetiio! Tym bardziej, że ja kocham to opowiadanie z całego serca.
UsuńPozdrawiam ciepło z życzeniami czasu i weny!
Cześć,
OdpowiedzUsuńpostaram się napisać krótko (co pewnie nie uda się), bo jestem wykończony dniem dzisiejszym, a jutro uczelnia wymaga mojej obecności od samego rana.
Do rzeczy, do brzegu, do sedna.
Malfoy, Malfoy, Malfoy. Biedna fretka, biała fretka, smutna fretka. Kanoniczna fretka :) Charakter Drakusia jest tak ujmujący, że nie sposób go lubić. Nie lubić też go nie sposób. Tak odpychający i przyciągający do siebie z tych samych powodów - w zależności od dnia, w którym czytam.
Okres stażu przed zatrudnieniem w korporacji Zawładnijmy światem, to rzecz bardzo przypadająca mi do gustu. Zawsze mnie to nurtowało, czy śmierciożercą zostawało się just like that, bo Tomuś miał ochotę kogoś zrekrutować, czy musiał się śmiałek wykazać czymś specjalnym, a może składał CV z liczbą potwierdzonych zgonów mugoli i szlam?
Ronald Łizli, Agent Łasica, zagięło mnie to z lekka. Nie będę się w tym temacie rozpisywać, wolę przeczytać Twoją wizję i wtedy zrobić zestawienie z ewentualnymi własnymi rozwiązaniami. No i Fretunia ma haczyk na Łasicę. Czy jednak coś mu się "przypadkiem" wymsknie przy kimś starszym? No i sprawa z Hermą, której Ron już tak ochoczo nie obronił, bubububububuuuu. Na setną sekundy się zasmuciłem tym. Takie jest życie.
Aaaa, bym zapomniał. Kilka literówek się przewinęło gdzieś tam. Takie malutkie niedociągnięcie :) Zdarza się każdemu.
No, jest jak napisałem na początku, nie udało się skleić z tego czegoś krótkiego, a chaotyczne gadanie o wszystkim. Trzeba przywyknąć :)
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć weny, pozdrowić, cierpliwie czekać na kontynuację i (z uporem maniaka) zapraszać do siebie, jeśli masz ochotę na jakieś potterowskie czytadło (Product placement: www.hpmercenary.blogspot.com Koniec product placementu)
Bardzo dziękuję za komentarz!
UsuńJak się bardzo cieszę, gdy ktoś stwierdza, że mój Draco jest kanoniczny! To jedna z najlepszych pochwał, jakie może otrzymać autor ff <3
Ronald nie mógł obronić Hermiony, bo już nie wierzy, że należy ją bronić. Tak jak napisałeś, takie jest życie. I to rzeczywiście smutne. Zobaczymy natomiast, czy Ron będzie się pilnował przed Draco i nie tylko ;)
Pozdrawiam cieplutko!
PS Mam nadzieję, że dzień na uczelni minął znośnie.
PS2 Świadomość, że na moim blogu pojawił się czytelnik-mężczyzna, jest co najmniej miła ^^ Zwłaszcza w kontekście tego, że Dracon również jest facetem.
Zacznę od końca - no byłem już pod tamtym rozdziałem przecież :P
UsuńSkoro już trzymam się odwróconej kolejności, to dzień na uczelni minął... dziwnie. To chyba najlepsze określenie. Przejechałem 100 kilometrów, żeby się psychicznie (i fizycznie też, bo skoro jest gorąco, to trzeba zachorować) zregenerować w domu.
No ta sprawa Rona jest u Ciebie... pogmatwana? Tak, chyba właśnie taka.
Ja z jednej strony lubię złamać trochę bohatera, nagiąć go pod swoją wolę, potorturować swoimi wymysłami, a z drugiej chcę zostawić jego kręgosłup ma miejscu. Chyba tak jak z tym odrzucaniem i przyciąganiem, to kwestia dnia. Dlatego u mnie są trochę powywracane moralnie postacie znane z książek.
Wiem, że byłeś pod tamtym rozdziałem. Po prostu tam tego nie napisałam i dlatego postanowiłam nadrobić straty ;)
UsuńJa natomiast wolą w miarę możliwości trzymać się kanonu, jeżeli chodzi o charaktery. Chociaż, tak jak pisałam na początku, parę postaci chyba jednak je nieco (lub trochę bardziej - co Wy już ocenicie) zmienić.
