Było jej tak ciepło i dobrze. O niczym nie śniła i
wydawało jej się, gdy wciąż tkwiła na granicy jawy i snu, że tak było
najlepiej. Przeciągnęła się leciutko, gładząc męską rękę oplatającą ją w pasie.
Uśmiechnęła się. Do jej pleców tulił się ktoś wysoki, całkiem nieźle umięśniony
i potrzebujący golenia. Zarost drapał ją w szyję. Na plecach czuła jego wzwód,
ale inaczej niż zazwyczaj nie chciała uciekać z zawstydzenia.
I nagle wszystko sobie przypomniała. To, gdzie jest, kim
jest, co się stało i że leży obok Dracona Malfoya.
Drzwi otworzyły się z impetem, ale ona leżała
zakleszczona między Draconem a ścianą, więc nie mogła się podnieść. Usłyszała
tylko pisk.
— Kurwa mać, Zabini, zamknij się — wymamrotał Draco i
mocniej przyciągnął Hermionę do siebie.
Tego tylko brakowało. Ginny zobaczyła ich razem. Hermiona
miała nadzieję, że nic nie powie Harry’emu. Nie wytłumaczyłaby mu się do końca
świata.
— Malfoy, proszę, puść mnie — próbowała ściągnąć jego
rękę z jej talii.
— Hermiona, co ty tu robisz?! — krzyknęła Ginny. — Wiesz,
jak się przestraszyłam, kiedy zobaczyłam, że cię nie ma w naszym pokoju?
— Salazarze — mruknął Malfoy i odwrócił głowę w stronę
Ginny, nie puszczając Hermiony. — Ruda, ile zostało do śniadania?
— Dwie godziny — odparła zbita z pantałyku Ginny.
— To dlaczego nas budzisz? — zapytał po prostu.
— Bo szukałam Hermiony — powtórzyła rozeźlona.
— Świetnie. — Kiwnął głową. — Znalazłaś ją, więc już
wyjdź. Dobranoc. — I odwrócił się do Hermiony, która przestała z nim walczyć.
— Ale wy… razem… w łóżku… — zapowietrzyła się Ginny.
Dracon przejechał wolną ręką po twarzy.
— Nazywam się Jonathan Smart, a obok leży moja żona
Hermiona Granger-Smart. Małżeństwa śpią w jednym łóżku. Kiedy indziej
wytłumaczę ci, dlaczego.
— Zaraz przyjdę, Ginny — zapewniła Hermiona, próbując
popatrzeć na przyjaciółkę znad barku Malfoya. — Przepraszam, że cię
wystraszyłam.
Ginny posłała im zaniepokojone spojrzenie i wyszła.
Niemal natychmiast podniósł się również Dracon. Usiadł na łóżku tak, że mogła
swobodnie wstać.
— Nie mogłem się powstrzymać — powiedział cicho.
Hermiona spojrzała na niego badawczo.
— Nic się nie stało — odparła. — Najwyżej usłyszę
reprymendę.
— A co ich to obchodzi? Jesteś dorosła — prychnął Dracon,
zanim ugryzł się w język.
— Masz rację, też nie wiem — odpowiedziała po chwili,
wywołując na twarzy chłopaka zdziwienie. — Dziękuję, że mnie wczoraj nie
obudziłeś.
— Nie ma za co — wzruszył ramionami.
— Całe szczęście Ginny nie zauważyła różdżki. — Wskazała
głową na stolik nocny. — Musisz ją schować.
— W porządku.
Hermiona nie chciała wstawać. Było jej tu dobrze. Za to
za drzwiami czekał na nią ciężki dzień. Po wczorajszym miała świadomość, że
dzisiaj musi podjąć kilka ważnych decyzji. Nie mogła tego odwlekać. Za długo to
robiła. Starała się nie myśleć o Ronaldzie od przenosin Harry’ego.
Zapadła krępująca cisza. Dracon odwrócił wzrok.
Przeczuwała, co myśli, więc podniosła się i ostrożnie wygrzebała się pryczy.
Zatrzymała się przy drzwiach. Jej żołądek wywinął fikołka, a głowa zaczęła
boleć. Eliksir Trzeźwiący dopiero przestawał działać.
— Przepraszam — wyszeptała, odwracając się bokiem do
Malfoya. — To się więcej nie powtórzy. — I jakby chciała go sprawdzić, choć
wcale nie zamierzała mówić tego na głos, dodała: — Pewnie marzysz o prysznicu,
żeby zmyć z siebie mój szlam.
Dracon wzdrygnął się. Hermiona otworzyła drzwi i już
miała wyjść, kiedy usłyszała:
— Już cię tak nie postrzegam.
Zatrzymała się i uśmiechnęła się do niego. Potem niemal
uciekła do pokoju Ginny.
*
Na śniadanie zszedł sam. Niczego innego się nie
spodziewał. Po tym, co jej wczoraj powiedział, na pewno czuła do niego wstręt.
Był śmierciożercą, który zamierzał ją zniszczyć. Kiedy opowiadał jej o tym,
miał świadomość, że znienawidzi go jeszcze bardziej niż wcześniej. O ile to w
ogóle było możliwe.
Zeszła w towarzystwie Ginny. Była blada i smutniejsza niż
wtedy, gdy wychodziła z pokoju Charliego Weasleya. Pewnie tak, jak mówiła, ruda
miała do niej pretensje.
Ciotka Tessie chyba nigdy się nie zamykała. Już wolał słuchać o tym nieszczęsnym ślubie.
Ciotka Tessie chyba nigdy się nie zamykała. Już wolał słuchać o tym nieszczęsnym ślubie.
— Biedny Ron — powiedziała w pewnym momencie ciotka
Tessie tonem, który wskazywał, że zupełnie nie jest jej go szkoda. — Akurat teraz złapał tę wstrętną opryszczkę.
Ominie go wesele brata.
Weasleyowie przy stole znieruchomieli. Potter zacisnął
szczękę. Granger obok Dracona zesztywniała i pobladła jeszcze mocniej. Pierwszy
odezwał się pan Weasley.
— Tak, rzeczywiście — rzekł nieco zduszonym głosem. — Jonathan,
wiem, że twoja szata wyjściowa jest nowa, ale jednak jeśli potrzebowałaby
drobnych poprawek, Molly chętnie się nią dzisiaj zajmie.
Draco zmarszczył brwi. Nie zabierał szaty wyjściowej do
Hogwartu w szóstej klasie. Nie zamierzał wybierać się na żadne przyjęcia. Miał
inne sprawy do załatwienia.
Ciotka Tessie zauważyła zdziwienie na jego twarzy.
— On chyba nie wie, o czym ty do niego mówisz, Arturze —
zauważyła zgryźliwie.
Granger w porę zareagowała.
— Jonathan, ta, która wisi w naszej szafie — przypomniała
mu miło. — Wczoraj martwiłam się, czy twoje spinki do mankietów będą pasowały
do mojej biżuterii, pamiętasz?
— Przepraszam, zamyśliłem się na chwilę — odpowiedział,
spoglądając na nią. — Oczywiście, że pamiętam.
Ciotka Tessie zachichotała.
— Chyba jeszcze jest w waszej sypialni — powiedziała
Hermionie. — Nie patrz tak na mnie, złociutka. Rano słyszałam pisk dochodzący z
waszego piętra i wasze głosy. Przyłapałaś ich, prawda? — zwróciła się do Ginny.
