Mojej najlepszej na świecie Mamie
Betowała: Katja
Betowała: Katja
Na dworze lało jak z cebra. Gdzieś w oddali, za lasem nieopodal Nory, raz po raz rozlegały się grzmoty, a niebo przecinały błyskawice. Jednak pokój na pierwszym piętrze należący do Ginevry Weasley zdawał się być o tysiące mil od burzy za oknem. Panował tu spokój i cisza, tylko niekiedy przerywana głuchym odgłosem z zewnątrz. Dla Hermiony Granger nie istniały lepsze warunki do czytania.
W pomieszczeniu pociemniało, kiedy czarne chmury zawisły
nad domem, ale przyjemne światło lampy dobrze oświetlało egzemplarz pewnej
książki, którą Hermiona nabyła w nie do końca legalny sposób. Starała się nie
zastanawiać nad tym, że to jakiś rodzaj kradzieży, tłumacząc sobie, że przecież
odda je wszystkie (bo z Hogwartu zabrała jeszcze parę innych tytułów)
natychmiast po pokonaniu Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. I tu
idealnie potrafiła omijać fakt, że nikt nie wiedział, czy stanie się to za rok,
czy może za dziesięć lat.
Dwie blizny, jedna na piersi i brzuchu, druga na plecach,
nadal piekły mocno, lecz się nie skarżyła. Harry wraz z państwem Weasley i tak
już za bardzo martwili się o nią, mimo nadmiaru trosk. Artur i Molly mieli na
głowie ślub, który miał się zapasem odbyć, a jej przyjaciel… on musiał się
skupić na swoim Nemezis. W siedemnaste urodziny ledwo mu uciekł.
Hermiona wówczas po raz pierwszy miała szansę zobaczyć
Lorda Voldemorta (naprawdę chciała się nie wzdrygać na dźwięk jego imienia) i
bez żadnego wahania stwierdzała, że to najgorsza istota, jaką na nieszczęście
spotkała.
Trupioblada gładka czaszka jak u węża, brak nosa, pionowe
szpary święcące czerwienią zamiast oczu. Widziała go tylko przez ułamek
sekundy, ale już nigdy tego nie zapomni.
Rozległo się pukanie i Hermiona odruchowo schowała
książkę pod pierzynę. Gdyby tylko pani Weasley dowiedziała się, w czym się
zaczytywała…
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy w drzwiach pojawiła
się Harry.
— Jak tam mój sobowtór? — zażartował, trzymając tacę z
dwoma filiżankami, których zawartość parowała.
Zaczął ją tak nazywać, gdy tylko dowiedział się, że teraz
tak jak on też miała blizny.
— Na tyle przytomny, że wie, że jest czarownicą i może
używać magii — wskazała podzwaniającą zastawę.
Jeszcze chwila, a chłopak ją upuści.
— Myślałem, że jak nie użyję magii, to docenisz mój
wysiłek. Widać byłem w błędzie — zmartwił się na pozór, bo już chwilę później
pokazywał ł jej cały swój zgryz.
— Jakbyś dobrze rzucił „Wingardium Leviosa”, doceniłabym
podwójnie — odparła, wyciągając spod pierzyny książkę.
Przed Harrym nie musiała się ukrywać.
— No nie! Znowu książki! — krzyknął chłopak, stawiając
tacę z filiżankami wypełnionymi gorącą słodzoną herbatą. — Ty nie możesz w
spokoju odpoczywać, nawet kiedy ci się każe!
— Od półtora tygodnia nie robię nic, tylko odpoczywam —
warknęła na niego, trochę zezłoszczona.
Popatrzył na nią spod byka.
— Przecież czytasz — wskazał na opasłą księgę oprawioną w
lekko wyblakłą czarną skórę.
— A ja odpoczywam, czytając — wytłumaczyła tym samym
rozzłoszczonym tonem. — Daj lepiej tę herbatę… AŁA! GORĄCE!
Harry zaśmiał się serdecznie, siadając obok niej na
łóżku.
— Nie przynosiłbym ci przecież mrożonej herbaty w taki
ziąb, nie?
Dziewczyna obrzuciła go wściekłym spojrzeniem, dmuchając
w poparzonej opuszki palców. Hermiona w flanelowej piżamie i pod ciepłą kołdrą,
bo wciąż nie mogła się zbytnio nadwerężać, spacerowaniem po domu, dopiero teraz
pomyślała, że zrobiło się nadzwyczajnie zimno jak na pierwszą połowę sierpnia.
— Dementorzy? — szepnęła, jakby się bała, że te
przerażające istoty czają się gdzieś w kątach pokoju, gotowe do ataku.
Chłopak pokiwał głową.
— Tonks mówi, że muszą być niedaleko — powiedział. — Ale
Nora znowu jest chroniona mocnymi zaklęciami… no i Aurorzy bez przerwy się tu
kręcą — dodał po namyśle, spoglądając przez trochę zakurzone okno.
Przez jakiś czas żadne z nich się nie odzywało, pogrążone
we własnych rozmyślaniach. W powietrzu zawisło niedopowiedzenie, które
wymówione na głos brzmiałoby jak wyrok: „Na razie jesteśmy bezpieczni”.
— Harry — zaczęła cicho Hermiona — tak sobie ostatnio
myślałam…
— Pij, bo wystygnie — chłopak wyrwał się z chwilowego
otępienia i ostrożnie podał jej filiżankę z parującym płynem.
Zdawać by się mogło, że w ogóle nie zrozumiał sensu słów
Granger.
Dziewczyna objęła palcami przyjemnie ciepłą porcelanę i
przystawiła ja do ust. Herbata była idealna, ani za gorąca, ani za zimna, z
dokładnie odmierzoną ilością cukry.
Prawie tak dobra, jak ta serwowana przez jej mamę.
— Harry — spróbowała jeszcze raz, próbując uchwycić jego
wzrok.
Wzrok chłopaka przez chwilę pozostawał lekko mętny, ale
potem Potter uśmiechnął się do niej przyjaźnie i wiedziała, że albo teraz
zbierze się na odwagę, albo nigdy.
— Zastanawiałeś się nad Malfoyem? — spytała z duszą na
ramieniu.
