|
Betowały: Katja i Desdemona
Od rozmowy Dracona z Ronem minęło kilka dni. Pozornie nic się nie zmieniło – arystokrata nadal widywany był tylko na posiłkach, a Weasley w obecności innych starał się traktować go jak powietrze – ale Malfoy czuł, że Łasica coś knuł. Jego przypuszczenia stale były potwierdzane przez znaczące spojrzenia lub złośliwe komentarze Gryfona rzucanego w jego kierunku, kiedy nikt nie zwracał na nich dwóch uwagi. Draco obiecał sobie, że nie da Wieprzlejowi satysfakcji i nie będzie na nie reagował, co jak na razie szło mu znakomicie.
Od rozmowy Dracona z Ronem minęło kilka dni. Pozornie nic się nie zmieniło – arystokrata nadal widywany był tylko na posiłkach, a Weasley w obecności innych starał się traktować go jak powietrze – ale Malfoy czuł, że Łasica coś knuł. Jego przypuszczenia stale były potwierdzane przez znaczące spojrzenia lub złośliwe komentarze Gryfona rzucanego w jego kierunku, kiedy nikt nie zwracał na nich dwóch uwagi. Draco obiecał sobie, że nie da Wieprzlejowi satysfakcji i nie będzie na nie reagował, co jak na razie szło mu znakomicie.
Do tej pory także nic nikomu nie mówił o Znaku
Posłuszeństwa Weasleya. Po części dlatego że wątpił, by ktokolwiek mu uwierzył
(Alastor Moody, którego uważał za jedynego człowieka, jakiemu mógłby to
powiedzieć ze względu na jego ogromne doświadczenie w sprawach Czarnej Magii
raczej by go nie poparł), a po części również z powodu gróźb rudzielca. Draco
był przekonany, że Gryfon jest w stanie zrobić wszystko, jeżeli tylko ma to
jemu zaszkodzić, i nie zawahałby się nawet przed nasłaniem na własny dom hordy
śmierciożerców.
Tymczasem w Norze zapanowało ogólne poruszenie. Zbliżał
się 31 lipca, czyli dzień siedemnastych urodzin Harry’ego Pottera i wygaśnięcia
jego Namiaru. Akcja przenosin Chłopca, Który Przeżył była dopracowana do
perfekcji. Według członków Zakonu Feniksa w planie nie było żadnych luk czy
słabych punktów, toteż teraz pozostawało skrupulatne przygotowywanie się i czekanie
na ten wielki dzień. W całej Norze jedynie Draco nie był we wszystko
wtajemniczony i mimo że domyślał się, co jest na rzeczy (datę narodzin Wybrańca
znał każdy czarodziej w Anglii i co drugi na świecie, nawet jeżeli tego nie
chciał), nie wydawał się być zbytnio zainteresowany. Jednak w pewne pochmurne
przedpołudnie Artur Weasley postanowił to zmienić.
Było krótko przed dwunastą, kiedy Draco, śledzący z niezwykłym
zainteresowaniem wędrówkę dwóch pająków po suficie, usłyszał pukanie do drzwi.
Pomyślał, że to ryża kura chce zawołać go na obiad, przy okazji sprawdzając,
czy jeszcze nie uciekł, albo się nie zabił, więc mruknął znudzone „Proszę” i
poprawił koszulkę, która podwinęła się nieco, gdy kładł się na starej pryczy.
— Mogę wejść? — rzekł głos z pewnością nienależący do
kobiety.
Merlinie, westchnął Draco w myślach i spojrzał
zirytowanym wzrokiem na jak zwykle uśmiechniętą twarz pana Weasleya. Ostatnia
pogawędka z ojcem Łasicy nie za bardzo mu się podobała i nie miał ochoty na
powtórkę z rozrywki.
— Tak.
Mężczyzna wszedł do pokoju dziarskim krokiem i zapytał
wesoło Malfoya:
— Jak tam twoje samopoczucie? Lepsze niż gdy rozmawialiśmy
ostatnim razem?
— Nie za bardzo — rzekł pod nosem Ślizgon, powracając do
podziwiania sufitu.
— Cóż… i tak teraz nie uda ci się zbyt łatwo mnie stąd
wyrzucić — zaśmiał się pan Weasley, przysuwając krzesło do łóżka i siadając na
nim. — Mógłbyś jednak się wyprostować? Łatwiej mi się do ciebie zwracać, gdy
widzę dokładnie twoją twarz.
Chłopak teatralnie wywrócił oczami i westchnął głośno,
ale posłusznie spełnił prośbę.
— O wiele lepiej — Artur posłał mu ciepły uśmiech, by
chwilę potem przybrać śmiertelnie poważną minę. — Draco, przyszedłem z tobą
porozmawiać, ponieważ uznałem, że jako eee… — tu zamyślił się na chwilę
szukając odpowiedniego słowa — osoba mieszkająca w Norze powinieneś wiedzieć,
co w najbliższym czasie się ulegnie u nas zmianie. Jak zapewne dobrze wiesz,
zbliżają się urodziny Harry’ego… to znaczy Harry’ego Potter…
— Trudno o tym nie wiedzieć — zauważył Malfoy.
— No w sumie też prawda —
przyznał mężczyzna. — W każdym bądź razie, zapewne zdajesz sobie z
sprawę tego, że w dniu siedemnastych urodzin wygasa Namiar każdego czarodzieja,
tak więc także Namiar Harry’ego.
— Owszem. Ale co ja mam do tego? — spytał Draco, udając, że
nie wie, do czego zmierza pan Weasley.
— Pomyślałem, że masz prawo wiedzieć, że Harry zamieszka
razem z nami.
Malfoy spodziewał się, że Potter jak zwykle przyjedzie na
wakacje do swojego najbardziej posłusznego i bezmózgowego kumpla, za jakiego
uważał Łasicę, mimo to nie ucieszyło go zbytnio potwierdzenie tych domysłów
przez starego Weasleya. Przyszło mu nawet do głowy, że to rodzaj pokuty, na
którą powinien się przygotować. Stary trzmiel urządził mu czyściec na ziemi,
skazując na spędzenie całego miesiąca ze Świętą Trójcą bez żadnych szans na
złośliwe docinki czy uprzykrzanie im życia, nie wspominając o używaniu wobec
nich niemiłych w skutkach zaklęć, do czego tak tęsknił przez minione trzy
tygodnie. Cóż, nie miał zamiaru przyznawać się nawet przed samym sobą, że po
roku bycia śmierciożercą zasłużył na coś o stokroć gorszego i przynajmniej na
razie uznał, że będzie to dla niego dostateczną katorgą zmazującą jego liczne
przewinienia.
— Wiem, że nie będzie to dla ciebie łatwa sytuacja —
rzekł mężczyzna zawstydzonym tonem, jakby czuł się winny całej sytuacji. —
Zresztą już nie jest. Potrafię sobie wyobrazić, jak się czujesz, będąc
zmuszonym do mieszkania z ludźmi, którymi gardzisz…
— Nie, nie potrafi pan — przerwał z mocną Draco, patrząc
prosto w niebieskie oczy czterdziestolatka.
Nawet nie zaprzeczył temu, że ma Weasleyów za nic.