Ginny przełknęła ślinę, nie wiedząc, co powiedzieć.
Bracia i rodzice na nią popatrzyli z wyczekiwaniem. Do tego Harry spiął się
obok jak po Petrificusie. Hermiona prosiła, aby nic mu nie mówić. Ginny
obiecała, że będzie trzymała buzię na kłódkę, chociaż wyjaśnienia Hermiony ją
nie przekonały. Chciała obgadać z Malfoyem kwestię zachowania na weselu i ze
zmęczenia usnęła? O dwunastej w nocy musiała z nim koniecznie porozmawiać?
Naprawdę?
— Tak, Ginny nas przyłapała — odpowiedział swobodnie
Draco, widząc, że zzieleniała Granger tym razem nie uratuje sytuacji. — Wziąłem
sobie do serca pani wczorajszą sugestię. — Uśmiechnął się obrzydliwie do
wysuszonej czarownicy.
Pan Weasley spojrzał na niego zagadkowo. Bliźniacy
oniemieli. Ruda odetchnęła. Potter popatrzył na niego, jakby chciał go
zamordować. Granger poderwała się z krzesła i pobiegła na górę, walcząc z
mdłościami.
*
Jej organizm nie był przyzwyczajony do takie ilości
alkoholu. Na dodatek Harry był na nią zły. Starała się mu wytłumaczyć, że
zachowuje się jak dziecko, ale on wiedział swoje. Dobrze, że była pewna, że
jeszcze dzisiaj przyjdzie ją przeprosić. Obojgu nie było łatwo. Z ich trójki
zrobiła się dwójka i to w najgorszym momencie i w najgorszy sposób. Hermiona
podejrzewała, że równie źle czuliby się, gdyby Rona zabito. Jego zdrada była
dla nich niczym jego śmierć. Nieodwracalna.
Gorące strumienie wody spływały po jej ciele. Blizna na
boku miała jej zostać na zawsze. Rana wciąż się otwierała i pobolewała.
Hermiona oparła się o zaparowane kafelki i zaczęła
płakać. Dlaczego to zrobił? Myślała, że ją kocha. Ron był podporą, oparciem,
tym, któremu mogła się zwierzyć. Jedyną osobą, z jaką dzieliła tajemnice, które
ostatnio jej ciążyły. Ginny nie miała pojęcia o horkruksa i planie Harry’ego, a
Harry… Przecież to on miał najgorzej. Przepowiednia mówiła jasno. W końcu staną
oko w oko z Sami-Wiecie-Kim i któryś z nich tego pojedynku nie przeżyje.
Uderzyła w kafelki pięściami. Czy kochała Ronalda
Weasleya? Hermiona rozróżniała słowa „miłość” i „zakochanie”. Zaczynała się w
nim zakochiwać. Był jedynym chłopakiem zwracającym na nią uwagę. Wiktor Krum
przestał pisać dawno, dawno temu. Cormac McLaggen chciał się ogrzać w blasku
sławy Wybrańca i jego przyjaciół. Żaden z nich nie traktował jej poważnie. A
Hermiona kończyła we wrześniu osiemnaście lat.
Nie, nie bała się, że zostanie starą panną. Perspektywa
małego mieszkanka, pełnych regałów książek i tylko niej pasowała jej w całości.
Miała jednak swoje potrzeby.
Dużo o tym czytała. Tylko ktoś, kto spędził w
hogwardzkiej bibliotece tyle, ile ona, mógłby jej uwierzyć, że nie znajdują się
tam książki dotyczące tylko magii.
Podczas gdy jej koleżanki chwaliły się, że odkrywają coraz to nowe obszary
relacji damsko-męski, Hermiona mogła zaledwie o tym czytać i się dotykać. W
końcu i to nie wystarczało. Im mocniejszych doznań się doświadczy, tym więcej
się chce.
Kiedy Ron się do niej zbliżył, pomyślała, że to właśnie
to. Ginny nie przestawała paplać o tym, że kiedyś zostanie matką chrzestną ich
dzieci, a pani Weasley, widząc, że ona i jej syn są razem, zaczęła traktować ją
jak rodzoną córkę. Raz nawet się jej wymsknęło, że pierwsze święta po wojnie i
odnalezieniu państwa Granger powinni spędzić razem. Hermiona uwierzyła, że tak
będzie.
Osunęła się po wykafelkowanej ścianie. Woda stawała się
powoli zimna.
Przypomniała sobie swoje bicie serca, gdy szła do jego
pokoju na początku wakacji. Wiedziała, co zamierza zrobić. On też to wiedział.
Czy to możliwe, by już wtedy był po stronie Sami-Wiecie-Kogo? Był taki
zestresowany. Długo się całowali, a Hermiona, mimo że bardzo tego pragnęła, omal
nie uciekła, kiedy zaczął rozpinać jej bluzkę. Specjalnie wybrała koszulę z
guzikami. Podobno tak było wygodniej. I raczej nie uderzy się swojego kochanka
łokciem tak, jak przy ściąganiu bluzki przez głowę. Nie chciała na niego
patrzeć, gdy rozebrał się do naga. Za bardzo się wstydziła. Co prawda widziała
nagich mężczyzn w gazetach, które Parvati chowała pod materac, a częściej
rzucała na podłogę, ale…
Nie było jej dobrze. Bolało. Czytała, że tak zawsze jest
za pierwszym razem. Wiedziała także, że nie rozluźniła się wystarczająco. Jak
miała to zrobić? Ostatni raz bała się tak przed SUM-ami. Co powie Ron na jej
ciało? Czy mu się spodoba? Czy zrobi wszystko poprawnie?
Najwidoczniej i tak mu się nie podobało.
Jest sztywna jak
spetryfikowany gumochłon i tak samo podniecająca jak on. Zgrywa pierdoloną
dziewicę.
Hermiona płakała coraz mocniej.
Godryku! Opowiedział im o ich najbardziej intymnych
chwilach. O tych chwilach w życiu, które pamięta się do końca.
Dla każdego pierwszy raz jest ważny. Hermiona wyobrażała
sobie, że pierwszy raz kochać się będzie w satynowej pościeli, przy blasku
świec.
Objęła się ramionami. To było naiwne, ale chodziło o jej
dziewictwo. Jedyną taką noc w życiu.
Wmawiała sobie, że jest wojna. Okoliczności nie sprzyjają
romantyczności. Ron nawet nie zmienił pościeli. Przespali się ze sobą pod
kołdrą z logiem Harpii z Holyhead, a po wszystkim zeszli na kolację. Smażony
ser i udka z indyka.
Zimne strugi spadały na jej ramiona i głowę. Rana znowu
się otworzyła. Krople krwi kapały na posadzkę i rozmazywały się w wodzie.
Kto jej teraz pozostał?
Harry, ale to ona musiała być dla niego wsparciem. Od
niego zależało życie jej i wielu milionów czarodziejów.
Ginny, która chociaż zaprzeczała temu z całych sił, nie
rozumiała wielu rzeczy.
Pan Weasley i Charlie byli jej chyba, oprócz Ginny,
najbliżsi z rodziny Weasleyów. Z panią Weasley unikały się nawzajem. Marzenia o
wspólnej Gwiazdce prysnęły jak bańka mydlana, gdy jej syn zechciał ją żywcem
poćwiartować.
I Dracon Malfoy.
Wpatrzyła się w swoje dłonie. Uratował ją. On, ostatnia
osoba, którą kiedykolwiek o to by posądziła.