Ślizgon był tematem, delikatnie mówiąc, drażliwym.
Harry wyraźnie chciał jej odpowiedzieć coś złośliwego na
temat arystokraty, ale ona nie dopuściła go do głosu.
— Bo ja tak — rzekła pośpiesznie, odkładając filiżankę na
tacę. — Ta sprawa z nim nie daje mi spokoju, przecież mnie uratował, prawda? A
za kilka dni jest ślub Billa i Fleur, i nikt, ale to absolutnie nikt spoza
Zakonu Feniksa nie może się dowiedzieć, że Malfoy tutaj jest. Mimo że jego
ojciec już o tym wie, a skoro i on, to pewnie V-V-Voldemort też… Nie wiem, czy
państwo Weasley myśleli nad tym, mają przecież tyle ważnych spraw na głowie… A
jeszcze ja sprawiam im problem, zupełnie niezamierzenie, bo, Harry, uważam, że
za bardzo się mną wszyscy przejmujecie, przecież ty tu jesteś najważniejszy…
Chyba zaczynała mówić bez sensu, a już na pewno mówiła za
szybko, ale po prostu bała się pierwszy raz powiedzieć głośno to wszystko. Już
w jej myślach ten plan wydawał się być bardzo niedopracowany, i choć głowiła
się nad tym, gdzie znajdowały się luki praktycznie bez przerwy, nie umiała ich
znaleźć.
— Hermiono — Gryfon niespodziewanie złapał ją za ręce, w
których ściskała mocno kawałek pierzyny. — Spokojnie.
Dziewczyna spojrzał w jego zielone oczy i przełknęła
ślinę.
— Weź głęboki oddech i zacznij wszystko od początku,
dobrze? — polecił jej chłopak. — Bo, szczerze mówiąc, nic nie zrozumiałem —
znowu zaśmiał się.
Odwzajemniła silny uścisk dużych dłoni Harry’ego. Tak
bardzo się cieszyła, że ma go przy sobie, że chociaż jego. Nawet jeżeli zaraz
miał się na nią porządnie wkurzyć.
— Widzisz, mój sobowtórze — spróbowała trochę rozładować
tężejącą atmosferę — zastanawiałam się nad naszym położeniem i przyszedł mi do
głowy pewien plan…
*
Chyba was
pojebało! — pomyślał Draco, ale jako
że wiedział, że przeklinanie było domeną Wieprzleya, ograniczył się tylko do
poważnego pytania skierowanego do Granger:
— Masz świadomość, że picie alkoholu połączone z tak
silnymi eliksirami dostarczanymi tutaj prosto z Munga przez tego biedaka, na
którego rzuciliście Imperiusa, jest co najmniej nie wskazana w twoim stanie?
— To był Confundus — syknął z wyraźną wściekłością
Potter.
— Przecież nic nie piłam — zaperzyła się dziewczyna.
Malfoy zacmokał z dezaprobatą.
— No tak — przyznał. — Bo ty się zwyczajnie URŻNĘŁAŚ W
TRZY DUPY! — nie mógł znaleźć w cenzuralnym języku bardziej trafnego określenia
na stan, w którym Granger wymyśliła to… to… ten debilizm, hucznie nazwany przez
nią „planem”!
Gdyby nie to, że dziewczyna przytrzymywała Gryfona
siedzącego na łóżku obok niej, pewnie by się na Dracona rzucił, ale teraz
pozostawało mu tylko wrzasnął wściekle z bordowymi wypiekami na twarzy:
— JAK ŚMIESZ SIĘ TAK DO NIEJ ODZYWAĆ, MALFOY?!
— JAK ŚMIESZ SIĘ TAK DO NIEJ ODZYWAĆ, MALFOY?!
— Coś ostatnio marnie z twoją samokontrolą, Grzmotter —
zauważył lekko Ślizgon.
Opierając się nonszalancko o ścianę oblepioną licznymi
plakatami, ze średnim zainteresowaniem obserwował złość Pottera i próby
uspokojenia go przez dziewczynę. W innych okolicznościach ten uroczy widoczek
niezmiernie by go bawił, ale Granger doszczętnie pozbawiła go w tej chwili
pokładów dobrego humoru.
— Nie widzisz, że my ci chcemy pomóc? — zapytała
Gryfonka, której na moment udało się opanować temperament przyjaciela
mruczącego wściekle: „Kto chce, ten chce”.
— Nie, Granger, wcale nie chcesz mi pomóc — rzekł
spokojnie Draco. — Pozwól, że wyprowadzę cię z tego jakże wygodnego dla twojego
„dobrego serca” błędu. Ty po prostu usiłujesz jak najszybciej pozbyć się długu
wdzięczności wobec mnie, który jest dla ciebie wielce niewygodny.
Nie martw się,
dla mnie też — dodał w myślach, ale nigdy by jej tego nie powiedział.
Na twarzy dziewczyny pojawiły się delikatne rumieńce.
— Może ty jesteś w stanie dostrzec tylko czubek własnego
nosa — odparła wyniośle — ale ja nie jestem aż tak zadufana w sobie.
Draco zaśmiał się zimno i dostrzegł, że przechodzą ją
dreszcze.
— Doprawdy? — zakpił. — To po co ten… lekko mówiąc głupi
pomysł, co? Nie przynosi ci żadnych korzyści poza tym, że będziemy kwita.
Hermiona popatrzyła na niego z odrazą.
— Bo może, w odróżnieniu od Ślizgonów, MY, pospolici
prześladowcy waszej arystokratycznej krwi, mamy serce?
Syk, w który zamienił się jej głos przy końcu pytania,
ani trochę nie zrobił na nim wrażenia.
— Zerknij lepiej na rękę Grzmottera — polecił jej,
wskazując dłoń chłopaka.
Dziewczyna, zdezorientowana, chyba tylko odruchowo
skierowała wzrok w dół.
— „Nie wolno opowiadać kłamstw” — zaszydził Draco.
— SKĄD TY…
— Bliznowaty, nie fikaj, bo Granger na dobre cię zostawi
— powiedział Ślizon, do po raz drugi szamoczącego się na łóżku Gryfona. — Już
chce zostać moją żoną…
Hermiona nie zdołała dłużej przytrzymać Harry’ego, który
w trzech susach znalazł się przy blondynie i przystawił mu różdżkę do gardła.