Artur odrobinę posmutniał, ale ciągnął dalej:
— Nigdy nie byłem w podobnej sytuacji…
— Więc dowiedziałem się, że Potter będzie tu mieszkał — Dracon
po raz drugi nie pozwolił skończyć Weasleyowi. — Jak rozumiem, powiedział mi to
pan ze strachu, że w przypływie złości rzucę się na sławnego Wybrańca. Nic z
tych rzeczy. Polubiłem mój pokój, jeśli mogę go w ten sposób nazywać, i nie mam
najmniejszego zamiaru spędzać w towarzystwie Pottera więcej czasu, niż będzie
to absolutnie konieczne. A teraz, wybaczy pan, ale jestem zajęty.
— Nie tak prędko, młody człowieku — odezwał się Artur,
zabierając poduszkę z łóżka chłopaka, na którym ten znowu chciał się położyć.
Malfoy chciał jakoś zaprotestować, kiedy poduszka
poszybowała w kąt pomieszczenia, ale nie pozwolił mu na to Weasley.
— Ostrzegałem, że nie dam się spławić tak łatwo, jak
ostatnio — przypomniał.
— To czego pan, na Merlina, ode mnie chce? — zdenerwował
się Draco.
Na twarzy mężczyzny ponownie zagościł mały uśmieszek,
jakby się cieszył, że pierwszy udało mu się wywołać w chłopcu emocje silniejsze
niż obojętność.
— Chcę poniekąd wrócić do naszej ostatniej rozmowy…
— Już powiedziałem, że nie chcę mieć nic wspólnego z
Zakonem Feniksa — zastrzegł Ślizgon.
— Pozwolisz mi dokończyć? — zapytał lekko karcącym tonem
Artur.
Draco niechętnie pokiwał głową.
— Dziękuję. Wiem, że nie lubisz Zakonu Feniksa i nie
zamierzasz nam pomagać, poprzednim razem wyraziłeś się dosyć jasno. Niemniej
jednak nie jest możliwym, abyś od niego się całkowicie odizolował, ponieważ
wszystkie pełnoletnie osoby w tym domu, prócz ciebie, ma się rozumieć,
dołączyły do niego. I właśnie niedługo będziemy mieli do czynienia z
działaniami Zakonu między innymi bezpośrednio w Norze.
— Niech no zgadnę. Trzeba bezpiecznie przenieść Pottera?
— spytał Malfoy.
— Tak, Draco — potwierdził Artur. — I to robota typowa
dla Zakonu.
— Niestety nadal nie mam zielonego pojęcia, dlaczego mi
pan to mówi — rzekł szczerze chłopak.
Weasley zlustrował go uważnie.
— Mam do ciebie ogromną prośbę, Draco — odezwał się
głębokim głosem. — Pod żadnym pozorem nie wychodź z domu ani na krok, kiedy Harry
będzie tutaj trasportowany.
Malfoy popatrzył na mężczyznę jak na idiotę. Nie mógł
nawet teraz przekroczyć progu tej cholernej stodoły, bo rzucono na niego
zaklęcie. Jak, do cholery, miałby to zrobić wtedy? Czyżby zamierzali zdjąć
urok?
— Nie, zasady pozostają takie jak do tej pory — powiedział
Artur, jakby czytał mu w myślach (Ślizgon szczerze wątpił, by zwyczajny
pracownik Departamentu Niewłaściwego Użycia Mugoli potrafił tę trudną sztukę).
— Ale mimo to bardzo cię proszę, Draco. Nieważne, co się będzie działo, tobie
NIE WOLNO stąd wychodzić, rozumiesz?
Chłopak dokładnie przyjrzał się panu Weasleyowi, który
dosyć marnie maskował nerwowość. Ręce mu się trochę trzęsły, a na jego czoło
wstąpiły malutkie krople potu.
— Czy pan… — rozpoczął Malfoy, nie bardzo wiedząc, jak
ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. — Sądzi pan, że przenosiny Pottera nie
obędą się bez jakiś komplikacji, prawda?
Artur Weasley musiał przypuszczać to, o czym Dracon
rozmyślał niemal bez przerwy od nocnego spotkania z Łasicą. Śmierciożercy
prawdopodobnie mieli swoją siedzibę blisko Nory, ale jednocześnie w takiej
odległości, żeby nikt nie mógł tego wykryć. Zdobycie adresu osoby pracującej w
ignorowanym przez wszystkich departamencie Ministerstwa Magii dla kogoś wysoko
postawionego (a większość sług Czarnego Pana pracowało w najważniejszych
działach) było błahostką. Oczywiście Norę chroniły mocne czary, w tym zaklęcie
Fideliusa, ale skoro ono nie powstrzymało największego czarnoksiężnika w tym
stuleciu, to czemu miało stanowić problem dla jego wiernych śmierciożerców.
Zwłaszcza jeżeli posiadali tu swojego szpiega.
Pan Weasley, co zresztą mógł przewidzieć chłopak, nie
mógł odpowiedzieć na jego pytanie. W zamian za to jeszcze raz powtórzył:
— Draco, po prostu obiecaj mi, że pozostaniesz w środku
bez względu na to, co się będzie działo. — Artur patrzył na chłopaka oczami
pełnymi troski i Ślizgon poczuł się nieswojo.
W Dworze Malfoyów nikt na niego tak nie spoglądał, nawet
matka. Nie był więc przyzwyczajony do troszczenia się o niego.
Odwrócił wzrok, a następnie wstał z łóżka i podszedł do
kąta pokoju, w który Weasley rzucił poduszkę. Podniósł ją i otrzepał z kurzu i
pajęczyn, mówiąc:
— Dobrze, nie wyjdę z Nory.
Kątem oka dostrzegł wyraz ulgi pojawiający się na twarzy
mężczyzny.
— Dziękuję, Draco. Naprawdę ci dziękuję — powiedział z
wdzięcznością w głosie Artur. — Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Potem odłożył krzesło na miejsce, minął Malfoya i
podszedł do drzwi. Dracon miał wrażenie, że waha się, czy jeszcze coś mu nie
powiedzieć, ale Weasley tylko popatrzył na niego z uśmiechem i już go nie było.
*
Draco nie do końca wiedział, czym się kierował, kiedy
postanowił pójść do pokoju Łasicy i z nim porozmawiać. Może miał nadzieję, że
ten po raz kolejny prawie bez niczego mu się wygada i nareszcie Malfoy dowie
się, jakim cudem do grona śmierciożerców dostało się takie coś jak Ronald
Weasley. Jasne, można było przyjąć, że dla Czarnego Pana stanowił on
niesamowicie smaczny kąsek, ale każdy, dosłownie każdy z Mrocznym Znakiem na
przedramieniu został zobowiązany do zaatakowania ludzi z kręgu Harry’ego
Pottera i zaprowadzenie ich prosto przed oblicze Tego, Którego Imienia Nie
Wolno Wymawiać, a chłopak szczerze wątpił, by spotkanie z kimś Jego pokroju
Wieprzlej mógł przeżyć bez uszczerbku chociażby na jego i tak chorej psychice.
Poza tym pozostawało pytanie, dlaczego nie upozorowane porwania Łasicy.
