Ostre słońce sierpniowego poranka wpadało przez brudne
szyby pokoju Charliego Weasleya. Draco ziewnął potężnie i ponownie opadł na
poduszki, poddając się słodkiemu rozleniwieniu. Nie czuł się tak dobrze od
bardzo długiego czasu. Nie otwierając oczu, przytulił się mocniej do ciepłego i
delikatnego ciała obok. Jeszcze przez moment zamierzał nie dopuszczać do siebie
żadnych myśli. Miał poważne wątpliwości, czy niebo istnieje naprawdę, ale gdyby
chciał je sobie wyobrazić, wyglądałoby ono właśnie tak.
Musiał zasnąć, ponieważ następnym, co zarejestrował, był
dotyk na jego twarzy. Ktoś wodził palcami po jego nosie, policzkach, brwiach i
zatrzymał się na jego ustach. Wspomnienia poprzedniego dnia wróciły. To była
Hermiona Granger.
— Dzień dobry — przywitał się, otwierając jedno oko.
Zabrała rękę, jakby się poparzyła. Odsunęłaby się, gdyby
Draco jej na to pozwolił. Jej piersi unoszące się i odpadające w rytmie
oddechów mile drażniły jego klatkę piersiową.
— Myślałam, że śpisz — wydukała zarumieniona.
— Obudziłaś mnie — powiedział i otworzył drugie oko.
— Przepraszam, nie chciałam — odpowiedziała, pesząc się.
Chłopak wydawał się taki spokojny we śnie. Poza tym
pragnęła się upewnić, że naprawdę wczoraj przespali się ze sobą i że leży on przy
niej nagi. To nie była fatamorgana.
— I tak bym się zaraz obudził — rzekł. — Która godzina?
— Dochodzi dziesiąta — powiedziała, wskazując na zegar z
potłuczonym szkiełkiem.
Draco przetarł twarz ręką. Nadal się od siebie nie
odsunęli.
— Sądziłem, że gdy się obudzę, ciebie już nie będzie —
odezwał się po krótkim milczeniu.
— Muszę cię zamienić w Jonathana — odrzekła urażona. — Ale
masz rację, powinnam już iść. — Usiadła gwałtownie, zakrywając się pościelą.
— Nie to miałem na myśli — wytłumaczył, również się
podnosząc. — Źle mnie zrozumiałaś. Chodziło mi raczej o to, że…
Przeklniesz mnie
jakimś paskudztwem.
— Że zwieję? — dokończyła za niego. — Mówiłam ci wczoraj,
że nie jestem pijana i wiem, co robię. Nie żałuję wczorajszej nocy, jeżeli o
tym pomyślałeś.
Z jakiegoś nieokreślonego powodu niezmiernie go to
ucieszyło.
— Chyba oboje powinniśmy wstać — zasugerowała. —
Przemiana w Jonathana trochę trwa.
— Dlaczego to zrobiłaś? — zapytał poważnie Draco. —
Dlaczego ściągnęłaś ze mnie czar?
Hermiona zawahała się, ale po chwili hardo spojrzała mu w
oczy i odpowiedziała pewnym głosem:
— Wczoraj ci powiedziałam, ale jeśli chcesz usłyszeć rozszerzoną
wersję, proszę bardzo. Ściągnęłam z ciebie zaklęcia, bo Jonathan nie istnieje,
a ja pragnęłam poczuć satysfakcję z tego, że rozłożyłam nogi przed Draconem
Malfoyem.
Draco oniemiał. Na pewno nie takiej odpowiedzi się po
niej spodziewał. Odruchowo wstał z pryczy i podszedł do szafy, nie przejmując
swoją nagością. Po cichu liczył, że uda mu się ją zawstydzić. Ona jednak,
ignorując piekące policzki, nie popatrzyła w bok.
— Nie zasłaniaj się tak tą pierzyną — sarknął. — I tak
cię wczoraj widziałem. Siedemdziesiąt „c”, nie?
— Wcale się nie zasłaniam — zaperzyła się. — A co, za
małe? Miałam wrażenie, że ci pasowały — powiedziała wyzywającym tonem. — Poza
tym nie wiedziałam, że masz miarkę w oczach.
— Przeczytałem metkę na staniku — powiedział i dodał ironicznie:
— Pasowały tak samo, jak tobie pasował mój rozmiar.
Z przyjemnością zauważył, że ją trochę zezłościł. Mimo to
Hermiona nie zamierzała się poddawać. To ona wyjdzie z tego pojedynku
zwycięsko. Wstała z pryczy, odrzucając pościel. Podeszła do niego, nie
zwracając uwagę na jego kpiący uśmieszek i oczy błądzące po jej całym ciele.
— Czy ktoś temu zaprzecza? — spytała na pozór zmysłowym
tonem, muskając palcami jego brzuch.
— Nie pogrywaj sobie — odparł z szerokim, ale nie
radosnym uśmiechem.
— Mogę pożyczyć jedną z twoich koszul? — zapytała,
ignorując jego słowa. — Moje rzeczy są w pokoju Ginny. — Zjechała palcami na
jego podbrzusze i przejechała po nim paznokciami. Choć chłopak potrafił się
dobrze kontrolować, po jego spojrzeniu poznała, że wygrała. Dłonie zaciśnięte
na jej nadgarstkach sekundę później to potwierdziły.
— Mówiłem, nie pogrywaj — wyszeptał w jej usta i pochylił
się bardziej. Jego nos o milimetry minął jej szyję, a potem obojczyk. Zadrżała.
— Jak chcesz więcej, to wystarczyło grzecznie poprosić.
Już zamierzała powiedzieć „Dobra, wygrałeś”, ale
opanowała się w ostatniej chwili.
— To dasz mi tę koszulę? — powtórzyła pytanie
nonszalancko.
Draco puścił jej nadgarstki i wyciągnął wieszak z białą
koszulą.
— Dziękuję — odpowiedziała Hermiona, sięgając po koszulę.
Draco jednak podniósł ją tak, żeby dziewczyna nie mogła jej chwycić.
— Mam inne plany, kochanie
— powiedział Draco. Hermiona zgodnie z jego oczekiwaniami poczuła się zbita z
pantałyku. — Muszę ci zmienić bandaże, a co myślałaś?
Prychnęła rozeźlona, ale potem oboje cicho się zaśmiali.
*
Założenie nowych opatrunków i zmiana Dracona w Jonathana
zajęły prawie godzinę. Zeszli na dół chwilę przed jedenastą, on w spodniach i
koszuli z długim rękawem (Mroczny Znak nie dało się ukryć pod żadnym zaklęciem),
a ona w naprawionych majtkach i nadal w jego koszuli. W kuchni nikogo nie było,
ale na szczęście Draco znalazł zaparzoną w imbryku ciepłą kawę. Uwielbiał
magiczne sprzęty domowe, które same się włączały.
— Gdzie to jest? — mruknęła pod nosem Hermiona, szperając
w domowej apteczce zawieszonej przy drzwiach.
— Wiesz, jakby wyleciało ci z głowy, to jesteś
czarownicą. Rzuć Accio —
podpowiedział Draco, opierając się o szafkę i popijając kawę. Tak, tego
potrzebował po kilku godzinach snu.
— Wiesz, jakby ci wyleciało z głowy, zostawiłam różdżkę w
twoim pokoju — syknęła, przewracając fiolkę z Eliksirem Szkiele-Wzro.
— Tym razem naprawdę byłem za bardzo zajęty, żeby to
zauważyć — zarechotał, patrząc na jej odsłonięte nogi. Jego koszula sięgała
połowy jej ud.
— Skończyłeś?!... MAM! — krzyknęła, a jej ręka
wystrzeliła zwycięsko w górę.
— Co to za eliksir? — spytał zaciekawiony Draco,
przyglądając się fiolce w dłoni dziewczyny.
Dawka płynu, która zmieściłaby się w dużej łyżce
stołowej, migotała na przemian błękitnym i różowym kolorem. Nie przypominał
sobie, by go kiedyś widział.
Hermiona odwróciła się do niego plecami i wypiła
zawartość fiolki jednym haustem.
— Eliksir antykoncepcyjny — wykrztusiła. — Piekielnie niesmaczny.
— Tak właśnie mi się wydawało, że w nocy cię słyszałem,
Hermiono.
Draco i Hermiona podskoczyli. Do kuchni wszedł George Weasley, szczerząc
się od ucha do ucha.
— Jak to „słyszałeś”? — zaniepokoiła się Hermiona.
— Po prostu — odpowiedział, lustrując ją spojrzeniem. —
Jako twój niedoszły szwagier przyznam, że masz całkiem seksowny głos.
Hermiona zaczerwieniła się po cebulki włosów.
— Ty mi chyba nie chcesz powiedzieć…?
— W ferworze zdzierania z siebie ubrań, zapomnieliście o
małym Silencio, co? — Był wyraźnie
rozbawiony zakłopotaniem Hermiony, która rzucała wściekłe spojrzenie Malfoyowi.
— Nie wyciszyłeś pokoju?! — krzyknęła z furią.
— A dlaczego ty tego nie zrobiłaś? — warknął, wkurzony,
że podnosi na niego głos. Weasleyem się nie przejmował.
— Bo… och, Merlinie! — Hermiona przyłożyła dłonie do
piekącej twarzy, a Draco zastanowił się nad zachowaniem bliźniaka. Czy nie
powinien zareagować ostrzej na to, że on i Granger się ze sobą przespali? Dwa
tygodnie wcześniej dziewczyna chodziła z jego młodszym bratem, a Draco był ich wrogiem.
No tak, ale to było dwa tygodnie temu. Dwa tygodnie, które zdawały się być
rozciągnięte do dwóch lat.
— Hermiono, ostatecznie wszyscy jesteśmy dorośli —
zauważył wesoło George.
— Ale… przecież widziałam, jak szedłeś z tą Francuską! —
zawołała. — Co chwilę potem robiłeś w domu?
George udał nadąsanego.
— Hermiono, ja ci mówię, że masz seksowny głos, a ty
próbujesz sugerować, że ja jako mężczyzna… — Hermiona założyła ręce na piersi w
geście zniecierpliwienia i George się zreflektował. — Ta chwila nie była taka
krótka, jak ci się wydawało. Wróciłem do domu i położyłem się na kanapie, bo
zanosiło się na to, że w moim pokoju będzie nocować Angelina. No i usłyszałem
ciebie, a potem jego. Naprawdę masz na imię Dracon? — zwrócił się do Malfoya. —
Nie przejmuj się, Hermiono, nikt nas nie słyszy, bo ja pomyślałem i w nocy
rzuciłem na parter zaklęcia wyciszające… Zawsze myślałem, że to Drago, przez
„g” i z obciętym ogonkiem, jeśli wiesz, co mam na myśli. — Poruszył sugestywnie
brwiami.
— A ja myślałem, że ty i twój bliźniak to jedna osoba,
tylko w zaawansowanym stadium rozdwojenia jaźni — powiedział Draco, dopijając
resztę kawy.
— Hah… nie wyszło ci — odparł George, na co Draco
prychnął. — Hermiono, nie martw się, po was przyszedł czas na mojego brata. To
dopiero było traumatyczne przeżycie. No, a potem się potoczyło. Romantyzm wziął
wszystkich. Rodzice, państwo młodzi… Billa nie przestał interesować język
francuski...
Hermiona powstrzymała go gestem dłoni.
— Oszczędź szczegółów, proszę.
— Właśnie, jestem przed śniadaniem — dodał zdegustowany
Draco, zaglądając do półki z pieczywem.
George podszedł do Hermiony i zapytał konspiracyjnym
tonem:
— Hermiono, wiesz, że jesteś moją ulubioną niedoszłą
bratową, ale czy ty masz jakieś… problemy?
— George, błagam — jęknęła Hermiona. Zaczynała boleć ją
głowa. Wielkimi krokami zbliżał się kac.
— Zauważyłem, że za nadto interesujesz się zwierzętami —
ciągnął George. — Najpierw Krum, który wyglądał, jak kaczka, potem ten chuj,
mój były brat, pseudo Łasica, a teraz fretka, czyli smok bez ogona. Ale jak
chcesz, pomogę ci. To się leczy i co ważniejsze, DA się wyleczyć.
Posłał jej szeroki uśmiech, a Hermiona dała mu mocnego
kuksańca.
— Głowa mnie boli, proszę, przestań — szepnęła.
— I trochę asertywności — burknął Draco, robiąc sobie
kanapkę. — To ja wymyśliłem „Łasicę”.
— Niezwłocznie wyślę ofertę odkupienia od ciebie praw
autorskich, Draconie — odpowiedział
Weasley i mrugnął porozumiewawczo do Hermiony.
Na schodach rozległ się odgłos kroków i chwilę później w
kuchni pojawił się ociekający wodą Harry Potter w samych spodniach od piżamy.
— Godryku… — jęknęła pod nosem Hermiona, widząc, jak oczy
Harry’ego rozszerzają się ze zdumienia. Była głupia, że poprosiła o tę
przeklętą koszulę Draco, nie przywołując z pokoju Ginny własnych ubrań. Była
głupia, że nie odłożyła fiolki po eliksirze antykoncepcyjnym. Była głupia, że
zeszła z Draco na dół. I była głupia, sądząc, że Harry się nie domyślił
wcześniej, co zaszło między nią a Draconem.
— Byłem u Ginny — oznajmił, siląc się na spokój. —
Hermiono, możesz mi wytłumaczyć, co robiłaś całą noc, a teraz stoisz w koszuli
tego śmiecia?
— Nie, nie musisz się, Potter, przejmować, czy ktoś
usłyszy, jak nazywasz Jonathana Smarta śmieciem — sarknął Draco. — Twój szwagier
umie rzucić zaklęcia wyciszające.
— Zamknij się, tleniona fretko, teraz rozmawiam z
Hermioną — rzucił ostro Harry.
— A ty uważaj…
— Harry, proszę — przerwała Hermiona Draco.
Nie chciała kłócić się z Harry, Merlin świadkiem. Zdawała
sobie sprawę z tego, że przyjaciel się o nią martwi, ale to było jej życie. Jej
decyzje i jej błędy.
— O co mnie prosisz?! — krzyknął Harry. — Lepiej
odpowiedz na pytanie!
— Harry, spasuj — upomniał go George, ale Harry go
zignorował.
— Powiedz mi, co robiłaś u Malfoya w pokoju przez całą
noc! — zażądał, kipiąc z gniewu.
Ginny starała się wcisnąć mu jakieś bzdury, gdy
odprowadził ją do jej pokoju i zobaczył puste łóżko Hermiony. Ale on kilka
godzin wcześniej widział, jak Hermiona szła do Nory z Malfoyem, trzymając go za
rękę. Nie był idiotą, żeby nie połączyć faktów. Z drugiej strony nie wierzył,
że to mogłaby być prawda. Hermiona musiała tylko zaprzeczyć.
