13.08.2023

Mam zaszczyt przedstawić Wam mój ukochany rozdział 15. Przyjemnego czytania :)

niedziela, 13 sierpnia 2023

15. W Ekspresie Londyn-Hogwart

Dla mnie. Z okazji dzisiejszej rocznicy.


Zakon Feniksa nie dał Draconowi spokoju do później nocy. Młody Malfoy mniej lub bardziej cierpliwie odpowiadał na ich szczegółowe pytania, a gdy wreszcie wybiła czwarta nad ranem i Dorian doszedł do wniosku, że dowiedział się na temat śmierciożerców wszystkiego, czego chciał, łaskawie pozwolono mu iść spać. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Draco przyśniła się Wieża Astronomiczna.

Koniec wakacji minął w oka mgnieniu i ani się obejrzano, kartka w kalendarzu wiszącym na ścianie kuchni Nory pokazała 1 września 1997 roku.

Dracona zdumiał gwar, jaki zapanował tego (o dziwo!) słonecznego poranka w domu. W Dworze Malfoyów jego kufer szykowały skrzaty, a Narcyza i Lucjusza zdawali się przypominać sobie, że należy odprowadzić go na pociąg dopiero przed dziesiątą. W Norze bliźniacy wpadli do jego pokoju o wpół do siódmej (gumochłony!), hałasując jak stado pierwszorocznych, i zwlekli z niego pierzynę, krzycząc, że to jego wielki dzień, w którym wreszcie wyjdzie do ludzi.

Zakon Feniksa dał mu różdżkę z niezliczoną ilością zabezpieczeń i zaklęć kontrolnych, która nie mogła równać się z różdżką, jaką dostał od Hermiony Granger. Pospolita tarnina kontra dąb, włos jednorożca, jakby był jakąś rozhisteryzowaną wróżką, kontra smocze serce. Jakiś bliżej nieokreślony wytwórca różdżek z Kornwalii kontra Ollivander. Postanowił więc wziąć do Hogwartu obydwie, a używać tej od Ollivandera.

Draco brał prysznic, czując rosnące podenerwowanie. Nie widział nikogo ze Slytherinu przez dwa miesiące. Był Prefektem Naczelnym, zatem w lochach zamku czekało na niego osobne dormitorium, ale przecież musiał przechodzić przez Pokój Wspólny i co najmniej tuzin kolegów chcących za zdradę poderżnąć mu zaklęciem gardło. A pierwsze starcie czeka go już o jedenastej na peronie 9 i ¾.

Na śniadaniu przyszło mu do głowy, że to jego ostatni posiłek w Norze. Kolację zje już w Hogwarcie. Przyzwyczaił się do smakowitych dań pani Weasley, podczas gdy w szkole prawdopodobnie będzie zmuszony do schodzenia po posiłki do kuchni. Śmierć przez otrucie także stanowiła dla innych Ślizgonów kuszącą propozycję na zakończenie jego żywota. Nim zdążył rozwinąć tę myśl, pan Weasley wciągnął go w dyskusję na temat jesiennej kolejki rozgrywek ligowych quidditcha.

Przed wyjazdem poszedł pożegnać się z Astorią i powtórzyć, że dotrzyma obietnicy.

Coś go ukłuło, kiedy znosił spakowany poprzedniego wieczoru kufer. Nie wiadomo, czy jeszcze przestąpi próg tego domu, który bez wątpienia stał się dla niego pewnego rodzaju symbolem. Jakby w odpowiedzi, pani Weasley sprawdzając po raz siódmy, czy wszystko spakowali i zabrali, pierwszy raz wypowiedziała w jego kierunku rozbudowane zdanie.

— Draco, czekamy na ciebie w Boże Narodzenie.

— Byłoby nam z Molly niezwykle miło, gdybyś zechciał spędzić święta z nami — dokończył Artur.

Dracon podziękował za zaproszenie i zapewnił, że się nad tym zastanowi.

Piętnaście po dziesiątej przed Norę podjechały dwa małe czerwone samochody (Draco dowiedział się, co to samochody w wieku pięciu lat, kiedy odkrył z Blaisem, że rzucanie w nie łajnobombami z okien londyńskiego apartamentu wujka Thorna jest wielce zabawne). Za kierownicami siedzieli Kingsley i Dedalus Diggle, przy czym wszystkie miejsca w drugim aucie zostały zajęte przez członków Zakonu Feniksa.

— Nas nigdy nie eskortowali tak licznie! — zawołali z pretensjami bliźniacy.

Kiedy Harry wcisnął się obok Draco, wgniatając mu łokieć w brzuch, pan Weasley westchnął zachwycony:

— Ach, to Zaklęcie Zmniejszająco-Zwiększające!

Bardziej zmniejszające!, oburzył się Draco w myślach. Nie czuję mojej śledziony!

Wzbili się w powietrze równocześnie z drugim autem. Podróż nie trwała tak długo, jak powinna, ponieważ po około kwadransie byli już na King’s Cross, a Draco był przekonany, że Nora znajduje się po drugiej stronie Anglii.

Poza zdenerwowaniem pojawiło się w Draco znane podniecenie. Wracał do Hogwartu. Tym razem bez przerastającego go zadania i bez świadomości, że będzie wyrywany co rusz z zamku na następne śmierciożercze akcje. Teraz co najwyżej będzie na takich akcjach zabijał popleczników Czarnego Pana. Uśmiechnął się pod nosem, co zauważyła Hermiona.

Przypatrywała się chłopakowi przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, jak profesor McGonagall rozwiązała problem jego bezpieczeństwa w Hogwarcie. Hermiona na ostatnim zebraniu Zakonu, na którym kobieta znowu pojawiła się spóźniona, próbowała podpytać o to panią dyrektor, ale ta ją zbyła. No cóż, dowiedzieć mieli się już za parę godzin.

Na stacji King’s Cross nie było w tym roku tak dużo sów i kufrów, jak w latach poprzednich.

— Dużo rodziców boi się puszczać dzieci do Hogwartu — szepnęła Hermiona w pewnym momencie. — Twierdzą, że bez Dumbledore’a to już nie to samo.

— Myślisz, że matka puściła Seamusa? — zapytał Harry, pamiętając o tym, że pani Finnegan z niechęcią pozwoliła synowi na powrót do piątej klasy. Obecna sytuacja łudząco przypominała tą sprzed dwóch lat.

— Myślę, że tak — odparła Hermiona. — Seamus raczej wydoroślał od piątego roku i samodzielnie potrafi podjąć decyzję.

— Tego z dorosłością Finnegana nie byłbym taki pewien — wtrącił Draco. — Nie wiesz, co zrobił w tamtym roku po pijaku w szklarni Sprout?

— Seamus przyznał, że to był błąd — powiedział Harry, ciągnąc za sobą swój kufer. Brakowało mu Hedwigi i jej pohukiwania.

— Ale roślinki profesor Dyni do dzisiaj mają uraz — odciął się Draco.

— Seamus chyba ma większy — zachichotała Ginny, przypominając sobie te wydarzenia.

Nadszedł czas na przejście przez barierkę. Pierwszy do magicznego świata przedostał się Kingsley i Dedalus Diggle. Draco zauważył, jak Hermiona nerwowo przygryza wargi.

— Nie mów, że się boisz — powiedział tak, by tylko ona była w stanie to usłyszeć.

Hermiona pokręciła głową i się zarumieniła, a on pomyślał, że to ich pierwsza wymiana zdań, odkąd się wybudził.

— Nie o to chodzi — odparła. — To głupie, ale przypomniałam sobie, jak pierwszy raz przechodziłam przez barierkę. Tata trzymał mnie za rękę, ale trząsł się mocniej ode mnie. — W jej ciemnych oczach błysnął blask tamtego wspomnienia.

— Mam cię też potrzymać za rękę? — zakpił. — Nie sądzę, bym przypominał pana Grangera.

— Jest tak samo wysoki jak ty — odpowiedziała ku jego zaskoczeniu Hermiona i trzymając wózek z kufrem, pobiegła w stronę barierki.

Potem nadeszła kolei Ginny, a następnie Draco. Pan Weasley miał przekroczyć barierkę razem z Harrym, a po nich członkowie Zakonu jako obstawa.

Para z komina Ekspresu Londyn-Hogwart wypełniała szczelnie peron numer 9 i ¾. Draco dopiero po jakimś czasie złapał się na tym, że idąc w stronę pociągu, próbuje odszukać wzrokiem Ślizgonów. Nikogo jednak nie rozpoznał wśród tłumu głów.

— Harry, Hermiona, Draco, wy udajecie się prosto do wagonu Prefektów — poinstruował ich Kingsley.

— Aha, i nie zdziw się, Draco, jeżeli zobaczysz w nim Blaise’a Zabiniego — dodał Artur. — Slytherin ma w tym roku dwóch prefektów.

To potwierdziło, dlaczego został wybrany Prefektem Naczelnym. Miał więcej praw i większą ochronę. Jeżeli zaś chodzi o jakikolwiek autorytet, jaki powinien budzić w innych uczniach, pozostawał on w sferze pobożnych życzeń.

— Dlaczego Zabini? — krzyknął Harry. Ginny odwróciła głowę w stronę i udała, że patrzy na Romildę Vane, która pojawiła się za barierką z rodzicami.

— To nie była moja decyzja, Harry — powiedział Artur. — Więcej dowiecie się od nowego wicedyrektora.

— To nie został nim profesor Flitwick? — zapytała Hermiona.

— Nie, to nowy nauczyciel Transmutacji — odrzekł Artur, a jego mina wskazywała, że nie jest z tego wyboru szczególnie ucieszony.

Za pomocą kilku ruchów różdżką przenieśli wszystkie kufry do ekspresu. Na peron przybywało czarodziejów. Niektórzy rozpoznawali młodego Malfoya, ale on nie zwracał na nich uwagi.

— Draco — zwrócił się Artur do chłopaka, kiedy oddalili się nieco od pozostałych. — Profesor McGonagall zorganizowała wszystko tak, abyś nie musiał się niczego obawiać.

— Postaram się nie dać zabić, jeżeli to ma pan na myśli.

Artur uśmiechnął się do niego ciepło.

— Wiesz, że to nie będzie łatwy rok. Niemniej jednak ty i Harry będzie najlepiej chronionym uczniami w Hogwarcie.