Przecież nie istniała lepsza przynęta na Grzmotera niż jego przyjaciele. Ale w
sumie Czarny Pan lubił rzeczy bardziej spektakularne i może właśnie o to we
wszystkim chodziło. By Jego triumf był niezapomniany i spektakularny, a do tego
bardziej pasował obrazek zażartej bitwy niż proste ogłuszenie Pottera, a
później jego zabójstwo.
Stanął przed odrapanymi drzwiami pokoju na piątym
piętrze, nie przejmując się, że ktoś może go tu spotkać, bowiem wcześniej
upewnił się, że wszyscy oprócz Wieprzleja są na zewnątrz – pan Weasley buszował
w starej szopie za domem, pani Weasley plewiła, a dzieciaki grały w quidditch.
W Norze został tylko Ronald. A przynajmniej Draco tak myślał, dopóki nie
usłyszał dziewczęcego śmiechu.
Cholera — pomyślał.
Debilna szlama nie dołączyła do pozostałych, bo bała się latać na miotle, i
teraz lizała się z Łasicą. Za jakie kary?
— zapytał sam siebie. Racja, chyba nie chciał wiedzieć.
Tak po prawdzie, to sam nie wiedział, co miał powiedzieć
Weasleyowi, więc może lepiej, że Granger go wyprzedziła. Sądząc po odgłosach
dochodzących z wewnątrz, rudzielec też się z tego cieszył.
Draco miał już odchodzić, kiedy usłyszał coś, co
sprawiło, że niemal wbił ucho w odrapane drzwi.
— Ron, co ty masz na nadgarstku? — pisnęła Granger.
Skrzypnęło łóżko, a potem podłoga. Dziewczyna musiała
gwałtownie odskoczyć od Weasleya.
— Nie wiem, o czym mówisz — powiedział Łasica.
Co za kretyn — mruknął Draco
w myślach, do którego wszystkie dźwięki dzięki spróchniałym drzwiom docierały
tak, jakby był w pokoju.
— Ten znak na twoim przedramieniu — wyjaśniła za głośno
Granger. — Co to jest? Przecież wcześniej tego nie miałeś.
— Ach, o to ci chodzi — zaśmiał się zbyt nerwowo Weasley.
— To zwykły tatuaż.
— Od kiedy polubiłeś tatuaże, Ronaldzie? I to jeszcze
takie, które przedstawiają węże…
— Hermiona, znowu szukasz dziury w całym — Wieprzlej
próbował uciąć temat.
Ale szlama nie
jest taka głupia — zauważył Draco. — Nawet
ja to wiem, ty tępa sklątko tylnowybuchowa… Z całym szacunkiem dla sklątek
tylnowybuchowych.
— Nie, Ron — odpowiedziała Granger.
Jej głos był drżący i piskliwy. Czy to możliwe, że tak
jak Draco wiedziała, jak wygląda Znak Posłuszeństwa?
— Ja po prostu chcę wiedzieć, skąd to masz…
— A co? W twoich książkach nie znajdziesz na to
odpowiedzi? — przerwał jej brutalnie Weasley.
Łóżko skrzypnęło i Malfoy usłyszał odgłos kroków.
— No wiesz co?! — zaperzyła się Granger.
Chyba chciała wyjść, ale chłopak ją musiał powstrzymać,
bo krzyknęła histerycznie:
— Puszczaj mnie!
Do Ślizgona przez chwilę docierały dźwięki szamotaniny, a
potem wszystko przycichło.
— Przepraszam, Hermiono — rzekł na pozór skruszony
Ronald.
Może szlama tego nie słyszała, ale Draco od dziecka uczył
się rozpoznawać, kiedy ktoś kłamał, albo grał. Był to najprostszy sposób na
przeżycie w Dworze Malfoyów, jaki udało mu się wymyślić.
— Trochę mnie poniosło…
— Na mój gust ostatnio za często cię ponosi, Ron —
zauważyła z wyrzutem Granger.
— Wiem, i za to też cię przepraszam — kontynuował
plastikowo-rozżalonym głosem. — Musisz zrozumieć, że ta cała akcja z
przenosinami Harry’ego…
Przysparza mi
tylu kłopotów w tej mojej nowej śmierciożerczej pracy. Sama rozumiesz, jeżeli
nie pomogę dorwać Pottera, nie dostanę premii na Gwiazdkę. A jak Chłopiec,
Który Przeżył nam się wywinie, to już na pewno wylecę na zbity pysk i nie
będzie mieli, czym wykarmić naszych szlamiastych łasiczek, które właśnie byśmy
robili, gdybyś nie wyskoczyła z gadką o tym znaku…
— Ech… tak bardzo się o niego martwię. To mój przyjaciel…
— Mój też, Ronaldzie — przerwała mu chłodno Granger. —
Ale w dalszym ciągu nie wyjaśniłeś mi, skąd ten wąż wziął się na twoim
nadgarstku.
— Jak tak bardzo chcesz wiedzieć, to mam go przez swoją głupotę
— przyznał Weasley, starając się zahamować złość.
Ja bym to raczej
nazwał chorobliwą chęcią posiadania władzy, która zapewne stanowi jeden ze
skutków ubocznych długoletniego stania w cieniu Grzmottera. Ale przez
grzeczność nie zaprzeczę, że jesteś głupi, jeżeli wreszcie po siedemnastu
latach się do tego przyznałeś.
— Możesz jaśniej? — Granger zaczynała się irytować.
Malfoy usłyszał pozorowany śmiech Weasleya i skrzywił
się. Gdyby uważał szlamę za człowieka, byłoby mu jej trochę żal. Żadnej
dziewczynie nie życzył faceta, który uważałby ją za idiotkę.
— Widzisz, Fred i George, od kiedy mama zmusiła ich, żeby
znowu zamieszkali w Norze, to tutaj konstruują kolejne rzeczy do Magicznych
Dowcipów. Kiedyś podrzucili mi jakąś książkę z dziwnymi obrazkami i
powiedzieli, że wystarczy wypowiedzieć zaklęcie napisane pod wybranym przez
siebie i przystawić różdżkę do skóry, żeby on się na niej pojawił. Myślałem, że
mnie wkręcają, pamiętasz, jak wmówili mi w pierwszej klasie, że to zaklęcie zmieniające
kolor futra szczura istnieje naprawdę. Ale postanowiłem spróbować, więc
wypowiedziałem pierwsze lepsze zaklęcie i oto dlaczego mam tego węża na
nadgarstku.
— Skoro to kolejny produkt Magicznych Dowcipów Weasleyów,
to czemu nie zapytałeś ich o przeciwzaklęcie? — spytała nieufnie Granger.
Mówiłem, że nie
zrobisz z niej tak łatwo idiotki, Łasico.
— Jasne, że pytałem — zapewnił gorączkowo Wieprzlej. —
Ale dobrze ich znasz. Myślisz, że wpadło im do głowy, żeby wymyślić przeciwzaklęcie,
nim o nie zapytałem?
Granger milczała jakiś czas, a potem zadała pytanie,
którego powinno się spodziewać po takim kujonie jak ona:
— A próbowałeś „Finite”?
Ronald odchrząknął, a Dracon poczuł, że od tego
nieruchomego opierania się o drzwi odrobinę zesztywniał. Obawiał się jednak
poruszyć, by dwójka w pokoju nie zorientowała się, że przysłuchuje się ich
rozmowie.