To była najstraszniejsza chwila w jej życiu. Czuła oddech
Rona na swojej szyi, ostrze wbite gdzieś w okolicach biustu i gdy myślała, że
to koniec, wybiegł on. Dracon Malfoy przebił zaklęcia chroniące, upewniając
ojca i innych śmierciożerców o swoim miejscu pobytu. Po tym jak ojciec go
podniósł po torturach, aby mógł zobaczyć jak Hermiona umiera, pierwszy raz
spojrzała mu naprawdę prosto w oczy. I ujrzała… zaskoczenie. Nie patrzył na nią
jak na szlamę. Patrzył na nią jak na dziewczynę, koleżankę z klasy.
Dni, które nastały po ataku na Norę, udowodniły Hermionie
to, co w Hogwarcie miała nadzieję, że było prawdą.
Dracon Malfoy nie był złym człowiekiem.
Kiedy rzucała mu przelotne spojrzenia w Wielkiej Sali,
uważała, że to naiwne. Gdy mówił to pan Weasley, Hermiona sądziła, że to czcze
życzenia.
Ale czy ktoś naprawdę zły uratowałby życie innej osoby? A
później się nią opiekował? Mimo że wcześniej się nią brzydził.
Draco powiedział jej rano, że już nie postrzega jej jako
szlamy. Czy bała się go po tym, co powiedział jej wczoraj? Jasne, że nie. Była
mu wdzięczna, że ją ostrzegł. Przecież się spodziewała, co jej opowie. Chciała
tylko od niego to usłyszeć. Próbowała go też zrozumieć.
A na dodatek
jesteś idealna według tylu czarodziejów. Inteligentna, zdolna, dobra.
Nigdy się za taką nie uważała. Nigdy jej nikt tak nie
powiedział.
Draconowi nie mogło być łatwo w Dworze Malfoyów. Hermiona od wielu lat podejrzewała, że stosunki w rodzinie Malfoyów nie są normalne.
Draconowi nie mogło być łatwo w Dworze Malfoyów. Hermiona od wielu lat podejrzewała, że stosunki w rodzinie Malfoyów nie są normalne.
Hermiona sama nie dogadywała się dobrze ze swoimi
rodzicami. Nie rozumieli jej problemów. Jako szesnastolatka wyznała mamie, że
nikt nie zwraca na nią uwagi. Mama ze złością odparła, że Hermiona jest jeszcze
za młoda. Ginny była dwa lata młodsza i zdążyła dwukrotnie się rozstać. Rok
później powiedziała rodzicom, że dziewczyny z dormitorium się z niej śmieją. „Nie potrzeba ci przyjaciółek.
Najważniejsze, żebyś się uczyła.”
Ale jej rodzice zawsze ją chwalili za dobre wyniki w
nauce. Dracon pewnie i tego nie doświadczył, chociaż uczył się niemal tak
dobrze, jak ona.
Lodowata woda płynęła i płynęła.
Zagrożenie było wielkie. To, co jej wczoraj powiedział,
to zapewne tylko cząstka prawdziwych poczynań śmierciożerców. Hermiona nie
mogła nie brać tej ewentualności pod uwagę. Właśnie w ten sposób mogła zginąć.
Może Neville miał rację? Od czasu ich walki w
Departamencie Tajemnic bardzo się zmienił. Zaczął się modnie ubierać, latać na
miotle, podrywać dziewczyny. Hermiona spotkała go raz na moście w Hogwarcie,
wracającego bez butów, w rozdartej koszuli i z czerwonymi śladami na szyi.
Przestraszyła się, że coś mu się stało, ale on rzekł jej ze śmiechem:
— Trochę dzisiaj zaszaleliśmy z Hanną. Sinistra nas
nakryła, gdy szła przygotować sprzęt na lekcje Astronomii, i trzeba było
zwiewać… Tylko po drodze zgubiłem Hannę.
Widząc oniemiałą Hermionę, dodał:
— Hermiono, trwa wojna. Połowa z nas, jak nie więcej, nie
dożyje końca szkoły. Trzeba żyć, dopóki nam pozwalają.
Trzeba żyć,
dopóki nam pozwalają…
Czy ona dożyje do końca szkoły? Poważnie w to wątpiła.
Zwłaszcza po wczorajszych rewelacjach.
Może też powinna zacząć żyć? Zaszaleć? Czytając różne
powieści, zawsze zazdrościła bohaterkom, które były na tyle odważne, by
zawalczyć o swoje. Zazdrościła też Parvati i Lavender, gdy przychodziły
nietrzeźwe po całonocnej imprezie. Ona zawsze się bała. Co inni by na to
powiedzieli? Co powiedzieliby nauczyciele? Co powiedziałby Harry i Ron?
A jeśli przegapiła swoje życie, zakopana pomiędzy
podręcznikiem do Transmutacji, zadaniem z Eliksirów i rozprawą o wojnach
trolli?
Kiedyś marzyła, że po szkole wszystkiego spróbuje. Była
taka ciekawa świata i ludzi. Nie wystarczały jej grube woluminy.
Co jeżeli nie istnieje dla niej czas „po szkole”? Jeżeli
został jej miesiąc albo rok? Jeżeli nawet nie miała tyle?
Oparła głowę o podbródek. Już nie płakała.
Kiedy wyszła spod prysznica pół godziny później, była już
zupełnie kimś innym.
*
— Merlinie, Hermiono, bałam się, że coś ci się stało w
tej łazience — zawołała Ginny. — Siedziałaś w niej z godzinę. Już chciałam
wyważyć drzwi zaklęciem!
— Niepotrzebnie — odparła Hermiona. — Musiałam pobyć
sama. Gdzie jest twój tata?
Ginny przyglądała jej się przez chwilę badawczo. Hermiona
wyglądała inaczej. W jej oczach pojawiły się te same iskry, jak zawsze kiedy
była zderminowana.
— Znowu ukrył się przed ciotka Tessie — powiedziała. —
Chyba tym razem usuwa gnomy z ogródka.
— Dzięki — rzuciła Hermiona już przy drzwiach.
Pan Weasley musiał wyrazić zgodę.
*
Draco sprawdził szafę i rzeczywiście znalazł w niej nową
szatę wyjściową, a w jej kieszeni liścik „Mam nadzieję, że będzie pasowała. Nie
martw o galeony. Zakon ma całą garderobę rzeczy na wypadek akcji z użyciem
kamuflażu. Nie musisz jej oddawać. HG”. Przymierzył szatę. Pasowała jak ulał. W
niej i z różdżką w ręku poczuł się przez chwilę sobą.
Resztę przedpołudnia spędził na swojej pryczy, wgapiając
się w różdżkę, która dała mu Granger. Jego poduszka nią pachniała. Słyszał, jak
Ruda mówiła do Grzmottera, że dziewczyna wybrała się z Charliem do Londynu.
Ruda nie miała pojęcia, po co.
Na dworze Weasleyowie robili ostatnio porządki w ogrodzie
przed ślubem. Państwo Delacour omawiali z panią Weasley ustawienie namiotów.
Ciotka Tessie każdą z jej propozycji krytykowała.
Koło południa usłyszał, że wrócili siecią Fiuu. Granger
wbiegła po schodach, przepraszając Weasleya.
— Musiałeś się ze mną wynudzić — powiedziała.
— Najważniejsze, że tobie poprawił się humor —
odpowiedział Charlie.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo — zaśmiała się.
