To było, jak najkoszmarniejsze déjà vu. Ta sama
kanapa z trzaskiem zmieniająca się w tapczan. Te same ślady krwi na
wypolerowanej podłodze. Ten sam chaos, jaki zapanował wokoło. To samo
obezwładniające przerażenie. I dziewczyna płacąca najwyższą cenę za zachowanie
Dracona.
Bo to była wina Dracona.
Jak mógł okazać się takim głupcem? To, co się działo z
Astorią, do tej pory zupełnie go nie obchodził. Pomimo tego, że była jego
narzeczoną, nie znał jej. Rozmawiał z nią dwa razy: podczas pierwszego
spotkania w Dworze Malfoyów, a następnie w dniu zaręczyn. Przez większość czasu
wypierał ze świadomości, że ona istnieje. Na szkolnych korytarzach albo w
Pokoju Wspólnym Slytherinu nie zwracał na nią uwagi. Nie prosił się o
małżeństwo w wieku siedemnastu lat, ale Lucjusz siedział w Azkabanie i na Draco
spadły obowiązki głowy rodu. Zarządzanie domem i opieka nad Narcyzą, ale także
zajęcie miejsca ojca w szeregach śmierciożerców i zapewnienie ciągłości
nazwiska. Wieczorem powiedział Potterowi i Granger, że Malfoyowie i
Greengrassowie zawarli umowę. Nie dopowiedział jednak, że w pierwszej wersji
ślub planowany był na pięć lat po zakończeniu przez Astorię Hogwartu. Przeklęta
wojna wszystko przyśpieszyła.
— Wezwaliśmy już nasze nowe nabytki — poinformował
ktoś. — Lepiej, żeby byli tak dobrymi
magomedykami, jak mówiła Minerwa.
— Astoria… — jęknął Harry z zamiarem podbiegnięcia do
zbrukanego ciała dziewczyny.
Powstrzymał go Remus Lupin. Harry wyrywał się i krzyczał,
a otępiały Draco nie potrafił się ruszyć.
Astoria podzieliła los innych kobiet zdrajców. Aż za
dobrze wiedział, co ją spotkało. Zaraz po powrocie Czarnego Pana jeden z jego
wiernych w latach siedemdziesiątych sług zdezerterował i ukrył się poza
granicami kraju. Śmierciożercy dorwali jego żonę i dwie córki. Wystarczyły trzy
miesiące, żeby nie było, czego chować. Wytrzymałyby pewnie mniej, gdyby nie
eliksiry Severusa Snape’a.
— Dracon — usłyszał szept.
Całą siłą woli zmusił się do przekręcenia głowy. Hermiona
patrzyła na niego, przestraszona kredowobiałą twarzą i stalowymi oczami, w
których dostrzegła coś, czego w oczach Draco nigdy wcześniej nie widziała.
Draco niespodziewanie pociągnął ją za rękę. Hermiona
pisnęła zaskoczona, a w następnej chwili poczuła, jak różdżka wysuwa się z
rękawa błękitnej bluzki. Nim zdążyłaby zareagować, drzwi od kuchni otworzyły
się z impetem.
Co chciał zrobić, wyrywając jej różdżkę? Nie znał
odpowiedzi na to pytanie. Może rozwalić świat, może tylko się zabić. Nie
wierzył, że Astoria przeżyje. Takie historie nigdy nie kończyły się szczęśliwie.
Wszystko
przez niego.
Zatrzymał się pośrodku ogródku Weasleyów, tam, gdzie dwa
tygodnie wcześniej padł na ziemię rażony zaklęciem Cruciatus. Jednym
machnięciem różdżki rozwalił pół murku. Odwrócony tyłem do Nory, ciskał
zaklęciami na oślep. Podpalił drzewko, zrobił wyrwę w ziemi, potem kolejną i
kolejną. Z drewnianych skrzynek nie zostało nic, podobnie, jak ze stosu śmieci
pozostałych po weselu.
Nagle lunęło. Ściana deszczu spadła na ziemię w momencie,
w którym Dracon wrzasnął na całe gardło z bólu.
Narcyza w jego szóste urodziny i mnóstwo razy później,
Hermiona w urodziny Pottera, Astoria, gdy on siedział bezpiecznie w Norze i
narzekał na rzężącą prycz. A oprócz nich setki innych dziewczyn, którym robił
to samo, co zrobiono Astorii. Gwałcił jej i okrutnie torturował, bawiąc się w
najlepsze.