Ale Hermiona nie zamierzała zaprzeczać.
— Harry, jestem dorosła — powiedziała, patrząc mu prosto
w oczy.
Poczuł, że robi mu się słabo.
— Co? — wydusił. — Ty chyba nie mówisz poważnie…
Hermiona milczała. Malfoy uśmiechnął się z
samozadowoleniem. George przenosił wzrok na każde z nich po kolei.
— POWIEDZ MI, DO CHOLERY, CO ROBIŁAŚ W NOCY! — ryknął
Harry.
Hermiona poczerwieniała na twarzy i zacisnęła pięści. On
też nie był święty! Jakim prawem więc na nią krzyczał?! Bo Hermiona Granger
musi zawsze być poukładana i grzeczna?! Pragnęła mu wykrzyczeć, że tej Hermiony
już nie ma! Że dźgnął ją Ronald dwa tygodnie wcześniej, a kilka dni temu dobił…
— NAPRAWDĘ CHCESZ WIEDZIEĆ?! — wrzasnęła, podbiegając do
niego.
— TAK!
— UPRAWIAŁAM SEKS Z DRACONEM MALFOYEM! — wydarła się na
całe gardło tak, że Draco o mały włos nie zakrztusił się skórką od chleba.
Harry’emu na sekundę odjęło mowę, ale potem krzyknął:
— JAK MOGŁAŚ?!
W życiu nie był tak zszokowany. Ostatkiem sił
powstrzymywał się przed rzuceniem się na tchórzofretkę i zmyciem jemu z twarzy
tego perfidnego uśmieszku.
— HERMIONA, CZY TY WIESZ, CO ZROBIŁAŚ?! TO TEN SAM GNÓJ,
KTÓRY WYZYWAŁ CIĘ I PONIŻYŁ PRZEZ OSTATNIE SZEŚĆ LAT! ZGŁUPIAŁAŚ?!
George zasugerował, by Harry się opanował, a Draco
warknął coś, ale zginęło to, w krzykach przyjaciół.
— MOŻE TY TO ZROBIŁAŚ Z WDZIĘCZNOŚCI?
— MASZ MNIE ZA TAKĄ IDIOTKĘ?
— HERMIONO, NIE WIEM, CO CI POWIEDZIAŁ, ALE JEŻELI RZUCIŁ
NA CIEBIE JAKIŚ UROK…!
— NIKT NA MNIE NIE RZUCIŁ ŻADNEGO UROKU! ZROBIŁAM TO, CO
CHCIAŁAM!
— TO MALFOY! ON CIĘ WYKORZYSTAŁ! DOŁACZYŁAŚ DO ORSZAKU
JEGO PRZYGÓD NA JEDNĄ NOC! ZABRAKŁO MU PANIENEK, TO ZACIĄGNĄŁ DO ŁÓŻKA CIEBIE,
JEDYNĄ DZIEWCZYNĘ, KTÓRA W TYM DOMU NA NIEGO PATRZY!
— CHCESZ POWIEDZIEĆ, ŻE ZOSTAŁAM JEGO KURWĄ, TAK?!
Harry nie odpowiedział i Hermiona to wykorzystała, ściszając
głos do jadowitego szeptu:
— Nawet jeśli, to bardzo odpowiada mi rola kurwy Dracona
Malfoya.
— Nie wierzysz w to, co mówisz, Hermiona — powiedział zrozpaczony
Harry. Malfoy musiał rzucić na nią jakieś zaklęcia. — On cię wykorzystał…
— NIE PIEPRZ, POTTER! — huknęła. — WIESZ, KTO TAK
NAPRAWDĘ MNIE WYKORZYSTAŁ?! RON MNIE WYKORZYSTAŁ! RON MNIE WYKORZYSTAŁ,
POZWALAJĄC MI WIERZYĆ, ŻE MNIE KOCHA! ŻE TO MIŁOŚĆ NA CAŁE ŻYCIE! ŻE NIE WIDZI
ŚWIATA POZA MNĄ! ŻE JESTEM DLA NIEGO TĄ JEDYNĄ! WYKORZYSTAŁ MNIE, ROZPOWIADAJĄC
POTEM SWOIM NOWYM KOLEGOM NA NAKTURNIE, JAK MNIE POSUWAŁ! I JAK TO BĘDZIE SIĘ Z
PRZYJEMNOŚCIĄ PRZYPATRYWAŁ, GDY BĘDĄ MNIE GWAŁCIĆ! DRACON JEST OD NIEGO STO
RAZY LEPSZY! NIE WMAWIA MI, ŻE ZNAJDZIEMY PRACĘ W MINISTERSTWIE, WYBUDUJEMY
KAMIENNY DOMEK, WEŹMIEMY ROMANTYCZNY ŚLUB I URODZĘ MU GROMADKĘ DZIECI! NIE
OBIECUJE, ŻE BĘDZIEMY ŻYĆ DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE!
Kiedy skończyła, dyszała ciężko i z przerażeniem
stwierdziła, że w międzyczasie do kuchni weszli państwo Weasleyowie. Pani
Weasley patrzyła na nią zdruzgotana. W jej oczach pojawiły się łzy. Hermiona
chciała, jak najszybciej stamtąd zniknąć, lecz została jeszcze jedna rzecz do
powiedzenia Harry’emu.
— Nie waż się mnie oceniać, Harry Potterze. — Dźgnęła go
palcem w mokrą pierś. — Ty też nie jesteś święty. Widziałam, że uwielbiasz
zieloną trawę…
Z satysfakcją zobaczyła, że oczy Harry’ego powiększyły się
do wielkości galeonów. Zrozumiał.
Mijając państwa Weasleyów i mówiąc im krótkie
„przepraszam”, poczuła łzy pod powiekami. Chwilę potem Ginny, na którą wpadła
przy schodach, przytulała ją do siebie w ich pokoju i zapewniała, że wszystko
będzie dobrze.
Tymczasem w kuchni Harry w końcu rzucił się na Malfoya.
— Jak śmiałeś ją tknąć, tleniony chuju?! — Złapał go za
koszulę i pchnął na ścianę.
— Nie radzę, Potter — wycedził Draco, gdy pięść Pottera
znalazła się na wysokości jego głowy.
— Harry, opanuj się — przywołał go do porządku Artur, a
George spróbował odciągnąć.
— Jeszcze ci za to obiję mordę, Malfoy! — krzyknął i
wyrwał się George’owi. — Niech zobaczę jej jedną łzę, to zostanie po tobie
mokra plama, dotarło, fretko?! — I tak, jak Hermiona, pobiegł na górę.
— Dołączam się do tych ciepłych życzeń — powiedział
poważnie George Draconowi.
— Ja również — dodał Fred. Zszedł do kuchni w
towarzystwie Angeliny Johnson w sam raz, aby usłyszeć koniec kłótni.
— A ja poprawię — rzekła Angelina z uroczym uśmiechem.
Draco przewrócił oczami. Zamierzał powiedzieć, że nie
jest Wieprzleyem, ale ugryzł się w język. Artur patrzył na niego z
wyczekiwaniem. Nie będzie się tłumaczył. To była sprawa między nim a Granger,
nawet jeżeli Weasleyowie już wszystko słyszeli. Wyminął Artura i Freda z
Angeliną i także poszedł do swojego pokoju.
*
Hermiona nie miała kaca moralnego, jakiego się
spodziewała, budząc w ramionach nagiego Dracona. Wręcz przeciwnie. Myśl o tym,
że się z nim przespała, napawała ją jakimś rodzajem dumy z siebie, toteż doszła
do wniosku, że oszalała.
Harry się do niej nie odzywał. Zamknął się w swoim pokoju
na poddaszu, który dzielił z obecnie skacowanym Charliem Weasleyem i nie zszedł
nawet na obiad. Draco, który również odpuścił sobie obiad, widziała raz, w
południe, gdy żegnali państwa Delacour i ciotkę Tessie.
— Życzę wam dużo szczęścia — powiedziała wzruszona pani
Delacour, ściskając Hermionę i Dracona.
Gdy goście teleportowali się do swoich domów, a państwo
młodzi przenieśli się do hotelu na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie mieli spędzić swój
miesiąc miodowy, Hermiona rzuciła „Finite Incantatem” i Jonathan Smart
ostatecznie zniknął. Poczuła ukłucie żalu, bo Jonathan od początku do końca był
jej pomysłem (jej pierwszym pomysłem, który zaakceptował Zakon Feniksa), ale
pocieszyła się, że pewnie użyją jeszcze nieraz tej tożsamości.
Poplotkowała z Angeliną, pogawędziła z Georgem (to, co
zostało z jego ucha, zdążyło się zagoić przed weselem) i zadecydowała, że
przeprosi pana Weasleya za poranne zachowanie. Starając się opanować drżenie
głosu, przyznała, że w kuchni ją poniosło i jest jej za to wstyd.
— Hermiono, nic się nie stało — zapewnił swoim
opiekuńczym i spokojnym głosem Artur. — To ja muszę cię przeprosić za
zachowanie mojego najmłodszego syna.
— Panie Weasley… — wymamrotała Hermiona, ale mężczyzna
powstrzymał ją gestem dłoni.
— Brak słów, by opisać jego zachowanie. — Artur wpatrzył
się ponuro w podłogę garażu i zgarbił się, przez co wyglądał na starego i
zmęczonego. — Skrzywdził cię w niewyobrażalny sposób. Przepraszam cię,
Hermiono, że wychowałem go na potwora.
— Panie Weasley, nie ma pan za co nie przepraszać —
zapewniła Hermiona ze łzami w oczach. — To nie pana wina, że Ron wybrał Ciemną
Stronę.
— Czasem wydaje mi się, że ktoś rzucił na niego Imperiusa
— szepnął Artur jakby sam do siebie. — Próbuję pocieszać się, że magia
zamieniła go w bestię. Ale to przecież nieprawda. Zakon sprawdza swoich
członków na wypadek tego zaklęcia regularnie.
Hermiona wytarła mokre policzki dłonią. Ile razy
przeglądała raport z zebrania Zakonu, które odbyło się 28 lipca? Ile razy
analizowała wyniki Rona? Zaklęcia Wykrywającego nie dało się oszukać. Ron przeszedł
do szeregów Sami-Wiecie-Kogo świadomie.
— Jesteś dla mnie jak córka, Hermiono — powiedział Artur,
podnosząc wzrok na jej zaróżowioną twarz. — Nie dlatego, że chodziłaś z Ronem.
Od bardzo dawna widzę w tobie moją drugą córkę. Pragnę twojego szczęścia i mam
nadzieję, że je znajdziesz.
Hermiona patrzyła na pana Weasleya, nie mogąc wykrztusił
słowa. Ona także traktowała Weasleyów jak swoją rodzinę. Nora była takim
miejsce jak Hogwart, ciepłym i bezpiecznym niczym wymarzony dom.
Pod wpływem impulsu podeszła do pana Weasleya i
przytuliła się do niego. Artur z uśmiechem objął ją ramionami. Zrozumieli się
bez słów. Był jej tatą.
*
Draco ulżyło, gdy kładąc głowę na poduszkę, która
pachniała Hermioną Granger, stwierdził, że nie czuje potrzeby szorowania się
pumeksem do końca świata, nie ma kaca moralnego, nie planuje wsadzać się na
Oddział Zamknięty Szpitala św. Munga, ani tym bardziej nie zamierza oświadczać
się Granger. Było tak jak po każdym innym seksie. Uważał to, co się stało, za
niezobowiązujący numerek, który obojgu przyniósł przyjemność. Co więcej,
wyglądało na to, że Granger myśli podobnie. Gdy zmieniała go na powrót w
Dracona Malfoya, nie wydawała się być zawstydzona lub spięta. Nie patrzyła na
niego również maślanymi oczami. Stała przed nim ta sama dziewczyna, co
poprzedniego dnia.
Gdzieś z tyłu głowy zamajaczyło mu, że wydarzenia
minionego tygodnia mimo wszystko coś między nimi nieodwracalnie zmieniły. Ale
Dracon wolał wyciągnąć swoją różdżkę i z czułością się w nią wpatrzeć, niż
dojść do niewygodnych wniosków. Na to zawsze był czas.
*
Molly szykowała kolację. Ginny pomagała jej nakrywać do
stołu, a bliźniacy co chwilę podjadali z garnka, w którym bulgotała zupa
cebulowa.
Nagle w kominku buchnęły zielone płomienie, znak, że ktoś
zamierzał dostać się do Nory. Molly czym prędziej zawołała męża z garażu. Bez
jego zgody nikt nie był w stanie dostać się do domu.
Artur wbiegł do środka, a za nim Hermiona.
— Nie spodziewamy się nikogo — powiedział, wyciągając
różdżkę i kierując ją w stronę kominka. Płomienie były coraz większe. Ktoś
najwidoczniej był bardzo zdesperowany. — Wyciągnijcie różdżki.
Natychmiast wykonali jego polecenie, a Artur machnął
ręką, zwalniając barierę ochronną w kominie. Na dywan wypadła wysoka postać,
pobrudzona popiołem i krwią. Musiała minąć chwila, aby Artur ją rozpoznał.
To był Ksenofilius Lovegood.
— Ksenofiliusie, co się stało? — zawołał Artur, pomagając
wstać mężczyźnie.
Molly pisnęła ze strachu, widząc liczne siniaki i
odrapania na twarzy, szyi i rękach pana Lovegooda. Jego neonowożółta szata,
którą nadal miał na sobie podczas wesela, była w strzępach.
Ksenofilius zawył jak zranione zwierzę, opierając się na
Arturze.
— Ksenofiliusie, powiedz nam, co się stało — powtórzył
Artur, prowadząc pana Lovegooda na kanapę.
Pan Ksenofilius wydał z siebie jęk rozpaczy i podniósł
głowę. Hermiona spojrzała w jego czerwone spuchnięte oczy i już wiedziała.
Oparła się o ścianę, żeby nie upaść. Co złego spotkało…
— Porwali Lunę! — zaszlochał pan Lovegood. — Porwali moją
małą córeczkę! Moją Lunę!
*
Po weselu Lovegoodowie wrócili do domu i okazało się, że
czeka tam na nich sześciu uzbrojonych po zęby śmierciożerców. Pobili pana
Lovegooda, rzucili na niego dwa Cruciatusy i gdy mężczyzna nie potrafił się
ruszyć, zabrali Lunę, dotychczas przywiązaną do ściany. Przynajmniej tyle
zrozumieli Weasleyowie, Hermiona i Harry z płaczliwego bełkotu Ksenofiliusa.