Draco wcale nie podbiegł do drzwi i nie przytknął do nich
ucha, żeby ich podsłuchać.
Nie wiedział, ile czasu minęło. Chyba zasnął. Nagle
rozległ się krzyk. Już rano obudził go ten sam głos. Krzyczała Ginny Weasley.
Zbiegł po schodach na pierwsze piętro. Ruda na przemian
szarpała klamkę i celowała w nią różdżką.
— Co jest, Weasley?
Nikogo na piętrze oprócz nich nie było. Norę wyciszono od
środka.
Spojrzała na niego z furią.
— Nie widzisz?! Hermiona zamknęła się w pokoju!
— Dlatego tak wrzeszczysz? — zdziwił się Draco.
— Od rana źle wyglądała — fuknęła. — Po śniadaniu
wymiotowała. Potem przez godzinę siedziała w łazience. A jeśli jej coś dolega?
— Mówiłam ci, Ginny, nic mi nie jest! — dobiegło zza
drzwi. — Zaraz wyjdę!
— Czekam minutę — ostrzegła Ruda.
Nie potrwało to tak długo. Niemal jak na zawołanie Granger
stanęła na progu. Nie wyglądała, jakby się źle czuła. Wręcz przeciwnie.
Uśmiechała się od ucha do ucha, a na twarzy miała wyraz ulgi.
— Hermiona, co ty zrobiłaś? — spytała Weasley, patrząc
przez ramię przyjaciółki.
Dracon również spojrzał do pokoju, z którego docierał
swąd spalenizny. Na środku leżała kupka popiołów i fragmenty materiałów. W
jednym z nich rozpoznał przód koszulki Granger. Spaliła swoje rzeczy?
— Dorosłam — odpowiedziała Granger i zniknęła w łazience.
*
To było jak rytuał oczyszczenia. Spaliła swoje rzeczy,
które przypominały jej Ronalda. Bluzkę, którą miała na sobie, gdy pocałowali
się po raz pierwszy. Sukienkę, którą kupiła na bal u Slughorna, na który nie
chciał z nią iść i wiele innych. Nawet suknię z Balu Bożonarodzeniowego. Spakowała
te rzeczy do swojej torebki, bo nie miała serca ich wyrzucać, gdy opuszczała
dom. W sumie spaliła wszystkie swoje rzeczy. Nie miała wątpliwości, że drobne
pamiątki po Ronie będzie okrywać jeszcze długo, ale nie czuła już jego zapachu
i dotyku. Ze zdjęć zniknął zaraz po ataku.
Pan Weasley zgodził się, aby wybrała się z Charliem do
mugolskiego Londynu. Miała więcej funtów niż galeonów. Poza tym wolała normalne
ubrania. Wstąpili z Charliem do paru sklepów lepszych sieciówek i Hermiona
wybrała rzeczy możliwie najładniejsze i najpraktyczniejsze. Odważyła się nawet
wejść do sklepu z bielizną. Charlie został na zewnątrz („To ja popatrzę na
mugolskie sklepy obuwnicze”). Po zakupach poczuła się o niebo lepiej.
Czas zacząć żyć.
*
Nie wiedział, co myśleć o zachowaniu Granger. Aż tak nią
wstrząsnęło to, co jej powiedział? Albo jednak chodziło o coś innego.
Obracał w dłoni różdżkę, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Szybko schował ją pod poduszkę.
— Proszę.
To była Granger. Ale nie wyglądała jak Granger.
Przynajmniej nie tak jak zwykle.
Draco był mężczyzną, lecz to nie oznacza, że nie
rozróżniał rurek od dzwonów. Granger miała na sobie ciemne dżinsowe rurki,
białe tenisówki i białą bluzkę z kołnierzykiem. Włosy spięła z tyłu. O ile go
wzrok nie mylił pomalowała też oczy i usta. Niby normalne ubranie jak dla
dziewczyny w jej wieku, ale ona nigdy specjalnie nie dbała o swój wygląd.
— Musimy porozmawiać. — Wkroczyła pewnym krokiem do
pokoiku i usiadła na krześle. Tak, jak w nocy.
Nie czekając na jego reakcję, zaczęła mówić:
— Nie możemy sobie pozwolić na taką sytuację, jaka
zdarzyła się już dwukrotnie przy ciotce Tessie. Goście się domyślą, że nasze
małżeństwo to pic na wodę. Wiem, że nie pociąga się udawanie mojego męża, ale
musimy się bardziej postarać. — Granger odgarnęła do tyłu włosy, które opadły
jej na czoło. — Jesteśmy dorośli i oboje zaakceptowaliśmy pomysł z Jonathanem
Smartem. Na razie nam to jednak nie wychodzi. Ciotka Tessie już zaczęła się
domyślać, że coś nie gra. Nawet pan Delacour dzisiaj dopytywał się o nas pana
Weasleya.
— Musimy być bardziej przekonujący — stwierdził Draco.
— Dokładnie. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, które poza
sobą świata nie widzi.
— Jak wytłumaczysz nasze wcześniejsze zachowanie? —
spytał rzeczowym tonem.
— Prosto — wzruszyła ramionami. — Tak jak do tej pory.
Najpierw się pokłóciliśmy, potem źle się czułam.
— Czyli zgodnie z
prawdą.
— Tak — uśmiechnęła się do niego.
Weasleyowie i ich goście wracali do domu. Drzwi z kuchni
trzaskały raz po raz.
Draco czuł, że po ostatnich wydarzeniach udawanie przyjdzie mu
łatwiej.
*
Mina Pottera, gdy Granger całowała Draco w policzek była
warta każdej różdżki świata (oczywiście, oprócz jego nowej).
— Już myślałam, że nie zejdziesz — wyszeptała Granger do
Dracona, gdy usiadł na krześle obok.
— Przepraszam, Hermiono — odpowiedział, rozkoszując się
wścieklizną Pottera. — Zaczytałem się w „Przeglądzie najlepszych mioteł
sezonu”.
— Nie szkodzi, kochanie. — Posłała mu rozbrajający
uśmiech.
Fleur zachichotała. Pan Weasley uśmiechnął się pod nosem.
— Ty tesz inter-resował sie quidditchem? — spytał pan
Delacour.
— W szkole byłem kapitanem drużyny — odpowiedział Dracon.
— Jonathan świetnie lata na miotle — pochwaliła go
Granger. — Widziałam jego ostatni mecz z kolegami. Nie znam się za bardzo na
quidditchu, ale wszyscy chwalili go, że wykonał perfekcyjny zwrot Wrońskiego.
Draco popatrzył na nią zaskoczony. Faktycznie, na
ostatnim meczu quidditcha w Hogwarcie wykonał ten manewr. Naprawdę go
zauważyła?
— Zwód, Hermiona — syknął Potter przez zaciśnięte zęby.
— Harry, nie bądźmy tacy drobiazgowi — Draco machnął ręką
na Grzmottera, któremu bardzo blisko było do wybuchu. — Czego się nie wybacza
ukochanym kobietom? — Puścił oczko do Granger, która zaśmiała się perliście.
— Jonathan, zaczerwienię się przez ciebie.
Szklanka Potter rozbiła się o podłogę.
— Sądziłam, że Harry Potter jest mniej rozgarnięty —
mruknęła złośliwie ciotka Tessie.
— To tylko kawałek szkła — powiedziała pani Weasley. —
Reparo!