Ten tylko lodowato się zaśmiał.
— Teraz to nawet się nie hamujecie, pokazując swoim
zachowaniem, że najchętniej byście mnie spalili na stosie — stwierdził. — Twój
Wieprzlej też przystawiał mi różdżkę do gardła, kiedy zobaczyłem, że wychodzi w
nocy na spotkania z moimi znajomymi, wiesz?
Jego uśmiech stał się jeszcze większy, gdy dostrzegł
zaskoczenie na twarzy Pottera.
Nie bał się, że Gryfon coś mu zrobił. Był od niego niższy
o pół stopy, tak że Malfoy patrzył na niego z góry, i mniej umięśniony.
Zresztą, po sześciu latach w szkole, a zwłaszcza patrząc na ostatni rok i
Obronę Przed Czarną Magią ze Snape’em, wiedział, że chłopak, którego różdżka
wbija mu się w tętnicę, nie umie dobrze rzucać zaklęć niewerbalnych, a z czarów
obronnych najlepiej wychodzi mu Expeliarmus.
I co z tego, że Sectum Sempra w jego wykonaniu jakimś
cudem przypominała poprawnie rzucone zaklęcie? Wtedy w łazience na szóstym
piętrze Draco dostrzegł w oczach Gryfona ogromny strach, kiedy ten patrzył na
jego krwawiące ciało. Wątpił więc, żeby kiedykolwiek więcej odważył się je
wypowiedzieć. Zwłaszcza kierując różdżkę na niego.
— Przestańcie! — Podleciała do nich Granger. —
Przestańcie natychmiast!
Próbowała ich rozdzielić, ale była za słaba, za drobna i
za niska na dwóch chłopaków, którzy regularnie ćwiczyli na potrzeby gry w
quidditcha.
— Harry, natychmiast odłóż różdżkę — rozkazała mocnym
tonem.
Potter posłał w jej stronę wściekłe spojrzenie.
— Jak możesz mu chcieć pomóc, Hermiono? — zapytał z
niezrozumieniem w głosie.
Nie opuścił jednak różdżki.
— Harry, proszę. — Dziewczyna delikatnie nakryła prawą
dłoń przyjaciela swoją drobną ręką i pociągnęła ją w dół.
Potter dał za wygraną.
— A teraz spokojnie wszyscy troje usiądziemy i zaczniemy
rozmowę od początku jak cywilizowani ludzie — powiedziała Hermiona, ciągnąc
wściekłego i mamroczącego coś pod nosem Gryfona w kierunku łóżka. — No siadaj,
Malfoy — zwróciła się do blondyna.
— Postoję —
odpowiedział chłodno, mocniej przywierając do ściany.
Był pewien, że w miejscu, gdzie różdżka Potter dotknęła
jego szyi, pozostał zaróżowiony ślad, ponieważ szyja właśnie tam go piekła. Nie
próbował jednak ją rozmasować, nie chcąc sprawiać satysfakcji Grzmotterowi z
tego, że coś poczuł.
— Jak wiemy, za kilka dni odbędzie się ślub Billa i Fleur
— zaczęła od początku Hermiona. — Zjadą się różni goście, a państwo Delacour
mają tu zostać na kilka nocy…
— Granger, powtarzasz się — zauważył złośliwie Draco. —
Nie ma sensu słuchać tych twoich głupot od początku, skoro znasz moje zdanie —
dodał, łapiąc za klamkę z zamiarem wyjścia.
— Malfoy, stój! — krzyknęła dziewczyna.
Zatrzymał się w pół kroku, przeklinając się, że ją
słuchał. Odwracając się, dostrzegł, jak Gryfonka pochyla głowę i łapie za lewą
stronę brzucha. Głośno westchnęła.
— Hermiona, coś ci jest? — spytał pośpiesznie spanikowany
Potter, nachylając się nad nią.
Ma rozharatany
cały bok, debilu. Trudno, żeby czuła się idealnie.
— Nie, wszystko w porządku — zapewniła, posyłając mu
uspokajający uśmiech.
Nabrała głęboko powietrza jeszcze parę razy, a później
powoli zwróciła się do przyjaciela:
— Harry, mógłbyś zostawić mnie i Malfoya samych? —
spytała łagodnie.
Potter zmarszczył brwi, lustrując się uważnym
spojrzeniem.
— Jesteś pewna…?
— Tak — odpowiedziała pewnie.
Chłopak niechętnie wstał i zerkając przez ramię na
przyjaciółkę, podszedł do drzwi.
— Będę na korytarzu — szepnął jadowicie, popychając w
rękę Malfoya, który posłał mu szydzące spojrzenie.
Wyszedł z cichym trzaśnięciem.
— To teraz wreszcie możesz usiąść? — zapytała natychmiast
Hermiona, gdy tylko zostali we dwójkę w pokoju. — Proszę — dodała spokojnym
głosem, wskazując na krzesło obok jej łóżka.
— Nie, Granger — powiedział, siadając na krześle po
krótkiej chwili namysłu. — Nie, nie i jeszcze raz nie!
Na dworze wciąż padało, choć burza dawno ustała. W pokoju
oświetlonym jedynie przez dwie lampy panował półmrok. Rytmiczne uderzanie
deszczu o parapet od przedpołudnia nie ustało nawet na sekundę.
— Mi też ten plan nie do końca odpowiada — przyznała,
próbując złapać jego spojrzenie.
Wreszcie się udało. Na bladej wychudzonej twarzy igrały
refleksy lampki stojącej na szafce, oświetlając szare oczy.
— I może masz rację — ciągnęła, wbijając w niej wzrok —
twierdząc, że chcę nim spłacić swój dług wdzięczności wobec tego, co dla mnie
zrobiłeś.
Chciała, żeby wiedział, że mówiła prawdę, pragnąc być z
nim tak bardzo szczera jak się tylko da.
— Ale rozmawiałam już o tym z panem Weasleyem. — Czyżby Malfoy był zaskoczony? — I on też
doszedł do wniosku, że to lepsze niż zamknięcie cię w pokoju na pół tygodnia.