— Osoba, która starała się doprowadzić do śmierci dyrektora, nie powinna mieć takich względów, panie Weasley. Ktoś się może pokusić się o pójście w moje ślady, jeżeli skrzaty będą dostarczały mi szampana i truskawki w czekoladzie do dormitorium co wieczór — zażartował.

Mężczyzna zaśmiał się cicho.

— Uważaj na siebie — powiedział, kładąc rękę na ramieniu Draco.

— Będę — obiecał chłopak.

Nie czekali z pożegnaniem, aż pociąg ruszy. Dedalus dał im do zrozumienia, że lepiej będzie, jeśli zajmą miejsca w przedziałach, zanim w pociągu zaroi się od ciekawskich spojrzeń.

Pan Weasley pomachał całej czwórce na pożegnanie, a oni ruszyli korytarzem ciągnąc za sobą kufry. Przeszli zaledwie jeden przedział, gdy staranowany został Harry idący na przedzie.

— Harry, Hermiona, Ginny, jak się cieszę, że was widzę! — zawołał radośnie Neville Longbottom.

Neville Longbottom nie przypominał już pulchnego niedorajdy. Po bitwie w Departamencie Tajemnic diametralnie się zmienił. Schudł, ściął twarzowo włosy i zaczął nosić modne ubrania, a na dodatek podrywał dziewczyny i nie bał się powiedzieć, co myśli, nawet Ślizgonom. Draco, zajęty próbami zamordowania Dumbledore’a, dostrzegł to z opóźnieniem, gdzieś w okolicach Gwiazdki, gdy Pansy wygadała się, że jej koleżanka całowała się z Longbottomem i wcale nie ma ochoty wymiotować. Nie potrafił się otrząsnąć z szoku dobry miesiąc.

— O, Malfoy! Jak życie? — zagadnął Neville z szerokim uśmiechem.

— Odkąd cię zobaczyłem, dużo paskudniej, Longbottom — sarknął Ślizgon.

— Znalazłeś się po naszej stronie — ciągnął Neville. — Zawsze podejrzewałem, że obroniłeś jakieś resztki mózgu, które zostały ci między uszami.

— Nie to, co ty — odciął się Draco i posłał mu paskudny uśmiech.

— Patrz, Ginny, co z niego zrobiliście — zarechotał Neville. — Nawet zaczął się do mnie uśmiechać!

— Neville, a gdzie tak biegłeś? — zapytała Hermiona, chcąc przerwać pyskówkę.

— Szukam Luny. Dawno do mnie nie pisała — odpowiedział Neville, chowając ręce do kieszeni dżinsów. Zapadła cisza i chłopak powiódł wzrokiem po przyjaciołach. — Coś nie tak?

— Luna nie wraca w tym roku do Hogwartu — powiedziała w końcu Ginny.

— Co? Dlaczego? Jak się o tym dowiedzieliście?

— Przypominam, że mieliśmy się udać do wagonu Prefektów — wtrącił Draco, wiedząc, że jeżeli zaczną tłumaczyć Longbottomowi, co się stało z Luną Lovegood, nie przestaną go uspokajać do kolacji.

— Neville, wszystko ci wytłumaczę — rzekła Ginny, popychając chłopaka w stronę wolnego przedziału. — Oni naprawdę muszą tam iść.

— Dlaczego Harry idzie do wagonu Prefektów? A w ogóle gdzie jest Ron? — pieklił się Neville. — Ej, co tu się dzieje?

— Longbottom, nie wrzeszcz tak, bo żel ci z włosów spłynie. — Draco minął chłopaka, specjalnie kopiąc go w kostkę.

Kiedy w końcu uwolnili się od Neville’a Longbottoma, skierowali się prosto do przedziału Prefektów. Po drodze nie spotkali już nikogo znajomego, a w wagonie byli pierwsi.

— Dlaczego masz taką minę, Harry? — spytała Hermiona.

Harry wyglądał, jakby prowadził ciężką wewnętrzną walkę, wybierając pomiędzy skakaniem pod sufit, a wyskoczeniem przez okno.

— Marzyłem o tym w piątej klasie. — Wskazał na odznakę prefekta leżącą na siedzeniu, którą wraz z szatą wyciągnął z kufra. — A teraz mam wrażenie, że mu coś ukradłem.

Nie musiał wymieniać imienia, aby wiedzieli o kim mowa. Dziewczyna nie odpowiedziała.

— Masz gotową przemowę, nie? — zapytał ją Draco, kiedy położyli kufry na półkach; planowali zostać tutaj do końca podróży. — Bo cokolwiek bym nie powiedział, i tak mnie nie posłuchają.

— Mam przemowę — odparła, prostując niewidzialne zagniecenie na szacie. — I nie przesadzaj, jesteś Prefektem Naczelnym, muszą cię słuchać.

Draco prychnął pod nosem.

— Malfoy, Hermiona ma rację — wtrącił Harry. — Nikt się nie będzie pytał, czy cię lubią. Gryfoni cię nie lubili i jakoś musieli cię słuchać przez ostatnie dwa lata.

Argument Pottera nie przekonał Dracona.

Hermiona wyczarowała parawan, odgradzający ją od chłopaków („A Potter to już może mnie oglądać, tak?”). Pośpiesznie się przebrali i parawan zniknął. Draco poczuł się przez chwilę znowu sobą. Elegancka szata, odznaka prefekta, barwy Slytherinu na mundurku. A potem do wagonu wszedł Blaise Zabini i Pansy Parkinson.

Blaise urósł tak, że musiał się schylać, wchodząc przez drzwi. Pansy wyraźnie schudła, a jej skóra poszarzała. Dziewczyna praktycznie nie nałożyła makijażu. Kiedy zobaczyli Draco, siedzącego na miejscu Prefekta Naczelnego przy Hermionie Granger, zdębieli. Blaise nie wiedział, co powinien zrobić, więc po prostu stał w przejściu, a Pansy wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Szybko się jednak opamiętali i bez słowa ruszyli na swoje miejsca.

Draco wpatrzył się w okno, uparcie ignorując troskliwe spojrzenie Hermiony. Dopiero, gdy zobaczył Blaise’a i Pansy w pełni odkrył, jak bardzo mu ich brakowało. Szczególnie Blaise’a. Podejrzewał, że mimo że wracają do Hogwartu, nie będzie mógł z nim nawet porozmawiać, ponieważ znajdowali się po dwóch stronach. Nagle przed oczami pojawiła się postać zmaltretowanej Astorii. Co jeżeli Blaise też ją torturował? Poczuł się podle.

Do wagonu weszli prefekci z piątej klasy Hufflepuffu, a potem Ravenclawu i Gryffindoru. Z łatwością ignorował ich ciekawski, a jednocześnie przerażony wzrok. Pociąg z wolna zaczął ruszać, kiedy do wagonu wszedł Ernie Macmillan z Hanną Abbott.

— Hermiona, jak wakacje? — zapytał roześmiany od ucha do ucha Ernie.

— Całkiem nieźle — odpowiedziała grzecznie Hermiona. — A twoje?

— Byłyby lepsze, gdyby nie te ciągłe doniesienia o atakach śmierciożerców… O, Harry, zostałeś prefektem? Co z Ronem?

— Ron w tym roku nie wrócił do Hogwartu — powiedział Harry, starając się brzmieć naturalnie.

— Dlaczego? — zdziwiła się Hanna.

— To dłuższa historia — odpowiedziała ostrożnie Hermiona. Nie była przekonana do pomysłu ze smoczą ospą. Ron nie mógł przecież chorować w nieskończoność.

— Wszyscy już chyba są — odezwał się po kwadransie Antoni Goldstein, kiedy nie pozostało już ani jedno wolne siedzenie.

— Czekamy na nauczyciela — rzekła Hermiona.

— Nie przyjdzie — powiedziała Padma Patil. — Spotkaliśmy go z Antonim na korytarzu. Powiedział, że umiemy sobie poradzić bez niego.

— Taki typek spod ciemnej gwiazdy, ale dałbym głowę, że go już gdzieś widziałem — zapewnił Antoni.

Hermiona wzruszyła ramionami i wstała, ciągnąć za sobą delikatnie Draco, który powstrzymał się przed wywróceniem oczami. On był tu tylko na doczepkę. Hermiona uśmiechnęła się krzywo i odetchnęła głęboko, zanim zaczęła mówić:

— Bardzo się cieszę, że widzimy się po wakacjach. Gratuluję wszystkim piątoklasistom nominacji na prefektów. Swoją ciężką pracą zasłużyliście sobie na ten tytuł. — Odczekała chwilę, po czym kontynuowała: — W tym roku to ja i Dracon Malfoy zostaliśmy mianowani Prefektami Naczelnymi. Nie przewidujemy większych zmian w funkcjonowaniu prefektury. Co tydzień oczekujemy na wasze raporty z dyżurów. Co dwa tygodnie będą odbywać się zebrania prefektów, na których obecność jest obowiązkowa. Prefektów z piątego roku prosimy o zaznajomienie pierwszorocznych z zasadami panującymi w Hogwarcie i odprowadzeniem ich do pokojów wspólnych po uczcie w Wielkiej Sali. Podejrzewamy, że ze względu na okoliczności, w Hogwarcie zostaną wprowadzone dodatkowe środki ostrożności, ale o tym poinformujemy was po rozmowie z panią dyrektor. Zaraz rozdam wam hasła do waszych pokojów wspólnych. Mają zostać zmienione najpóźniej do jutra wieczora. Czy są jakieś pytania?

— Dlaczego siedzi z nami Harry Potter? — wyrwało się szóstoklasistce z Hufflepuffu.

Harry zarumienił się odrobinę.

— Harry Potter został prefektem Gryffindoru — odpowiedziała gładko Hermiona.

— Ale przecież prefektem Gryffindoru w waszym roczniku był Ron Weasley — drążyła Puchonka.

— Ale już nim nie jest — syknął Potter i pod jego spojrzeniem dziewczyna zamilkła.

— Rozumiem, że to ty zostałaś Prefekt Naczelną, Granger. Ale mamy się słuchać też śmierciożercy? — To był Oktopus Flye, Ślizgon, klasa piąta.

Zabawne, że to ty zadajesz to pytanie, Flye, pomyślał Draco, który słyszał o zapędach piętnastolatka i jego uwielbieniu Czarnego Pana.

— A widziałeś jego Mroczny Znak? — zapytała surowo Hermiona, wzbudzając pomruk wśród prefektów.