Szklanka na powrót była w całości. Nerwy Pottera raczej
nie. Gdyby wzrok mógł zabijać…
Dracon, przeżuwając potrawkę z kurczaka zastanawiał się,
jak Grzmotter przeżył tyle spotkań z Czarnym Panem. Jeśli Draco dobrze
pamiętał, nerwowość nie pomagała, kiedy stanęło się różdżka w różdżkę z Nim.
— Mogłabym ci jakoś pomóc w przygotowaniach do ślubu,
Fleur? — spytała Hermiona, popijąc sok z dyni po skończonym posiłku.
— Jeśli chce. — Fleur wyglądała na mile zaskoczoną.
— Hermiona na pewno nam się przyda — zawołała radośnie
pani Delacour. — Mogłabyś mi, kochana, przypomnieć, ile dokładnie minęło od
waszego ślubu?
— Trzynaście dni — odpowiedziała Hermiona. — Szczęśliwa
trzynastka.
Pani Delacour posłała jej i Draconowi ciepłe spojrzenie.
— Bardzo się denerwowałaś?
— Jeszcze jak, pani Delacour! Jonathan się ze mnie śmiał.
— Odebrałaś to w niewłaściwy sposób, kochanie. — Złapał
Granger za dłoń, walcząc ze śmiechem. Potter zgrzytał zębami, aż miło było
słuchać. — Uśmiechałem się do ciebie, żeby dodać ci otuchy. Hermiona do teraz
mi nie wierzy, że bałem się bardziej niż ona.
— W ogóle tego po tobie nie było widać — powiedziała
dziewczyna. — A ja trzęsłam się jak osika.
— Z tym akurat się zgodzę — pokiwał głową Draco. — Bałem
się, że zemdleje w moich ramionach.
— Słyszałem, że w twoich ramionach zazwyczaj dziewczyny
mdleją — dociął mu Fred (albo George) Weasley.
Pani Delacour ciągnęła:
— A jaką miałaś sukienkę, Hermiono?
— Koronkową, lekko rozkloszowaną, z długimi rękawami —
odpowiedziała Granger. — Zresztą mogę pani pokazać nasz album ze zdjęciami.
Dracon po raz drugi spojrzał na nią zaskoczony. Zakon
Feniksa postarał się bardziej niż by się spodziewał.
— Dlaczego tak na mnie patrzysz? — spytała Granger. Czuł
za plecami świdrujący wzrok ciotki Tessie.
— Nie przypuszczałem, że go spakowałaś — odpowiedział.
— Przecież pakowaliśmy się razem. Gdzie wtedy byłeś? —
Zmarszczyła uroczo brwi.
— Nie mogłem od ciebie oderwać wzroku. — Ścisnął mocniej
jej dłoń.
Naprzeciw coś zaszeleściło. To Ruda przytrzymywała pod
stołem rękę rozwścieczonego Pottera.
Potter, ja się
tu produkuję, a ty chcesz wszystko zniszczyć. Jak zwykle zresztą.
Granger wstała od stołu, kręcąc głową z politowaniem.
— Czy będę mógł też go obejrzeć? — spytał Draco. Był
bardzo ciekawy, jak wypadł na ich „zdjęciach”. Czy przypadkiem Zakon nie zrobił
mu psikusa i wydłużył ręce, żeby wyglądał jak małpa, albo dorobił na czole róg
jednorożca.
— Oglądaliśmy go już — przypomniała Granger. Ciotka
Tessie miała w sobie coś ze szpiega.
— Byłem zajęty czymś innym, kotku — mruknął do niej
zalotnie.
— Głuptas — zachichotała Granger, przysuwając krzesło i
rumieniąc się. — Przepraszam za mojego męża. Zaraz przyniosę ten album, pani
Delacour.
Pani Delacour wyglądała na wzruszoną.
— Pamiętam nasz miesiąc miodowy… — zaczęła, ale przerwał
jej Potter.
— Przepraszam, ale straciłem apetyt. — Wstał od stołu tak
gwałtownie, że Ruda odskoczyła od niego ze strachem.
Poleciał na schody, jakby go goniło stado testrali.
— Zazdrosny — rzuciła kąśliwie ciotka Tessie.
Kiedy pani Delacour opowiadała mu o deserach, jakie jedli
z panem Delacour w Prowansji w czasie ich miesiąca miodowego, Draco zerknął na
Artura Weasleya. Mężczyzna dyskretnie podniósł kciuk do góry. Draco odetchnął.
Przedstawienie się wreszcie udało.
*
— Dlaczego mnie nie uprzedziłaś? — szepnął Draco do
Granger, czekając za kanapą na panią Delacour.
— A co? Nie podoba ci się? — zapytała z zawadiackim
uśmiechem.
Draco prychnął.
— Oj, nie bądź taki — rzekła Granger. — Wyluzuj.
— Oj, nie bądź taki — rzekła Granger. — Wyluzuj.
Uniósł brew. Granger, pierwsza kujonica świata i
czcicielka wszelkich zasad mówiła mu, żeby „wyluzował”.
— Nie rób takiej miny — powiedziała. — To prawdopodobnie
jedyny album ślubny, jaki będę miała w życiu…
— Nie zaczynaj — zirytował się.
— Oboje dobrze wiemy, że mam rację. — Pani Delacour
pojawiła się w salonie w momencie, w którym Granger szepnęła mu do ucha. —
Zabaw się trochę. Nie podobało ci się przy stole?
Album był oprawiony w smoczą skórę. Granger poklepała
miejsce obok siebie, dając znak, żeby siadał. Pani Delacour zajmowała miejsce
po drugiej stronie dziewczyny.
Zakon Feniksa jednak go, a właściwie Jonathana Smarta,
nie oszpecił. Pierwsze zdjęcie okazało się portretem ślubnym. Tak jak na
portretach ślubnych w starych arystokratycznych rodzinach, Granger siedziała na
krześle, a Jonathan trzymał rękę na jej ramieniu. Już na wstępie mówiło się
tym, którzy tych zasad nie znali: żona podlega mężowi. Jest jego ozdobą. Tylko
ozdobą.
— Niestety, to zdjęcia zrobione mugolskim aparatem —
powiedziała pani Delacour Granger. — Wszystko działo się tak szybko, że nie
zdążyliśmy załatwić magicznego.
Dracon wiedział, dlaczego to mugolskie zdjęcia. Bali się,
że z magicznych ucieknie.
— Mają swój urok — pocieszyła ich pani Delacour.
Na następnym stali obok siebie, prezentując się w całej
krasie. Granger miała koronkową suknię z małym dekoltem, długi welon, a na
głowie połyskującą tiarę. Jonathan był ubrany w elegancką szatę ze srebrnymi
wykończeniami.
— Piękna z was para, naprawdę. — W oczach pani Delacour
zalśniły łzy.
Draco przysunął się bliżej Granger, aby lepiej widzieć
kolejne zdjęcia. Jej oddech owionął jego szyję.
W świadkach rozpoznał Ninfadorę Tonks i Charliego
Weasleya. Byli tu też inni Weasleyowie, Potter i parę osób, które znał z
widzenia.
Granger przewracała kolejne strony.
Pierwszy taniec młodej pary, wspólne krojenie tortu,
picie szampana za zdrowie świeżo upieczonych małżonków, ściąganie welonu.
— Przepiękne — szepnęła wzruszona pani Delacour.