No bo widzisz, nikt z weselników nie może cię zobaczyć.
— Mój ojciec i tak już wie — przypomniał jej chłopak
surowym tonem.
— Owszem, ale Ministerstwo Magii oficjalnie nie. I tak ma
pozostać najdłużej, jak się da. — Po chwili dodała lekko jadowitym głosem: —
Chyba że zamiast do Hogwartu, chcesz trafić do Azkabanu…
Musiała dopiero po chwili zrozumieć sens swoich słów, bo
jej oczy się rozszerzyły i zaniemówiła.
Zupełnie niepotrzebnie poczuła pewnie coś w rodzaju
zażenowania, ponieważ Draco aż za dobrze wiedział, że grozi mu zamienienie
przytulnego pokoju Charliego na zimną celę w więzieniu. Wizengamotowi nie będą
potrzebni żadni świadkowie, aby skazać go na dożywocie albo pocałunek
dementora. Za koronny dowód posłuży jego lewe ramię.
— J-ja… — zająkała się dziewczyna, spuszczając wzrok.
Okazało się, że to dla niej pierwszej patrzenie na twarz
naprzeciw stało się nie do zniesienia.
— Uspokój się, Granger — syknął Draco, widząc jak miętosi
w chudych palcach pierzynę. — Wiem, co nade mną wisi.
— Przepraszam — powiedziała cicho. — Nie powinnam…
— Zamknij się — przerwał jej ostro.
Nie potrzebował jej zakłopotania czy jakichkolwiek innych
odczuć względem niego.
— Mieliśmy porozmawiać o Jonathanie Smarcie, prawda? —
przypomniał nie tak lodowatym tonem jak wcześniej.
Granger ścisnęła mocniej wygniecioną poszwę i znowu na
niego spojrzała.
— No tak — przyznała. — Sądzę, że to najlepsza z
możliwych opcji… chociaż tak, wiem, że ci się nie podoba.
— Skąd ci się wziął taki pomysł, co? — Draco zadał
pytanie, które nurtowało go od chwili, kiedy usłyszał, co dziewczyna zamierzać
z nim zrobić.
Z błąkającym się na cienkich ustach uśmiechem obserwował
pąsowiejącą Granger. Ciemne rumieńce wykwitły na policzkach, dodając im wreszcie
koloru. Teraz nikt nie pomyślałby, że tydzień temu walczyła o życie.
— O którą część planu ci dokładnie chodzi? — spytała, ale
twarz z każdą chwilą przybierająca bardziej odcień purpury upewnił go, że tylko
przeciągała czas na odpowiedź.
— Nie udawaj, dobrze wiesz.
— Cóż… — Potarła czoło i zmarszczyła brwi. — Będąc w
otoczeniu Harry’ego, człowiek automatycznie staje się rozpoznawalny.
Podejrzewam, że większość osób, które pojawią się na weselu, wie, że nie mam
żadnego rodzeństwa…
— Do rzeczy, bo na razie nie widzę związku — ponaglił ją,
nie potrafiąc zdecydować, czy patrzenie na to, jak się męczy, czy chęć
usłyszenia prawdziwego powodu bardziej napełnia go satysfakcją.
— Myślisz, że nie dostrzegam, jak się napawasz moim
widokiem? — dogryzła mu zakłopotana dziewczyna.
— Nie twoim, Granger, tylko tym, jak się zachowujesz —
zaznaczył oschle.
— No dobra, niech ci będzie — ustąpiła, wzdychając. — Już
ci wspominałam, że zamknięcie cię w pokoju byłoby… dość… ehmm… ryzykowne?
Musisz coś przecież jeść i wychodzić do łazienki, a ktoś mógłby cię zauważyć.
Nie mógłbyś też udawać, że należysz do rodziny Weasleyów, bo nie uda mi się aż
tak bardzo zmienić ci rysów twarzy, a przecież jesteś uczulony na rdest ptasi,
więc Eliksir Wielosokowy automatycznie odpada…
— Skąd, na Salazara, wiesz, że jestem uczulony na rdest
ptasi?! — nawet nie próbował ukryć swojego zdziwienia.
Czyżby Zakon Feniksa niepostrzeżenie rzucił na niego
wszelkie możliwe zaklęcia rozpoznające, kiedy spał, żeby wszystkiego się o nim
dowiedzieć?
Granger znowu spuściła wzrok.
— No… Zauważyłam na Balu Bożonarodzeniowym, że nie pijesz
miodu — mruknęła pod nosem. — I słyszałam, jak Zabini cię żałował. A później,
kiedy na Eliksirach profesor Snape pokazał nam rośliny przydatne do
podstawowych mikstur, ty wyglądałeś jakoś niewyraźnie. Doszłam do wniosku, że
musisz źle reagować właśnie na rdest ptasi.
Gdyby miał do niej inne podejście, byłyby zdumiony jej
dedukcją. Ale teraz go tylko zirytowała.
— Znowu odbiegamy od tematu.
— Chciałeś wiedzieć… — zauważyła, lecz natychmiast
urwała, czując jego zezłoszczony wzrok na sobie. — Państwo Delacour
przyjeżdżają już pojutrze, więc prawdopodobnie zabraknie nam czasu, żeby
wymyślić coś lepszego.
Między nimi zapadła na moment cisza. Draco coraz mniej
cierpliwie czekał, aż Granger wreszcie odpowie na jego pytanie. Deszcz bezustannie
bębnił w parapety i nawet przez brudne oka potrafił stwierdzić, że ciemne chmury
nadal wisiały nisko nad domem i nic nie zapowiadało, by w najbliższym czasie
się to zmieniło.
— To, co powiedziałeś swojemu ojcu… — podjęła, wahając
się. — To pierwsze, co przyszło mi do głowy… Sama nie wiem, czemu… Bo niby
dlaczego nie?... — Szukała odpowiedzi w jego twarzy, ale Malfoy dobrze postarał
się, żeby jej nie znalazła, toteż zdecydowała się dodać coś jeszcze: — Zakon
Feniksa na pewno się zgodzi, bo obrączki zostaną zaczarowane tak, że nie
będziesz mógł się za bardzo ode mnie oddalić… Jako Jonathan Smart mógłbyś
nareszcie opuścić Norę, może nawet wybrać się na Pokątną…
Coś błysnęło w szarych oczach i Hermiona dałaby głowę, że
światło lampki nocnej tego nie spowodowało.