— Musimy ratować Lunę — zawołał Harry, podrywając się z
krzesła i wyciągając różdżkę.
— I zrobimy to — zapewnił Artur. — Należy zwołać zebranie
Zakonu.
— Arturze — odezwała się nieśmiało Molly i zerknęła na
pana Lovegooda. Wydmuchiwał nos w chustkę w różowe garborożce. — Czy Zakon
zgodzi się na kolejną akcją, jeżeli chodzi o nastolatkę?
— Luna ma wiele cennych informacji na temat Harry’ego i
Harry przekona Zakon, że musi ją uratować, prawda, Harry? — Artur przeniósł
palący wzrok na Harry’ego, który kiwnął głową i oklapł na siedzenie.
Hermiona po raz kolejny w duchu podziękowała swojemu
przeczuciu. Po tym, jak zobaczyła tatuaż
Rona rzuciła na siebie i niego zaklęcia związujące, tak że w razie złapania
przez śmierciożerców zapominaliby o horkruksach i przepowiedni. Oczywiście, nie
powiedziała mu o tym. Jak na ironię znalazła wzmiankę o Znaku Posłuszeństwa
kilka dni po wybudzeniu się z rozwalonym bokiem. Jednak wszystko wskazywało na
to, że jej czary działają. Harry nie doznawał niepokojących wizji, co, miała
nadzieję, oznaczało, że horkruksy leżą nietknięte.
Luna nie wiedziała ani o horkruksach, ani o przepowiedni.
Wiedziała tylko o Jonathanie Smarcie, mimo to nie trudno byłoby przekonać Zakon
do posiadanie przez dziewczynę kluczowych informacji. Luna była bliską
przyjaciółką Harry’ego.
Harry popatrzył na Hermionę wzrokiem, w którym strach
mieszał się z determinacją. Hermiona ścisnęła jego dłoń na znak, że odczuwa to
samo, co on. Poranna kłótnia odeszła w zapomnienie. Gdyby stracił Hermionę…
Tymczasem od śmierci Dumbledore po kolei tracił wszystkich. Żeby tylko Lunie
nic się nie stało…
Najchętniej już ruszałby na ratunek przyjaciółce, ale
zdawał sobie sprawę z tego, że Zakon Feniksa ma większe możliwości. Poza tym
pamiętał, jak zginął Syriusz. Może gdyby od początku tak bardzo nie rwał się do
jego uratowania i posłuchałby przez chwilę Hermiony, Syriusz nadal by żył?
Ksenofilius łkał i łkał.
*
Draco nie schodził na parter, który wciąż był wyciszony,
więc nie miał pojęcia o tragedii pana Lovegooda. Gdy Artur Weasley zapukał do
jego pokoju, drzemał. Widząc wchodzącego pana Weasleya, zrozumiał, że stało się
coś niedobrego. Ostatni raz mężczyzna był u niego przed wpadnięciem do Nory
śmierciożerców. Draco, tak jak teraz, leżał wtedy na łóżku. To było dość niepokojące
déjà vu.
— Tak, ja też mam takie wrażenie — westchnął Artur,
podchodząc do łóżka Dracona. — Nie, nie powiedziałeś tego na głos, ale widzę to
po twojej minie. Cóż, przykro mi to stwierdzić, ale masz rację. Raz jeszcze
jestem zmuszony prosić cię o wzięcie udziału w zebraniu Zakonu Feniksa. Mogę
usiąść?
Draco pokiwał głową i odsunął krzesło. Dlaczego tym razem
chcieli go męczyć? I dlaczego od razu nie krzyknął, że nie ma zamiaru tego
robić?
— Luna Lovegood została porwana — poinformował go Artur
bez owijania w bawełnę. — Wczoraj, gdy wróciła z ojcem do domu po weselu.
Draco potrzebował kilku sekund, aby dotarł do niego sens
słów mężczyzny. Czarny Pan, zniecierpliwiony brakiem ruchów ze strony Harry’ego
Potter, postanowił przyśpieszyć działanie.
— Oczekuje pan, że powiem Zakonowi, co się z nią mogło
stać? — zapytał Draco. Bo o cóż innego mogło chodzić, niż o uratowanie
Pomyluny? Zakon wyruszał na kolejną misję ratunkową, bo świrnięta psiapsiółka
Grzmottera dostała się w ręce Czarnego Pana, mając głowę pełną słabych punktów
na Wybrańca, a kto wie, może nawet i planu zwycięstwa. Chociaż nie, poprawił
się w myślach Draco, o ile dobrze go znał, Grzmotter nie miał żadnego planu.
— Oczekuję, że powiesz nam, gdzie może teraz przebywać —
poprawił go łagodnie Artur.
Draco zawahał się. Był potencjalnie niezwykle cennym
źródłem informacji dla Zakonu Feniksa. Wtajemniczony we wszelkie plany, jakie
powstały do końca czerwca w szeregach śmierciożerców, wysoko postawiony w hierarchii
Ciemnej Strony. A co jeśli nie miało skończyć się na informacjach przydatnych
przy ratowaniu Lovegood? Był przekonany, że Zakon nie częstował cytrynowym
dropsami, gdy nie zamierzało się współpracować. A przynajmniej nie
nienafaszerowanymi Eliksirem Żywej Śmierci. Podadzą mu w końcu Veritaserum?
Artur wyczuł obawy chłopaka, ponieważ rzekł:
— Nikt nie wyciągnie z ciebie żadnych informacji, których
sam nam nie zechcesz nam powiedzieć, masz na to moje słowo.
Draco przebiegł wzrokiem po dobrotliwej twarzy Artura.
— Dlaczego pan pragnie wszystkich uratować? — spytał. —
Tak się nie da.
Do tej pory nie miał zielonego pojęcia, z jakiego powodu
mężczyzna przed nim przyjął do domu śmierciożercę, który kpił z jego rodziny i
niego samego. Dla Dracona wychowanego tak surowo w Dworze Malfoyów to było… co
najmniej nielogiczne.
— A dlaczego ty uratowałeś Hermionę Granger, mimo że jej
nienawidziłeś? — odpowiedział pytaniem Artur.
Draco nie wytrzymał jego przenikliwego wzroku i spojrzał
w bok, lecz Artur nie zamierzał drążyć.
— Każdy z nas jest człowiekiem, Draco — rzekł łagodnym
głosem. — Każdy z nas czuje i myśli. Ma rodzinę, wspomnienia i plany. Chce żyć.
Masz rację, nie da się uratować wszystkich, ale należy próbować… — I dodał,
starając się zabrzmieć bardziej lekko: — Moje zachowanie możesz też zrzucić na
to, że jestem ojcem. Luna jest w wieku Ginny. Ty jesteś w wieku Rona. Nie
zasłużyliście sobie na to, żeby płacić za chore ambicje i błędy pokolenia
waszych rodziców. To nie wy rozpętaliście tę wojnę. Ona nigdy nie była wasza.
Milczeli jakiś czas, a gdy Artur wstał, Draco przeklął
się w myślach za to, że podjął decyzję.
Zamieniam się w
sklątkę tylnowybuchową. Co mnie obchodzi wariatka Lovegood?!
— Dobrze, zgadzam się — powiedział.
Artur odwrócił się do niego, a jego twarz pojaśniała.
— Dziękuję, Draco, bardzo ci dziękuję — powiedział z
wdzięcznością.
— Ale w drodze wyjątku — zastrzegł chłopak. — Potter
pewnie chodzi po ścianach i pomstuje na wszystkich, a ja chcę w spokoju zjeść
kolację.
Kąciki ust Artura powędrowały delikatnie w górę.
— Zebranie rozpoczyna się za pół godziny, ale prosiłbym
cię, żebyś zszedł za godzinę — rzekł i zamknął za sobą drzwi.
Draco opadł z ciężkim westchnieniem na poduszkę. Bez
większych protestów zgodził się na pomoc w ratowaniu Pomyluny Lovegood.
Może jednak Mung
to nie taki zły pomysł?
*
— Mówię ci, że Dracon zejdzie! — usłyszał Draco, schodząc
po skrzypiących schodach.
Uśmiechnął się kpiąco pod nosem. Pewna swoich słów
Granger przekonywała Grzmottera, że Draconowi odbiło i zamierza im pomóc.
— Niestety masz rację — potwierdził Draco, nie pozwalając
Potterowi odpowiedzieć.
— Dracon — zawołała Granger, gdy zobaczyła za plecami
przyjaciela wysoką postać arystokraty.
Harry odwrócił się z miną bezbrzeżnego zaskoczenia. Nie
wierzył, kiedy pan Weasley mówił, że Malfoy się zgodził. Niby z jakiego powodu
miałby im pomagać? Teraz ogarnęło go szczere zaskoczenie. Ślizgon wybijał mu z
ręki kolejny argument przeciw niemu. Harry zdziwił się jeszcze bardziej,
orientując, że nie wprawiło go to w złość.
— Potter, nie patrz tak na mnie — syknął Draco.
— Dobrze, że jesteś — rzekła z nerwowym uśmiechem na
ustach Granger. — Wszyscy już czekają.
Draco też się denerwował. Nie wiedział, czego spodziewać
się po Zakonie Feniksa. Większość członków pewnie marzyła o zobaczeniu sceny
wykonywania wyroku Wizengamontu z Draco i dementorem w rolach głównych. W ilu z
nich wymierzył różdżkę podczas licznych akcji minionego roku, ukrywając twarz
pod srebrną maską sługi Tego, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać? Dziś stanie
przed nimi już bez niej. Ciekawe, czy kogoś rozpozna. Oni raczej go znali.
— Dorian jest nieprzyjemny — szepnęła do niego Granger,
gdy wychodzili z kuchni. — Ale pan Weasley nie pozwoli mu…
— Nie przejmuj się — przerwał jej nie tak ostro, jak
zamierzał. — Jestem dużym chłopcem.
Świadomość, że się o niego troszczyła, wywołała
nieprzyjemne poruszenie w żołądku Draco… Albo to była twarz Doriana, opierającego
się niemal nonszalancko o kominek, obecnego szefa… przewodniczącego… kogoś, kto
się rządzi… Zakonu Feniksa. Chłopak poznał go natychmiast. To on oponował
najgłośniej przeciwko wezwaniu magomedyków, kiedy Granger wykrwawiała się na
kanapie.
Z taką pogardą, jaka teraz lśniła w oczach Doriana, Draco
spotkał się po raz ostatni właśnie nieszczęsnego 31 lipca, patrząc w oczy
Lucjusza, kiedy mężczyzna rzucał na swojego syna zaklęcie torturujące. Draco
nie dał poznać Dorianowi, że wywarło to na nim wrażenie, bo był przyzwyczajony.
Siedemnaście lat wśród rodziny go zahartowało.
Wbiło w niego wzrok dwadzieścia kilka par oczu.
Oczywiście w małym saloniku Nory cisnął się Remus Lupin i Nimfadora Tonks,
Weasleyowie (z Charliem, ale za to bez Wiewióry, który wrzeszczała kwadrans
wcześniej, że jest prawie dorosła, a Luna to jej przyjaciółka; nie podziałało i
zamknęli ją w jej pokoju) i Kingsley Shecklebolt, a oprócz nich pracownicy
ministerstwa i inni czarodzieje. Nie mylił się. Znał większość z nich. Z
niejednym walczył.
Czekało na niego specjalne miejsce. Fotel przy kominku,
na wyciągnięcie różdżki od Doriana. Chyba
nie obejdzie się bez Veritaserum, zauważył gorzko Draco, rzucając przelotne
spojrzenie Dorianowi.
Usiadł na fotelu, obserwując, jak Potter stara się
zmieścić na kanapie między bliźniakami.
— W naszym dzisiejszym zebraniu będzie brała udział
jeszcze jedna osoba, Draco Malfoy — powiedział Artur Weasley, siląc się na
neutralny ton — kolega Harry’ego, Hermiony i Luny ze szkoły…
— Skończ, Artur — syknął Dorian. — Wszyscy wiemy, że to
śmierciożerca. Każdy z nas czytał jego akta…
Nie ma to jak
pełne ciepła powitanie wyznawców Wszechmogącego Trzmiela.
— A ty co, Granger, musisz go pilnować? — rzucił pogardliwie
Dorian do Hermiony, która stanęła za fotelem.
— Lubię fotele — odpowiedziała Hermiona z uśmiechem na
twarzy. Nie zamierzała dać się sprowokować.
Draco popatrzył na nią zaskoczony. Postanowiła trzymać go
za głowę, jak będą wlewać mu do gardła eliksir?
„Mogę?” wyartykuowała. Wzruszył ramiona i odwrócił głowę.
Jeżeli jej nie zabronił, to znaczy, że pozwalał. Może i zachowywała się
dziecinnie, ale pragnęła być przy nim. Pragnęła, żeby czuł, że w tym pokoju
siedzi mnóstwo życzliwych mu ludzi. Nigdy by się nie przyznał, ale widziała,
jak się bał. Jego zaciśniętą szczękę, spięte ramiona. A pan Weasley naprawdę
nie zamierzał pozwalać Dorianowi na dręczenie Draco.
— Co chcecie ode mnie usłyszeć? — zapytał Draco,
doszedłszy do wniosku, że „Dzień dobry” zabrzmiałoby debilnie, a czarodzieje
oczekują aż się odezwie.
— Opowiedz o planach śmierciożerców — rozkazał Dorian.
Draco prychnął pod nosem.
— To może trochę potrwać — zakpił.
Żeby taki debil traktował go, jak byle jakiego skrzata…
— Do śmiechu ci, śmierciożerco? — Dorian wycelował różdżką
prosto w serce Dracona. Artur zareagował błyskawicznie, podbiegając zza fotela,
na którym siedziała Molly, i zasłaniając sobą chłopaka. Hermiona, która
obawiała się takie sytuacji, trzymała rękę blisko swojej różdżki.
— Dorian, prosiłem cię o coś — przypomniał lodowato
Artur. — To jest mój dom i masz
dostosowywać się do moich zasad.
— Jeżeli złamią Lovegood, do nocy z tego domu może nie
zostać kamień na kamieniu — odrzekł Dorian z wyższością.
— Radzę wszystkim opanować emocje — zabrał głos Kingsley stojący
przy ścianie, widząc, że Artur straci zdrowy rozsądek.
Nie potrzebne im były rozłamy w Zakonie.
Artur wrócił na swoje miejsce, a Dorian opuścił różdżkę.
Remus wykorzystał moment ciszy i zapytał Draco:
— Czy wiesz, gdzie teraz może znajdować się Luna
Lovegood?
— Prawdopodobnie jest w lochach posiadłości Macnaira —
odpowiedział najzwyczajniej w świecie Draco, czym wywołał poruszenie wśród
członków Zakonu.