Na ostatnim zdjęciu wklejonym do albumu Jonathan i
Hermiona się całowali. Draco kątem oka zauważył, że Granger, mimo że bardzo nie
chce, zaczyna się czerwienić.
— Chcecie mieć dzieci? — zapytała znienacka pani
Delacour. — Oczywiście, jeśli mogę wiedzieć. To bardzo osobiste pytanie.
Granger spojrzała na Dracona. Chyba nie była przygotowana
na takie pytanie.
— Zawsze chciałem mieć córkę — odpowiedział Draco,
patrząc jej prosto w oczy. — W mojej rodzinie zawsze rodzili się pierwsi
chłopcy. Chciałby zerwać z tą… tradycją.
Dlaczego jej to mówił?
Granger złapała go za rękę.
— Myśleliśmy nad trójką albo czwórką.
— Tak, będziemy mieli dużą rodzinę — przytaknął.
— Macie jakieś mieszkanie? — zapytała pani Delacour.
— Niewielkie mieszkanko, ale planujemy kupić dom —
odparła Granger.
— Nad morzem albo w górach — rzekł Draco.
— Lubię morze — wtrąciła dziewczyna.
— W takim razie nad morzem. Wybrzeże Szkocji jest
niezwykle malownicze.
Jeździł tam z Blaisem i wujkiem Thornem, gdy był mały.
— Mały, kamienny domek z ogródkiem — rzekła Granger
zmienionym głosem. — Z dala od zgiełku magicznego świata. Nasze miejsce na
ziemi.
— Mamo, choć tju! — zawołała z kuchni Fleur.
Pani Delacour poszła do córki, ale dziwny nastrój, jaki
zapanował między Draconem a Hermioną nie minął. Hermiona oparła głowę o jego
ramię, a on jej na to pozwolił. Wpatrzyli się w niewyczyszczone palenisko.
Żadne z nich nie ośmieliło się odezwać. Hermiona tylko
gładziła jego dłoń obiema rękami. Po jakimś czasie przesunęła dwoma palcami w
górę i obrysowała nimi Mroczny Znak na jego przedramieniu wyczuwalny pod
niebieską koszulą. Draco drgnął.
— Jeśli ty mnie akceptujesz, to ja ciebie też —
wyszeptała Hermiona.
Po chwili podniósł na nią wzrok. Jej twarz jeszcze nigdy
nie była tak blisko jego…
To ona go pocałowała. Zaledwie delikatne muśnięcie
wargami. Potem znowu oparła się o jego ramię. Uścisnął jej dłonie na znak, że
nie musi się obawiać. To, co powiedział jej rano, było prawdą. Nie brzydził się
jej.
Merlinie, jeżeli wczoraj dowiedziałem się, że
zostałem wyklęty, a dzisiaj całowałem się z Hermioną Granger, to aż boję się
pomyśleć, co będzie jutro.
***
Dodaję go na dobre rozpoczęcie ostatniego weekendu sierpnia. I jak wrażenia? Nie spodziewaliście się, że tak szybko się pocałują, prawda? Mam nadzieję, że pozytywnie Was zaskoczyłam ^^
Pamiętam, że bardzo dobrze pisało mi się ten rozdział. Scena w łazience wyszła dokładnie tak, jak ją sobie wymarzyłam, a przy tym nie sprawiała absolutnie żadnych kłopotów. Życzyłabym sobie, że pisanie tak zawsze mi szło :)
Przepraszam za jednodniowe opóźnienie. Zapisałam się wczoraj trochę i nie zdążyłam wstawić ostatniego rozdziału. Jesteśmy na najlepszej drodze do zaliczenia Smoczej Opowieści (i nie tylko;) do zakończonych fanfiction ^^
Bardzo dziękuję za wszystkie wiadomości i komentarze! Wspierają mnie i moją Wenę przeogromnie! Jesteście nieocenieni i nie wiem, co bym bez Was zrobiła!
Następny rozdział już na pewno pojawi się 1 września, tak na osłodę dla wszystkich, którzy kończą wakacje. Już nie mogę się doczekać, bo jest on po prostu... ach, zresztą sami zobaczycie! ^^
Lecę pisać ;)
Znaleźć mnie można na martwiala@gmail.com i ask.fm/martwiala
Do usłyszenia!
***
Dodaję go na dobre rozpoczęcie ostatniego weekendu sierpnia. I jak wrażenia? Nie spodziewaliście się, że tak szybko się pocałują, prawda? Mam nadzieję, że pozytywnie Was zaskoczyłam ^^
Pamiętam, że bardzo dobrze pisało mi się ten rozdział. Scena w łazience wyszła dokładnie tak, jak ją sobie wymarzyłam, a przy tym nie sprawiała absolutnie żadnych kłopotów. Życzyłabym sobie, że pisanie tak zawsze mi szło :)
Przepraszam za jednodniowe opóźnienie. Zapisałam się wczoraj trochę i nie zdążyłam wstawić ostatniego rozdziału. Jesteśmy na najlepszej drodze do zaliczenia Smoczej Opowieści (i nie tylko;) do zakończonych fanfiction ^^
Bardzo dziękuję za wszystkie wiadomości i komentarze! Wspierają mnie i moją Wenę przeogromnie! Jesteście nieocenieni i nie wiem, co bym bez Was zrobiła!
Następny rozdział już na pewno pojawi się 1 września, tak na osłodę dla wszystkich, którzy kończą wakacje. Już nie mogę się doczekać, bo jest on po prostu... ach, zresztą sami zobaczycie! ^^
Lecę pisać ;)
Znaleźć mnie można na martwiala@gmail.com i ask.fm/martwiala
Do usłyszenia!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję i jeszcze raz ogromnie dziękuję Ci za ten niesamowity rozdział (ach, znowu się powtarzam). Chcę napisać w miarę długi komentarz, ale po prostu..brak mi słów.
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego, że (jak zawsze zresztą) kiedy tylko zobaczyłam nowy rozdział ma mojej twarzy pojawił się uśmiech, a ja zaczęłam cieszyć się jak dziecko. Caly rozdział jest swietnie napisany, niezwykle oryginalny i po prostu wyjątkowy (jak cała opowiesc). Jestem ciekawa, jak potoczyłaby się pobudka Hermiony i Draco, gdyby nie nagłe pojawienie się Ginny. Rozmowa, która potoczyła się między nimi, komentarze Dracona (mistrza sarkazmu), zawstydzenie Hermiony - to wszystko jest po prostu cudowne. Oczywiście ciotka Tessie jak zawsze świetna, a jej komentarze mistrzostwo, więc nie będę się w tej sprawie rozpisywać bardziej (zwłaszcza, ze tu się działo tyle rzeczy).
Scena w łazience ogromnie mnie wzruszyła. Cudownie opisane uczucia Hermiony, jej wewnętrzne rozterki. Ta scena utwierdziła mnie w przekonaniu, że Twoja opowiesc jest absolutnie wyjątkowa, niepowtarzalna. Jeszcze nigdy, w żadnym opowiadaniu nie spotkałam się z takim opisem uczuc i przeżyć Hermionu. Chodzi mi o opis jej pierwszego razu z Ronem (i nie tylko, ale o tym zaraz). Nigdy nie spotkałam się z takim opisem wcześniej. Już sam fakt, że zrobiła to z Ronem to duże zaskoczenie (na plus), ponieważ zazwyczaj tak nie jest. Uczucia jej towarzyszące: stres, nieśmiałość, niepewność - to wszytsko jest takie naturalne i po prostu ludzkie. Ten opis skradł moje serce swoją prawdziwością, naturalnością i wyjątkowością, bo jak już mówiłam, nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałam. Sama Hermiona powiedziała, ze jest wojna i nie ma czasu na romatyczność, ale to przecież ludzkie, ze zależało jej na czymś bardziej wyjątkowym. Moment, w którym Hermiona opowiada o rodzicach, również jest wyjątkowy. Chyba pierwszy raz spokalam się z sytuacją, gdy panna Granger nie dogaduję się swietnie z mamą i tatą, a to przecież jest takie normalne.