— Hermiono, mam nadzieję, że nie chcesz mnie obrazić —
mruknął z udawaną urazą w głosie rudzielec. — Mam z Zaklęć Zadowalający.
— A może je źle rzuciłeś? — upierała się Granger. — Daj,
ja spróbuję…
— Nie! Nie dotykaj go! — wrzasnął Weasley.
Słychać było, że odsunął się od dziewczyny na bezpieczną
odległość.
Granice twojego
kretynizmu, Weasley, nawet mnie, nieszczęśnika, który zna cię sześć lat,
zadziwiają — przyznał Draco w swojej głowie. Nasi wspólni kumple, jak to eufemistycznie określiłeś śmierciożerców,
nie wspomnieli ci, że takie słabe zaklęcie jak „Finite” nie podziała na Znak
Posłuszeństwa, czy może w swojej bezkresnej głupocie o tym zapomniałeś?
— Ale co ci szkodzi? Przecież chyba nie myślisz, że
mogłabym ci coś zrobić…
— Malfoy, czemu przytulasz się do drzwi pokoju mojego
brata? — zdziwił się ktoś za plecami Dracona.
Jasna cholera.
Ślizgon z niewinnym wyrazem twarzy odwrócił się do Ginny
Weasley, ubrana z nieco za mały i okropnie brudny strój szukającej, patrzyła na
niego bardzo podejrzliwie. Był tak ciekaw, czy Granger rozpozna Znak
Posłuszeństwa Wieprzleja, że jakimś cudem nie usłyszał, jak ruda wchodzi po
schodach na górę.
— Sprawdzam, czy ich faktura nie jest przypadkiem lepsza
od faktury tych do mojego pokoju, ponieważ byłoby to niewybaczalne uchybieniem.
Wszakże musisz przyznać, że mój status społeczny jest o wiele wyższych niż wasz
— powiedział bez mrugnięcia okiem.
— Ja wiem, że uważasz nas za bandę idiotów, ale…
Ginny nie dokończyła, bo w tej samej chwili drzwi
otworzyły się z hukiem i stanęli w nich czerwony na twarzy Wieprzlej, którego
koszulka „zaginęła w akcji” i Granger z potarganymi włosami i rozpiętą do
połowy bluzką. Widać było kawałek jej białego, koronkowego stanika (co Dracon
stwierdził z niebywałym zdumieniem – chciał nawet dokładniej się przyjrzeć, aby
nabrać pewności, że nie ma omamów i naprawdę widzi koronki, ale ktoś mógłby
pomyśleć, że interesuje go bielizna szlamy, co było absolutną bzdurą, więc tego
nie zrobił) i zarys małych piersi.
— Malfoy! — ryknął Ronald. — Co ty tu, kurwa, robisz?!
*
— Tato, on nas szpieguje! — powiedział wściekle Ron.
Chwilę wcześniej zawołał swoich rodziców do kuchni. Artur
i Molly siedzieli przy stole, Hermiona, której bluzka była już zapięta na
wszystkie guziki, stała obok otwartego okna, przez jakie do środka wpadało
parne powietrze i niekiedy także pojedyncze promienie słoneczne, a Draco
opierał się o meble z założonymi rękami. Ginny, mimo jej głośnych protestów,
wypędzono na dwór.
— Ron, uspokój się — zwrócił się do syna Artur.
— JAK MAM SIĘ USPOKOIĆ?! — ryknął chłopak. — Wreszcie
wyszedł z Malfoya prawdziwy ŚMIERCIOŻERCA!
— Ronaldzie Weasley, chyba zapomniałeś, z kim rozmawiasz
— upomniała go Molly ostrym tonem. — Albo w tej chwili przestaniesz krzyczeć,
albo z ojcem natychmiast wyjdziemy.
Rudzielec ciężko dyszał, natomiast jego uszy z każdą
chwilą stawały się coraz bardziej bordowe. Malfoyowi przyszło do głowy, że
jeszcze chwila a będą czarne.
— Ron, czy mógłbyś nam wszystkim jeszcze raz powiedzieć,
ale tym razem ciszej i spokojniej, co się stało? — spytał Artur, patrząc na
syna.
Ronald westchnął ciężko i z irytacją, a potem zaczął
wszystko od początku:
— Byliśmy z Hermioną w pokoju i rozmawialiśmy o
przenosinach Harry’ego — powiedział, marnie próbując ukryć złość. — A później
usłyszeliśmy, że ktoś za drzwiami rozmawia, więc wyszliśmy, żeby sprawdzić, kto
to. Okazało się, że ta dwulicowa fretka czatowała pod moim pokojem! — krzyknął,
wskazując oskarżycielsko na Ślizgona.
— Nie używaj słów, których znaczenia nie znasz, a które
podsłuchałeś u Granger — mruknął Malfoy.
Szczerze wątpił, by Łasica wiedział, co naprawdę oznacza
słowo „dwulicowy”.
— Ron, chyba o coś cię prosiłem. Poza tym to nie jest
żadna fretka, tylko Draco — rzekł surowo pan Weasley, udając, że nie dosłyszał
arystokraty — i masz tak do niego się zwracać… Przynajmniej w obecności mnie i
twojej matki — dodał, kiedy Ronald prychnął. — Hermiono, to prawda? — przeniósł
wzrok z syna na dziewczynę.
Granger zarumieniła się i odchrząknęła parokrotnie. Kiedy
się odezwała, jej głos był niepewny.
— Mniej więcej, panie Weasley. — Spoglądała lekko
przestraszona swoimi dużymi brązowymi oczami to na Molly, to na Artura.
— To znaczy? — zapytał mężczyzna.
Na policzkach Granger wykwitły dwa soczyste rumieńce.
No śmiało,
szlamo — zaśmiewał się w duchu Draco — przyznaj
się, że nie podsłuchiwałem waszej rzekomej super-tajnej narady, tylko wątpliwej
jakości czynności godowe.
— To prawda, że rozmawialiśmy o Harrym — powiedziała,
zakłopotana. — Ale nie mogę stwierdzić, od kiedy on… eee… Malfoy… eee… stał na
korytarzu…
Dobrze, że moje
szlachetne imię nie przeszło ci przez to twoje brudne gardło, szlamo. Nie
mógłby go więcej słuchać.
— Ty go jeszcze BRONISZ? — wrzasnął rudzielec.
Granger zarumieniła się jeszcze mocnej i popatrzyła na
chłopaka, mrucząc cicho:
— Ron, dobrze wiesz, że to nie tak…
— A jak?!
— Dosyć — przerwał im pan Weasley. — Draco, co ty na to?
— zwrócił się do Ślizgona, który zamrugał kilkakrotnie oczami, odrywając się od
kłótni nastolatków. — Może przedstawiłbyś nam swoją wersję wydarzeń?
— Nie czuję takiej potrzeby — rzekł swobodnie.