Planowaliście
mnie torturować, żeby wydobyć ze mnie informacje? Zbyt niewygodne jest dla was
to, że sam się zgodziłem?
— Dlaczego akurat tam? — spytał Remus.
— Bo o ile dobrze zrozumiałem, została porwana dzisiaj w
nocy — odparł Draco — a nie jest aż taka cenna, ani taka uzdolniona, żeby
Czarny Pan miał ochotę torturować ją osobiście cały dzień.
Molly Weasley i parę innych osób nie ukrywały, że są
wstrząśnięci bezpośredniością Malfoya. Draco jednak nie zamierzał bawić się w
eufemizmy.
— Dlaczego akurat Macnair? — zapytał Kingsley.
Draco nie podobała się perspektywa powtórzenia nocnej rozmowy
z Granger sprzed kilku dni, ale sam podjął decyzję o udziale w zebraniu Zakonu
Feniksa i przewidział, że siłą rzeczy będzie musiał to powiedzieć.
— Za zgodą Czarnego Pana podzieliliśmy się członkami
Zakonu Feniksa i najbliższymi Harry’ego Pottera — wyjaśnił, kątem oka
obserwując, jak pięści Grzmottera się zaciskają. — Macnair lubi osobliwości,
więc zechciał Lovegood.
— Malfoy, jak możesz nazywać Lunę „osobliwością”?! —
krzyknął Wybraniec.
— Harry — upomniał go o dziwo nie pan Weasley, ale Remus
Lupin.
— Zaskakująco łatwo — sarknął Draco.
— Miał ją dostać po wyciągnięciu od niej ważnych
informacji, tak? — domyślił się Kingsley.
Draco pokiwał głową.
— Co Macnair miał zrobić z dziewczyną, Draconie Malfoyu?
— Dorian nie rezygnował z pogardliwości. Wypluł nazwisko Draco niczym obelgę.
— Nie chcecie znać szczegółów…
Dorian doskoczył do niego, wbijając różdżkę w gardło
Draco.
— Dorian, zostaw go! — nakazał Artur, znowu znajdując się
przy nich.
Dorian nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
— Posłuchaj, gnojku — wysyczał przez zaciśnięte zęby. —
Atakujecie Bogu ducha winnych mugoli, mordujecie z zimną krwią całe rodziny,
robicie z naszych kobiet niewolnice, a mężczyzn rozdzieracie na strzępy. Nie
oczekuj, że Zakon przyjmie cię z otwartymi ramionami, i gówno mnie obchodzi to,
że Weasleyowie tak zrobili. Pechowo dla ciebie ktoś w Zakonie jeszcze myśli,
więc albo grzecznie odpowiesz na moje pytanie, albo będę miał w dupie wolę
Dumbledore’a i z przyjemnością wsadzę cię do Azkabanu.
— System wartości wam się sypie — zakpił Draco, czując,
jak różdżka boleśnie wbija mu się w tętnice. Nie spuszczał wzroku z zaciętych
oczu Doriana. — Gdzie ta słynna dobroć dla wszystkich, jaką głosił Dumbledore?
— Dumbledore nie żyje — rzekł dobitnie Dorian. —
Zapomniałeś, jak stchórzyłeś i Snape musiał dokończyć?
Dorian sam odsunął się od chłopaka. Dracon odezwał się
dopiero po minucie.
— Lovegood wbrew pozorom nigdy nie miała być przynętą na
Pottera — powiedział bez emocji i zanim zdążył dokończyć, jakaś czarnowłosa
czarownica spytała na wydechu:
— Kto miał być przynętą?
Draco ponownie zamilkł na jakiś czas.
— To nie był plan A, niemniej jednak, jeżeli Potter
schowałby się na zbyt długi czas… Przynętą miała być Hermiona Granger —
odrzekł, a potem zaśmiał się gorzko pod nosem — albo Ronald Weasley.
Granger nad nim
wciągnęła ze świstem powietrze. W tym samym momencie w palenisku pojawiły się
zielone płomienie.
— Przepraszam za spóźnienie — przywitała się profesor
Minerwa McGonagall. — Spotkanie z Ministrem Magii przeciągnęło się. O, panie
Malfoy, cieszę się, że pan tu jest.
— To jest pani w mniejszości — mruknął chłopak w
odpowiedzi.
— Gdzie jest panna Lovegood? — przeszła do sedna
profesorka, mierząc niemiłym wzrokiem Doriana.
— Według Dracona w posiadłości Macnaira — powiedział
Kingsley.
— Jest pan pewny, panie Malfoy? — kobieta zwróciła się do
swojego ucznia.
— Takie były założenia w czerwcu — powiedział chłopak.
— Świetnie — skwintowała za radośnie, jak na sytuację,
profesor McGonagall. — Na co więc czekamy? Hestio, Tonks, Dedalusie, Kingsleyu,
dlaczego jeszcze tu siedzicie? Należy zaplanować, jak dostać się tam dostać.
Arturze, masz szczegółowe plany posiadłości śmierciożerców, prawda? Zdaje się,
że Macnair nie przyłożył się do zabezpieczenia swojego domu. Przy odrobinie
szczęścia nie będzie problemów w odbiciu panny Lovegood.
Kobieta tryskała energią, co przeraziło Draco. Nigdy nie
widział tak rozemocjonowanej profesor Transmutacji. Szkoda, że w przypływie
euforii umknął jej jeden drobny fakt. Od porwania Lovegood minęło wiele długich
godzin, a śmierciożercy nie jadali podwieczorków ze złapanymi czarownicami, ani
nie pokazywali im imponującej kolekcji znaczków.
— Pan Malfoy nie odpowiedział nam jeszcze na pytanie, co
mogło stać się z dziewczyną — rzekł jadowicie Dorian.
Dziwię się, że
twoja wątroba wytrzymuje tyle żółci… i że przewodzisz stowarzyszeniu, które ma
w herbie dobre serce wzorowane na Niepokalanym Sercu Najwyższego Trzmiela.
— Lovegood miała być ofiarą, która nastraszy Pottera —
powiedział Draco. — Macnair może z nią zrobić, co zechce, a on lubi młode
dziewczyny… Będziecie mieli szczęście, jak znajdziecie ją żywą.
*
W kuchni obradowało część Zakonu. Akcja była planowana
jeszcze tego samego dnia. Ksenofilius Lovegood został w sypialni państwa
Weasleyów wraz z Molly. Powiedzieć, że był w tragicznym stanie, to jakby nie
powiedzieć nic. Sprawiał wrażenie człowieka, który lada chwila oszaleje.
Zwłaszcza gdy zaczął rwać białe długie włosy z głowy.
Artur Weasley siedział na kanapie i patrzył w wesoło
buchający ogień w kominku. Znowu trzeba było rozpalić. Po wczorajszej pięknej
pogodzie nie było śladu, a w Norze zrobiło się zimno jak w lokówce… czy jak to
tam nazywali mugole ten śmieszny przedmiot, który ochładza się w środku, a z
tyłu jest ciepły.
Z górnych pięter dobiegł szloch pana Lovegooda. Artur był
pewny, że zachowywałby się dokładnie tak samo na jego miejscu.
— Pana córce nic by się nie stało.
Draco nieoczekiwanie przysiadł się do niego, bezbłędnie
odgadując, nad czym rozmyślał.
— Jestem tego pewien, bo wiem, kto o nią zawalczył —
wytłumaczył chłopak, niemalże uśmiechając się na to wspomnienie. — Mimo tego,
co się stało w Komnacie Tajemnic, Czarnego Pana ona nie interesuje.
Artur przyglądał mu się badawczo, a później się uśmiechnął.
— Chyba wiem, o kim mówimy — rzekł.
Draco zmarszczył brwi. Nie spodziewał się, by mężczyzna wytypował
prawidłowo.
— Blaise Zabini swego czasu nieźle namieszał mojej córce
w głowie — przyznał Artur z błyskiem w oku.
— Możesz mi wyjaśnić, co zdanie, które właśnie
wypowiedziałeś, miało oznaczać? — zadał pytanie Dorian, który stanął nad nimi.
*
Ginny Weasley został sprowadzona do salonu i posadzona na
kanapie. Dorian z uśmieszkiem pełnym triumfu ogłosił wszystkim, że Weasleyowie
mają kontakty ze śmierciożercami.
— Dorian, raczyłbyś wytłumaczyć, coś ty sobie znowu
ubzdurał? — Tonks dawno straciła cierpliwość do tego faceta. — Czas ucieka.
Wyleciało z tego twojego pustego łba, po co się dzisiaj spotkaliśmy?!
— Tonks, proszę — Remus złapał ją za rękę, powstrzymując
tym samym od podejścia do Doriana.
Dorian był wysoko postanowionym urzędnikiem Ministerstwa
Magii. Między innymi z tego powodu od śmierci Alastora przewodniczył Zakonem
Feniksa. Jego kontakty były bezcenne. Niestety, miał też na większość członków
Zakonu haki, a Remus i Tonks borykali się z za wieloma innymi kłopotami, żeby
pakować się w kolejne.
— Panna Weasley jest szpiegiem i ma romans z wysoko
postawionym śmierciożercą — powiedział Dorian, rozkoszując się każdym słowem.
Po zebranych przeszedł pomruk niedowierzania. Pan
Lovegood w fotelu przestał kołysać w przód i w tył, powtarzając imię Luny.
Ginny zaśmiała się ironicznie, ale Draco dostrzegł jej niepewność.
— Ty sobie jaja robisz, nie? Ginny szpiegiem? — zawołał
Fred.
— Nasza siostra i śmierciożerca? Niby który? — zawtórował
mu George.
— Ginny nie może być szpiegiem, bo nie ma żadnych
informacji. Nie należy do Zakonu — postanowił bronić Ginny Harry. — Nie ma też
żadnego romansu, bo jest ze mną, a wcześniej chodziła z Deanem Thomasem
Dorian nie musiał wiedzieć, że zerwali ze sobą, a oskarżenie
Ginny, choć absurdalne, było niebezpieczne. Harry zdążył zorientować się z
tego, co mówiła Hermiona i sam wyłapywał ze strzępków rozmów państwa Weasley,
że Zakon Feniksa bez Dumbledore’a osłabł na tyle, że robił się bezwzględny w
stosunku do swoich członków. Najlepszym dowodem było to, że nie zamierzali
ratować Hermiony.
— Panna Weasley cały rok spędziła w Hogwarcie pod moim
okiem jako opiekuna Gryffindoru — poparła Harry’ego profesor McGonagall, której
również nie podobały się insynuacje Doriana. — I rzeczywiście spotykała się
tylko z Deanem Thomasem i panem Potterem. Nie wmówisz mi, Dorianie, że pan
Thomas, będąc mugolakiem, został śmierciożercą. Co do strony, po której stoi
pan Potter, raczej nie muszę cię upewniać? — dokończyła surowo.
Ale Dorian wiedział swoje.
— Po pierwsze, zerwałeś z nią na pogrzebie Dumbledore’a —
odpowiedział z wyższością Harry’emu. — Po drugie, najwidoczniej cię zdradzała.
— Wzruszył ramionami.
— Moja córką nie
ruszała się poza Norę od początku wakacji — odezwał się zdenerwowany Artur,
zanim Harry odpyskował. Pan Weasley był na siebie bardzo zły. Użył nazwiska
tego biednego chłopaka jak nieostrożny nastolatek.
— To jest nienormalne! — krzyknęła Tonks. — Tam torturują
szesnastolatkę, a my zajmujemy się omamami Doriana!
Draco spojrzał na siedzącą na oparciu jego fotela
Granger. Zaniepokojona utkwiła wzrok w przyjaciółce. No tak, dziewczyny mówiły
sobie wszystko.
— Zgadzam się z Tonks, że tracimy cenny czas — oświadczył
Kingsley.
— Więc zakończmy to szybko — zaproponował lodowato
Dorian. — Panno Weasley, albo pani natychmiast się przyzna, że inwigilowała
Zakon Feniksa dla niego, albo jeszcze dzisiaj poinformuję Biuro Aurorów o
miejscu pobytu Blaise’a Zabiniego.
— ZABINIEGO?! — ryknął Harry.
Momentalnie stanęła przed oczami scena z pociągu z
września ubiegłego roku i Pansy Parkinson zgryźliwie mówiąca do Zabiniego, że
Ginny mu się podoba. Wcześniej siedzieli w przedziale Slughorna i Ginny rzuciła
zjadliwie do Zabiniego, że ma wybitny talent do udawania kogoś, kim nie jest.
Jego pewność niewinności byłej dziewczyny prysnęła.
— Nikogo nie inwigilowałam! — zawołała Ginny, podrywając
się z miejsca. Draco pomyślał, że jest śmiesznie mała nawet przy średniego
wzrostu Dorianie. — Możesz mi przeszukać pamięć i podać Veritaserum. Zobaczysz
i usłyszysz to samo, a Blaise’a masz zostawić w spokoju!
— Ginny… — wymamrotał Harry.
Hermiona i Malfoy, Ginny i Zabini… to mu się nie mieściło
w głowie. Czy dziewczyny postradały zmysły?
Jego Ginny z tym obrzydliwym gadem…
— ZDRADZAŁAŚ MNIE Z ZABINIM?!
Gdyby nie tragiczne położenie, w którym mógł znaleźć się
najlepszy przyjaciel Draco przez jego długi język, to, co się przed nim
rozgrywało, młody Malfoy uznałby za wysoce komiczne.
— ZABAWNE, ŻE TO TY ZADAJESZ MI TAKIE PYTANIE! —
wrzasnęła Ginny. — MYŚLISZ, ŻE JA NIE WIEM O TWOICH WYSKOKACH?!
Malfoy zamarł. Czyżby święty Potter miał na boku
dziewczynę, podczas gdy chodził z Rudą?
— O CZYM TY BREDZISZ?! NIGDY CIĘ Z NIKIM NIE ZDRADZIŁEM!
— SPOTYKAŁEŚ SIĘ Z TĄ PIEPRZONĄ ŚLIZGONKĄ PRZEZ CAŁY ROK!
Draco zamrugał, przekonany, że się przesłyszał. Ale
reakcja Grzmottera, jego mina krzycząca „skąd ona wie?”, sprawiła, że Malfoy
poczuł mdłości. Pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy, była prośbą.
Niech to nie
będzie Pansy Parkison. Błagam, Merlinie i Salazarze, miejcie nade mną litość i
sprawcie, żeby Grzmotter nie powiedział, że dzieliłem się z nim dziewczyną! Że
Parkinson zrobiła ze mnie rogacza i to jeszcze z tym Gryfiakiem!