Draco popatrzył na nią zdumiony. Coraz bardziej go zaskakiwała. Flye’a zatkało, więc Hermiona to wykorzystała.

— W takim razie zostaw fantazjowanie na temat tego, co Dracon ma pod szatą, jego fanklubowi. Tak będzie dla wszystkich zdrowiej.

Kilkoro uczniów parsknęło śmiechem, a Flye poczerwieniał ze złości. Draco poczuł się niekomfortowo w sytuacji, kiedy broniła go Hermiona.

— Był na Wieży Astronomicznej, jak zamordowano Dumbledore’a. — Kolejny Ślizgon, Greet Hew, rok szósty.

Posiekają mnie do kolacji.

— Nie wiedziałem, że mnie śledzisz — powiedział swobodnie Draco, wbijając spojrzenie w Hewa.

— To ty zabiłeś Dumbledore’a, Malfoy — odparł chłopak mściwie. — Każdy w tym wagonie to wie. Ja też.

— I nadal tu stoję? Patrz, jakie mam kontakty. Ty takich nigdy nie będziesz miał — zaszydził Draco i zwrócił się do wszystkich: — Jestem Prefektem Naczelnym na tych samych zasad, co Hermiona Granger. Nie radzę wam mnie lekceważyć. To wasz problem, jeżeli tego nie przyjmiecie do wiadomości.

Popatrzyli po sobie, ale żaden z nich się nie odezwał. Po paru chwilach głos ponownie zabrała Hermiona:

— Czy są jakieś pytania w sprawach organizacyjnych?... Nie? W takim razie przypominam wam o patrolach. Najlepiej, jeśli rozejdziemy się teraz po pociągu i sprawdzimy, czy wszystko jest w porządku.

Posłusznie wykonali jej polecenie. Blaise rzucił mu przelotne spojrzenie, przechodząc obok z Pansy.

— Nie było tak źle — szepnęła Hermiona, poprawiając różdżkę w kieszeni szaty, kiedy zostali we trójkę. — Spodziewałam się, że dojdzie do większej kłótni…

A tak to tylko Ślizgoni potwierdzili, że chcą mnie zlinczować.

— Mogę iść z wami? — spytał Harry. Nie czuł się jeszcze pewny swojej nowej roli, a odznaka, którą w czerwcu nosił Ron, jakby ciążyła mu na piersi.

— Chodź, Potter — Draco uprzedził w odpowiedzi Hermionę i otworzył drzwi wagonu. — I tak jestem na ciebie skazany.

*

W każdym przedziale Dracon wzbudzał sensację tym większą, że towarzyszyli mu Harry i Hermiona. Uczniowie przecierali oczy ze zdziwienia i wydawali z siebie zduszone okrzyki, nie wierząc, że to nie omamy. Dracon Malfoy, ten, o którym mówiono, że zabił Albusa Dumbledore’a, z odznaką Prefekta Naczelnego spokojnie przemierzający pociąg razem z Wybrańcem i jego przyjaciółką mugolaczką. Colin Creevey, który urósł o pół stopy w ciągu wakacji, od razu zwietrzył temat na pierwszą stronę szkolnej gazetki.

— Co sprawiło, że się tu znalazłeś? — zapytał, udając poważny dziennikarski ton i próbując ignorować to, że Draco ma ochotę wrzucić go do pieca ekspresu Londyn-Hogwart.

— Pomyślmy, Creevey… Może list z Hogwartu? — warknął.

— Jak się odniesiesz do zarzutów stawianych ci przez opinię publiczną?

— Colin, daj spokój — poradził Harry.

Colin, rozumiejąc, że niczego od Malfoya nie wyciągnie, przeniósł swój przenikliwy wzrok na Harry’ego, który jęknął, czując, co się zbliża.

— Harry, z jakiego powodu zacząłeś tolerować Dracona Malfoya w swoim otoczeniu?

Draco po raz pierwszy wykorzystał uprzywilejowaną pozycję Prefekta Naczelnego i odjął Colinowi dwadzieścia punktów „za zakłócanie spokoju”.

— Przesadziłeś — szepnęła mu do ucha Hermiona, kiedy przeciskali się przez tłumek zastygłych w bezruchu ze zdziwienia trzecioklasistek. — Mamy się kierować zasadami i sprawiedliwie karać za przewinienia.

— Już w wagonie prefektów ustaliliśmy, że to ty będziesz ta dobra i łaskawa, a ja będę ten zły i stronniczy — mruknął w odpowiedzi.

— Poza tym Colinowi się należało — powiedział Harry. — Jest fajny, ale często przesadza.

Draco stanął jak spetryfikowany i popatrzył na Harry’ego oniemiały.

— No co? — zdziwił się Potter.

— Właśnie mnie poparłeś — wytłumaczył Draco.

Harry przygryzł nerwowo wargę.

— Uznajmy, że to się nie zdarzyło — zaproponował.

Draco ochoczo przytaknął głową, a Hermiona stłumiła chichot.

Następne spotkanie w wąskim korytarzu pociągu nie było już takie miłe, bowiem zagrodził im drogę Teodor Nott z uśmiechem tak wstrętnym, że Harry mimowolnie zacisnął pięści. Teodor tego nie zauważył, bo wpatrywał się w Dracona.

— Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że zajmiesz kiedykolwiek miejsce Weasleya w Świętej Trójcy — zakpił. Za jego plecami Crabbe i Goyle śmiesznie kręcili głowami, byle tylko nie popatrzeć na Malfoya.

— Już się przed nim pokłoniłeś? — zapytał Dracon swobodnym tonem, w którym jednak było słychać nienawiść.

Teodor pobladł, ale zaraz zajrzał przez ramię Malfoya i powiedział Hermionie.

— Nierozsądnie jest być teraz jego dziewczyną. — Skinął głową na Draco. — Gdybyś wiedziała, co spotkało jego ostatnią dupę…

— Ty skurwysynie! — wykrzyknął Harry z zamiarem rzucenia się na Notta.

Crabbe i Goyle wyskoczyli przed Notta, jak na komendę. Hermiona usiłowała przytrzymać Harry’ego, a niewzruszony Dracon jedynie wyciągnął ramię w bok, blokując Potterowi drogę do Teodora.

— Opanuj się, Potter — syknął do chłopaka, a Ślizgonowi rzekł lodowato: — Zapłacisz mi za to, Nott.

Teodor zdawał się być rozbawiony ich zachowaniem.

— Wstąpiłeś już do Zakonu Feniksa, Malfoy? — spytał kpiąco. — Nie mogę się doczekać, kiedy się spotkamy.

— To jest nas dwóch.

Hermionie udało się trochę uspokoić szamoczącego się Harry’ego. Na korytarz zaczęli wyglądać uczniowie zaintrygowani krzykami.

— Pozdrowię od ciebie Lucjusza — zaszydził Teodor, mierząc Dracona pogardliwie.

— Jestem pewien, że zrobisz to z największą przyjemnością — odparł jadowicie Draco.

Teodor znowu posłał mu ten sam obrzydliwy uśmiech i rzucił na odchodnym:

— Lepiej uważaj, Granger.

— Czego się gapicie? — warknął Draco na gapiów, którzy natychmiast pochowali się w swoich przedziałach.

— Harry, tobie jako prefektowi NIE WOLNO tak się zachowywać! — ofuknęła Pottera Hermiona, gdy wracali do wagonu prefektów.

Harry machnął ręką i poprawił szatę. Odznaka przekrzywiła się na jego lewej piersi.

— On ją tak załatwił, nie? — spytał Draco przyciszonym głosem.

— To nie jest miejsce na takie rozmowy, Potter — uciął Draco i skierował swój palec na klatkę piersiową Hermiony. — A ty od tej pory nigdzie się sama nie ruszasz, zrozumiano?

— Słucham?! — Hermiona pomyślała, że się przesłyszała. — Chyba nie chodzi ci o Notta?

— Nott nie rzuca słów na wiatr — odparł Draco, starając się uspokoić swoje myśli.

— Nie boję się go — stwierdziła twardo Hermiona.

— Może powinnaś.

— Sugerujesz, że…?!

— Hermiona, dlaczego ty zawsze jesteś taka uparta? — zapytał, przepuszczając ją w drzwiach do wagonu.

Padma Patil, która właśnie wróciła do wagonu, wyglądała na wstrząśniętą faktem, że nazwał Hermionę po imieniu.

Hermiona i Draco zajęli swoje miejsca, a Harry usiadł naprzeciw i zapytał bezgłośnie:

— Nott też jest śmierciożercą?

Draco przytaknął, kątem oka obserwując Padmę koncentrującą się na każdym ich słowie. Na szczęście po chwili została wciągnięta do rozmowy przez Krukonkę z piątej klasie. Draco zignorował to, że jego imię pojawiało się w co drugim zdaniu.

— Został nim w tamtym roku, krótko po mnie — wyjaśnił Draco ściszonym tonem. — Po tym, co nawyprawialiście w Departamencie Tajemnic, trzeba było uzupełnić luki w szeregach.

— Dlaczego nic nie zrobiłeś, gdy wspomniał o Astorii? — zapytał z wyrzutem Harry.

— Pytasz, dlaczego nie obiłem mu mordy? — poprawił go Draco. — Bo to zbyt niebezpieczne, Potter. I uprzedzając twoje drwiny, nie, nie boję się go. Po prostu wiem, na co go stać. A stary Nott jak nic postawiłby cię przed Wizengamotem za przestawienie jego synalkowi kości.

— Nie boję się go!

— Ciszej, Potter — upomniał go Draco, rzucając przelotne spojrzenie Padmie. — To nie kwestia strachu. Oni będą nas prowokować tak, jak ja was prowokowałem w tamtym roku i w poprzednich latach. Kiedy dotrze do ciebie, że Ślizgoni chcą mieć na ciebie haka?

— Tak jak atak dementorów w Little Whinging? — odezwała się Hermiona.

— Dokładnie tak — potwierdził Draco. — Im więcej masz problemów, tym lepiej, bo twoja uwaga się rozprasza.

— Dlaczego uczepił się Hermiony? — zadał pytanie po chwili Harry.

Draco prychnął.

— Oprócz tego, że jest twoją przyjaciółką? Bo Łasica naopowiadał im bzdur. — Harry zacisnął szczękę. — Wtedy, kiedy go nakryłem w lipcu w kuchni, zaczął wyjeżdżać z podobnymi tekstami. Nie wiem, dlaczego sobie ubzdurał, że ja i Hermiona jesteśmy razem.