Nie zamierzał się im tłumaczyć. Sami chcieli więźnia w
swoim domu, to teraz mają. A poza tym, co miał im powiedzieć? Że ich ukochany
synalek kręci na boku ze śmierciożercami? Że prawdopodobnie w najbliższym
czasie planuje wspólnie z nimi napad na Norę i porwanie swojego najlepszego
przyjaciela? Może i stary wielbiciel mugoli rzeczywiście podejrzewał, że coś
się szykuje, ale na pewno nie uwierzyłby Draconowi, że szykuje się także za
sprawą tego czegoś, co powstało z jego nasienia.
Mężczyzna popatrzył na niego wyczekująco.
— Ja jednak nalegam.
— Skoro jest to niezbędne panu do przeżycia — westchnął
teatralnie Malfoy, ignorując gniewny pomruk dobiegający z miejsca, w którym
stał Wieprzlej, i jęk oburzenia ryżej kury. — Poszedłem na górę, bo usłyszałem,
jakby ktoś parę razy walił w ścianę — skłamał gładko. — Myślałem, że nikogo nie
ma w domu. Miałem wrażenie, że wszyscy wyszli na dwór — wyjaśnił, aby
uwiarygodnić fakt, że po raz pierwszy ruszył się z swojego pokoju z innego
powodu niż posiłek. — Ale okazało się, że się pomyliłem…
— I usłyszałeś, że rozmawiamy o Harrym, więc postanowiłeś
nas podsłuchiwać, ty wypłowiała tchórzliwa fretko! — krzyknął Ronald.
— Ron, wyraźnie o coś cię prosiłem — powiedział rozeźlony
Artur.
— Kiedy to prawda! — zaperzył się rudzielec, udając, że
nie słyszy, jak upomina go Hermiona. — Ten nędzny śmierciożerczy pomiot uciekł
tutaj, bo bał się gniewu swojego obślizgłego tatusia! Co — popatrzył na
Ślizgona z czystym szaleństwem w zmrużonych jak u drapieżnika gotowego do skoku
oczach — strach ci dupę ścisnął, że stary jeszcze raz zechce popróbować na
tobie zaklęcia za to, że ZNOWU nie wypełniłeś zadania?! Albo co gorsza tym
razem to nie będzie on…
— I USŁYSZAŁEM, ŻE ŁASICA ZE SZLAMĄ POSTANOWILI KOPULOWAĆ
— ryknął Draco.
Pierwszy raz od sceny na Wieży Astronomicznej stracił nad
sobą panowanie. Jeszcze chwila a rzuci się na tego pierdolonego Wieprzleja!
— WIĘC CHCIAŁEM W SPOKOJU IŚĆ DO ŁAZIENKI SIĘ WYRZYGAĆ,
ALE PRZESZKODZIŁA MI W TYM TWOJA TAK SAMO BRUDNA I OBSZLAMIONA JAK TY SIOSTRA!
— Wracając do kopulacji — podłapał Weasley, zamieniając
wrzaski w jadowite syczenie.
Apele Molly i Artura o to, żeby natychmiast przestali,
zagubiły się w jego następnych słowach.
— Jak to jest, Malfoy, uczyć się o seksie, patrząc na
jakże urozmaicone pożycie swoich rodziców, co? — Rudzielec wyrwał brutalnie
Granger swoją rękę, za którą do tej pory go pociągała, prosząc, aby poskromił
wzburzone emocje, a potem zaczął zbliżać się pomału do Ślizgona.
W kuchni zaległa cisza. Nawet państwo Weasley ucichli i
zastygli w bezruchu jak spetryfikowani, czekając na nie wiadomo co. Każdy
kolejny krok Weasleya powodował, że Draconowi puszczały hamulce. Zupełnie jakby
były nitkami balonów, które Ron jedna po drugiej odcinał.
— Albo obserwować dziwki przychodzące do ojca, w czasie
gdy matka spokojnie czyta książkę w salonie? Ale i tak wiem, że najbardziej
uwielbiasz ich seanse sam na sam. — Uśmiechnął się, a obłęd na jego piegowatej
twarzy sięgnął zenitu. — Tylko Lucjusz, Narcyzna i ty słyszący jej krzyki…
Balony poszybowały w górę, a on z głuchym łoskotem rzucił
się na Ronalda.
***
Witam wszystkich bardzo serdecznie! Po raz kolejny pragnę Wam podziękować za tak liczny odzew. W życiu się nie spodziewałam, że już pod drugim postem będę czytała tyle miłych komentarzy. Jestem Wam za każdy przejaw "Jestem, czytam" - taki jak komentarze, obserwowanie czy wejścia - ogromnie wdzięczna! Żadne słowa nie potrafią odpowiednio wyrazić, co czuję, gdy je czytam.
Zgodnie z obietnicą prezentuję Wam rozdział trzeci. Mam nadzieję, że on także przypadnie Wam do gustu :) Coraz mocniej iskrzy między Draconem i Ronem. Zobaczymy, co z tego wyniknie ^^
Następna część pojawi się pod koniec miesiąca, prawdopodobnie w ostatni weekend kwietnia, tuż przed maturami. Ech... W każdym razie już teraz mogę Wam zdradzić, że czwórka i piątka figurują na liście moich ulubionych rozdziałów "Smoczej opowieści" <3
Życzę Wam przepięknych, zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy! Dużo Przyjaźni, Miłości i spełnienia najskrytszych marzeń. A wszystkim blogującym/piszącym/czytającym czasu, Weny i zapału. Pamiętajcie, że tylko zapisane słowa po nas pozostaną. Nic więcej. Tylko one.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, obserwowania i wejścia na "Smoczą opowieść". Jestem tutaj, a wraz ze mną Draco (czy mu się to podoba, czy nie;) dla Was. Dopóki Wy tu jesteście, publikowanie ma sens :)
Znaleźć mnie można na Asku i pod adresem e-mail: martwiala@gmail.com
Czekam na konstruktywną krytykę!
Wesołych Świąt i do zobaczenia przed maturami!
***
Witam wszystkich bardzo serdecznie! Po raz kolejny pragnę Wam podziękować za tak liczny odzew. W życiu się nie spodziewałam, że już pod drugim postem będę czytała tyle miłych komentarzy. Jestem Wam za każdy przejaw "Jestem, czytam" - taki jak komentarze, obserwowanie czy wejścia - ogromnie wdzięczna! Żadne słowa nie potrafią odpowiednio wyrazić, co czuję, gdy je czytam.
Zgodnie z obietnicą prezentuję Wam rozdział trzeci. Mam nadzieję, że on także przypadnie Wam do gustu :) Coraz mocniej iskrzy między Draconem i Ronem. Zobaczymy, co z tego wyniknie ^^
Następna część pojawi się pod koniec miesiąca, prawdopodobnie w ostatni weekend kwietnia, tuż przed maturami. Ech... W każdym razie już teraz mogę Wam zdradzić, że czwórka i piątka figurują na liście moich ulubionych rozdziałów "Smoczej opowieści" <3
Życzę Wam przepięknych, zdrowych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy! Dużo Przyjaźni, Miłości i spełnienia najskrytszych marzeń. A wszystkim blogującym/piszącym/czytającym czasu, Weny i zapału. Pamiętajcie, że tylko zapisane słowa po nas pozostaną. Nic więcej. Tylko one.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, obserwowania i wejścia na "Smoczą opowieść". Jestem tutaj, a wraz ze mną Draco (czy mu się to podoba, czy nie;) dla Was. Dopóki Wy tu jesteście, publikowanie ma sens :)
Znaleźć mnie można na Asku i pod adresem e-mail: martwiala@gmail.com
Czekam na konstruktywną krytykę!