(Bo Pansy przeżyła swoje pierwsze bliskie spotkanie z
Gryfonem w wieku czternastu lat na Balu Bożonarodzeniowym. Seamus Finnegan
zapłacił za to wymiotami utrzymującymi się przez całe święta. Draco nie
obchodziło to, że Seamus i Pansy byli pijani w sztok, gdy znalazł ich w
składziku na miotły.)
— CO? ZATKAŁO, NIE? — zawołała Ginny. — Z NASZYCH RANDEK
SZEDŁEŚ DO NIEJ! POSUWAŁEŚ JĄ W NAJLEPSZE, ZARAZ PO TYM, JAK NIEŚMIAŁO
TRZYMAŁEŚ MNIE ZA RĘKĘ! MI WMAWIAŁEŚ, ŻE JESTEM ZA MŁODA, ŻE MOŻESZ POCZEKAĆ, A
PRZY NIEJ NIE MIAŁEŚ SKRUPUŁÓW, CHOCIAŻ MA TYLE SAMO LAT, CO JA! WIESZ, ŻE JA I
ONA MAMY RAZEM LEKCJE?!
Draco, któremu kamień spadł z serca, gdy Ruda powiedziała,
że kochanka Pottera chodzi do niższej klasy, a więc nie nazywa się Pansy
Parkinson, zaczął intensywnie zastanawiać, kto uczęszczał na piąty rok do
Slytherinu. Prawdę mówiąc, znał bliżej tylko jedną dziewczynę.
— NIGDY CIĘ NIE ZDRADZIŁEM! — krzyknął Harry. Patrzył na
nich cały Zakon Feniksa, a on planował powiedzieć Ginny prawdę w czasie
spokojnej rozmowy w cztery oczy.
— JESTEŚ BEZCZELNY, POTTER! — ryknęła Ginny. — MYŚLAŁEŚ,
ŻE NIE DOSŁYSZAŁAM DZISIAJ RANO HERMIONY?!
Granger obok Dracona schowała twarz w dłoniach. Draco
zmarszczył czoło, skołowany. Granger w kuchni wydzierała się tylko na temat
niej, niego i Łasicy.
Znalazłem się w
trójkącie z Wieprzleyem. Konduktorze, kierunek: wariatkowo!
— NIGDY CIĘ NIE ZDRADZIŁEM! — powtórzył Potter. — TO SIĘ
STAŁO, GDY NIE BYLIŚMY JUŻ RAZEM!
— CIEKAWE KIEDY, JEŻELI ZERWAŁEŚ ZE MNĄ PRZED SAMYM
KOŃCEM SZKOŁY!
Harry Potter zacisnął dłonie w pięści i zrobił się czerwonobordowy.
Sapał jak tysiącletni Rogogon Węgierski.
No powiedz,
Grzmotter, która Ślizgonka była taka tępa, żeby się z tobą bzykać.
— PRZESPAŁEM SIĘ Z ASTORIĄ GREENGRASS TYLKO RAZ, NA
BIURKU MCGONAGALL PO POGRZEBIE!
Zapadła grobowa cisza. Harry poprawił koszulkę, patrząc
wszędzie, tylko nie na profesor McGonagall, której usta zamieniły się w cieniutką
linię. Hermiona znowu schowała twarz w dłoniach. Dracon poczuł się
wstrząśnięty.
Widziałam, że
uwielbiasz zieloną trawę… I saw you loved green grass…
— AHA, CZYLI FAKT, ŻE WSADZIŁEŚ JEJ ZARAZ PO TYM, JAK ZE
MNĄ ZERWAŁEŚ, MA MNIE PODNIEŚĆ NA DUCHU?!
— Bzykałeś moją narzeczoną tam, gdzie bzyka się cały
Hogwart? — zapytał oniemiały Draco, patrząc na Harry’ego, jakby zobaczył go po
raz pierwszy w życiu.
— ONA BYŁA TWOJĄ NARZECZONĄ? — zwróciła się Ginny do
Draco. Przytaknął. — PROSZĘ BARDZO, KOLEJNA ŚLIZGOŃSKA KURWA!
— Mówisz o mojej byłej narzeczonej, Ruda, więc przyhamuj
— rzucił ostro w jej stronę.
Jakiś przysadzisty czarodziej w kącie mruknął, kręcąc z
politowaniem głową:
— I wy chcecie, żeby te dzieciaki wygrały wojnę…
— Co? — zamrugał Harry, do którego dopiero dotarły słowa
Draco.
— Wiesz, myślałem, że stać cię na coś oryginalniejszego —
powiedział Draco. — W końcu to była jeszcze wtedy moja narzeczona, a tam
naprawdę uprawiają seks wszyscy, jak leci.
— Dracon, nie pomagasz — szepnęła Hermiona, zerkając ze
strachem na panią dyrektor.
Profesor McGonagall odchrząknęła głośno. Zesztywniała,
upodabniając się do swojego kołnierzyka.
— Panie Potter, panie Malfoy, dziękuję za uświadomienie
mnie, co i gdzie robią uczniowie w wolnym czasie — powiedziała surowo. — Ale
czy nie powinniśmy wrócić do sedna sprawy? — Płatki jej nosa niebezpiecznie
zadrgały.
— Mamy już zarys planu, jeśli się pośpieszymy, odbijemy
dziewczynę przed wschodem słońca — poinformował na wydechu Dedalus,
wykorzystując względną ciszę.
— Co z panną Weasley? — upierał się z wrednym uśmieszkiem
Dorian. Zachowanie nastolatków go ubawiło.
— Widzę, że ta informacja jest ci niezbędna do życia —
sarknęła Ginny. — Zabini mnie nie przeleciał. — I nie oglądając się na nikogo,
odwróciła się na pięcie i poleciała na pierwsze piętro.
Zakon przetoczył się z salonu do kuchni, gdzie na długim
stole dla dwunastu osób leżały pergaminy ze szczegółowymi planami domu Macnaira.
Artur, zyskując pewność, że nikt go nie widzi, w drzwiach dorwał Doriana i
wypluł z wściekłością:
— Nie waż się więcej tykać moich dzieci, zrozumiałeś? —
Dorian posłał mu sardoniczny uśmiech, a Artur złapał go za przód szaty. — Nie
tylko ty masz różdżkę.
— Grozisz mi, Weasley?
— Tak — odpowiedział Artur i podszedł do Kingsleya
pochylonego nad notatkami o stanie zabezpieczeń przy drzwiach.
W salonie zostali tylko Harry, Hermiona i Draco. Harry,
nim usiadł, zadał Draco pytanie wypranym głosem:
— Byliście razem z Astorią?
— Była moją narzeczoną — odparł Draco. — A co, nie
pochwaliła się?
— Czyli byliście.
Harry potargał włosy, a Hermiona zajęła miejsce na
kanapie przy nim, kładąc dłoń na jego ramieniu.
— W moim świecie nie dała to tak, jak w waszym —
powiedział Draco, przemilczając, że jego świat już nie jest jego. — Nasi
rodzice dogadali się w sprawie ślubu w poprzednie wakacje.
— Aranżowane małżeństwo — szepnęła Hermiona.
— Tak — potwierdził Draco.
Greengrassowie byli starą arystokratyczną rodziną. Draco
mógł wybrać spomiędzy dwóch kandydatek, dwóch sióstr, Dafne i Astorii. Dafne
było chłodną i wyniosłą modliszką, a Astoria była ładną dziewczyną, która
umiała śpiewać i grać na pianinie. Padło na nią. To była decyzja Lucjusza, a
Draco się z nią zgodził. Wolał nie dodawać, że po tym zaczął sypiać z Dafne.
— Ślub miał się odbyć pod koniec sierpnia.
Zadziwiające, że dopiero teraz Draco o niej pomyślał po
raz pierwszy od Wieży Astronomicznej…
To pan Greengrass nalegał na przyspieszenie zaślubin.
Draco wiedział dlaczego. W czasie wojny żadna rodzina nie była bezpieczna, a
małżeństwo z wysoko postawionym arystokratą-śmierciożercą gwarantowałoby
Astorii nietykalność. Greengrass był obok wujka Thorna i pana Weasleya kolejnym
ojcem chroniącym za wszelką cenę swoje dzieci. Draco zastanawiał się, czy tylko
Lucjusz był psychopatą bez serca.
— Astoria nie jest pełnoletnia — zauważyła Hermiona.
— Sądzisz, że to miało jakieś znaczenie? — spytał Draco.
— Masz świadomość, Grzmotter, na jakie niebezpieczeństwo ją naraziłeś, nie
panując nad swoim rozporkiem? — zwrócił się do Pottera z nieskrywaną złością. —
Gdybym w noc poślubną odkrył, że nie jest dziewicą, miałby prawo ją zabić.
I pewnie bym to
zrobił.
— To prawo jest okrutne i niesprawiedliwe — stwierdziła
Hermiona, która słyszała, że małżeństwa na Prawie Merlina, jakie zawierała arystokracja,
cechują się przestarzałymi i nieludzkimi zasadami.
— Życie jest okrutne i niesprawiedliwe, Granger. Prawo
tylko je odzwierciedla — podsumował Draco.
Siedzieli przez jakiś czas w milczeniu, a potem odezwał
się Harry, targając się za włosy:
— Wszystko się wali — jęknął. — Jeżeli Lunie stanie się
coś złego… — głos mu się załamał.
Hermiona mocno przytuliła przyjaciela.
— Luna jest silna — powiedziała. — Poradzi sobie. Już
jutro będzie ci opowiadała o gnębiwstryskach. — Z jej oczu popłynęły łzy.
Miała świadomość, że kłamie. Cokolwiek działo się Luną,
miało pozostawić piętno na dziewczynie do końca życia. To, co Dracon powiedział
Hermionie w nocy po wizycie na Pokątnej i Nokturnie, pozbawiło ją złudzeń.
Draco przyglądał się parze. Więc tak wyglądała rozpacz po
stracie najbliższych. Pan Weasley miał rację. Każda ofiara Ciemniej Strony posiadała
rodzinę, plany i marzenia, a śmierciożercy potrafili przekreślić je w ciągu
kilku chwil. Dracon przekreślał je w ciągu kilku chwil jeszcze w maju.
*
Atmosfera, jaka zapanowała w Norze, gdy Zakon Feniksa
ruszył na pomoc Lunie Lovegood, nie podobał się Draconowi. Przypominała ono
napięcie z 31 lipca. W powietrzu wisiała ta sama zapowiedź katastrofy.
Zupę cebulową zjedli w milczeniu bez bliźniaków, którzy
brali udział w akcji, i Molly pozostającej przy panu Lovegoodzie. Potem usiedli
w salonie, czekając. Plan zakładał, że członkowie Zakonu świstoklikiem
przeniosą się do Nory, gdy tylko odnajdą Lunę.
Draco na fotelu obserwował Rudą Wiewiórę na kanapie. Od
zejścia na kolację nie zaszczyciła Grzmottera nawet przelotnym spojrzeniem. Na
twarzy Granger było wypisane poczucie winy. Pewnie obwiniała się kretynizmem
Pottera. Pan Weasley starał się ukrywać zaniepokojenie, ale chodzenie od okna
do okna to utrudniało.
O wpół do pierwszej w nocy charakterystyczny trzask w
ogródku poderwał wszystkich do góry.
— Luna — wyszeptał Harry pobladłymi wargami, biegnąc za
panem Weasleyem.
Schody zatrzeszczały, kiedy zbiegał po nich Ksenofilius
Lovegood, a za nim Molly.
Zrobiło się zamieszanie. Do domu wpadł Kingsley z omdlałą
Luną w potężnych ramionach. Jej neonowożółta sukienka była podarta. Dziewczyna
miała podbite oczy, zadrapania na skórze, rozbitą głowę, rozcięte wargi, a jej
nogi pokrywała zaschnięta krew. Szczerze mówiąc, Draco spodziewał się, że
będzie wyglądała o wiele gorzej. Widocznie Czarny Pan zakazał Macnairowi
torturować ją zaawansowanymi klątwami.
Harry i Hermiona wydali z siebie zduszone okrzyki,
dostrzegając, w jakim stanie jest ich przyjaciółka.
— Luno, moja
kochana córeczko — jęknął Ksenofilius, dopadając Kingsleya.
— Zanieś ją do pokoju bliźniaków — pouczył Kingsleya
Artur.
— Jest jeszcze jedna — powiedział ciężko dysząc mężczyzna
i podążając w kierunku schodów.
— Co?
Niósł ją George Weasley. Kiedy przekroczył próg, Hermiona
i Ginny pisnęły przerażone, a Harry się zatoczył. Do Dracona niczym gwałtowna
fala powróciły liczne wspomnienia z seansów śmierciożerców.
Osoba niesiona przez bliźniaka nie przypominała
człowieka. Była naga, co potęgowało porażające wrażenie. Połowę jej długich
brudnych włosów wyrwano z fragmentami skóry. Pocięto obficie jej ręce, nogi i
tułów. W okolice brzucha dostała najbardziej. Śmierciożercy nie fatygowali się,
by ją pozszywać. Wysuszona do granic możliwości, z siną, a miejscami czarną
skórą, wydawała się ucieleśnieniem paskudnego demona. Ale najgorzej zraniona
była jej klatka piersiowa. Ktoś odciął jej piersi, zostawiając dwie wielkie
jątrzące się rany.
Głowa bez połowy włosów przesunęła się w ramionach
George’a, a Draco poczuł, że nie może oddychać. Harry Potter też musiał ją
cudem rozpoznać, bo powiedzieli jednocześnie, on i Dracon, tym samym
wypełnionym bólem głosem:
— Astoria Greengrass.
***
Poprzedni rozdział i Zaginiona scena wywołały wiele emocji, bardzo się z tego powodu cieszę! ^^ To jeden z moich ulubionych rozdziałów, więc zależało mi na tym, żebyście go dobrze przyjęli. Poza tym jest też przełomowy. Dziękuję więc z całego serca za komentarze, które się pod nim pojawiły. Gdybym mogła Wam za nie podziękować tak mocno, jak pragnę... Niestety słowa czasami nie mogę opisać wszystkiego w należyty sposób. Wiedzcie jednak, że jestem Wam niewypowiedzianie wdzięczna, że nadal śledzicie Smoczą opowieść i że wraz z Draconem gościmy w niewielkiej części Waszego życia!
Rozdział 12 to prawdopodobnie ostatni rozdział, który publikuję na moich wakacjach. Nie były one dobre pod względem pisania Smoczej opowieści. Dracon, niestety, wyraźnie chciał/chce ode mnie odpocząć. Pierwotnym założeniem było ukończenie tego opowiadania w moim ręko- i maszynopisie do końca tych wakacji. Jako że w zeszłym roku pisałam je jak szalona, teraz byłam przekonana, że cztery miesiące wystarczą by dotrzeć tam, gdzie pragnęłam i zamierzałam. Ogromnie żałuję, że to się nie udało. Większość czasu miałam przerażającą blokadę. Życie prywatne tego nie ułatwiło. Cokolwiek jednak się stanie, dostaniecie Epilog Smoczej opowieści. Jak się napisało "Rozdział pierwszy", to trzeba też napisać "I żyli długo, i szczęśliwie...", czy jak to się tam zakończy ;) Tego wymaga przyzwoitość pisarza.