Bardzo mi się podoba jej tok rozumowania, to że chce odciąć się od przeszłości, od Ronalada. Spalenie ubrań (choć może to dziwnie brzmieć) to piękny symbol. Rozmowa Draco i Hermiony była taka ludzka. Cały ten rozdział jest taki ludzki (nadużywam tego słowa nałogowo) i to mnie ujęło. Bardzo mi się podobała, a zwłaszcza chodzi mi o zmianę, która w nich zaszła. Ich zachowanie przy stole i zdziwienie Pottera - świetne, świetne i jeszcze raz świetne.
No i oczywiście niesamowita końcówka. Szczerze, nie tak wyobrażałam sobie ich pierwszy pocałunek (mimo ze było to ,,zaledwie delikatne muśnięcie wargami), ale to dobrze. Chyba każdy czytelnik fanfiction wie, jak zwykle wyglądają takie pocałunki. Wszystko jest takie oklepane. A tutaj..brak słów, po prostu bajka. Wszystko tak idealnie napisane, naturalne. Nie wiem, czy zdołam wybrać ulubiony fragment, bo musiałabym wkleić cały tekst, wiec cóż.. Ale bardzo urzekł mnie ich pierwszy pocałunek i fragment zaraz po nim ,, Uścisnął jej dłonie na znak, że nie musi się obawiać. To, co powiedział jej rano, było prawdą. Nie brzydził się jej".
Ten rozdział jest wyjątkowy. Są w nim sytuacje, których nie ka w żadnym innym opowiadaniu. Urzekł mnie swoją naturalnością i... nie wiem, co więcej napisać. Nie chce już używać slow: niesamowity, ludzki, cudowny, genitalne itp, bo one po prostu nie wyrażą tego, jaki jest tej rozdział. Bardzi Ci za niego dziękuję, jestes nisamowita. Biję pokłony, pozdrawiam oraz życzę weny💗
Twoje komentarze są absolutnie niesamowite i gdy przeczytałam ten, po raz kolejny poprawiłaś mi humor! I mi też brak odpowiednich słów, by na niego dobrze odpowiedzieć. Jedyne, co mi zostaje napisać, to: Bardzo Ci dziękuję 💗💗💗
UsuńDla mnie to było naturalne, że Hermiona i Ron w moim fanfiction się ze sobą przespali. Przecież byli parą i wszyscy naokoło uważali ten związek za jak najbardziej poważny. Nie chciałam poprzestać tylko na, kolokwialnie mówiąc, "maślanych oczach". Wiemy, jaki był Ron. Wiemy też teraz, czym kierowała się Hermiona.
Co do państwa Granger, to ten wątek jest trochę pomijany w ff lub też, jak sama zauważyłaś, idealizowany. A spójrzmy na kanon. Czy Hermiona rzeczywiście spędzałaby tyle czasu u Weasleyów i na Grimmauld Place 12, jeżeli byłaby tak niewyobrażalnie z nimi zżyta. Rozumiem, że Harry jej potrzebował, ale ukochani rodzice są chyba ważniejsi od najwspanialszego i najlepszego przyjaciela, prawda? Nie przeczę, że ich kochała. Na pewno tak, skoro przeżywała usunięcie im pamięci. Ale czy miłość zawsze jest idealna? I czy rodzice, nawet kochający, są idealni? Nie poszłabym aż tak daleko ;)
Tak, rytuał spalenia rzeczy miał ją kategorycznie odciąć od Rona i stuprocentowej Panny-Wiem-To-Wszystko-Najlepiej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie ;)
Tak! Dokładnie tak, Sarah12! Nie chciałam kolejnej sztampy (w tej scenie myślę, że się udało). Miało wyjść realnie i naturalnie, a nie z górą lukru i posypką. Cieszę się, że według Ciebie mi się udało :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję za te absolutnie przecudowne słowa! Nie jestem niesamowita, a przynajmniej nie wyrokujmy tego aż do Epilogu. Nie zapeszajmy, bo nikt nie wie, jak się potoczy i skończy Smocza Opowieść ;) Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że to Twoje komentarze są niesamowite i zaliczam Cię do grona najwierniejszych fanów Smoczej Opowieści 💗💗💗
Pozdrawiam gorąco i mocno ściskam! 💗
[katalog-szuflada] Bardzo bym prosiła o dodanie opisu/fragmentu rozdziału, gdyż nie mam z czym go wstawić... Domyślam się, że umknęło ;) Chyba, że wstawić powiadomienie bez opisu?
OdpowiedzUsuńTak, tak, bardzo Cię przepraszam za moją nieuwagę i naprawiam błąd! :)
UsuńJej!! Tak się cieszyłam, że jest nowy rozdział, a gdy przeczytałam, że się pocałowali byłam bardzo szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńOd dziś będę wyczekiwać 1.09 z niecierpliwością ;)
A ja się bardzo cieszę, że Cię uszczęśliwiłam! I bardzo dziękuję za komentarz i w sekrecie Ci zdradzę, że także nie mogę się doczekać rozdziału 11! ^^
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Hejo hejooo 😉
OdpowiedzUsuńSą blogi,, których każdy nowy rozdział witam wielkim, przeraźliwym uśmiechem. I Twój do nich należy.
Zaskakujesz,ojj bardzo! W życiu bym nie pomyślała, że pocałują się tak wcześnie... Choć chyba na większe brawa zasługuje ich przyznanie się do tego, że nie postrzegają się w dawnych kategoriach. Btw tytuł rozdziału w zupełności adekwatny do jego treści ❤
Nie mogę doczekać się wesela! A za ukochany dialog tego rozdziału uważam ten wypowiedziany pod drzwiami łazienki, gdzie Hermiiona mówi "dorosłam". Perełka!
Podsumowując: Padłam, leżę i nie wstaję.
Iva Nerda
Hejo hejoo z powrotem! ^^
UsuńBardzo Ci dziękuję za ten miły komentarz! :)
Lubię Was zaskakiwać i miejmy nadzieję, że to nie był ostatni raz, kiedy mi się to udało ^^ Tak, ten rozdział także był potrzebny. Coś mi się wydaje, że na tę chwilę wojna "Malfoy-Granger" dobiegła końca ;)
Mi też się podoba ta scena. Hermiona występuje jako silna i mądra kobieta po bolesnych przejściach. I oby rzeczywiście dotrzymała obietnicy sobie złożonej :)
Pozdrawiam gorąco, Iva Nerda!
Cześć! ��
OdpowiedzUsuńKomentuję po raz pierwszy w życiu, więc może być trochę nieskładnie, ale mam nadzieje, że nie będzie Ci to przeszkadzać.
Na Twój blog trafiłam niedawno i urzekło mnie w nim prawie wszystko.