Wesołych Świąt i do zobaczenia przed maturami!
KŁAMCA KŁAMCA KŁAMCA! Ron jest paskudnym kłamcą, którego z każdym rozdziałem coraz bardziej nienawidzę. Chciał zrobić z Grnager idiotkę, mimo to, że ona jest najmądrzejszym człowiekiem na świecie? No debil. Jednak zakochana kobieta uwierzy we wszystko... Nowy dowcip, też mi coś. Jego życie jest dowcipem.
OdpowiedzUsuńDraco dał niezły popis z tym kopulowaniem. Artur i Molly zapewne nie mogliby przeżyć bez tej wiedzy :D
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam i wesołych świąt życzę <3
Moja droga Esami Sanuga! Chcę Ci powiedzieć, że właśnie pobiłaś wszelkie rekordy, jeżeli chodzi o szybkość skomentowania mojego rozdziału! Jeszcze nigdy tak szybko mój post nie dostał komentarza! Bardzo Ci za niego dziękuję <3
UsuńRon to Ron. Czym innym miał się wytłumaczyć Hermionie? W każdym razie, masz rację. Zachował się tym rozdziale paskudnie.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i życzę wesołej Wielkanocy!
Pozdrawiam świątecznie!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzemu Draco go nie wyda?! I tak długo się powstrzymywał przed rzuceniem się na Rona, coraz mniej go lubię, a wydaje mi się, że to dopiero początek, a dalej będzie już tylko gorzej. Ciekawa jestem jak dalej się rozwinie sytuacja. Mam już swoje podejrzenia, co do tego, jak dalej będzie toczyła się akcja, ale zobaczymy...
OdpowiedzUsuńCo do Hermiony, wydaje mi się, że zacznie coś bardziej węszyć w sprawie tego tatuażu... Ciekawe, czy wpadnie na to, żeby się dowiedzieć czegoś od Malfoya. Czy sama zacznie szukać w książkach, albo co gorsza zapyta bliźniaków o to zaklęcie. No już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
A no i komentarz Malfoya po, co wyszedł z pokoju i co słyszał po prostu mistrzowski :) Uwielbiam Twojego Dracona i jestem bardzo ciekawa jak dalej będziesz kreowała jego postać.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który mam nadzieję, pojawi się już niedługo :)
Wesołych Świąt i bardzo dziękuję za taki prezent - mogłabym takie prezenty codziennie dostawać :)
Pozdrawiam :)
Jako że nie będzie powiedziane jasno w następnych częściach, to chyba mogę odpowiedzieć na Twoje pytanie ^^ Draco nie wydał do tej pory Rona, bo szczerze nie interesuje go, co Ron planuje zrobić, dopóki plany rudzielca nie dotyczą jego.
UsuńCo do Twoich przypuszczeń odnośnie Hermiony, to... no ^^
Bardzo się cieszę, że sposób bycia Draco Ci się spodobał. Malfoy to w końcu Malfoy, prawda? :)
Dziękuję za życzenia i ogromnie cieszę się, że prezent Ci się spodobał! :D
Nie mogę powiedzieć, że nie czytałam późniejszych komentarzy i baaaardzo zaciekawił mnie komentarz Ivy Nerdy... Zaciekawił mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam się powstrzymać przed przeszukaniem ff z Twoim opowiadaniem :D No i znalazłam! Ale przed komentowaniem późniejszych rozdziałów wstrzymam się do momentu publikacji tutaj :) a mam bardzo dużo do powiedzenia! Zawsze mówię dużo a teraz po przeczytaniu... Ale tego dowiesz się później :)
UsuńOczywiście... Malfoy to Malfoy i za to go uwielbiam :)
Czekam na kolejny prezent! :D
Nie uwierzysz, jak się ucieszyłam, że poświęciłaś swój czas, żeby poszukać "Smoczej opowieści"! <3
UsuńCóż, z drugiej jednak strony nie wspominałam o fanfiction tutaj, ponieważ nie chciałam, żeby ta tajemnica wyszła na jaw. Ale mleko się już rozlało, więc nie będę narzekać :)
Jestem NIEZMIERNIE ciekawa Twoich komentarzy odnośnie następnych rozdziałów. Szczególnie piąteczki - powtórzę po raz kolejny, jestem z niego niesamowicie dumna i je uwielbiam <3
Pozdrawiam ciepło!
O nie 😞 czyli wszystko przeze mnie... Nie sądziłam, że to tajemnica. Bije się w pierś i przepraszam. Ciekawość. To wszystko przez ciekawość 😊
UsuńAleż ja to brałam pod uwagę! Można powiedzieć, że nawet to przewidziałam :D Także zupełnie się nie przejmuj. Wcześniej i później i tak by wyszło ^^
UsuńCiekawość jest świetna! Proszę, podtrzymuj ją w sobie, zwłaszcza jeżeli chodzi o "Smoczą opowieść" :)
Pozdrawiam serdecznie!
Hej, hej! :)
OdpowiedzUsuńZ wejścia powiem: świetny rozdział. :D
Naprawdę mega mi się podobał. :) Czytało się go szybko i... przyjemnie. W sensie chodzi mi o to, iż był ciekawy, cały czas się coś działo. ;)
Uwielbiam komentarze Draco. xD Matko, skąd on bierze niektóre teksty? xD Czasami zastanawiam się, za co lubię tę postać, a ty mi to w bardzo ciekawy sposób przypomniałaś. :D Good for you! ;D
Nie lubię Rona, zarówno kanonicznego, jak i w twoim opowiadaniu, toteż w sumie mi odpowiada robienie z niego czarnego charakteru. Irytuje mnie ta postać, ale bez niego nie byłoby tych świetnych tekstów Dracona. ;)
Troszeczkę mi się nie chciało wierzyć, że tak po prostu Hermiona uwierzyła Ronowi, skąd ma ten znak. :/ Myślałam, że troszkę inaczej się to potoczy, jednakowoż w sumie i tak było spoko. :)
Kurczę, gdy pan Weasley rozmawiał z Draco, nie mogłam uwierzyć w to, jaki jest spokojny. o.0 Ja bym chyba nie dała rady. xd Ale w sumie pan Weasley słynie z takiej typowej cierpliwości i umiejętności zachowania spokoju.
Tak sobie myślę, jak to będzie, kiedy Harry będzie już w Norze... I mam dwie wersje: albo Nora ulegnie samozniszczeniu (tudzież Malfoyozniszczeniu :P), lub będzie spokojnie, bo Draco zaszyje się w pokoju. Pewnie żadna nie jest trafna, ale cóż. :D Takie mam po prostu wyobrażenie. :P
To już chyba wszystko! :)
Pozdrawiam cieplutko i oczywiście życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych! :*
P.S. Jeśli miałabyś ochotę, to zapraszam cię na moje nowe opowiadanie. ;)
KLIK
Esencją Dracona są jego teksty ^^ Bardzo żałuję, że pod tym względem Autorka HP bardziej nie rozwinęła jego postaci. W ogóle żałuję, że wątek Malfoya rozwinął się tylko w "Księciu Półkrwi". Ale właśnie przez to mogę teraz dołożyć swoją cegiełkę ^^
UsuńAleż Hermiona mu nie uwierzyła! Bądź o to spokojna, zakręcona01 :)
Osobiście uwielbiam Artura i w jego przypadku również uważam, że został trochę zaniedbany w oryginale.