— A jeśli wywinę ci jakiś numer? — zapytał opanowanym
głosem Draco. — Jak dobrze zrozumiałem, będziesz za mnie odpowiedzialna. Chcesz
tego? Jestem śmierciożercą.
Dziewczyna drgnęła. Przeniosła wzrok z pociągłej bladej
twarzy na jego lewe ramię i z powrotem, ignorując gorzki uśmiech chłopaka. A
potem wzruszyła ramionami i odezwała się tak beztroskim tonem, jakby byli
dobrymi znajomymi omawiającymi nawzajem swoje błahe wady takiej jak lenistwo na
kawie w dobrym pubie, jakby nie nazywała się Granger:
— Ty masz chyba jakiś kompleks na temat tego średnio
gustownego tatuażu, Malfoy, doprawdy — prychnęła. — Choćby nie wiadomo co się
stało, dla mnie już na zawsze pozostaniesz aroganckim Ślizgonem z klasy. I chyba
nie sądzisz, że kiedykolwiek się bałam ciebie albo twoich wyskoków, nie?
Draco zdębiał. Trudno było określić, czego się
spodziewał, przypominając jej, że jest śmierciożercą, ale… Ale na pewno nie
tego, że teraz zacznie się histerycznie śmiać.
Tymczasem Hermiona pokładała się na łóżku ze śmiechu.
Śmiała się tak głośno, że nie minęła chwila, a do pokoju wpadł Potter z wyrazem
furii na twarzy.
— COŚ TY JEJ ZROBIŁ?! — ryknął na cały głos, podbiegając
do niego i brutalnie chwytając za koszulę.
— Łapy przy sobie, ty jeb…
— Ha-Harry, zo-zostaw g-go — wykrztusiła dziewczyna ze
łzami w oczach.
— Hermiona, co się stało? — krzyknął Potter, rzucając się
do przyjaciółki.
Dziewczyna nie była w stanie opanować kolejnego ataku
śmiechu. Malfoy, kompletnie ogłupiały, poprawiając koszulę, patrzył na nich jak
na idiotów.
Nagle w drzwiach pojawiło się kilka osób. Weasleyowie
zapewne usłyszeli wrzaski na pierwszym piętrze i przybiegli sprawdzić, co się
dzieje. Bliźniacy nawet trzymali w rękach różdżki, gotowi do odparcia ataku.
— Co tu się dzieje? — spytał zaniepokojony Artur,
omiatając badawczym spojrzeniem całe pomieszczenie.
Draco wciąż siedział na krześle przy łóżku, Harry klękał
obok, a Hermiona śmiała się do rozpuku i dopiero po minucie była w stanie
odpowiedzieć.
— Przepraszamy, pa-panie Weasley — zachłysnęła się
jeszcze raz śmiechem. — Malfoy, prawdopodobnie nieopacznie, bardzo mnie
rozśmieszył. — Wytarła mokre ślady po policzkach.
— Draco? — Artur zwrócił się do chłopaka, tak samo
skołowany jak pozostali.
— Granger odbiło — rzekł krótko, zirytowany do granic
możliwości, podrywając się z krzesła.
— Co…? — wyjąkał oszołomiony Potter.
Dziewczyna po raz drugi spróbowała się opanować.
— Wybacz, Malfoy, ale jeszcze nigdy nie widział cię
takiego zdumionego — wyznała Ślizgonowi i ponownie zaśmiała się w głos,
opadając na wielką poduszkę.
Pan Weasley potarł czoło.
— No tak — powiedział pod nosem, walcząc z cisnącym się
na usta uśmiechem.
Wariatka — pomyślał
Draco. Totalna kretynka.
— Niedobrze z tobą, Malfoy — odezwała się Ginny, kiedy
się obok niej przeciskał. — Zaczynasz zamieniać się w człowieka. Jak ty to
przeżyjesz?
— Ginny — skarcił córkę Artur.
Ale Draco był już na korytarzu. Właśnie wbiegał na
pierwszy stopień schodów, gdy dosłyszał krzyk Granger:
— Malfoy, to się zgadzasz?
Westchnął ciężko, zatrzymując się w pół kroku. Prawie
zapomniał, jak wygląda świat na zewnątrz. A perspektywa poczucia świeżego
powietrza, zobaczenia kogoś innego niż rudzielców i zgubnej ułudy wolności tak
bardzo kusiła. Nawet jeżeli cena dla jego arystokratycznego „ja” była
zdecydowanie za wysoka.
— Niech cię cholera weźmie, Granger — szepnął pod nosem,
a głośno odkrzyknął: — Tak!
Słyszał jej radosny rechot nawet po trzaśnięciu drzwiami
swojej klitki na trzecim piętrze.
*
— Gotowe — poinformowała zadowolona Hermiona. — Zerknij w
lustro… Jonathan — dodała z delikatnym uśmieszkiem.
Jej nastrój wskazywał na to, że nie wyglądał aż tak źle,
ale on sam doskonale wiedział, że po prostu nie mógł wyglądać „dobrze”. To nie
było możliwe, jeżeli nie przypominał siebie.
Granger męczyła się nad nim ponad godzinę, mrucząc pod
nosem zaklęcia najrozmaitszej maści. Na koniec wręczyła mu okulary w
prostokątnych oprawkach, a on posłał jej rozłoszczone spojrzenie „Będę wyglądał
jak Grzmotter”, na co tylko się uśmiechnęła.
Ostrożnie podszedł do wyczarowanego specjalnie na tę
okazję dużego lustra, w którym mógł się cały przejrzeć. Spojrzał w nie, czując
lekki za to wielce nieprzyjemny uścisk w żołądku, a potem z szokiem stwierdził,
że naprawdę wpatruje się w Jonathana Smarta. Dracon Lucjusz Malfoy praktycznie zniknął.