Bardzo się cieszę, że już jesteś w domu. No place like home. Brytyjczycy w wielu rzeczach mają rację ^^
Pozdrawiam serdecznie!
No jestem, ale tylko po to, żeby jutro powrócić do akademika. Wykorzystałem dzisiejszy dzień na karmienie się słońcem, choroba nie może mnie przed tym powstrzymać :D
UsuńPozostając przy temacie charakterów. Zmiana jest czasami potrzebna, żeby zaskoczyć czytelników (i siebie). Chciałbym kiedyś dojść do takiego momentu, że najłatwiej będzie mi napisać postacie szare. Bo jak mówi stare indiańskie przysłowie: Taki Joker w swoim rozumowaniu był bohaterem Gotham. Najłatwiej jest zmieniać postacie dobre (a jeszcze łatwiej te bardzo dobre), bo jakoś wytłumaczenie sobie "zeźlenia" kogoś przychodzi z mniejszym oporem. A najczęściej taka postać nawet nie myśli o tym, że jest zła (jak Anakin w Gwiezdnych Wojnach, czy u mnie sam Harry Potter). Za to "naprawienie" czarnego charakteru może wyjść komicznie, gdy nagle ktoś staje po Jasnej Stronie Mocy. Gdyby ktoś wpadł na szalony pomysł zrobienia opowiadania o dobrym Voldemorcie, to bym samodzielnie zbudował mu stos i podłożył mu ogień. Niektórych rzeczy się nie godzi zrobić.
W trakcie pisania tego doszedłem do wniosku, że nawet niektórych dobrych bohaterów nie godzi się zeźlić. Nawet mój umysł nie potrafi sobie wyobrazić np. złej Luny. Nie przeskoczę tego. Jeśli Ty coś takiego zrobisz, to będę bił pokłony.
Dzisiejsze słońce było absolutnie fenomenalne! <3
UsuńCzy pokłony będziesz bił, nie mam zielonego pojęcia, chociaż byłoby mi niezmiernie miło ^^ Oczywiście, jak się zapewne domyślasz, nie zdradzę teraz, dlaczego Ron stanął po Ciemnej Stronie. Tego dowiemy się w miarę "rozkwitu" opowiadania.
Ale to prawda, że łatwiej z dobrego bohatera zrobić złego niż na odwrót. Coś o tym wiem ^^
No oczywiście, nie można zdradzać wszystkiego natychmiast. Trzeba czytelników trochę potorturować niepewnością.
UsuńJak wszystko działa jak należy i mogłam przeczytać rozdziały w kolejności to teraz postaram się napisać coś konstruktywnego :)
OdpowiedzUsuńNa początku zastanawiałam się jak to będzie wyglądało... opowiadanie z perspektywy Dracona. Nie za często spotyka się opowiadanie pisane z jego perspektywy. Po przeczytaniu (niestety tylko 2 rozdziałów :( ) stwierdzam, że będzie to kolejny blog, którego będę odwiedzać :)
Postać Dracona jest bardzo, ale to bardzo kanoniczna, jestem ciekawa jak to będzie wyglądać potem, skoro planujesz dodać tutaj Dramione, nie będę ukrywać, że czytam tylko takie blogi, prawdopodobnie dlatego, że ta para wbrew wszystkiemu pasuje mi do siebie. Dlatego też mam nadzieję, że ten wątek nie będzie taki krótki (o smutnym zakończeniu nawet nie wspomnę, bo zawsze przy smutnych Dramione zbiera mi się na płacz). Dlatego mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz ;)
Odnośnie Rona... Też nie lubię go z tego samego powodu, co Ty. Nie jestem w stanie jakoś tego przeskoczyć :( Jestem trochę zszokowana, że tak szybko okazało się, że Ron jest zły, że nie jest taki jak myślą wszyscy. Tak samo jestem ciekawa, czy Draco zachowa tą informację dla siebie czy go wyda chociażby dlatego, żeby mieć ubaw jak wszyscy zaatakują Rona. Ciekawe, co zrobią jego bliscy (Hermiona, Harry etc.) jak się dowiedzą, bo później wszystko się wyda. Sam fakt, że nie sprzeciwił się Malfoyowi, kiedy ten obrażał Hermionę wskazuje, że już na dobre wkręcił się w nowe towarzystwo. Zastanawia mnie też, co skłoniło Rona do zmiany strony? Może sława Harryego go do tego popchnęła? No nieważne wszystkiego dowiem się wraz z następnymi rozdziałami.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który z racji tego, że będzie powiedzmy 'prezentem' od Ciebie dla czytelników będzie dłuuuugi :)
Pozdrawiam i życzę weny, a no i powodzenia na maturach, będę trzymała za Ciebie kciuki :)
Bardzo, bardzo dziękuję za komentarz!