Kiedy Harry będzie w Norze... O ILE Harry będzie w Norze ;)... to na pewno nikomu się tam nie będzie nudzić :D
Dziękuję bardzo za życzenia i pozdrawiam serdecznie!
Ufff... To dobrze, że Hermiona nie uwierzyła. :D
UsuńTeż żałuję, że Rowling nie rozwinęła bardziej postaci Draco. :/ Ale za to teraz można czytać dużo fanfic'ów o nim. :D
Pozdrawiam!
Wiesz, że mi też ulżyło! Naprawdę! :D
UsuńNie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ^^ Chociaż jestem sama ciekawa, co ona o Draco myśli. Znalazłam w sieci parę jej komentarzy i przykro mi się zrobiło, bo najwyraźniej nie widzi w nim pozytywnej postaci :(
Przyznam szczerze, że w którejś klasie omaiwalismy HP, i było takie zadanie, żeby znaleźć cechy i umiejętności danej postaci. Ja akurat trafiłam na Draco i też ciężko było mojej grupie znaleźć jakieś pozytywne cechy. :/
UsuńAle miałaś szczęście! Ja miałam tak wielkiego pecha, że nie omawiałam ANI JEDNEJ lektury fantastycznej. Po prostu bez komentarza.
UsuńDraco według mnie ma właśnie kilka znaczących cech, które można by uznać za pozytywne. Nie jest to ukazane w książce (Autorka chyba rzeczywiście go nie lubi), ale to, co zostało dopowiedziane odnośne czasów "po wojnie" każe nam zachować nadzieję ^^
Draco ożenił się z Astorią, która nie hołduje idei czystości krwi. Mało tego, zrobił to całkowicie wbrew Lucjuszowi. Wychowywał Scorpiusa na czarodzieja, który szanuje wszystkich bez względu na ich pochodzenia i status materialny.
Ponadto, to już są moje oby nie czcze życzenia, zmienił się w wiernego przyjaciela i po prostu fajnego faceta. I mam ogromną nadzieję, że kochał Astorię. Że ona nauczyła go kochać siebie, ją i ich syna (wbrew Autorce, która sugeruje że Draconowi nie przeszkadzała obrączka i zdradzał Astorię na lewo i prawo - czy masz pojęcie, jak bardzo zraniona się poczułam, czytając takie bzdury?).
Ja w niego wierzę! :D
Gdy już przeczytałam całość, dostrzegłam, ze Draco to bardzo specyficzną postać. Oczywiście, idzie znaleźć wiele pozytywnych cech, ale kilka wad też można mu przypisać. ;)
UsuńBo kiedy omawialam lekture, to nie znałam kolejnych części, a jedynie pierwsza część i ciężko mi było coś wywnioskowac. :/ Dopiero z biegiem czasu jakoś tak "poznawalam" Draco.
Wierzę Ci, że jesteś zraniona przez słowa Aśki Rowling. Samej mi się nie podoba to podejście...
Jestem takiego samego zdania jak Ty. ;)
Bardzo przyjemnie czytało mi się te trzy rozdziały. Pomysł z Draconem w Zakonie? Raczej rzadki (albo to ja się z nim jeszcze nie zetknęłam, who knows), aczkolwiek bardzo na plus. Podoba mi się Twój styl pisania, zwłaszcza kiedy skupiasz się na częściach opisowych; masz lekkie pióro i świetnie dobierasz słowa. Co prawda gdzieniegdzie potknęłam się o błąd stylistyczny, ale nie ma to większego znaczenia, bo przecież każdemu z nas to się zdarza.
OdpowiedzUsuńMuszę Cię zdziwić... Nie zastanawiałam się nigdy, co by było, gdyby Draco przyjął ochronę Dumbledore'a. I chyba właśnie to dodaje Twojemu opowiadaniu tej tajemniczej aury, w którą coraz bardziej chcę się zagłębić.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Chcę już wiedzieć czy Draco zdemaskuje Rona i czy Ron w końcu dostanie od kogoś lanie. Od pierwszego rozdziału coś mi w nim nie pasowało i nie myliłam się! Mały klump szpiegiem Voldemorta? I jeszcze jaki hipokryta! Czytając sceny z nim aż zaciskałam pięści ze złości.
Wesołych świąt Wielkanocnych i, rzecz jasna, mokrego poniedziałku ;)
Echo
Ja chyba też nigdy nie spotkałam się z takim opowiadaniem... A w sumie to bardzo prawdopodobne. Przecież były dwa wyjścia, "Tak" albo "Nie", szansa 50/50. Chciałam się dowiedzieć, co by było, gdyby Draco powiedział "tak" i dlatego piszę to opowiadanie :)
UsuńEcho, proszę, wytykaj mi wszystkie błędy! To bardzo ważne. Chociaż moja beta jest cudowna i wspaniała (*.*), to ja tuż przed wstawieniem rozdziału, jeszcze troszeczkę w nim zmieniam, więc pewnie z tego powodu się zdarzają :/
Ronald potrafi faktycznie działać na nerwy nie tylko Draconowi ^^
Dziękuję bardzo za życzenia! Mam nadzieję, że Twoje święta również były wspaniałe :)
Pozdrawiam serdecznie!
No proszę, ale prezent!
OdpowiedzUsuńMoże nie jestem w najlepszej formie życiowej od kilku dni, ale powinienem dać radę coś konkretnego napisać. No to do dzieła!
Widzę w komentarzach coraz większą niechęć do Ronalda. Ojej. Dla mnie to jest zupełnie odmienną kwestią: Złamany schemat mnie jeszcze bardziej interesuje. Tak więc nasz ryży dziamdziak kupuje mnie w tym wydaniu z każdym kolejnym rozdziałem.
No a Malfoy. Już swoje o nim napisałem. Jest jaki jest. A to, że puściły mu nerwy na koniec... komu by nie puściły? No na pewno nie mnie.
Będąc przy tej sytuacji, to wydaje mi się, że wspomniany Ronnie właśnie się trochę wydał. Rozumiem, że takie informacje mogą wypłynąć poza wąski krąg, ale wątpię w to, żeby właśnie siedemnastolatek miał okazję do nich dotrzeć. Prędzej ktoś ze starej gwardii Zakonu, a oni jakoś specjalnie by mu tego nie przekazali.
Sytuacja pomiędzy Hermioną i Ronem. Ojejku. Chyba nie trzeba opisywać tego jakoś specjalnie. A próba oszukania Hermiony to takie ojejku do potęgi.
Stary, poczciwy Artur znowu udowadnia, że w pewnym momencie zacznie każdego traktować jak swoje własne dziecko. Nie przeszkadza mi to, bo właśnie takim go widziałem przez całą historię oryginalną. Ale że tak Dracona?