Mężczyzna naprzeciwko niego był wysoki i postawny,
zgodnie z tym, co powiedziała Granger — „Nie zamierzam zmieniać twojej
sylwetki, ponieważ jest idealna… dla Jonathana, Malfoy”. Ale reszta w ogóle nie
należała do Draco. Miał długie ciemnobrązowe włosy zebrane z tyłu głowy czarną
jedwabną wstążką, zielone oczy, większy nos i bardziej miękkie rysy twarzy. Na
jego gust z tymi okularami wyglądał jak intelektualista, nie jak szanowany
amerykański arystokrata.
— Z tym — wskazał na prostokątne oprawki — wyglądam jak
idiota.
— Bzdury! — zaprzeczyła żywo Granger. — Wykręcasz się, bo
Harry też nosi okulary, ale zrozum, że bez nich trochę przypominasz siebie. Są
więc niezbędne.
Draco prychnął.
— I jak ci się podoba twój MĄŻ? — spytał z sarkazmem,
poprawiając durne okulary.
Gdyby ktoś mu przed rokiem powiedział, że znajdzie się w
tak idiotycznej sytuacji, rzuciłby na niego Cruciatusa za samo łączenie go ze
mugolaczką. Naprawdę zaczynał się zastanawiać, czy jego życie kiedykolwiek wróci do
normy (zakładając, że kiedyś jednak było normalne).
— Zawsze wiedziałam, że mam dobry gust — odpowiedziała z
dumą Hermiona, lustrując go wzrokiem od stóp do głów.
Prychnął.
— To kiedy przyjadą rodzice Delacour? — Znowu poprawił
okulary.
Granger powoli wstała z krzesła, obejmując się za lewy
bok, wciąż ukryty pod masą bandaży. Stanęła między nim a lustrem. Draco
pomyślał, że jest śmiesznie mała przy jego sześciu stopach i pięciu calach
wysokości.
— Oj, zostaw je — nakazała Granger, bijąc go lekko po
rękach, na co zareagował ponownym prychnięciem. — Mają być jutro… Ale czarów i
tak z ciebie nie zdejmę — zastrzegła po chwili. — Za dużo zachodu.
— Mam jeszcze jeden dzień dłużej udawać tego durnowatego
Smarta?! — oburzył się Draco.
Dziewczyna wyjaśniła mu, że Smartowie to bardzo szanowana
i ceniona amerykańska rodzina arystokratów, których ostatni członek umarł
bezpotomnie w latach sześćdziesiątych, ale swego czasu chodziły plotki, że miał
nieślubnego syna. Jonathan Smart miał być jego dzieckiem. Ale nawet to nie
przekonało go do jego postaci.
— Nie, nie masz go udawać — wyprowadziła z błędu, jakby
tłumaczyła dziecku, że widzi hipogryfa a nie jednorożca. — Masz nim być.
***
To rozdział wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze: jest dedykowany mojej cudownej i wspaniałej Mamie w dniu jej urodzin. Muszę Wam wyznać, że moja Mama przez bardzo długi czas nie brała na poważnie mojego pisania, a teraz o, siedzi na fotelu i czyta mój tekst. I zaakceptowała to, co robię, choć wymarzyła sobie dla mnie inną karierę. Bardzo Jej za to jestem wdzięczna i każdemu z całego serca życzę takich wspaniałych rodziców, jaką ja mam Mamę! 💕
Po drugie: rozdział siódmy był najdłużej pisanym rozdziałem w "Smoczej opowieści" i drugim pod tym względem w mojej karierze. Od napisania pierwszego zdania do postawanie ostatniej kropki minęły dwa lata. Naprawdę. Rozdziały, które do tej pory Wam przedstawiałam, były z 2014 roku. Ten ukończyłam w lipcu zeszłego roku. Jak Wam się podoba? Potraficie odgadnąć, w którym momencie wróciłam do naszych bohaterów? ^^
Po trzecie: to pierwszy dzień lata, czyli najbardziej owocnego dla mnie czasu do pisania. Mam nadzieję, że Was to cieszy :D
Zastanawiam się, co jeszcze zamierzałam Wam przekazać... Hmm, chyba tylko zachęcić wszystkich tych, którzy chcą, do zadawania mi pytań na Asku i kontaktu przez mój mejl: martwiala@gmail.com
Dziękuję Wam za wszystkie Wasze komentarze i wiadomości. Jesteście po prostu najlepsi! 💕💕💕
Pozdrawiam wszystkich gorąco!
***
To rozdział wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze: jest dedykowany mojej cudownej i wspaniałej Mamie w dniu jej urodzin. Muszę Wam wyznać, że moja Mama przez bardzo długi czas nie brała na poważnie mojego pisania, a teraz o, siedzi na fotelu i czyta mój tekst. I zaakceptowała to, co robię, choć wymarzyła sobie dla mnie inną karierę. Bardzo Jej za to jestem wdzięczna i każdemu z całego serca życzę takich wspaniałych rodziców, jaką ja mam Mamę! 💕
Po drugie: rozdział siódmy był najdłużej pisanym rozdziałem w "Smoczej opowieści" i drugim pod tym względem w mojej karierze. Od napisania pierwszego zdania do postawanie ostatniej kropki minęły dwa lata. Naprawdę. Rozdziały, które do tej pory Wam przedstawiałam, były z 2014 roku. Ten ukończyłam w lipcu zeszłego roku. Jak Wam się podoba? Potraficie odgadnąć, w którym momencie wróciłam do naszych bohaterów? ^^
Po trzecie: to pierwszy dzień lata, czyli najbardziej owocnego dla mnie czasu do pisania. Mam nadzieję, że Was to cieszy :D
Zastanawiam się, co jeszcze zamierzałam Wam przekazać... Hmm, chyba tylko zachęcić wszystkich tych, którzy chcą, do zadawania mi pytań na Asku i kontaktu przez mój mejl: martwiala@gmail.com
Dziękuję Wam za wszystkie Wasze komentarze i wiadomości. Jesteście po prostu najlepsi! 💕💕💕
Pozdrawiam wszystkich gorąco!