Ale do sedna, bo się rozpisuję xd Z iście ślizgońskim uśmiechem mam zaszczyt napisać po raz kolejny: tego to się nie spodziewaliście, prawda? ^^ Tym razem tak bardzo niesielankowo, jak tylko się da. Nie można zapominać, że wokół trwa potężna i okrutna wojna. Jak Draco pomyślał, zasypiając przy Hermionie, świat runął jutro. Be careful what you wish for, chciałoby się rzec ze smutkiem i żalem. Niemniej jednak mam nadzieję, że ten rozdział także przypadnie Wam do gustu i/lub otrzymam zasłużoną krytykę.
Następny rozdział planuję opublikować w okolicach 1 października. Dla studentów na rozpoczęcie roku akademickiego. Muszę się Wam przyznać, że boją się jak Draco Hardodzioba. Naprawdę. So please, pray for me and my writing skills! ^^
Pada (kocham deszcz), a ja chyba lecę pisać. Może wreszcie wyjdzie tak, jak tego chcę ;)
Trzymajcie się ciepło i łatwe wstawania jutro rano!
PS Tradycyjnie znaleźć mnie można na martwiala@gmail.com i ask.fm/martwiala
***
Poprzedni rozdział i Zaginiona scena wywołały wiele emocji, bardzo się z tego powodu cieszę! ^^ To jeden z moich ulubionych rozdziałów, więc zależało mi na tym, żebyście go dobrze przyjęli. Poza tym jest też przełomowy. Dziękuję więc z całego serca za komentarze, które się pod nim pojawiły. Gdybym mogła Wam za nie podziękować tak mocno, jak pragnę... Niestety słowa czasami nie mogę opisać wszystkiego w należyty sposób. Wiedzcie jednak, że jestem Wam niewypowiedzianie wdzięczna, że nadal śledzicie Smoczą opowieść i że wraz z Draconem gościmy w niewielkiej części Waszego życia!
Rozdział 12 to prawdopodobnie ostatni rozdział, który publikuję na moich wakacjach. Nie były one dobre pod względem pisania Smoczej opowieści. Dracon, niestety, wyraźnie chciał/chce ode mnie odpocząć. Pierwotnym założeniem było ukończenie tego opowiadania w moim ręko- i maszynopisie do końca tych wakacji. Jako że w zeszłym roku pisałam je jak szalona, teraz byłam przekonana, że cztery miesiące wystarczą by dotrzeć tam, gdzie pragnęłam i zamierzałam. Ogromnie żałuję, że to się nie udało. Większość czasu miałam przerażającą blokadę. Życie prywatne tego nie ułatwiło. Cokolwiek jednak się stanie, dostaniecie Epilog Smoczej opowieści. Jak się napisało "Rozdział pierwszy", to trzeba też napisać "I żyli długo, i szczęśliwie...", czy jak to się tam zakończy ;) Tego wymaga przyzwoitość pisarza.
Ale do sedna, bo się rozpisuję xd Z iście ślizgońskim uśmiechem mam zaszczyt napisać po raz kolejny: tego to się nie spodziewaliście, prawda? ^^ Tym razem tak bardzo niesielankowo, jak tylko się da. Nie można zapominać, że wokół trwa potężna i okrutna wojna. Jak Draco pomyślał, zasypiając przy Hermionie, świat runął jutro. Be careful what you wish for, chciałoby się rzec ze smutkiem i żalem. Niemniej jednak mam nadzieję, że ten rozdział także przypadnie Wam do gustu i/lub otrzymam zasłużoną krytykę.
Następny rozdział planuję opublikować w okolicach 1 października. Dla studentów na rozpoczęcie roku akademickiego. Muszę się Wam przyznać, że boją się jak Draco Hardodzioba. Naprawdę. So please, pray for me and my writing skills! ^^
Pada (kocham deszcz), a ja chyba lecę pisać. Może wreszcie wyjdzie tak, jak tego chcę ;)
Trzymajcie się ciepło i łatwe wstawania jutro rano!
PS Tradycyjnie znaleźć mnie można na martwiala@gmail.com i ask.fm/martwiala
Jak zwykle rozdział niesamowity :). Ogromnie dużo niespodziewanych zwrotów akcji - I like it. Smaczki z lokówką i zieloną trawą zdecydowanie na tak :D. Co do blokady - spokojnie, wszystko w swoim czasie, z radością poczekam do (mam nadzieję!) szczęśliwego zakończenia dla Dramione. Trzymam kciuki za powrót weny i szykuję się psychicznie na 14 dni oczekiwania na kolejny rozdział. Do następnego komentarza! Trzynam kciuki, aby wszystkie Twoje problemy prywatne szczęśliwie i szybko się rozwiązały ^_^
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Mustangowiec, za ten komentarz! ^^
UsuńTakie drobne rzeczy w rozdziale są czasami ważniejsze, niż czytelnikowi się wydaje. Sama bardzo lubię, jak Autor mnie dzięki nim zwodzi, a później jest jedno wielkie "AAAHHAAA!" xd
Mam nadzieję, że blokada szybko minie, bo studia już tuż-tuż i przez pięć miesięcy będę musiała się głównie na nich koncentrować.
Szykuj się, a ja tymczasem spróbuję pisać lepiej niż w ciągu lata.
Pozdrawiam serdecznie! ^^
Sweet Mary Mother of God! Prosze o wiecej cierpliwosci wobec Pottera....
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona calym watkiem Astorii Greengrass, czytajac ostatnie zdania czulam sie jakbym zdzielila glowa w mur, bo poczatek to byl taki chillax: jednym slowem aftermath po tym jak dramione baraszkowalo w skarpetkach, post-lozkowa gadka-szmatka i, ej, czy ona go posmyrala w podbrzusze? Ginny i Blaise, yes yes:D wprowadz jeszcze Theodore'a (I ship it!), niech sie wali i pali, w koncu jest wojna i niech sobie uzyja, jutro moga zginac!
P.S. Dorian mnie wkurza. Czy go zabijesz?
Pzdr!
H.
Dziękuję za Twój komentarz!
UsuńNie ukrywam, że tak właśnie miałaś się poczuć po ostatnim zdaniu :D I dokładnie w ten sposób ten rozdział miał się potoczyć: najpierw słodko, potem straszno ^^
Tak, jak najbardziej ona go "posmyrała w podbrzusze". Mieli bardzo przyjemne rozpoczęcie okropnego dnia ;) Ginny i Blaise - też się cieszę, zobaczymy, czy ta para będzie również zadowolona. A co do Teodora, to się powtórzę: przecież Teodor Nott chodzi z nimi do klasy! ^^
Pozdrawiam gorąco!
PS Podzielasz zdanie Dracona na temat Doriana ;)
*pierwsza część komentarza*
OdpowiedzUsuńHej ^^
Nasze Dramione takie pełne dobrego humoru z samego rana, że aż od razu wiedziałam, iż coś szybko się sknoci. I się sknociło i to kurczę po całości. Jednak, na szczęście, nie od razu po przekroczeniu progu kuchni przez nasze zacne Dramione...
George! Przez ciebie dostałam takiego napadu śmiechu, który potem przerodził się w atak kaszlu (Bycie przeziębioną nie sprzyja śmianiu się), że o mały włos się nie udusiłam! Na przyszłość, daj znać zanim rozpoczniesz rzucać pokręconymi uwagami na lewo i prawo, okej? :D
Potter, spadaj na drzewo albo ja ci w tym pomogę, ale ostrzegam, że nie zrobię tego delikatnie. Jak on mnie wkurza - wszystkim wokół każe się zachowywać przyzwoicie, a sam nie jest symbolem przyzwoitości! Idź lepiej się zajmij swoją zieloną trawką, bliznowaty albo nie, bo to chyba przez nią coś ci się rzuciło na mózg. Oh, no dobra, zapunktowałeś obietnicą zrobienia z Draco mokrej plamy w razie potrzeby... W ogóle ta ostatnia scena grożenia Malfoyowi mi się podobała, ponieważ dobitnie pokazała, że jeszcze nikt poza Granger mu do końca nie ufa.
Hermiona ma rację; Malfoy jest, jaki jest, ale przynajmniej nie wstawia jej kitu o pięknym domu, gromadce dzieci i dobrych posadach w Ministerstwie Magii, tak jak Łasica. Za to go szanuję, bo jestem zdania, że lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwo. Zresztą, skąd Łasic wiedział, iż jego czcze obiecanki się spełnią? Trelawney mu to powiedziała? A nie, przepraszam, ona "na trzeźwo" (czyli nie pod wpływem wróżbiarskiego amoku) przepowiada tylko śmierć... No i jeszcze ośmieszył Hermionę w oczach Śmierciożerców. Nie, nie rudzielec jest dla mnie definitywnie skończony =.= Uratuje go tylko fakt, iż w trakcie pamiętnej rozmowy ze Śmierciojadami był pod wpływem Imperiusa (Tak, nadal twierdzę, iż dostał Imperiusem). Jednakże jak sam z siebie to powiedział, to dla mnie jest skończonym dupkiem.
Hermiona, nie łam się! Pomysł ze Smartem był tak super, że NA PEWNO Zakon Feniksa go wykorzysta i to wiele razy! Rozmowa panny Granger z Arturem była taka smutna :( Nawet nie chcę wiedzieć, co musi czuć Artur w takiej sytuacji... Starał się, jak mógł wychować syna na dobrego człowieka, a wyrosło z niego skończone bydle bez serca. Albo pozbawiony mózgu idiota, który dał na siebie rzucić Imperiusa i zaklęcie maskujące działanie tejże klątwy =.= Wybacz, ale nie kupuję Rona jako Śmierciojada, jednak nie przejmuj się! Pozostałe wątki mi bardzo pasują :))
O Merlinie najdroższy! Draco adorujący wzrokiem swoją różdżkę spowodował u mnie kolejny napad duszącego kaszluXDD Nie ma to jak zająć myśli nieistotnym kawałkiem patyka tylko po to, by nie dopuścić do swojego mózgu bardzo słusznych wniosków. Oj, Draco, Draco, wstydziłbyś się... Na seks z Hermioną miałeś czas, a na rozmyślenia o waszej relacji raptem go nie masz? Akurat! Uważał, bo ci uwierzę :p
Przepraszam bardzo, ale z uwagi na późną godzinę i mocne przeziębienie, nie wiem, na kogo Hermiona rzuciła zaklęcie związujące? Na Rona czy Harry'ego? Przepraszam, jednak naprawdę przez późną porę i przeziębienie nie potrafię wychwycić, kim jest druga osoba, która dostała zaklęciem :((
*druga część komentarza*
UsuńSzczerze? Po przeczytaniu całego przebiegu spotkania Zakonu Feniksa, przyznaję, że Malfoy dobrze podejrzewał, iż to spotkanie nie będzie spotkaniem przy herbatce czy tam mleczku i talerzykach ciasteczek roboty pani Weasley. Ale nie wiem, co mnie bardziej zdenerwowało: ten cały Dorian, który po śmierci Trzmiela zamienia Zakon Feniksa w taką samą mordownię jaką są Śmierciożercy, czy to, że przez jego wnioski rozpętała się niepotrzebna nikomu kłótnia? =.= W ogóle, to niezła Moda na Sukces - Harry zerwał z Ginny, potem poszedł zabawić się z narzeczoną Dracona, a Ruda rzuciła się w objęcia Zabini'ego. Ale to i tak nie przebija tego, co uczniowie wyrabiają na biurku McGonagall... Biedna profesorka, na jej miejscu, to bym biurko wymieniła lub na stałe zamieszkała w gabinecie DumblaXDD
Green grass... Green grass... Astoria Greengrass... O Merlinie przenajdroższy, że też wcześniej na to nie wpadłam! Czyli, iż Hermiona widziała Grzmottera i Astorię razem?! Nieźle, nieźle. I to Astoria jest tą zieloną trawką Pottera, tak?
Prawo zabijania niecnotliwych żon, to gruba przesada. No bo przez zabicie czystokrwistej, zmniejsza się ilość czystokrwistych, nie? Ilość, która już jest przeraźliwie mała... Gratuluję temu, kto skazał swoich pobratymców na wyginięcie. Z drugiej strony, to prawo jest chore pod względem moralnym - śmierć za stracenie dziewictwa z kimś innym? A jak, załóżmy, Astoria straciłaby dziewictwo przez gwałt, to też straciłaby życie? Jeśli tak, to mam ochotę zabić, kto stoi za wymyśleniem tego popapranego prawa =.=
O tak, Luna została uratowana! Na szczęście, Mcnair nie zdążył zrobić jej takiej krzywdy, jaką wyrządził Astorii. No właśnie, Astoria... Do czego jest Ci ona potrzebna? Pytam tylko z ciekawości :)Tak czy siak, mam nadzieję, że Greengrass przeżyje, a Luna wróci do siebie. Chociaż częściowo...
Bać się studiów jak Draco Hardodzioba? Phi, dobre sobie! Ja się ich boję jak Potter bał się Dementorów w trzeciej części! =.=
Pozdrawiam serdecznie, życzę powrotu weny (Draco wracaj!) i (nie)cierpliwie czekam na dalszy ciąg!
PS. Niech Dorian szybko zginie, nie lubię typa =.=
PS2. Przepraszam za spam, ale blogger nie chciał mi puścić całego komentarza, choć tak ładnie prosiłam ^^''
Co za wspaniały i długi komentarz! Bardzo Ci za niego dziękuję! ^^
UsuńLubię fragment "Hobbita", w którym narrator mówi, że to dziwne, że szczęśliwe chwile są nudne (może nie używa słowa nudne, ale mniej więcej taka jest wymowa) do opisywania, za to kłopoty wprost przeciwnie. Gdyby od tamtego poranka życie Hermiony i Draco miało być sielankowe, to mogłabym już nic nie napisać ;)
George na pewno nie życzył Ci uduszenia się przez kaszel i wziął tego pod uwagę, stojąc wtedy w kuchni :D
Masz rację, Hermiona i pan Weasley są prawdopodobnie jedynymi osobami, które w miarę ufają naszemu głównemu bohaterowi.