Padma Patil jak na zawołanie poderwała głowę w górę i spojrzała wprost na niego i Hermionę. Jej oczy zabłysnęły ekscytacją.

— Wiesz, trochę w tym prawdy jest. — Harry spojrzał dziwnie na swoją przyjaciółkę, która spiorunowała go wzrokiem i odsunęła rękę od dłoni Dracona, które znalazły się za blisko siebie na stoliku.

— Nie obchodzi mnie, co myśli Nott — powiedziała.

— A mnie i owszem — odrzekł Draco. — Skoro ci grozi, to znaczy, że coś wisi w powietrzu.

— Nie pokażę, że się tym przejmuję — nie ustępowała.

— A czy ktoś mówi tu o wykrzykiwaniu w jego obecności, że nie chodzisz sama na śniadania do Wielkiej Sali? — zirytował się Draco. — Mając ciebie, upiekliby dwie pieczenie na jednym ogniu. Tak, niestety mówię o sobie i tobie, Potter.

— Malfoy ma rację — rzekł Harry, a Hermiona prychnęła.

— Znowu to zrobiłeś, Potter — zauważył Draco. — Poparłeś mnie.

— Tym razem nie będziemy udawać, że to nie miało miejsca — odparł Harry.

— W porządku — wzruszył ramionami Ślizgon.

Hermiona potarła dłonią o dłoń i zarumieniła się ze zdenerwowania.

— W Hogwarcie jestem bezpieczna.

— Dumbledore też tak myślał — odrzekł Draco i zapadła cisza.

Po jakimś czasie młody Malfoy odwrócił głowę i zapatrzył się w migający krajobraz. Teodor Nott był niebezpieczny. Teraz na dodatek nabrał tupetu, bo (i Draco założyłby się o swoją różdżkę) zajął jego miejsce w hierarchii śmierciożerców. Z jednej strony Draconowi ulżyło, że to nie Blaise Zabini, z drugiej wiedział, że Nott jest nieobliczalny.

Domyślał się wcześniej, że jednym z oprawców Astorii był jego współlokator z dormitorium. Dzisiejsze słowa Notta to potwierdziły. Niestety, przez nieokiełznanie Pottera śmierciożercy mieli się upewnić, kto odbił dziewczynę. Jakby tego było mało, wzięli teraz na celownik Hermionę.

Nagle na dłoni Dracona wylądowała niewielka rolka papieru związanego fioletową wstążką. Potter i Hermiona dostali takie same. Draco ostrożnie odwiązał wstążkę, mając na uwadze to, że Ślizgoni mogli chcieć poparzyć mu czymś paskudnym skórę i dopiero, gdy poznał pismo, przypomniał sobie, że w tamtym roku marzył, aby otrzymać to zaproszenie.

Panie Malfoy,

Serdecznie zapraszam pana w porze obiadowej do wagonu C.

Pozdrawiam

Profesor H.E.F. Slughorn

— Wieści szybko się rozchodzą — powiedział Harry, kiwając głową w stronę zaproszenia Dracona. — W ubiegłym roku cię nie zaprosił między innymi dlatego, że bał się twojego ojca.

— A teraz jesteś po naszej stronie i w dodatku zostałeś Prefektem Naczelnym — dodała Hermiona. — Wiedziałam, że cię zaprosi.

Draco tylko prychnął pod nosem. Rok temu tak bardzo pragnął znaleźć się w Klubie Ślimaka, a teraz nie miał najmniejszej ochoty słuchać Slughorna. Zachowanie profesora Eliksirów, jego umilanie się Potterowi i duma z powodu kolekcjonowania uczniów na półce ze zdjęciami były godne pożałowania.

— Nie zdziwcie się, jak wylądujecie na półce ze zdjęciami — rzekł Harry, jakby czytał w myślach Draconowi.

— Nie sfotografował cię w tamtym roku? — zwrócił się Malfoy do Hermiony.

— Nie — odparła. — Wybitne nie wystarczają, żeby tam się dostać. Za to bycie Prefektem Naczelnym już tak.

— Bądź dla niego… eee… nie niemiły, dobra? — odezwał się Harry. — Slughorn w tamtym roku bardzo mi pomógł. Po śmierci Dumbledore’a został jedynym nauczycielem, który uczył Toma Riddle’a. Jest duża szansa, że ty staniesz się jego tegoroczną zdobyczą. Może uda ci się z niego wyciągnąć coś jeszcze.

— Dlaczego uważasz, że zostanę jego zdobyczą? — prawie się zakrztusił. On, Slughorn i zdobycz były w jednym zdaniu co najmniej niesmaczne.

— Slughorn nie jest głupi — odparł Harry. — Skoro rozmawiasz ze mną i Hermioną, to znaczy, że plotki o twoim przejściu na naszą stronę są prawdziwe. Jest ciekawski. Będzie chciał wiedzieć, z jakie powodu to zrobiłeś. No i jeszcze ta Wieża Astronomiczna. I ty, i ja wiemy, co się tam naprawdę wydarzyło.

— Tyle że on myśli, że byłem tam tylko ja — dokończył Draco, a Harry pokiwał głową.

— Slughorn nie jest taki zły podczas spotkań Klubu Ślimaka — powiedziała Hermiona, wychwytując wzrok Malfoya. — Trzeba się uśmiechać i potwierdzać to, co mówi.

— Czyli to, czego nienawidzę — skwintował chłopak.

— To naprawdę dla nas ważne — powiedziała łagodnie.

Dwa następne patrole minęły w spokoju i przy okrzykach uczniów, którzy nadal nie doszli do siebie po tym, jak Draco po raz pierwszy pojawił się w towarzystwie Hermiony i Pottera. Chłopak podejrzewał, że minie sporo czasu, zanim przestaną być głównym tematem rozmów uczniów Hogwartu. Może nawet nigdy to nie nastąpi.

Spotkali Neville’a Longbottoma, któremu Ginny wszystko powiedziała („Ufamy Neville’owi”, wytłumaczyła Hermiona). Sprawiał wrażenie, jakby jednocześnie chciał zawyć z bólu i rzucić w kogoś potężną klątwą. Potter obiecał mu rozmowę po przyjeździe do Hogwartu. Wpadli także na Deana Thomasa i Seamusa Finnegana. Finnegan zdębiał na widok Dracona, a potem rzucił pełne oburzenia spojrzenie Potterowi, który z łatwością je zignorował.

Tak, jak było na zaproszeniu, w porze obiadowej udali się do wagonu c. Zebrało się już tam sporo uczniów. Siostry Carrow dyskutowały o czymś zawzięcie. Ginny siedziała naprzeciw Slughorna i ze sztucznym uśmiechem starała się zapewnić, że zrozumiała jego żart o trollach górskich. Blaise Zabini patrzył na to z pozoru w ogóle niezainteresowany. Harry, który zdołał pohamować rządzę mordu na Zabinim w przedziale prefektów, posłał Ślizgonowi wściekłe spojrzenie.

— Och, Harry! — zawołał profesor Slughorn, z wąsami jak u morsa i agrestowymi, trochę wyłupiastymi oczami. — I panna Granger razem z panem Malfoyem! Jak się cieszę, że przyszliście!

Draconowi przeszło przez myśl, że Slughorn specjalnie wymienił go razem z Hermioną. Usiadł naprzeciw profesora. Hermiona zajęła miejsce obok niego, a Harry wcisnął się na sąsiednie siedzenie.

— Jak minęły wam wakacje, moi drodzy? Widzę, że dużo zmian — zaśmiał się nerwowo Slughorn, wskazując krótkim palcem na oznaki prefektów.

— Tak — odpowiedziała Hermiona, oczekując na atak Slughorna.

— Gdzie spędziliście ostatnie dwa miesiące? Panie Malfoy?

Draco natychmiast popatrzył na Hermionę. Czy mógł powiedzieć, że w Norze? Śmierciożercy zdawali sobie z tego sprawę, ale Artur mógłby mieć kłopoty, gdyby wyszło na jaw, że chował śmierciożercę pod swoim dachem.

— Ach, rozumiem! — zaśmiał się Slughorn. — W takim razie nie muszę pytać także panny Granger. A ty Harry?

— W domu mojego wujostwa — odpowiedział Harry, starając się ukryć rozbawienie wyrazem twarz Malfoya i rumieńcami Hermiony.

— Masz rację. Czasy nie są najlepsze na wyjazdy z domu. Panno Weasley, moja droga, w tym roku również grasz w drużynie quidditcha? — spytał przymilnie, podczas gdy Ginny próbowała złapać oddech, wciśnięta między niego a ścianę.

— To zależy od kapitana drużyny Gryfonów — odpowiedziała, zezując w kierunku Harry’ego.

— Harry, tylko nie bądź stronniczy. — Slughorn uniósł palec w pozorowanym geście upomnienia. — Wiem, że panna Weasley nie jest ci obojętna.

— Profesorze, jak pan zauważył wcześniej, wiele rzeczy zmieniło się podczas tych wakacji — odrzekł Harry, a kilka dziewcząt pisnęło. Ginny zacisnęła usta.

— Pan, panie Malfoy, też gra w szkolnej drużynie quidditcha, prawda? — Slughorn obrócił się w stronę Dracona.

— Nie, niestety w tym roku nie znalazło się dla mnie w niej miejsce — odpowiedział Draco, siląc się na uprzejmy ton.

W liście z Hogwartu nie było słowa o tym, że zachowuje pozycję szukającego w swoim domu. Nie liczył na to. Ślizgoni pierwsi zrzuciliby go z miotły podczas meczu.

— Doprawdy? — Slughorn był szczerze zaskoczony. — W takim razie kto jest kapitanem Ślizgonów?

— Ja — odezwał się Blaise.

Ginny, nie myśląc, co robi, aż przechyliła się na miejscu, aby lepiej widzieć Zabiniego. Harry odchrząknął, poczerwieniały na twarzy.

— Będziesz też nowym szukającym? — zaciekawił się Slughorn.

— Owszem.

— Musisz uważać na Harry’ego, Blaise — zaśmiał się Slughorn. — O ile wiem, jeszcze nikt z nim nie wygrał.

— Najwyższy czas to zmienić — odpowiedział tylko Blaise, przenosząc wzrok na Harry’ego.