UsuńI również bardzo się cieszę, że "Smocza opowieść" ci się spodobała. To dla mnie bardzo ważna historia i robię, co w mojej mocy, aby wyszła najlepiej, jak potrafię.
Przepraszam również raz jeszcze za problemy techniczne. Merlin mi świadkiem, że nie miałam o nich zielonego pojęcia, dopóki nie zwróciłaś mi uwagi, za co ogromnie Ci dziękuję!
Nie mogę rozwiać (albo nie) Twoich obaw co do przyszłości naszych bohaterów, bo historia powinna mówić za siebie :) Mogę za to zapewnić, że w kwestii Rona i jego ewentualnego zdemaskowania wszystko (prawie) już niedługo się wyjaśni.
Rozdział trzeci nie będzie rekordzistą pod względem długości w "Smoczej opowieści", ale mam nadzieję, że nadrobi to jakością :)
Oj, tak, powodzenie na maturach się przyda. Na szczęście do niej jeszcze dwa (!) rozdziały na blogu.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie!
Bardzo zaciekawiło mnie opowiadanie, a że nie mogłam przeczytać pierwszego rozdziału to byłam tym bardzo zmartwiona więc musiałam Ci to napisać :)
UsuńJuż nie mogę się doczekać tego rozdziału :)
A masz już plany na co chcesz iść po maturach ? :)
To było po prostu moje niedopatrzenie, za które jeszcze raz przepraszam :( I raz jeszcze dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę, bo pewnie tkwiłabym w tej nieświadomości jeszcze długo.
UsuńCo do życia "po maturach"... Zobaczymy, jak wypadną... Plany są. Nie na 100%, ale dość poważne. Oby wyszło!
Pozdrawiam gorąco!
Na sam początek- śliczny szablon. Chyba sama zrobię sobie podobny.
OdpowiedzUsuńDobrze, że znalazłam to opko, bo jest piekielnie dobre. Jesteś jedną z nielicznych autorek, które ukazują Draco takim, jaki był- dupkiem. Inne, gdy o nim piszą, na siłę go wybielają. A tobie naprawdę udało się wywołać u mnie niechęć do Malfoya.
Masz piękny, barwny styl pisania. Chciałabym taki, chlip :( Bardzo fajnie i prawdziwie ujmujesz wszystkie wewnętrzne rozterki Draco. No i plus za to, że w peciwieństwie do innych, nie lecisz po linii najmniejszego oporu (czytaj: nie wciskasz nam Dramione albo Drinny czy cuś ;P). Zły Ron to fanon strasznie przetarty, aczkolwiek mnie to bardzo pasuję, albowiem Rona sympatią nie darzę. Choć pomysł na zrobienie z niego śmierciożercy- no, nie spodziewałam się tego.
Liczę, że z czasem między Draco, a panem Weasley'em rozwinie się relacja o zabarwieniu mentor-uczeń, ale to chyba marzenie ściętej głowy.
Masz ode mnie follow (pod Nickiem Sleepka11, nie wiem jak to zmienić) i czekam na next :P
Przy okazji, jeśli masz ochotę, zapraszam do mnie do polskiej szkoły magii :P
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i takie miłe słowa! Zrobiłaś mi nimi przyśpieszony prezent na Wielkanoc!
UsuńNigdy się nie spodziewałam, że ktoś może w takich ciepłych słowach opisać mój styl pisania <3
Nie będę niczego zdradzała, jeżeli chodzi o kontynuację relacji Draco-Artur. Sami zobaczycie ;)
Pozdrawiam świątecznie!