Draconowi zdecydowanie z różdżką na tym łóżku było za wygodnie, tu także się zgadzamy ^^
Hermiona rzuciła zaklęcie związujące na siebie i Ronalda. Tak, jak było powiedziane w rozdziale, ze względów bezpieczeństwa. Gdyby Harry'ego także poczęstowała takim zaklęciem, byłoby słabo. Nikt oprócz jej, jego i Dumbledore'a nie miał przecież pojęcia o horkruksach. A o Harry'ego Hermiona się nie martwi, jeżeli chodzi o to, po której stronie nasz bohater stoi :)
Dla mnie to biurko było... wiem, jak to zabrzmi xd... oczywiste. Hogwart to szkoła koedukacyjna, w serii słowem nie było wspomniane, że na zamek/uczniów rzuca się jakieś zaklęcia przeciwko "zbytniej koedukacji", z wyjątkiem tych schodów do dormitorium dziewcząt i szalejącej w piątej klasie Umbridge. A biurko pani profesor McGonagall? Snape'a by się za bardzo bali, poza tym w lochach jest zimno, nieprzyjemnie i roi się od Ślizgonów, więc słaba lokalizacja na amory. Pani dyrektor jest restrykcyjna i surowa, a traktowanie jej biednego biurka w taki sposób ucierało jej trochę nos ;) Poza tym według mnie to nie jest zwyczaj zapoczątkowany przez pokolenie naszych bohaterów.
Tak, wychodzi na to, że Astoria jest zieloną trawką Harry'ego. Znowu, jakkolwiek to brzmi xd
Prawo Merlina było ustanawiane w mrokach średniowiecza, więc taki sposób traktowania kobiet zapisany w nim nie dziwi, gdy spojrzy się na historię. A że prawo Merlina nie było zmieniane od tysiąca lat... Rody arystokratyczne były o wiele bardziej rozbudowane i liczne. W dwudziestym wieku dużo ich wymarło, m.in. Gautowie i Blackowie. Część ich przestało być "czysta", np. Potterowie. Wcześniej raczej nie było problemu "wyginięcia" na horyzoncie. Teraz, w czasie wojny, nikt by tego prawa nie zmienił. Najpotężniejsza rodzina, Malfoyowie, by się na to nie zgodziła. (Jeżeli Astoria zostałaby wcześniej zgwałcona, stałaby się wyrzutkiem. Bardziej niż prawo Merlina w fanfikach "Harry'ego Pottera" przeraża mnie to, że takie rzeczy wciąż się w prawdziwym świecie dzieją :( )
Astorię, jako postać, która w mojej głowie jest bardziej rozbudowana niż w książkach, bardzo lubię. Mam nadzieję, że będę miała szansę pokazać Wam za co ;)
To jesteśmy dwie, a w grupie siła! :D
Jeszcze raz ogromnie dziękuję za tak długi i wspaniały komentarz!
Pozdrawiam serdecznie!
PS Doriana nikt nie lubi ;)
PS2 To nie spam, to czekolada (nie lubię miodu) na moją pisarską duszę! <3
Dzień dobry. Pracoholik melduje się na stanowisku. Może po 60 godzinach pracy w tygodniu nie będę miał specjalnie lotnego komentarza, ale coś po sobie tu pozostawię.
OdpowiedzUsuńPrimo: Studia nie gryzą, nie ma czego się bać. To ludzie gryzą.
A teraz, do rzeczy. Znowu jakieś literówki mi mignęły gdzieś tam, ale to mało istotne. LOKÓWKA! Parsknąłem przy tym prawie tak samo mocno, jak przy scenie z Bliźniakiem.
Pewnie nie spotkam się z aprobatą, ale polubiłem Doriana, tak na przekór. Dobrze wykręcona postać nie jest zła. No dobra, ta postać jest zła, chociaż jest dobra, więc dobrze będzie jak stanie mu się coś złego. Ale tak trochę, żeby jeszcze chwilę podenerwował wszystkich :)
Co tam się? Czy Harry Potter nie jest Mr. Good? :O Nununu! Żeby tak na boku małolatkę. I to jeszcze Ślizgonkę! Zaręczoną z Malfoyem. Oj. Tak, wciąż będę postulować o małe mugolskie mordobicie na linii Wybraniec-Blondasek. Muszą to sobie wreszcie wyjaśnić w prymitywny męski sposób.
Tak jak ktoś napisał wyżej, no Moda na Sukces. Dobry cyrk. Co w głowach mieli dorośli, gdy Harry i Ginny się tak pięknie dogadywali na przesłuchaniu? :D Co w głowie miała pani profesor, której biurko tak brutalnie traktujesz tu.
Ciekawie odbiegłaś od kanonicznego miejsca przetrzymywania Luny. No i ten fuckup końcowy, yaaaaaaaay!
Dobra, mózg mi zaczyna szwankować. Dzisiaj czytanie męczy, a trzeba zbierać siły na jutrzejsze (OSTATNIE) 12 godzin w pracy. Po tym chwila wolnego, to może jakiś ordnung zapanuje w moim życiu i wreszcie chwilę popiszę - zanim znowu będę musiał pakować mandżur i wracać na ostatni rok studenckiej przygody.
Weny :)
To, co Ty, Raijin, wyprawiasz? Titanica budujesz? XD
UsuńSecundo: a kto powiedział, że boję się tylko i wyłącznie nawału nauki? ;)
Tak, rozdział jest niepoprawiony i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. To znaczy się, próbowałabym, ale tak publicznie to aż wstyd! XD
Lokówka, lodówka, mugolom się czasem myli, a co dopiero biednemu Smoczkowi?
Raijin, w ostatnim komentarzu życzyłeś Harry'emu dotkliwego pobicia przez Dracona, teraz Dorianowi życzysz czegoś złego. Nie mam pojęcia, co się z Tobą dzieje :P
Astoria jest tylko rok młodsza od Harry'ego, więc to nie taka małolata dla niego. Ale Harry to niezłe ziółko, nie? Tu Ginny, tam Astoria, w środku Malfoy xd A jak Ci powiem, że to nie koniec, to co mi odpiszesz? ^^
To nie ja brutalnie traktuję biurko profesor McGonagall, jak możesz mnie oskarżać o coś takiego na moim własnym blogu? XD Dorośli, cóż, też kiedyś byli dziećmi i chodzili do Hogwartu. Z drugiej strony, szaleje wojna, jak Neville zauważył, nie wiadomo, czy doczekają jej końca. Chcą w tych okrutnych czasach zaznać trochę szalonej miłości. Czy trudno im się dziwić?
Skoro już zbudowałeś tego Titanica, to teraz odpoczywaj. Studencka przygoda, dobrze brzmi. Mam nadzieję, że Ci się podoba :)
Dziękuję za Twój komentarz i pozdrawiam serdecznie! ^^
Sprzedawałem mugolski felix felicis. Dawałem ludziom płynne szczęście, oczywiście za ich pieniądze. A w międzyczasie budowałem Gwiazdę Śmierci, żeby ich wszystkich zabić. Kocham ludzi całym sercem.
UsuńTo Ty nie widziałaś moich rozdziałów, szczególnie z jakichś starych rzeczy. Tam jest magicznie. Błąd na błędzie. Na dodatek, miałem wtedy większą chęć na pisanie odręczne. Z momentem przejścia na studia, a tym bardziej w czasie "powrotu" pisarskiego, przemogłem się do pracy komputerowej. I tak pisałem kilkadziesiąt mniejszych i większych prac (w tym licencjacką obronioną na 5 :D ) na studia. Z początku nie szło mi to prężnie, bo miliard rzeczy wokół rozprasza, ale już to okiełznałem jakoś. Wciąż zostaję przy tym, że LOKÓWKA bardzo poprawiła mi nastrój.
Ja nikomu źle nie życzę. Ja tylko wyczuwam pragnienia ludu, a te nie zmieniają się od tysiącleci. Lud zawsze chce igrzysk i chleba. Jeżeli tutaj chlebem by była nagość, to ją już otrzymano. Ja wygodnie rozsiadłem się w loży i oczekuję igrzysk.
Jak mi powiesz, że to nie koniec, to Ci odpiszę, że czekam.
War never changes, jak mawia stare porzekadło. I na froncie, i poza nim.
Moja przygoda nie poszła tak, jak wstępnie zaplanowałem. Zamieniłem 30 kilometrów na południe od domu na 100 kilometrów na północ, wybrałem nowy kierunek i tak próbuję wyrzeźbić z tego coś sensownego. Trzeba też już zaczynać planowanie "dorosłości" po studiach.
PS. w moim rozdziale pojawi się i Fretka i Grzmotter - tam dopiero będzie ziółko z tego drugiego ;)
A drogi ten felix felicis? ^^ I czy zabiłbyś tą Gwiazdą wszystkich ludzi? Razem z Draconem protestujemy przed zabijaniu nas i paru przydatnych nam ludzi ;)
UsuńPostaram się to ogarnąć w najbliższym czasie, naprawdę. Na razie bardzo trzymały mnie nerwy związane z rozpoczęciem studiów. To właśnie o ludzi chodzi. W moich opowiadaniach wiem, kto jaki jest, a w prawdziwym życiu nie jestem autorem i to całkiem często irytuje xd
Wiesz, na dobrą sprawę ja także nie mam pojęcia, czy skończę te studia i w tym mieście.
Nie spodziewałam się, że jesteś aż taki stary :P
PS Serio, w najbliższym czasie się u Ciebie pojawię ^^ No bo co ja będę robiła w te samotne zimowe wieczory, kiedy będę pluła zawartością podręczników? :D
Widełki są dość szerokie - od 1.49 po 130 złotych. W zależności od tego, co klienci preferują.
UsuńGdyby z ludźmi było tak, że z góry wiemy o nich wszystko, to dopiero byśmy mieli cyrk na kółkach.
Dasz radę, spokojnie. Kwestia uporu, chęci i zdolności. Z ciekawości: Co i gdzie?
Tak, jestem "stary" - jeśli w takiej kategorii określa się osobę mającą 24 lata. Co ja poradzę, że nie mogę cofnąć czasu, więc lat przybywa :D
To ja poproszę dwa razy ten po 130. A co! XD
UsuńTak, jak pisałam, dla mnie byłoby chyba łatwiej. Żadnych rozczarowań, żadnego strachu i niepewności, tylko ogromny szok na początku. O ile bym miała tak gruby portfel, jakbym sobie tego życzyła, przesiedziałabym w domu całe życie i bez przerwy pisała. Czy to naprawdę aż taki zły scenariusz? ;)
Czasu nie da się cofnąć, chyba że się ma zmieniacz czasu ;) :D
Cześć! ^^
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już wczoraj, ale jakoś nie mogłam sobie tego wszystkiego w głowie poukładać, więc komentarz jest dziś.
Muszę przyznać, że dopóki Harry mnie nie oświecił, nie miałam pojęcia, o co chodzi z zieloną trawą. A to było tak oczywiste, gdy o tym teraz myślę.
Harry strasznie mnie denerwuje. Mam nadzieję, że szybko się opamięta, bo swoim zachowaniem tylko dokłada Hermionie niepotrzebnych zmartwień, a tych ma już wystarczająco.
Luna, moja biedna Luna, jestem strasznie ciekawa, jak teraz poprowadzisz jej wątek. Wiem, że to jest niemożliwe, by Luna nadal była dokładnie taka sama. Na pewno coś się w niej zmieni, ale wierzę, że jednak nie będzie to strasznie drastyczne. Mam również nadzieję, że Astoria przeżyje. Jak czytałam, co z nią zrobili, to aż mnie zabolało.
Pisząc o Lunie i Astorii, przypomniałam sobie, o czym zapomniałam napisać w pierwszym komentarzu. Strasznie podoba mi się, że Draco nie jest taki wybielony, a z tym nie spotkałam się w zbyt wielu opowiadaniach. Ta brutalność, z którą wprowadzasz nas w świat śmierciożerców (tutaj odzywa się moje zamiłowanie do angstów). Po prostu ♥♥♥
Kobiety i dziewczyny z arystokratycznych rodów mają beznadziejną sytuację. Trochę mi to takie średniowiecze przypomina. Jak pisałaś w którymś z wcześniejszym rozdziałów, po prostu podlegają mężowi i stanowią jego ozdobę. Urodzić potomka i zgadzać się we wszystkim, cała rola.
Artur ma rację i zgadzam się z nim w stu procentach. Dzieci nigdy nie powinny płacić za błędy swoich rodziców, ale niestety tak się dzieje. No cóż, życie nie jest sprawiedliwe.
Podpisuję się pod słowami Ginny Kurogane. Po prostu słowa Moda na sukces idealnie odwzorowują tę rozmowę. Ciekawe ilu rzeczy można by się dowiedzieć, gdyby nie przerwano tej dyskusji.
Trochę dziwne wydaje mi się to, że nawet w luźnych pogawędkach Draco nazywają Draconem. Wiem, że jeszcze mu nie do końca ufają, ale i tak to wydaje się jakieś takie dziwne. Nie jest to jakieś wielkie zdrobnienie, żeby ukazywało nie wiadomo jakie pozytywne uczucia do niego, ale tak brzmiałoby to trochę bardziej
naturalnie, swobodnie (według mnie oczywiście).
Pamiętam, że ostatnio mijasz się z betą, więc nie będę zwracała uwagi na błędy, bo nie jest ich strasznie dużo. Ale coś rzuciło mi się w oczy. W rozdziale piszesz Wieprzley. Myślę, że lepiej byłoby Wieprzlej. Jego nazwisko zostało przerobione w języku polskim, więc raczej całe powinno być spolszczone, przez co na końcu zamiast y byłoby j.
Standardowo rozdział mi się podobał, czekam na następny i pozdrawiam ♡♡♡
Frida
Hej!^^
UsuńHarry poczuł typową braterską zazdrość. Trudno mu się dziwić, trochę racji miał. Draco zachowywał się w stosunku do Hermiony przez ostatnie lata karygodnie, czyż nie? Poza tym, Harry, jako mężczyzna, też wiem, że im nie wolno nigdy całkowicie ufać. Będę broniła naszego Wybrańca. Skąd mieli wiedzieć, co siedziało w głowie Draco? Istniało prawdopodobieństwo, że "wygłodniały" Malfoy po prostu chciał wykorzystać Hermionę w najbardziej świński sposób.
Masz rację, to, co stało się z Astorią i Luną jest absolutnie okropne i przerażające. Ta wojna była brutalna i trochę nie umiem wybaczyć Autorce, że w oryginalne została ona aż tak zmarginalizowana. To nie było dwa lata rzucamia Expelliarmusów, na Salazara! Magia potrafi zrobić więcej złego niż mugolskie karabiny. A argument, że "Harry Potter" to książki dla dzieci do mnie nie przemawia. Romans Dumbledore'a i Grindelwalda był przemycony. Poza tym w dzisiejszych czasach dzieci wiedzą o wiele więcej niż kiedyś. No i "Insygnia śmierci" były przeznaczone dla "starszej widowni" - młodzieży, która wchodziła w dorosłość.