Spodobało mi się to, że Draco na Wieży Astronomicznej przyjmuje pomoc Dumbledore'a. Spodobał mi art, którego użyto w szablonie. Spodobała mi się postać Charliego, która tutaj jest, według mnie, fantastyczna. I jeszcze wiele, wiele innych rzeczy, które mogłabym wymieniać bardzo długo.
Ron od początku wydawał mi się jakiś podejrzany. Te jego tajemnice, ta wyprawa w nocy i to, lekko mówiąc, dziwne zachowanie. W sumie nie byłam bardzo zaskoczona, gdy zdradził Zakon Feniksa. Nie lubię go w tym opowiadaniu, ale chyba o to chodziło.
Zachowanie Hermiony po wypadku było takie nienaturalne. Troszkę tak, jakby nielojalność Rona nie wzbudziła w niej żadnych większych emocji. Ale później, po podsłuchaniu rozmowy na Nokturnie i podczas kąpieli, widać, jak bardzo zraniła ją ta zdrada. I mimo bólu z tym związanego dalej próbuje być silna, nie chce, by inni widzieli ją w chwilach słabości. Podoba mi się to, jak opisałaś jej odczucia w tym rozdziale. Ach, to niezrozumienie ze strony rodziców. Mam w rodzinie osobę, która spokojnie dogadałaby się pod tym względem z mamą Hermiony. Ech, przecież przed dwudziestką jest jeszcze za wcześnie, żeby sobie głowę chłopakami zajmować. Po wcześniejszych rozdziałach czułam niedosyt opisów emocji Hermiony, ale teraz mogę Ci całkiem szczerze przyznać, że go zaspokoiłaś. Widać, że Hermiona chce się odciąć od Rona, chce rozpocząć w swoim życiu nowy rozdział, w którym już go nie będzie. To spalenie ubrań i pamiątek związanych z Ronem może być dla niej takim ostatecznym pożegnaniem z ich wspólną przeszłością, marzeniami i planami na przyszłość, których już nie uda się zrealizować. I znów się powtórzę, strasznie mi się to podobało w tym rozdziale. ��
Draco i jego poranna rozmowa z ciotka Tessie sprawiła, że wybuchłam śmiechem. Fajnie, że Hermiona zaufała mu na tyle, by oddać różdżkę. Na pewno wiele to dla niego znaczy. A gdy rano powiedział Hermionie, że już nie postrzega jej tak jak dawniej, i gdy ona powiedziała, że również go akceptuje. Po prostu sama słodycz. �� �� ��
Ten pocałunek był taki naturalny, w moim odczuciu był też takim potwierdzeniem tego, co powiedzieli, potwierdzeniem tego, że akceptują się z całą przeszłością.
Jednak znalazłam kilka braków przecinków.
Pozdrawiam i życzę weny, wielu, wuelu komentarzy i czasu na pisanie ✒✒✒
Frida
Witam Cię bardzo serdecznie!
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym Ci bardzo podziękować za to, że po raz pierwszy zostawiłaś komentarz właśnie na moim blogu. To dla mnie wielki zaszczyt, naprawdę!
Nie wiem, czy nie wykażę się zbytnią zuchwałością, ale mi również te wszystkie wymienione przez Ciebie rzeczy się podobają i jestem dumna, że na razie Draco tak ze mną całkiem gładko współpracuje ;)
Hermiona była w stanie szoku. Odrzucała myśl o tym, że Ron zdradził ich wszystkich. Dopiero teraz wszystko do niej wróciło, bo Nokturn okazał się jednym mostem za daleko. Hermiona stara się być za wszelką cenę silna, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Harry'ego :)
Chyba niestety każdy zna taką osobę, która najpierw twierdzi, że "jest się za młodym", a potem od razu "że za starym" na absolutnie wszystko. Smutna prawda.
Cieszę się, że dzięki Draco się zaśmiałaś! Ja także ubóstwiam ich dialogi! ^^
Jeszcze raz bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za ten przemiły komentarz! 💗💗💗
Pozdrawiam serdecznie i przyjmuję życzenia ;)
💗💗💗
Tak wyglądałby "Harry Potter", gdyby opowieść nie była kierowana głównie do młodszych czytelników. Mam na myśli nie tyle co kontekst fabularny, ale przenikające się, płynne granice dobra i zła, co niedopuszczalne jest w książce dla dzieci - dwie strony mocy trzeba kategoryzująco wskazać paluchem, żeby maluchy się nie pogubiły. Dodając szczyptę wulgarności, cięższy humor i masę emocji, otrzymujemy wyraźny realizm fikcji. Urzekło mnie to.
OdpowiedzUsuńJedna zmiana fabularna zaważyła na biegu wydarzeń, co okazało się celnym strzałem w żyłę. O taaak, fabularny high. Nie pogubiłaś się jednak we własnym pomyśle, wprowadzając nawet dygresje czy nawiązania do historii Rowling. Szacun, dziewczyno.
Koniec dobrego. Trywialne to, ale nikt nie jest idealny.
Najprościej opowieść można podzielić na kontekst fabularny i warstwę językową. Ustaliłam już, że sprawnie kierujesz wydarzeniami. Podobnie Twój język jest poprawny, ale rozkraczył się gdzieś przy granicy Typowości i za cholerę nie potrafi się przez nią przeturlać. Brakuje mi Ciebie w tekście, a dokładniej Twojego warsztatu. Każdy autor wypracowuje swoje pióro, bazując na przeczytanych książkach. Normalka. Świadomy autor rozkłada go jednak na części pierwsze, majstruje, wprowadza zmiany, skręca po swojemu. Niech to będą niebanalne porównania, nieutarte zwroty, własna składnia. Na tym blogu warstwę językową oceniam jako normalną, typową, poprawną, nihil novi. Niektóre dialogi wydają się natomiast płaskie - gdy przeczytać je nagłos, zalatują silikonem. Takie zdania nie uciekają z ust realnych osób.
To nie do końca pouczenia, głównie moje refleksje. Może zastanowisz się nad swoim warsztatem? Cenne posunięcie. Ostatecznie mogłabyś przygarnąć poradnik typu „Magia słów”, co postawiłoby przed Tobą drabinę do rozmyślań.
Co jakiś czas myśli podsuwają mi Twojego bloga, więc wpadam i przetrawiam. Bardzo miła lekturka. Prawie niekonwencjonalna.
Samych sukcesów, bo masz fundamenty, które aż przyjemnie będzie rozbudowywać.
Czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam cieplutko!
Małe PS: dzięki ci, że nie przesłodziłaś uczucia pomiędzy głównymi bohaterami.
UsuńBardzo dziękuję za Twój komentarz!
UsuńZauważyłaś wszystkie te rzeczy, na których dobrym poprowadzeniu zależy mi w Smoczej Opowieści.
Długo, długo tkwię w tym świecie, więc większość drobnych faktów po prostu pamiętam :)
Zawsze powtarzam, że dopiero się uczę. Język staram się w pewnym stopniu dopasować do tego, jaki znajdował się w "Harry Potterze". Mniej lub bardzie mi to wychodzi.
Co się tyczy Dramione, to za dużo czytałam takich, w których zachowanie Draco było absolutnie nieprawdopodobne, nawet gdyby wypił on Amortencję. Staram się więc nie popełnić błędu innych autorów :)
Wezmę sobie do serca wszystkie Twoje rady. Jeszcze raz bardzo dziękuję za tak konstruktywny komentarz i mam nadzieję, do usłyszenia! ^^
Pozdrawiam równie ciepło! :)