Dziękuję, dziekuję, dziękuję za nowy rozdział! Lecę czytać <3.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jest jeden błąd tutaj:
Usuń,,Wybacz, Malfoy, ale jeszcze nigdy nie widział cię takiego zdumionego" — w tym fragmencie chyba powinno być ,,widziałam".
Co do rozdziału - bardzo mi się podoba, bardzo przyjemnie się go czytało, świetny pomysł z tymi nie do końca legalnymi ksiażkami :D. Moja reakcja na to, zaczyna się najowcniesza pora roku dla twojej twórczości:
Jupi, jupi, jupi! :D
Jeszcze raz bardzo dziękuję za Twoje opowiadanie i nowy rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny :).
Twoja Mama musi być z Ciebie niesamowicie dumna <3.
Na to, że zaczyna*
UsuńBardzo podobała mi się też ostatnia scena z tym zmienionym Draco - moja reakcja wyglądała tak jak reakcja większości ludzi na słodkie filmiki kociaków lub szczeniaków: oooooo <3.
Ja natomiast bardzo Ci dziękuję za Twoje miłe słowa ;* I gratuluję bycia pierwszą!
UsuńTak, tak, tak, zawsze najwięcej piszę latem, mam nadzieję, że tym razem też tak będzie. A że komentarze karmią wenę, to tym bardziej Ci dziękuję, że jesteś jedną z tych, którzy zostawiają po sobie ślad ;*
Tak, mi też ta scena się bardzo podoba, a wszystko wzmacnia jeszcze irytacja Draco XD
Pozdrawiam serdecznie i do następnego rozdziału! :)
Kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział, to ucieszyłam się jak dziecko. Pomysł z udawaniem męża Hermiony jest genialny 💗 Wszystko jest swietnie przemyślane i (moim zdaniem) mogłoby sie spokojnie znaleźć w oryginalnej książce (gdyby tylko Draco był w Norze oczywiście). Bardzo podoba mi sie ukazanie relacji Harry - Hermiona. Traktują sie tak, jakby byli rodzeństwem i to mnie bardzo urzekło. Draco jak zawsze jest sarkastyczny i chłodny, ale ogromnie sie cieszę, ze nie robisz z niego jakiegoś mięczaka, a jego przemiana jest powolna, co tez jest dla mnie na plus. Rozdział jak zawszd cudny i nie mogę sie doczekac następnego. Twoja mama musi być dumna z tak utalentowanej córki💕Moj komentarz jest trochę chaotyczny, wiec wybacz. Bardzo dziękuję Ci za ten rozdział. Życzę dużoooo weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, Twoje komentarze wywołują u mnie podobną reakcję! ^^
UsuńJa również nie mogę się doczekać, jak będziecie reagować na postać Jonathana, bo przewiduję, że mimo wszystko nie każdemu przypadnie do gustu takie rozwiązanie.
Relacja Harry'ego i Hermiony wychodzi mi w Smoczej opowieści zaskakująco naturalnie, chociaż muszę przyznać, że w czasie trwania oryginalnej serii bardzo im kibicowałam. Wiedząc, że związek Hermiony z Draconem jest zbyt nierealny, wierzyłam, że Hermiona "skończy" z Harry. Bardzo żałuję, że tak się nie stało :(
Zmiana Draco postępuję powoli, bo, jak słusznie zauważyłaś, starałam się, aby wypadła naturalnie. Mam nadzieję, że wyszło ;)
Twój komentarz, jak zawsze, jest wspaniały i bardzo Ci za niego dziękuję! ;*
Również pozdrawiam i do zobaczenia w części ósmej :)
O jacie 💕💕💕💕
OdpowiedzUsuńNowy rozdział! Jak ja się cieszę ♡
Super napisany. Nie mogę się doczekać jak oni będą udawali ♡♡♡
To będzie takie cudooowne 💕
Jak to jest że jak jest Potter to nie umiał sie ogarnąć a jak zostali sami to jej uległ XD
Ogółem mówiąc genialny rozdział! Czekam na kolejny ♡
A i w związku z tym iż zaczynamy wakacje (dokładniej jutro ale to szczegół) chciałabym ci życzyć ich jak najbardziej udanych, obfitych w dużo uśmiechu :D Żeby były dla ciebie niezapomniane ♡♡♡
Pozdrawiam :*
Ja także się cieszę z Twojego komentarza! Bardzo Ci za niego dziękuję ^^ I również nie mogę się doczekać przedstawiania Wam tego!
UsuńDraco nie mógłby powiedzieć "tak" przy Harrym. To byłoby dla niego zdecydowanie za dużo na tym etapie.
Tobie też życzę wspaniałych, cudownych wakacji! Spędź je z osobami, które kochasz 💕 I oczywiście wpadaj na Smoczą opowieść :)
Pozdrawiam serdecznie!
Hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńNo powiem szczerze, że jestem szczerze i całkowicie zaskoczona, ale co najważniejsze pozytywnie! Wow i jeszcze raz wow! Tego się nie spodziewałam! No ale zacznijmy od początku:
Zupełnie zapomniałam o ślubie, skupiając się na Hogwarcie, albo horkruksach. Gdy to do mnie dotarło, niemal podskoczyłam z zachwytu - piszę "niemal" bo do podskoku troche mi brakowało, ale nie będę Cię teraz zanudzać moimi kłopotami ze starymi kośćmi :D
Nie wiem jak mam zinterpretować fakt, że Draco ma udawać męża Hermiony. Ale jak to? Czy to tylko na czas ślubu? Czy jednak mówiąc o wyprawie na Pokątną, chcą dać mu przez to tyle wolności, ile normalnemu, przeciętnemu członkowi Zakonu. Tyle że Draco członkiem Zakonu nie jest i póki nie zapała wielką, gorącą miłością do panny G., bałabym się puszczać go samopas, by sobie trochę pohasał na świeżym powietrzu.
Kompletnie też nie wyobrażam sobie jego wyglądu po metamorfozie, jakoś moja wyobraźnia - notabene wybujała- nie potrafi przetworzyć tego faktu, ale będę się starała, co by nie zachłysnąć się herbatą, gdy pewnego pięknego dnia przyjdzie mi przeczytać, że np "Draco odgarnął z twarzy swoje długie włosy".