Draco z uwagą obserwował, co stanie się dalej. Potter nie mógł się wygadać, bo wiedział, czym to grozi. Blaise, jakby zupełnie nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, chciał sprawdzić reakcje Pottera. A przysłuchiwał im się cały wagon. Hermiona i Ginny wstrzymały oddech.

— Nie okłamywałbym się — rzekł Harry niemal lekko, a jego ręka zacisnęła się na różdżce w kieszeni szaty.

— Każdego da się pokonać — Blaise zawiesił na sekundę głos — we wszystkim.

Kąciki ust Dracona drgnęły. Blaise nie był głupi. Dla pozostałych zabrzmiało to jak groźba upadku Harry’ego Pottera pod jarzmem Czarnego Pana. Dla Pottera, Blaise’a, Draco, Hermiony i Ginny była to drwina z tego, co łączyło Zabiniego z Rudą w czasie trwania jej związku z Potterem.

— Nie byłbym taki pewien, Zabini. W końcu zawsze wygrywam. Jestem Harrym Potterem — odpowiedział butnie Harry.

Wagon zamarł. Harry Potter nigdy nie obnosił się z tym, że jest Wybrańcem i bohaterem magicznego świata. Tymczasem teraz krótka wzmianka o quidditchu wywołała taką odpowiedź.

— Komu ciasta korzennego? — zapytał profesor Slughorn.

W tej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich wysoki przystojny mężczyzna. Miał na oko około trzydziestu pięciu lat, długie włosy spięte z tyłu elegancką czarną wstążką w kucyk i drogą połyskującą szatę. Hermiona złapała Dracona za dłoń. Rozpoznała go tak, jak młody Malfoy. Ile razy widział jego podobiznę na drzewie genealogicznym w dworze Malfoyów? Czas potraktował go łaskawie.

— Regulusie, już myślałem, że nie wrócisz! — wykrzyknął uradowany profesor Slughorn.

— Regulusie? — spytał Harry zduszonym głosem.

Mężczyzna był tak podobny, że nie było mowy o pomyłce.

— Pan Potter wydaje się być zaskoczony moim widokiem — zabrzmiał jedwabisty głos. — Czyżby nie został pan uprzedzony, że jestem nowym wicedyrektorem Hogwartu?

Harry pobladł gwałtownie i wyjąkał, nie zdając sobie sprawy z tego, że mówi na głos:

— Ty nie żyjesz.

Siostry Carrow zachichotał zimno, ale reszta Klubu Ślimaka nie miała odwagi nawet oddychać.

— Twierdzi pan, panie Potter, że jestem inferusem? — Regulus nie zmienił tonu.

Skołowany Harry nie znalazł odpowiedzi, więc Regulus przeniósł wzrok z niego na Dracona, którego rękę wciąż ściskała Hermiona.

— Gdyby mnie ktoś zobaczył w twoim wieku choćby siedzącego z mugolaczką, zostałbym wyrzucony z domu — powiedział, z pogardą patrząc na ich splecione palce. — Ale zawsze podejrzewałem, że Lucjusz nie będzie umiał cię wychować.

Zaczerwieniona po cebulki włosów Hermiona chciała się wyrwać, ale Dracon jej na to nie pozwolił.

— Witam pana, panie Black — odpowiedział, wstając i wyciągając wolną dłoń. — Z pewnością nasza cała rodzina ucieszyła się z pana niespodziewanego powrotu.

Regulus Black podniósł brew, zerkając na wyciągniętą rękę chłopaka.

— Od pewnego czasu to już tylko moja rodzina — odpowiedział, przeciągając sylaby.

Draco nie dał po sobie poznać, że słowa Regulusa go dotknęły i że usłyszał podekscytowane szepty, i przez chwilę znosił przenikliwy wzrok mężczyzny. Potem Black zajął wolne miejsce obok profesora Slughorna. Draco także usiadł, nie wypuszczając dłoni Hermiony, która zaczęła się trząść.

— Ekhem, tak… — odchrząknął Slughorn. — Moi kochani, tym, którzy nie mieli okazji, przedstawiam wam pana Regulusa Blacka, nowego nauczyciela Transmutacji i wicedyrektora Hogwartu.

Zachowanie pana Weasleya, gdy wspomniał o człowieku, który zajął miejsce profesor McGonagall, nagle stało się oczywiste. Uśmiech i czarne oczy Regulusa Blacka prześlizgiwały się powoli po wszystkich, wzbudzające dreszcze strachu.

— Regulus był moim uczniem — Horacy dumnie wypiął pierś. — Harry, pamiętasz, wspominałem ci o Regulusie podczas naszego pierwszego spotkania.

Harry nie potrafił wydusić słowa, wgapiony w pociągłą twarz brata Syriusza. Horacy Slughorn zdawał się tego nie zauważać, przedstawiając mężczyźnie kolejnych członków Zakonu Feniksa. Draco z uwagą obserwował Blacka i jego reakcje, kiedy słyszał kolejne nazwiska. Bez problemów rozpoznał, że znał Blaise’a i siostry Carrow, z czego młody Malfoy wywnioskował jedno: Black wrócił do Czarnego Pana.

— A to panna Hermiona Granger — zakończył prezentację Slughorn; Hermiona zesztywniała pod przeszywającym spojrzeniem Blacka. — Niewielu uczniów tak świetnie radzi sobie z Eliksirami jak ona.

— Osoby z rodzin mugolskich zazwyczaj mają śmieszne poczucie, że muszą coś udowodnić — powiedział kpiąco Black.

— Osoby z rodzin mugolskich zazwyczaj umieją doceniać bardziej wartość magii niż te z rodzin czarodziejskich — odciął się Draco i ścisnął drobną dłoń Hermiony, której oddech przyśpieszył. Nie wahał się stanąć w jej obronie. Ona też przed chwilą broniła go przed Ślizgonami.

Regulus posłał dziewczynie lodowaty uśmiech i rzekł:

— Nie zasadzałbym się na twoim miejscu na majątek Malfoyów, panno Granger — zaszydził, wypowiadając jej nazwisko niczym oblegę. — Takie romanse nie trwają długo.

Twarz Hermiony przybrała kolor dojrzałej wiśni. Zanim Draco powiedziałby coś jeszcze, Slughorn odchrząknął ponownie.

— Tak, Regulusie, ty też byłeś wybitny z Eliksirów — pochwalił Blacka i zaczął opowiadać, jakim zdolnym uczniem był Black.

Potem rozprawiał z siostrami Carrow o nowym zastosowaniu Eliksiru Krótkiej Drzemki, pytał Ginny, czy nadal rzuca tak bezbłędnie upiorogacki, i opowiadał kolejne dowcipy o trollach. Na szczęście zaniechał dręczenia Dracona. Draco mógłby przysiąc, że Slughorn z wielkim trudem dawkuje sobie kolejne informacje na jego temat, aby chłopak się nie wystraszył i jeszcze pojawił się w Klubie Ślimaka.

Profesor po godzinie wreszcie pozwolił im wyjść.

— Potter, nie wiedziałem, że z ciebie taki ogier — dociął Draco Harry’emu, gdy byli już w połowie drogi między wagonem c a wagonem prefektów.

— Jeśli masz na myśli tego dupka, to przekaż mu, że rodzona matka go nie pozna, kiedy go dorwę — odpowiedział Harry.

Draco zarechotał. Czwartoklasistki, które ich właśnie mijały, popatrzyły na niego jak na ducha Krwawego Barona.

— Obawiam się, że nie będę mieć okazji — rzekł.

— Czy to możliwe, żeby wicedyrektorem naprawdę został nieżyjący Regulus Black? — zapytała głucho Hermiona.

— Ciała nie odnaleziono — przypomniał Harry.

— Przez długi czas myślano, że uciekł, albo zaginął — dodał Draco, który w małym palcu miał całą historię rodów ojca i matki.

— Ale Syriusz był przekonany, że nie żyje — rzekła Hermiona. — To na niego został zapisany cały majątek Blacków.

— Jeśli mówisz o Syriuszu Blacku — Draco ściszył głos — którego wcale nie ukrywaliście przez dwa lata na Grimmauld Place 12, to zauważ, że był starszy od Regulusa. Czy jego brat by umarł, czy nie, i tak przejąłby cały majątek.

— Malfoy, dużo wiesz o tych rodowych zawiłościach, zwyczajach i w ogóle, prawda? — spytał Harry już przy drzwiach ich wagonu.

Draco przewrócił oczami.

— Potter, gdyby nie obowiązywało nas zawieszenie broni, to nazwałbym cię skończonym kretynem. — Harry poczerwieniał na twarzy, a Draco kontynuował, zanim zdołałby mu przerwać: — Wiem o nich wszystko, bo to było moje życie przez ostatnie siedemnaście lat.

Harry zmierzył go wzrokiem.

— Może faktycznie na coś się przydasz — westchnął ciężko i otworzył drzwi.

Hermiona, na której twarzy pojawił się drobny uśmiech, powstrzymała Dracona przed wejściem do wagonu, tłumacząc Harry’emu:

— Zaraz przyjdziemy.

Harry spojrzał na nich niepewny i wzruszył ramionami, zasuwając za sobą drzwi.

— Przed pójściem do Slughorna, powiedziałeś coś… co nie daje mi spokoju — powiedziała, z ręką na jego klatce piersiowej rozglądając się, czy nikt ich nie podsłuchuje.

Draco zmarszczył brwi. Chodziło jej o Notta, czy o Łasicę? Wszystko jedno, nie miał ochoty rozmawiać teraz ani o jednym, ani o drugim.

— Czy naprawdę nie zostałbyś śmierciożercą, gdyby nie bitwa w Departamencie Tajemnic? — zapytała na wydechu, zmuszając się do spojrzenia mu w oczy.

Zdziwiła go tym pytaniem.

— Czy to teraz robi jakąkolwiek różnicę?

— Dla mnie tak — odpowiedziała z mocną.

Wąż na jego przedramieniu znowu się poruszył. To było bardzo nieprzyjemne uczucie, przywołujące na myśl glizdę łażącą pod skórą.

— Prawdopodobnie nie zostałbym nim tak szybko — powiedział powoli.

— To przez nas…? — wyszeptała pobladłymi wargami.

Draco chwycił ją za ramiona, skracając dystans między nimi. W głowie zapaliła mu się czerwona lampka, ale nie zwrócił na nią uwagi.