Tak, mam w zwyczaju każdą scenę przeanalizować. Przez to moje komentarze się rozwlekają (chociaż podobno niektórzy to lubią). Wyłapałem kilka literówek, ale mniejsza o to, jeśli jakość lektury mi to zrekompensowała. Chyba wreszcie muszę napisać ten trzeci rozdział, jak tak patrzę na to, ile wstawiają inne osoby.
Tobie również życzę wesołych świąt spędzonych w gronie najbliższych :)
Jeszcze raz cześć.
UsuńTym razem nadciągam z krótką informacją. Spiąłem się i napisałem rozdział (już trzeci), na lekturę którego zapraszam :)
www.hpmercenary.blogspot.com
Ron niestety chyba się nie wydał :( Hogwart to nie aż taka duża szkoła, a Ronald jest synem członków Zakonu Feniksa. Zakon Feniksa posiada życiorysy tych najzagorzalszych zwolenników Sam-Wiesz-Kogo, więc bez problemu mógł dotrzeć do takich faktów. Zwłaszcza poprzez Artura. O ile Hermiona i Harry, jako ci w sumie "z zewnątrz" nie mogli mieć pojęcia o podobnych "smaczkach", to Ron już tak. Wszyscy wiedzą, nikt nie mówi na głos. Czy w naszym świecie to tak też nie działa? :(
UsuńUWIELBIAM długie komentarze! Naprawdę! Więc jeżeli chcesz, to pisz do woli! :D
Bardzo dziękuję za życzenia i mam nadzieję, że Twoje święta były udane ^^ I poczuj się lepiej!
Pozdrawiam serdecznie!
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńTak właśnie zwykłam się witać w komentarzach (o czym od teraz będziesz się przekonywać z każdym opublikowanym rozdziałem), choć w tym przypadku powinnam raczej napisać: "Witaj, o Pani!"
Dodatkowo powinnam schylić czoła, bo, co piszesz, jest po prostu świetne!
Sam pomysł na historię zakrawa o Oscara, a Twoje wykonanie dopełnia całości, tworząc niesamowity klimat, doskonale wykreowanych bohaterów i Draco - genialnego w swoich przemyśleniach, sarkastycznego do bólu i perfidnego, jak na prawdziwego Ślizgona przystało! Powtórzę to jeszcze raz i dla pewności napiszę drukowanymi literami - to opowiadanie jest GENIALNE!!!
To wszystko jest przy tym tak... prawdziwe, że mam wrażenie, iż gdybyś swego czasu sprzedała Rowlling pomysł na tę historię, cała seria HP mogłaby się skończyć zupełnie inaczej.
Nie ukrywam, pierwotnie czytam tę historię na fan fiction i jestem już dwa rozdziały do przodu. Wczoraj do późnej nocy czytałam rozdział 5 i jestem nim absolutnie oczarowana!
Mam pytanie - czy zamierzasz wyrównać liczbę dodanych rozdziałów na ff i bloggerze? Czy może tutaj zawsze będzie o 2 rozdziały mniej niż tam? Pytam, bo niestety technologia się mnie nie ima, a chciałabym komentować rozdziały na bieżąco, a na ff niestety nie umiem. Nie mam tam konta i wgl. Tylko raz udało mi się dodać tam komentarz, ale nawet nie wiem, jak on wyglądał, bo zniknął tak szybko, jak szybko zdołałam wcisnąć odpowiedni klawisz "publikuj". Nawet nie wiem pod jaką nazwą go zamieściłam, ale przypuszczam, że był to Guest....
Tak, czy inaczej, komentarze będę publikować tylko i wyłącznie tutaj, choć przyznam, że gdyby rozdziały wychodziły równocześnie tam i tutaj, byłoby to dużo lepsze - zachowałabym te wszystkie ochy i achy, które towarzyszą mi przy każdym rozdziale i z premedytacją przelałabym je na papier.
Jestem absolutnie oczarowana, zachwycona, zakochana - nazywaj to jak chcesz. Faktem jest, że jeśli tak dalej pójdzie to tak łatwo się mnie nie pozbędziesz :D No dobra, nie będę kopać leżącego... :P
Podsumowując (po przeczytaniu 5 rozdziału) padłam, leżę i nie wstanę.
Pozdrawiam, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Nie mogę napisać, jak bardzo emocjonalnie zareagowała na Twój komentarz, bo wyszłabym na niepoważną. Bardzo, bardzo, bardzo Ci za niego dziękuję. Sprawił, że wczorajszy dzień stał się o wiele lepszy! NIGDY nie spodziewałabym się tak ciepłych słów! Kocham "Smoczą opowieść" całym sercem, ale... Salazarze słodki!
UsuńA teraz już postaram się być bardziej merytoryczną xd
Zamierzam wyrównać liczbę rozdziałów już w najbliższym czasie. Przed maturami dodam tutaj rozdział czwarty, tuż po maturach piąteczkę i tym samym wszystko się wyrówna. Zaczęłam najpierw publikować na ff, bo blog siłą rzeczy wymaga więcej przygotowań od strony technicznej, szablon, zakładki itd. Na ff jest szybciej ;)
Nie martw się, ja do tej pory zupełnie nie ogarniałam ff. Prowadzenie tam "Smoczej opowieści" trochę to zmieniło, ale komentarze to wciąż wyznawanie. Także H5!
Jesteś tu ZAWSZE mile widziana! <3
Jeszcze raz nisko się przed Tobą chylę za tyle ciepłych i wspaniałych słów <3 Ale nie zapominaj, że mnie trzeba też krytykować. Zawsze można coś poprawić i ulepszyć ;)
Pozdrawiam gorąco!
Podejście Draco do Hermi w opór mnie denetwuję. Naprawdę mam ochotę dać mu za to w nos.
OdpowiedzUsuńAle jednak najwięszy schwarzchatakter to Ronald. Jezu, w książce po prostu go nie lubiłam, w filmie bardzo nie lubiłam, ale u ciebie to go po prostu NIE ZNOSZĘ. Btw myślę, że Hermiona sama dojdzie do tego, czym jest ten symbol. I nawet coś mi świta w glowie, jakiś sojusz Granger i Malfoya, ale w sumie...ich stosunki wiele się nie zmieniły. Aczkolwiek takie duo mogłoby być ciekawe.
Ironicznie moją ulubioną postacią jest pan Weasley, który w książce był mi absolutnie obojętny.
Czuję się moją muzą xd zainspirowałaś mnie do stworzenia nowego szablonu i dodania Dracona do mojej historii.
Pozdrawiam,
Lilyanne :p
No nasza para się nie lubi, ewidentnie ^^ Tego wymaga kanon.
UsuńNapisałabym dłuższy wywód na temat Rona i jego miejsca w Świętej Trójcy, ale jako Autorce "Smoczej opowieści" chyba mi nie wypada :/
Artura Weasleya kocham (i nie uważam za dobre, że tak został potraktowany w kanonie) i chyba dlatego właśnie to tak wygląda :D
Bardzo się cieszę, że zainspirowałam Cię to twórczej pracy! Już się nie mogę doczekać Dracona w Twoim opowiadaniu i bądź pewna, że wpadnę zobaczyć, jak się nasz Smok sprawuje ;)
Pozdrawiam serdeczni!