Uwielbiam interakcje między nim a Hermioną. Ok, z jej strony może to być odczytane jako próba spłaty długu, ale dlaczego on się na to zgodził? Dlaczego nie domagał się, by zamiast udawać tego całego małżonka, po prostu pozwolić na jakąkolwiek metamorfozę, która zapewniałaby mu jako taką swobodę. No bo przecież nie musieli wymyślać, że jest jej mężem, prawda? Mogli równie dobrze powiedzieć, że Draco jest np bratem kuzyna siostry matki Fleur, a skoro to po części Willa, urok naszego pana Malfoya przynajmniej miałby jakieś wytłumaczenie. A tu ni stąd ni zowąd wybierają rozwiązanie, które chyba nie pozwoli mi spokojnie zasnąć aż do następnego rozdziału. Ja chcę więcej. I to teraz, zaraz :D
dlatego też publikuj, Moja Droga i spraw dziecku radość :D
Podsumowując: padłam, leżę i tradycyjnie już nie wstaję.
Pozdrawiam, Iva Nerda
Hej, Moja Droga! ^^
OdpowiedzUsuńBez przesady, nie sądzę, żebyś była jakoś dużo starsza ode mnie ;)
Wiesz, dzięki temu, że Draco będzie "mężem" Hermiony łatwiej będzie utrzymać tę postać dłużej. Jak już wiemy, Eliksir Wielosokowy odpada, a przecież wygodnie by było, gdyby poszukiwany przez ministerstwo i śmierciożerców chłopak posiadał "kostium", za którym mógłby się ukryć. Poza tym należy docenić także spryt Hermiony. Nie zostanie to szybko powiedziane wprost, więc odrobinkę zdradzę: ona też na tym skorzysta i bynajmniej nie chodzi tu o żaden rodzaj pociągu do Dracona. Powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie ;)
No i tutaj musi się ujawnić także moja dramionowa część duszy :D
Leż, leż, Kochana, do samego końca Smoczej Opowieści ;*
Pozdrawiam gorąco!
Draco ma udawać męża Hremiony. Szok. Przyjemny, ale szok. Chcę więcej. Jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńCzytało mi się bardzo przyjemnie. Rozdział długi a takie lubię najbardziej.
Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa ^^
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Wybacz mi za takie opóźnienie, ale normalnie wszystko na raz muszę robić - no ale nie o tym chciałam pisać :D
OdpowiedzUsuńJak określiłabym moją reakcję po przeczytaniu? WOW. Tym razem mnie na prawdę wmurowało, spodziewałam się różnych rzeczy w tym opowiadaniu - ale na pewno nie tego, że Draco będzie udawał narzeczonego Hermiony. W sumie to nawet zapomniałam o całym ślubie przez tą sytuację z wcześniejszego rozdziału, dlatego nawet nie pomyślałam, że ten rozdział tak bardzo będzie o niego zahaczał. Tak szczerze to myślałam, że rozdział będzie poświęcony na "powrót" do Hogwartu, ale Ty jak zwykle potrafisz mnie zaskoczyć.
Co do pomysłu z Jonathanem Smartem - nigdy nie sądziłabym, że to właśnie Hermiona na niego wpadnie. Prędzej spodziewałam się tego po Arturze albo jakimś innym (starszym) członku zakonu z racji tego, że będzie to idealny sposób na pilnowanie Draco. Z racji jego "związania" z Hermioną mam już pewne pomysłu jak może potoczyć się akcja kolejnego rozdziału. Jeżeli wydarzy się to, co myślę, to nasi bohaterowie będą musieli uważać żeby się nie pozabijać... Ale o tym dopiero po następnym rozdziale.
Zdziwiło mnie też, że Draco w sumie jakoś dosyć łagodnie to przyjął, ale w sumie chyba nic mnie nie jest zaskoczyć w jego zachowaniu (przynajmniej na razie) po akcji, w której rzucił się na ratunek Granger. Pragnę zaznaczyć że ja tak samo myślałam jak Hermiona, że Draco raczej będzie osobą która ją zabije, a nie od tej śmierci uchroni.
W mojej głowie zaczyna się powoli układać kontynuacja Twojej historii - oczywiście cały czas bazuję na domysłach, ale kto wie? Może niektóre się sprawdzą? :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział - tym razem obiecuję, że przeczytam go nie z takim opóźnieniem! Chociaż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... od publikacji minęło 10 dni - z tego, co pamiętam to rozdziały pojawiają się co 14 dni więc... Jeżeli wszystko pójdzie tak jak myślę to za pare dni powinnam cieszyć się nowiutkim pachnącym rozdziałem <3
Nie zmienia to faktu, że nie mogę się doczekać :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Nic się nie stało! Bardzo się cieszę, że w ogóle znajdujesz czas na czytanie Smoczej opowieści i pisanie tak wspaniałych komentarzy, za które Ci serdecznie dziękuję! <3
UsuńDraco tak naprawdę nie miał innego wyjścia niż wyrażenie zgody. Poza tym oboje z Hermioną wiedzą, że może to przynieść wymierne korzyści, o których będzie mowa w dalszych częściach.
Nowiutki pachnący rozdział już na Ciebie czeka i mam nadzieję, że także Ci się spodoba! ^^
Również pozdrawiam serdecznie! :)
Twój blog - Smocza opowieść - został właśnie wylosowany na Blog Miesiąca - Lipiec w kategorii Fan Fiction !
OdpowiedzUsuńBędzie on dumnie reklamowany na Katalogowym Świecie przez okrągły miesiąc, w bocznej kolumnie szablonu.
Blog zostanie również wpisany do zakładki Blogi Miesiąca gdzie pozostanie na stałe, można w niej zostawiać również komentarze. Dodatkowo w kategoriach w których jest zapisany, pod opisem pojawi się dopisek o wyróżnieniu oraz blog zostanie dodany do specjalnej kategorii "Blog Miesiąca".
Pozdrawiam, gratuluję i życzę weny!
Założyciel i główny administrator, Emily.
Bardzo dziękuję za to wspaniałe wyróżnienie! Jestem Ci bardzo wdzięczna!
UsuńPozdrawiam serdecznie i również życzę owocnych wakacji!