— Nie myśl tak, Hermiono — upomniał ją surowo. — Nie byłem grzecznym chłopcem, zanim to się stało. Kiedy On wrócił, nic już nie było takie samo. A ja się na to godziłem. Wasza eskapada do Ministerstwa tylko wszystko przyśpieszyła. Pewnego dnia i tak zająłbym miejsce ojca.

— Nie wiesz — zaprzeczyła gorąco Hermiona. — Może do tego czasu Harry zdołałby Go pokonać…

Złapał jej podbródek, żeby popatrzyła mu w oczy. Po długich palcach przeszedł dreszcz.

— Masz. Tak. Nie. Myśleć — powtórzył.

Stali zdecydowanie ze blisko siebie. Widział pojawiające się w brązowych oczach łzy. Przeklął się w myślach za to, że nie potrafił się od niej odsunąć. Na galopującego hipogryfa, obiecał coś sobie!

Jasne światło ich oślepiło.

— KURWA, CREVEEY! — Colin zdążył mrugnąć, nim Draco brutalnie przycisnął go ręką do okna, przystawiając różdżkę do gardła.

— Będziecie jutro na pierwszej stronie! — zaszczebiotał Colin z szerokim uśmiechem.

— Draco, proszę, puść go — szepnęła Hermiona, kładąc dłoń na jego ramieniu.

— Jeszcze raz wejdziesz mi w drogę, Creevey, a skończysz jako przekąska dla Wielkiej Kałamarnicy! — zagroził.

Colin uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy Draco zrobił krok w tył, a potem popędził korytarzem i już go nie było.

— Co to? — spytała Hermiona, schylając się. — Wyleciało z twojej kieszeni.

Na podłodze leżał zwitek pergaminu. Przeczytała go w sekundzie.

— To chyba dla ciebie — wręczyła go Draconowi, rumieniąc się.

Koniec wagonu D, przedział 12, 15.00

B.Z.

Jego przyjaciel musiał mu ją podrzucić, kiedy wychodzili z wagonu Slughorna.

— Pójdziesz? — wyrwało się Hermionie. — Znaczy… przepraszam, nie powinnam…

— Daj spokój — przerwał jej Draco. — Zabini mi raczej niczego nie zrobi — zastanowił się na głos. — Nie mów Potterowi, dobrze? Ani nikomu innemu.

— Jasne — odpowiedziała natychmiast. — Mam iść z tobą?

— Poradzę sobie — zapewnił. — A ty nie ruszaj się nigdzie sama.

Przez chwilę sprawiała wrażenie, jakby chciała na niego nakrzyczeć, ale potem jej spojrzenie złagodniało.

— Uważaj.

Uśmiechnął się.

— Będę.

To by było na tyle, jeżeli chodzi o moją silną wolę.

*

Wagon D nie był tak zatłoczony, jak pozostałe. Ostatni uczniowie, jakich zobaczył, siedzieli w jego połowie. Nie było jeszcze trzeciej, więc podejrzewał, że będzie przed Blaise’em. Zacisnął dłoń na różdżce. Nie żeby podejrzewał o coś Zabiniego, ale równie dobrze mógł to być podstęp Notta albo innego Ślizgona, co przemilczał przy Hermionie.

Drzwi przedziału dwunastego były zasłonięte bordowymi zasłonkami. Wyciągnął różdżkę i wycelował nią w drzwi. Kiedy się otworzyły, okazało się, że ktoś już w nim siedział.

Pierwszym, co Draco dostrzegł, były długie nagie nogi oparte o podstawkę przy oknie. Powiódł po nich wzrokiem aż do bioder w krótkich dżinsach i tułowia w różowej szerokiej bluzie. Ledwo dostrzegł zarys piersi.

— Och, czyżbym zajęła twoje miejsce? — zapytała dziewczyna.

Miała ciemne oczy i blond kręcone włosy do ramion. Posłała mu rozbawiony uśmiech, trzymając w dłoniach otwartą „Historię Hogwartu”. Jej palce były długie i zakończone pomalowanymi na czerwono paznokciami.

— Umówiłem się tutaj z przyjacielem — odrzekł oszołomiony.

Nie widział jej wcześniej w Hogwarcie. Jakaś nowa uczennica? Musiał przyznać, że zrobiła na nim wrażenie. Była bardzo ładna.

— Z przyjacielem? Myślałam, Draconie, że wolisz dziewczyny — mrugnęła do niego, siadając prosto i wyciągając z uszu jakieś nitki połączone z kwadratowym pudełkiem leżącym na siedzeniu obok.

— Nie znam cię — odpowiedział już ostrożniejszy. — Skąd więc ty mnie znasz?

— Harry Potter Mrocznej Strony — rzekła nieco prześmiewczo. — Każdy cię zna.

— Mam to potraktować jako obrazę? — zapytał Draco, unosząc brew.

— Harry’ego Pottera czy Mroczną Stronę? — Podniosła się i podeszła do niego. Była całkiem wysoka. Wydawało mu się, że mu kogoś przypomina.

— Nie stój tak w przejściu, bo ktoś jeszcze zobaczy, Smoku — doleciało ich z prawej.

Przy Draconie pojawił się Blaise Zabini.

— Na co ty…? — Zabini zamilkł nagle, zauważając dziewczynę.

— Mogłam się domyślić, że to pan Zabini — powiedziała rozbawiona dziewczyna.

— Czy my się znamy? — spytał Blaise, podziwiając jej nogi.

Dziewczyna zaśmiała się perliście i powiedziała:

— Wychodzę na pół godziny. Macie cały przedział dla siebie. — I przecisnęła się między nimi.

— Ale laska! — zagwizdał Blaise, oglądając się za nią. — Znasz ją?

— Nie — pokręcił Draco, wchodząc do środka. — Ale najwyraźniej ona zna nas obu.

Blaise zatrzasnął za nimi drzwi i zmierzył Dracona. Po sekundzie ściskali się po przyjacielsku.

— Stary, niezłego stracha mi napędziłeś — zawołał Blaise. — Byłem pewny, że Zakon cię ukatrupił, albo przynajmniej wsadził do Azkabanu.

— Gdyby tak było, Prorok trąbiłby o tym przez tydzień — zaśmiał się Draco, siadając i biorąc do ręki dziwne pudełko, które trzymała nieznajoma dziewczyna.

— To walkman — wyjaśnił Blaise, dostrzegając zdezorientowane spojrzenie Malfoya. — Takie urządzenie mugolskie, z którego leci muzyka. Wystarczy, że włożysz do uszu słuchawki i naciśniesz guzik.

Draco zerknął na niego spod walkmana.

— Odkąd się przyznajesz przede mną, że zainteresowałeś się mugolami, co?

Blaise wzruszył ramionami, szczerząc się od ucha do ucha.

— Odkąd wiem, że jesteś w Zakonie — odpowiedział swobodnie. — Bo jesteś, nie?

Draco odłożył walkmana do stolik przy oknie.

— Od piątku.

Nie obawiał się wyznać Blaise’owi prawdy. Wiedział, że jego przyjaciel nigdy w życiu nie wyznałby jego sekretów. Wielokrotnie się o tym przekonywał, między innymi w zeszłym roku. Blaise był jedyną osobą w Hogwarcie, poza Snape’em, która znała plany Czarnego Pana dotyczące zabójstwa Albusa Dumbledore’a.

Blaise zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.

— Czekaj, czekaj. — Nachylił się ku Draconowi. — To znaczy, że nie przystąpiłeś do niego na początku wakacji?

— Co? — zdumiał się Draco. — Skąd ci to przyszło do głowy?

Blaise wyciągnął się na siedzeniu i zapytał:

— Pamiętasz, że Dołohow chciał się zemścić na tej babie, która mu tak wstrętnie rozwaliła ramię w listopadzie?

Draco pokiwał głową.

— To Hestia — powiedział.

Czarny Pan nie zgadzał się na bezpośredni atak na jej dom, będąc przekonanym, że Dumbledore dostatecznie dobrze go ochronił i tylko czeka, aby osłabić śmierciożerców w starciu. Dopiero, kiedy Trzmiel leżałby głęboko pod ziemią, mieli zaatakować Hestię, jeżeli ta nie zginęłaby w walce. Koniec czerwca, dobijanie resztek Zakonu. Dołohow nie mógł się doczekać.

— No — rzekł Blaise. — Dumbledore umarł, ale Ministerstwo nie padło. Czarny Pan postanowił pozwolić Dołohowowi wypróbować, jak silny jest Zakon. Byli przygotowani. Znali nasz każdy ruch. Myślałem, że to ty im powiedziałeś.

— Nie, to nie byłem ja — odpowiedział Draco. — Nie powiedziałem im nic, aż do ostatniego piątku. Nie miałem zamiaru im pomagać.

— W ogóle to gdzie byłeś? U Weasleyów?

— A co? Łasica się nie pochwalił? — zakpił Draco.

Blaise skrzywił się, jakby przypomniało mu się coś wstrętnego.

— To jest jakaś porażka — przyznał. — Na szczęście, nie mam z nim za wiele do czynienia. Jest nową zabaweczką Czarnego Pana.

— Kiedy dołączył? — zapytał Draco.

— Na początku lipca, ale nie pytaj się mnie, jak ani dlaczego przeszedł na Ciemną stronę. Kiedy go zobaczyłem na zebraniu, myślałem, że znowu przesadziłem z kokainą.

Draco zarechotał. Blaise był na tyle dobry z Eliksirów i Alchemii, że potrafił samodzielnie wytwarzać nielegalne substancje i zmieniać skład narkotyków wszelkiego rodzaju. Malfoy nie powiedziałby, że jego przyjaciel jest uzależniony, niemniej jednak Blaise w szóstej klasie przerzucił się z magicznych ziółek na mugolskie narkotyki. Jego ulubieńcami były opium i kokaina, którą rozcieńczał w sobie tylko znany sposób.

— Trzyma się Czarnego Pana do tego stopnia, że Bella zrobiła się zazdrosna — ciągnął Blaise ze zjadliwym uśmieszkiem. — To on zaplanował atak na dom Weasleyów.

— Tak właśnie podejrzewałem.

— I jest zafiksowany na Granger — dodał Blaise. — Wmówił Czarnemu Panu, że to ona usunęła mu z pamięci informacje o tym, co odkryli w tamtym roku na jego temat. Przez niego Czarny Pan przypomniał sobie o istnieniu Granger.

— Dlatego Nott dzisiaj groził Hermionie — powiedział Draco bardziej do siebie niż do przyjaciela.