To, jaką pozycję zajmuje w domu kobieta, zależy od obu stron i od warunków, na jakie godzą się one przed ślubem. Nie wydaje mi się, by wspomniana już w "Smoczej opowieści" pani Zabini, matka Blaise'a, godziła się na wszystkie zasady życia w ten sposób. Poza tym zdarzają się pary, które nie decydują się na małżeństwo na prawie Merlina. Oczywiście, Lucjusz Malfoy nie uznaje "normalnego" ślubu, więc w przypadku Draco i Astorii nie było mowy o niczym innym. Zresztą Draconowi wtedy to nawet odpowiadało.
Draconem nazywa go przede wszystkim Hermiona. Panna Granger ma zamiłowanie do pełnych imion. Pamiętasz jej "Ronalda" na każdym kroku w oryginale, a zwłaszcza gdy była oburzona czy zdenerwowana? ;)
Tak, w tym roku notorycznie mijam się z betą, nie zamierzam ukrywać, że głównie z mojej winy. Błędy na pewno zostaną poprawione, tylko nie mam pojęcia kiedy. Wieprzlej to moje odrażające przyzwyczajenie, które wzięło się z tego, że Ron mam na nazwisko "Weasley" z "y" na końcu. Zauważyłam ostatnio, że po prostu odruchowo tak piszę. Staram się nad tym zapanować, ale rozdziały, które obecnie wstawiam pisałam w zeszłym roku.
Bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz i bardzo się cieszę, że Ci się podobało ^^ Już dzisiaj zapraszam Cię na następny rozdział, który ukaże się w przyszłym tygodniu :)
Pozdrawiam gorąco!
Właśnie olśniłaś mnie, że Harry nie wie tego co my od narratora, tylko musi sam domyślać się, co siedzi w głowie Draco. Nawet nie myślałam o tym w ten sposób, ostatnio bardzo często mi się to zdarza. Rzeczywiście, teraz bardziej rozumiem jego zachowanie. Jeszcze teraz przypomniało mi się, jak podejrzliwy był w stosunku do Draco na szóstym roku. Przyznaję więc Ci rację, że to bardzo prawdopodobne, że teraz, po zdradzie Rona, zachowuje się jak starszy brat i nie chce, by Hermionę spotkały jeszcze jakieś nieprzyjemności.
UsuńMam nadzieję, że Twoje problemy twórcze i prywatne szybko miną. ♡
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział, swoją drogą ostatnio strasznie nas, czytelników, strasznie rozpieszczasz częstotliwością dodawania kolejnych notek i oby dalej tak było ♥♥♥
Frida
Nie, nie, nie, Harry nie wie, co siedzi w głowie Dracona. Nie po drodze z Oklumencją i Legilimencją, jak wszyscy tu dobrze wiemy ;)
UsuńTeż mam taką nadzieję! :D
Obawiam się, że to rozpieszczanie dobiega końca, ponieważ ten rok nie sprzyja mojej pisaninie :(
Pozdrawiam Cię gorąco!
Ja powiem tylko tyle - GENIALNE!
OdpowiedzUsuńPomysł z "nazwaniem" romansu Harrego podczas jego kłótni z Hermioną bezbłędny. Jesteś naprawdę bardzo kreatywną osobą. Nie mogę się doczkać co jeszcze wymyśliś. Podoba mi się też to że w pewnym sensie nie ujmujesz scenom grozy - piszesz jak jest co do słowa ale w taki sposób, że aż miło się czyta, o ile takie sceny da się czytać miło. W skrócie - nic dodać, nic ująć. Czekam na kolejny rozdział.
Duuuuuuużo weny ♡♡♡
A ja odpowiem - SERDECZNIE CI DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZ! :D
UsuńBardzo miło mi czytać takie ciepłe słowa. Realizm i naturalizm zawsze mnie pociągał w pisaniu, więc są tego rezultaty. Sądzę, że mój blog jest skierowany do takiej grupy wiekowej, która już oba te kierunki jest w stanie znieść :)
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję i jestem szczęśliwa, że przyjemnie Ci się czyta "Smoczą opowieść" :)
Pozdrawiam serdecznie i nie dziękuję, żeby się spełniło! ^^
Ten rozdział jest NIEZIEMSKI.
OdpowiedzUsuńPiszę ten komentarz dosyć późno z powodu braku czasu, ale przeczytałam go jeszcze, kiedy nie było żadnych komentarzy.
Zielona trawa to po prostu mistrzostwo, a z początku nie miałam pojęcia i co chodzi. Teraz wydaje mi się to oczywiste. W każdym razie świetna gra słów.
Jestem strasznie szczęśliwa, że twoi bohaterowie wciąż nie tracą swoich charakterów, są niesamowici. Jeżeli chodzi o Doriano, to ciężko jest gi lubić, ale to swietnie wykreowana postać.
Mówiłam to sto razy, ale powiem kolejny. Uwielbiam twoich śmierciożerców, ich okrucieństwo. Przecież nie byli to tylko szaleńcy z maskami, ale prawdziwi mordercy. To co zrobili Astorii, to po prostu brak slow. Ale taka jest po prostu brutalna rzeczywistość wyznawców Voldemorta.
W ogóle nie spodziewałam się połączenia Astorii z Harrym, ale jest to wyjątkowe i jak najbardziej na plus. Mam pewne pytanie: czy Draco żywił jakieś uczucia do Astorii czy było to tylko zaaranżowane małżeństwo? Jestem bardzo ciekawa.
Kłótnia Harry-Ginny była świetna. W końcu wykrzyczenia sobie wszytsko. Uwielbiam takie momenty. A co do kłótni Harry'ego i Hermiony - w sumie rozumiem naszego Wybrańca, jego przyjaciółka z jego wrogiem - to musiał być szok. Ale strasznie mi się podobał moment, kiedy pocieszali się razem, gdy porwano Lunę. To pokazało, jak głęboka więź ich łączy.
Artur jest niesamowita postacią. Jego rozmowa z Hermioną. Chyba wszyscy wiemy, jak bardzo wzruszająca była.
Mogłabym tak wymieniać i wymieniać: rozmowa Harry-Draco, arystokratyczne prawo zabijania żon, porwanie Luny, spotkanie Zakonu, rozmowa Hermiony z George'em.. To wszystko jest genialne. Masz ogromny talent. To trochę dziwne, ale moje komentarze są coraz krótsze, a zachwyt rośnie i rośnie. Gdybym miała wymieniać i wyszczególniać jak niesamowity jest tej rozdział, to chyba zajęłoby mi to kilka tygodni. W każdym razie opisze to jednym słówem: magiczne.
A tak w ogóle to w końcu Ginny przespała się z Zabinim czy spotykali się przez chwilę? Wśród tylu wspaniałych momentów chyba mi coś umknęło, haha.
Nie mogę się doczekac następnego rozdziału, naprawdę nie wiem czy dam radę.
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny! Jesteś niesamowita💗
Witam Cię, moja droga!
UsuńWszystko rozumiem. Ważne, że zostawiasz ślad, dzięki któremu robi mi się cieplej na serduchu 💗
Po angielsku "zielona trawa" byłaby oczywistsza, ale to nie wchodziło w grę ;)
Dorian jest nieprzyjemny, to fakt. Jasne, taka była brutalna rzeczywistość Voldemorta i jego świata. A że Draco zna ją od środka, dlatego też opowieść o niej wygląda w taki a nie inny sposób.
Myślę, że nic wielkiego się nie stanie, jeżeli odpowiem na Twoje pytanie. To było jak najbardziej aranżowane małżeństwo i to z dwóch stron. Draco, powiedzmy to sobie szczerze, nikogo w życiu nigdy nie kochał, a Astoria nie poszłaby do łóżka... a raczej nie dałaby się posadzić na biurku McGonagall... z Harrym, gdyby kochała płomienną miłością swojego przyszłego męża. Nie, oni oboje nic do siebie dobrego nie czuli.
Nastolatkowie (do których wciąż się sama zaliczam) często reagują wybuchami i nie panują nad sobą. Kłótnia była żenująca dla wszystkich, ale co się stało, to się nie odstanie. Cieszę się, że rozumiesz Harry'ego i jeszcze bardziej cieszę się, że podoba Ci się relacja Harry-Hermiona. W tym opowiadaniu właśnie taka ma być. Przyjaźń przypominająca brata i siostrę.
Masz absolutną rację, Artur jest niesamowitym człowiekiem i chyba gdybym miała wybierać, z którą z postaci ze "Smoczej opowieści" chciałabym się zaprzyjaźnić, to byłby nią bezapelacyjnie Artur. Jest fenomenalny, co przyznaję nieskromnie.
Uśmiecham się od ucha do ucha. Bardzo dziękuję raz jeszcze za te wspaniałe słowa. Niech Twój zachwyt rozrasta się i rozrasta. Nie mam nic przeciwko temu 💗💗💗
Ginny dobitnie wysyczała Dorianowi, że "Zabini jej nie przeleciał". A czy to prawda, to musisz jej zapytać ;)
Pozdrawiam gorąco i do napisania!
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńWybacz, że pojawiam się dopiero teraz - skruszona i błagająca o wybaczenie. Moje opóźnienie nie było jednak spowodowane lenistwem, ani brakiem czasu, a złośliwością rzeczy martwych, która w swoim kulminacyjnym punkcie zrobiła ze mnie prawdziwego jaskiniowca, bez dostępu do nowoczesnych technologii.
Rozdział jest GENIALNY! I nie chodzi mi jedynie o to, że pendolino z uczuciami naszych głównych bohaterów dojechało do początkowej stacji, tylko o całokształt, kunszt i niesamowity sarkazm Dracona, który wiedzie prym wśród moich odczuć.
Chyba zdecydowanie bardziej wolę Draco jako Draco, a nie Jonathana. Tzn nadal z przyzwyczajenia gdy wyobrażałam sobie jakąś scenę, widziałam blond czuprynę zamiast ciemnej kitki, ale jednak już teraz mam ten komfort, że Granger widzi go podobnie. Chyba jest to podyktowane moją sympatią do Feltona, kto wie :D
Genialna treść i fajna, rozwijająca się fabuła. Zaskoczyła mnie sytuacja z Astorią i jestem odrobinę zaniepokojona tym, jak rozwinie się jej relacja z Draco.
Podsumowując: padłam, leżę i nie wstaję. A jakże!
Iva Nerda
Hejo hejoo ;D
UsuńNie musisz o nic błagać. Na Wasze komentarze zawsze z radością i niecierpliwością czekam! ^^ Złośliwość rzeczy martwych i Weny, coś o tym wiem ;)
Miłość do Feltona jest zaraźliwa, wiem o tym :D Ale muszę Ci powiedzieć, że "mój" Draco nie wygląda jak Felton, mimo tego szablonu :P Jest przede wszystkim wyższy i ma ostrzejsze rysy twarzy. Nie, zupełnie nie są podobni do siebie z Tomem. (Zresztą, Tom był dziesięć lat temu o wiele przystojniejszy niż jest teraz, niestety).
Relacja Astoria-Draco na pewno się niejednokrotnie przewinie ^^
Tradycyjnie: leż, Kochana, do samego Epilogu! :D
Pozdrawiam gorąco!
W końcu znalazłam chwilę czasu na napisanie czegoś mam nadzieję sensownego. Rozdział wspaniały :D Jestem jedynie bardzo ciekawa kiedy Draco będzie wyglądał na stałe jak Draco. Nie jestem w stanie się nadal przekonać do Draco w czarnych włosach... i to w długich. No nie! Co nie zmienia faktu, że bardzo cieszy mnie to, że Hermionie też nie pasuje do końca jego "kamuflaż". Mam nadzieję, że niebawem się go pozbędzie! :D
OdpowiedzUsuńKońcówka rozdziału - no to dołożyłaś do pieca. Szczerze nie sądziłam, że Harry nie będzie z Ginny. Jakoś tak nie wiem założyłam za pewnik to, że będą razem - jak widać nie mogę w tym opowiadaniu być niczego pewna, bo w przeciągu jednego rozdziału obrócić wszystko o 180 stopni. Nie zrozum mnie źle, ja bardzo lubię Blinny, ale jestem bardzo ciekawa jak przedstawisz Blaise'a u siebie - o ile go przedstawisz. Nie mogę się tego już doczekać :)
O ile zaskoczyło mnie Blinny - to spotkałam się z nim już w kilku opowiadaniach. Tak Harry i Astoria? TO JEST DOPIERO SZOK. Mam nadzieję, że Astoria nie zagrozi relacji Draco-Hermiona. Mam, co do tego wiele obaw. Niech sobie zostanie z Harrym, po co jej Draco.
Skoro w tym rozdziale tak wszystko się pomieszało i skomplikowało, aż się boję tego, co stanie się w kolejnym rozdziale - jednocześnie nie mogę się go doczekać. Dlatego czekam jak na szpilkach! Szybko, szybko, szybko! Pandy są niecierpliwe :)
Draco w sumie już wygląda jak Draco :) Jonathan Smart zniknął (na razie) i blond czupryna wróciła ^^ Hermiona ma, kolokwialnie pisząc, lekkie "rozdwojenie jaźni". Malfoy to Malfoy, prawda? Bez jasnych włosów to jak lato bez ciepła xd
UsuńZobaczymy, czy Blaise się pojawi. Chociaż, przecież jak Nott, chodzi z naszą trójką do klasy, nie? Powinien więc mieć swoje pięć minut ^^
Zobaczymy już za tydzień, co się stanie w rozdziale trzynastym. I mam nadzieję, że nadal będzie Ci się tak bardzo podobało, Niecierpliwa Pando! :D
Pozdrawiam gorąco!
Nareszcie znalazłam czas na przeczytanie tego rozdziału i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, a przyda mi się choć chwila szczęścia w moim, już teraz, pozbawionym nadziei życiu (nauczyciele w liceum potrafią dopiec, co pewnie wiesz). Mam nadzieję, że u ciebie na studiach pierwsze wrażenie było gorsze niż rzeczywistość, która nadejdzie. Rozdział cudowny, jak zawsze, z wyczekiwaniem będę czekać na choćby chwilkę wolnego od jutrzejszego popołudnia, aby móc przeczytać kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że znalazłaś czas, aby tu wpaść i zostawić po sobie ślad :) Niestety, jakieś doświadczenie w materii wrednych belfrów mam :/
UsuńOby Twoje słowa stały się prawdę, daj Salazarze! :D
Rozdział trzynasty już wstawiony, cieplutki czeka na czytelników. Nic, tylko pochłaniać w rekordowym tempie ;)
Pozdrawiam gorąco!