Brwi Blaise’a podjechały do góry, a na jego twarz wpłynął dwuznaczny uśmieszek.

— Hermionie? — zapytał.

Draco popatrzył na niego, z jakiegoś nieokreślonego powodu walcząc z uśmiechem.

— Uznaliśmy, że powinniśmy zacząć używać imion — wytłumaczył.

— Och, doprawdy? — Rozbawione czarne oczy Blaise’a wwiercały mu się w czaszkę. — A kiedy tak uznaliście, co?

Draconowi przypomniało się, jak Hermiona po raz pierwszy powiedziała do niego po imieniu. Umierała na jego rękach. Następnym razem, gdy wypowiedziała jego imię, także trzymał ją w ramionach, ale to była już zupełnie inna sytuacja.

— Pierdol się, Zabini.

Blaise zarechotał.

— Myślałem, że to tylko durne plotki. Jak daleko zaszliście? — Znowu nachylił się do Draco, który nie był w stanie dłużej walczyć z uśmiechem.

— Bzykaliście się?

Cisza i wzrok Dracona sprawiły, że Blaise zawył radośnie.

— Nie jesteśmy razem, okej? — zastrzegł od razu Draco. — I nie zamierzamy być. Na weselu Weasleya trochę się upiliśmy i hamulce puściły.

— Miałem rację, że was do siebie ciągnie — wykrzyknął Blaise z miną zwycięscy. — Co prawda, sądziłem, że wasze podchody zajmą więcej czasu, ale tak chyba jest lepiej, co, Smoku?

— Nie jesteśmy razem — powtórzył Draco, nagle poważniejąc. Bzdury mówione przez Blaise’a go trochę zdenerwowały. — Nie jestem w niej zakochany, ani ona nie jest we mnie. Chciała pozbyć się wspomnień po Łasicy, a ja jej w tym pomogłem, bo jeszcze chwila a bym oszalał. W życiu nie miałem takiego postu. Koniec sprawy.

Zabini nie przestał się szczerzyć.

— Dobra, dobra, wujka Blaise’a nie oszukasz, zwłaszcza po akcji z Blackiem — rzekł zadowolony. —  Jaki ma rozmiar?

Malfoy spojrzał na niego jak na idiotę.

— Blacka chciałem wyprowadzić z równowagi. — I dodał po chwili, ponownie przywołując na twarz uśmiech: — Siedemdziesiąt c.

Zaciśnięta pięść Zabiniego wystrzeliła w górę.

— Wiedziałem! — zaśmiał się. — Dobra była? Umie to wszystko, o co ją podejrzewaliśmy? Wiesz, że te książki naprawdę są w bibliotece w Hogwarcie?

— Jak się nie zamkniesz, to wymsknie mi się przy niej, kto ukradł jej w czwartej klasie z dormitorium stanik — zagroził Draco.

Pewnego wieczoru na czwartym roku zaczęli grać w pokera. Jako że pierwszy raz w Hogwarcie udało im się przeszmuglować Ognistą Whiskey, byli w wyśmienitych nastrojach. Stawką był właśnie biustonosz Hermiony Granger. Żaden z nich nie potrafiłby jednoznacznie stwierdzić, kto to zaproponował. W każdym razie Blaise przegrał i był zmuszony go zdobyć. Następnego dnia na przerwie obiadowej Blaise podleciał miotłą pod okna dormitorium Gryfonek i włamał się do niego. Draco nie musiał pytać, czy ta część bielizny Hermiony nadal jest na dnie kufra Blaise’a.

Blaise zmrużył oczy, dotknięty do żywego.

— Nie ośmieliłbyś się — powiedział teatralnym głosem.

Draco posłał mu perfidne spojrzenie.

— A chcesz mnie sprawdzić? — I nie czekając na odpowiedź, postanowił zmienić temat: — O co chodzi z tym Blackiem?

Blaise znowu oparł się na fotelu, a jego uśmiech zniknął.

— To też podejrzana sprawa — odparł. — Black podobno zgłosił się do Czarnego Pana mniej więcej w tym samym czasie, kiedy zrobił to Wieprzlej. Czarny Pan nie przyjął go z otwartymi ramiona. Yaxley mówił, że nieźle oberwał za to zniknięcie w latach osiemdziesiątych, ale w końcu Czarny Pan okazał mu łaskę i Black stoi teraz wyżej od Snape’a.

— Jaki jest?

— Powiedzmy, że w wagonie Slughorna był w wyśmienitym nastroju — odrzekł Blaise, wypuszczając powietrze ze świstem. — Umie torturować lepiej niż Bella, chociaż się z tym nie obnosi. Nie widziałem go jeszcze w akcji, ale słyszałem te jęki, wrzaski i krzyki. — Pokręcił głową, jakby chciał jej wyrzucić z umysłu. — A parę razy widziałem, jak wynosili z jego komnat kawały mięsa… bo inaczej tego nie mogę nazwać.

— Aż tak? — Dracon za wszelką cenę spróbował nie dopuścić do siebie obrazów torturowanych ciał ofiar. Nie udało się.

Blaise westchnął ciężko i przytaknął.

— Mieszka na pierwszym piętrze w twoim domu, więc miałem aż za dobry widok na to, co wyprawiał.

— To już nie jest mój dom — powiedział cicho Draco.

Młody Malfoy wrócił myślami do Nory. Zresztą chyba nigdy nim nie był.

Minęło parę minut, nim Blaise znowu się odezwał.

— Naprawdę cię wyklęli?

Kolejne kilka chwil i Draco pokiwał głową.

— Widziałem, jak niszczyli twoje komnaty, ale nie mogłem w to uwierzy — wyznał Blaise poważnie. — Najpierw wypalili twoją twarz w drzewie genealogicznym, a potem zabrali się za komnaty. Wszystko poszło. Ubrania, miotły, nasze gry, twoje portrety i odznaka prefekta. Ocaliłem tylko zdjęcia i talię kart od mojego ojca. Wmówiłem skrzatom, że są moje. W sumie to prawda. Raczej nie powiedzieli Lucjuszowi.

— Masz je tutaj? — spytał Draco nie wiadomo dlaczego zduszonym głosem.

Talię kart dostał od wujka Thorna na ósme urodziny. „Każdy mężczyzna umie grać w pokera”, powiedział wujek Thorn wręczając mu małe pudełeczko. Lucjusz nie był zadowolony. Uznał, że to zbyt mugolskie. Ale Draco się tym nie przejął, zwłaszcza że tego samego wieczora wujek objaśnił mu zasady pokera. Wujek Thorn był pokerowym mistrzem.

— Są w moim kufrze. Przyniosę ci w Hogwarcie.

Draco spojrzał na niego zaskoczony.

— No co? — obruszył się Blaise. — Chyba nie sądzisz, że przestanę się do ciebie odzywać, co?... A może ty się nie chcesz zadawać ze mną, co? Poleciałeś do Pottusia, zostawiając swoją największą miłość! — zawył i teatralnie osunął się na siedzenie.

W tym samym momencie zaczęli rechotać. Gdy się wreszcie uspokoili, Blaise, ocierając łzy śmiechu z policzków, powiedział:

— Będziesz mnie dalej uczył Oklumencji?

Nauczycielem Dracona, jeżeli chodzi o Oklumencję, był Snape. W Boże Narodzenie, dwa lata wcześniej, przyszedł do jego komnat i wytłumaczył, na czym polega ta dziedzina magii. Przekonał go, że jest niezmiernie przydatna. Na początku Draco nie był specjalnie uradowany tym, że Snape widział, jak pierwszy raz próbował pocałować Pansy, albo jak się wściekał, gdy Potter przeszedł przez pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego. Severus Snape jednak nie ustępował i Draco był mu za to wdzięczny, gdy Czarny Pan przeszukał mu pamięć po powrocie do domu z piątej klasy.

Blaise poprosił swojego przyjaciela o pomoc w Oklumencji w zeszłe wakacje, kiedy przeczuwał, że Czarny Pan zechce go zobaczyć z Mrocznym Znakiem na ramieniu. Okazało się, że obaj opanowali ją w stopniu wystarczającym, by nie zostali o jej umiejętność posądzeni.

— Mamy trochę czasu. Na razie Czarny Pan mnie nie chce. — Blaise nie ukrywał, że go to ucieszyło.

— To niebezpieczne — odpowiedział Draco.

Blaise prychnął, ale w jego oczach kryło się rozbawienie.

— To, że jesteś z Granger, to nie znaczy, że masz gadać tak jak ona.

Draco wyciągnął różdżkę i strzelił w niego zaklęciem przypalającym koniuszki palców.

— Ała! — krzyknął Blaise, a sekundę potem w stronę Draco poleciał strumień lodowatej wody.

— Zabini, ty kurwo!

Dopiero po kwadransie przestali ze sobą walczyć. Draco położył się na siedzeniach i zaczął naprawiać swoją szatę.

— Nie jesteśmy z Hermioną razem — wydyszał, przywołując guzik z podłogi.

— Bo ci uwierzę — Blaise pokazał mu język, osuszając rękaw.

Doprowadzili się do porządku i usiedli. Młody Malfoy doszedł do wniosku, że to najodpowiedniejsza chwila na zadanie tego pytania.

— Byłeś tam, gdy złapali Astorię?

Wstrzymał oddech, czekając na odpowiedź. Miał wrażenie, jakby coś ciężkiego usiadło mu na piersi.

— Nie — odrzekł w końcu Blaise. — Masz mnie za taką świnię? Gdybym tam był, nie rozmawiałbym teraz z tobą.

Ciężar zniknął jak za dotknięciem różdżki.

— Astoria jest bezpieczna? — spytał Blaise.

— Tak, jest w Norze — odpowiedział Draco.

— Miałem szczęście — rzekł Blaise. — Przy ataku na dom tej… Hestii oberwałem klątwą w bok od Shacklebolta. Przeleżałem pół miesiąca. Kiedy usłyszałem o tym, co się stało w urodziny Pottera, wiedziałem, jaki będzie następny ruch twojego ojca. On powiedział o waszych zaręczynach. Wściekł się, że wyrwałeś się do Granger. Powiedzmy, że kiedy ruszali na dom Greegrassów, ja zapomniałem wziąć dawki eliksiru przeciwbólowego… Stary, i tak nie mogłem nic zrobić — dokończył cicho, uciekając spojrzeniem.

— Przecież wiem — wyszeptał Draco. — Co ze starymi Greengrassami?

— Nie mam pojęcia — odpowiedział Blaise takim głosem, jakby sam miał do siebie o to pretensje. — Czarny Pan zrobił się bardzo nieufny, kiedy go zostawiłeś. Poza tym zaczyna podejrzewać Snape’a. Black go nie lubi.

Draco zamyślił się.

— Dlaczego McGonagall dopuściła śmierciożercę do Hogwartu? — spytał sam siebie.

— Bo w Ministerstwie tego chcieli — odparł Blaise. — Akurat w nim Ciemna Strona ma przewagę… nie wiem, jak Zakon powstrzymał ten atak piętnastego… i nieważne, co pieprzy Scrimgeour, nie ma żadnych dowodów. Kocica wybrała mniejsze zło. Wolała jednego śmierciożercę niż cały oddział.

— Potter kazał ci przekazać swoje najserdeczniejsze pozdrowienia — powiedział po jakimś czasie kpiąco Draco. — Wspominał również o bolesnym pobiciu, kiedy wejdziesz mu w drogę.

— Naprawdę rozstali się z Wiewióreczką? — spytał Blaise, próżno starając się ukryć nadzieję w głosie.

Historia tego romansu stulecia była długa i zawiła… albo krótka i prosta, zależy, z której strony się na nią popatrzyło. Draco streścił Blaise’owi treść kłótni Pottera z Rudą, specjalnie omijając fragment dotyczący Astorii.

— Serio przy całym Zakonie? — Blaise zdawał się czerpać z tego jakiś rodzaj satysfakcji.

Draco przytaknął.

— Cóż, zobaczymy jej następny ruch — mruknął.

Drzwi się otworzyły i stanęła w nich nieznajoma dziewczyna.

— Koniec randki? — zapytała. — Bo chcę dokończyć rozdział o Komnacie Tajemnic, zanim dotrzemy do Hogsmeade.

Chłopcy wstali i Blaise podszedł do dziewczyny. Mimo obecnego statusu związku Ginny Weasley, Blaise nie zamierzał zaprzestać flirtowania z innymi dziewczynami. Draco czuł, że jego przyjacielowi nadal nie przeszła złość na Rudą za to, że wybrała Pottera. Zabini mógł znieść tabuny chłopaków, jakie przewinęły się w życiu Weasley, mógł znieść nawet Micheala Cornera i Deana Thomasa, ale nie Harry’ego Pottera.

— Prosiłbym cię, słonko, żebyś nikomu o niej nie mówiła. — Blaise mrugnął do nieznajomej z uśmiechem. — Damy czasem lubią mówić, co im ślina na język przyniesie, a nie chciałbym na tobie trenować Obliviate.

— Wie pan co, panie czarodziej? Nie zna mnie pan tak dobrze. — Również uśmiechnęła się od ucha do ucha.

— Fanka Celestyny Warbeck, widzę — odpowiedział nonszalancko Blaise. Oparł się o drzwi tak, aby dziewczyna musiała się o niego otrzeć, kiedy by przechodziła. — Trochę to przestarzałe, nie sądzisz?

— Jestem romantyczką — odpowiedziała.

— Och, też jestem romantykiem — rzekł Blaise, poprawiając swoją pozycję w przejściu, aby znaleźć się jeszcze bliżej niej.

Draco odchrząknął.

— Musimy iść — przypomniał przyjacielowi. Niedobrze by było, gdyby ktoś się dowiedział, że rozmawiali, a Potter z pewnością zaczął już wypytywać Hermionę.

Dziewczyna przecisnęła się w przejściu, ocierając o Zabiniego. Draco doszedł do wniosku, że zrobiła to równie chętnie, co Blaise.

— Do jakiego domu należysz? — spytał Zabini na odchodnym.

— A na jaki stawiasz? — Usiadła zgrabnie na swoim siedzeniu i położyła nogi na stoliku.

Zabini zamyślił się na chwilę, taksując ją spojrzeniem.

— Ravenclaw?

Dziewczyna zaśmiała się głośno i dźwięcznie.

— Aż tak nisko mnie pan ceni, panie Zabini?

Blaise wyglądał na zaskoczonego. Gryffindor i Slytherin odpadały, przecież by ją zapamiętał. Hufflepuff?... Nie, to nie było możliwe. Chyba że była jakąś nową. Z drugiej strony, kto chciałby się przenosić do Hogwartu w czasie wojny, kiedy zamek był najbardziej zagrożoną magiczną szkołą na świecie.

— Ty znasz moje imię, ale ja twojego nie znam — nie odpuszczał.

Draco odchrząknął ponownie.

— Naprawdę musimy iść.

— Popieram Dracona, musicie już iść — powiedziała dziewczyna, wciąż z uśmiechem na ustach, i wyciągnęła różdżkę. Zaklęciem wypchała ich w przedziału i zatrzasnęła drzwi. Trwało to krócej niż mrugnięcie okiem.

— Ty to widziałeś? — wydyszał Blaise z iskrzącymi się oczami.

— Tak, widziałem — odpowiedział Draco mniej entuzjastycznie. Nie potrafił się pozbyć myśli, że w tej dziewczynie było coś niepokojąco znajomego. Jednocześnie podświadomie zupełnie nie bał się o to, że mogłaby ich zdradzić.

— W Hogwarcie nie powinno być tak trudno się spotykać — rzekł Blaise, nie ruszając się z miejsca.

Draco rozglądnął się na boki. Korytarz był pusty.

— Nie zamierzam przez tą pierdoloną wojnę stracić najlepszego kumpla — dodał Blaise.

— Kto inny chciałby cię targać ze Świńskiego Łba do Hogwartu, urżniętego w trzy dupy? — zażartował Draco.

— Dokładnie!

Pożegnali się z Zabinim, a młody Malfoy poczekał pół kwadransa, zanim ruszył do wagonu Prefektów. Kiedy otworzył drzwi, pierwszym, co zobaczył, była zaniepokojona mina Pottera. Na szczęście, Draco nie zdążył się przestraszyć, bo Hermiona siedziała na swoim miejscu Prefekt Naczelnej.

— Co jest? — zapytał momentalnie, opadając na siedzenie obok niej.

— Ktoś grzebał mi w kufrze — powiedział posępnie Potter. Po drugiej stronie wagonu Antoni Goldstein razem z Krukonką z piątej klasy cieszył się z nowego wydania „Encyklopedii Magicznych Stworzeń”. W ogóle ich nie zauważał.

— Gdy cię nie było, wyszliśmy na kolejny patrol — wytłumaczyła Hermiona. — Spotkaliśmy się z Ginny i Nevillem. Chciał jeszcze raz wszystko od nas usłyszeć. Jak wróciliśmy, Harry postanowił… no, coś sprawdzić — rzuciła przelotne spojrzenie na przyjaciela. — Otworzył kufer…

— I rzeczy nie były poukładane tak, jak wcześniej — dokończył lakonicznie Harry.

— Coś zniknęło? — zapytał Draco.

— Niby nie. Na pewno nic ważnego. Ale… — przerwał nagle.

Mapa Huncwotów leżała na wierzchu, mimo że pamiętał, że wpychał ją w bok, pod skarpetki. Nie zamierzał jednak mówić o niej Malfoyowi. Zgodnie z Hermioną stwierdzili, że Ślizgon powinien wiedzieć absolutne minimum o ich sekretach.

— Dobra — Draco zrozumiał. — Nie chcesz, nie mów.

— Myślisz, że to mógłby być Nott? — odezwała się Hermiona.

Draco wzruszył ramionami.

— Na pewno coś knuje, ale nieostrożne przeszukiwanie kufra Pottera byłoby nie w jego stylu — odpowiedział Draco. — Za proste.

Harry zastanowił się przez chwilę. Notatki, jakie zrobił o tajemniczym R.A.B., nie wyglądały na tknięte, a nikt oprócz niego i Hermiony nie znał zaklęcia, po którym dałoby się odczytać Mapę. Niemniej jednak powinien być ostrożniejszy. Niespodziewanie pogróżki Notta skierowane do Hermiony nabrały większego znaczenia.

— To nie będzie łatwy rok — mruknął pod nosem, poprawiając okulary.

— Za to odkrycie powinni dać ci Order Merlina — prychnął Draco.

— Ale wracamy do Hogwartu — powiedziała Hermiona z nadzieją. — Wracamy do domu — I spuściła oczy, zaróżowiona na twarzy.

Zza gór wystrzelił zarys Wieży Astronomicznej.

***

Mniej więcej właśnie o tej porze mija trzynaście lat od chwili, w której zaczęłam pisać. Z tej okazji więc prezentuję Wam jeden z moich ulubionych rozdziałów „Smoczej opowieści”. Chciałabym Wam opowiedzieć, dlaczego tak bardzo go lubię i pewnego dnia to zrobię, ale jeszcze nie dziś. Nie chcę psuć zabawy i spojlerować. Sama uczciłam ten dzień szklanką czarnej herbary z cukrem, ostatnio mojej ulubionej.
Wiem, że pojawiam się tutaj  i znikam. Przepraszam Was za to. „Smocza opowieść” nadal się jednak pisze. Nigdy tak naprawdę nie przestała.
Bardzo dziękuję za wiadomości i komentarze, które od Was otrzymuję, mimo że lata mijają. Wszystkie podnoszą mnie na duchu i wywołują uśmiech na twarzy. Jesteście dla mnie ogromnym wsparciem!
Cieszcie się dniem i wysyłajcie mi mnóstwo pozytywnej energii, abym pisała jak najwięcej!
Do szybkiego zobaczenia!
Wasza Martwiała
PS Za wszelkie niewychwycone błędy przepraszam!

Copyright © 2017

Autor: Martwiała
Belka: Godło Hogwartu "Nigdy nie łaskocz śpiącego smoka"
Szablon: Martwiała; portret Dracona autorstwa edarlein
Tło wykonałam sama, korzystając z kodów CSS znalezionych na Tajemniczym Ogrodzie, Graphical Thoughts i Land of Grafic.
Słowa na szablonie: Godło Hogwartu "Nigdy nie łaskocz śpiącego smoka" i tytuł opowiadania
Favikona: Ayrton Jordan


Szablon dostosowany do przeglądarki Internet Explorer, Firefox, Google Chrome.


Wszystkie prawa zastrzeżone.

Obserwatorzy