Był potworem. Powinien zdechnąć w męczarniach.
Rzucał się po ogródku, krzycząc formuły zaklęć i
demolując obejście. Gdzieś na horyzoncie pojawiły się pierwsze błyskawice.
— Draco! — przebiło się przez szum deszczu.
To była Hermiona. Stała w przemoczonych ubraniach
przyklejonych do drobnego ciała, widać było bandaże, które założył jej po
kolacji. Drżała z zimna i strachu, w jej oczach lśniły łzy. Czy miała
świadomość, że gdyby na Wieży Astronomicznej nie stchórzył, to ona znalazłaby
się na miejscu Astorii?
Opadł na kolana i cisnął różdżkę daleko poza zasięg rąk. Hermiona
podeszła do niego szybkim krokiem, ślizgając się po błocie, i schyliła się,
przyciągając do siebie. Draco ponownie ryknął z bólu i zaczął płakać.
— Draco, to nie jest twoja wina — szeptała Hermiona ze
ściśniętym gardłem, kołysząc go w swoich ramionach. — To nie ty jej to
zrobiłeś, rozumiesz? Bez względu na to, co myślisz, ja wiem, że jesteś dobrym
człowiekiem.
Czuł się złamany. To, co przeżył i zrobił w życiu,
złamałoby każdego.
— Popatrz na mnie — nakazała Hermiona, unosząc jego
twarzy. — Nie. Jesteś. Zły. — Łzy popłynęły po jej policzkach. — Jesteś dobrym
człowiekiem, wiem to. Jestem Hermioną Granger, więc wiem wszystko — powiedziała
z mocą, przytrzymując jego brodę i odnajdując jego wzrok. — Jesteś dobrym
człowiekiem. — Przytuliła go do siebie.
Siedzieli w błocie, doszczętnie przemoczeni. Deszcz miał
nie ustać do rana.
*
— To był Macnair? — zapytał Artur.
Minęła czwarta, ale jeszcze nie świtało. Ulewa wzmogła
się około trzeciej i dopiero co ustała. Nie tak jak po standardowej akcji grupa
członków Zakonu, którzy weszli do domu Macnaira, pozostała w Norze. Nikt nie
był w stanie otrząsnąć się z szoku. Mieli już do czynienia z podobnie
wyglądającymi ofiara popleczników Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, ale
Astoria Greengrass była arystokratką. Dotychczas do Zakonu docierały zaledwie
plotki na temat kar wymierzanych bliskim zdrajcom. Śmierciożercy wyznawali
złotą zasadę „Wszystko zostaje w rodzinie” i zacierali ślady.
— Nie — zaprzeczył Remus. — Macnair zeznał, że ją
wypożyczył.
— Od kogo? — zadała pytanie Molly, ściskając w rękach
rąbek spódnicy.
— Nie powiedział — odrzekł Kingsley. — Napisałem do
Scrimgeoura. Jako Minister Magii musi wyrazić zgodę na Veritaserum. Na
szczęście atak na Ministerstwo Magii trochę go otrzeźwił. Nie zapytał mnie
nawet o Zakon.
— Uratowałeś mu życie — przypomniał Fred.
Kingsley uśmiechnął się smutno pod nosem.
— Przypadkowo. Jeśli umiałby zapanować nad sytuacją, nie
doszłoby do tego.
— Dobrze, że złapaliście Macnaira — odezwała się profesor
McGonagall, która została wezwana zaraz po tym, jak Harry i Ginny potwierdzili
tożsamość dziewczyny. — Nie mogę uwierzyć, że to panna Greengrass.
— Uczyłaś ją, nie? — zapytał Dorian, pociągając zdrowo z
butelki Ognistej Whiskey. Jego pogardliwy ton głosu zniknął.
— Tak — pokiwała głową Minerwa. — Grzeczna, uprzejma,
zawsze uśmiechnięta, jedna z lepszych uczennic w Hogwarcie. Transmutacja nie
była jej ulubionym przedmiotem, ale nigdy jej nie lekceważyła. Uwielbiała
Zaklęcia i zawsze miała z nich Wybitny. Filius chwalił ją bez przerwy.
— Biedne dziecko — wyszeptała Molly.
— Dlaczego Malfoy nam o niej nie powiedział? — zapytał
George. Chociaż się umył i przebrał, wyczuwał zapach krwi Astorii i ciężar jej
wychudłego ciała na rękach.
— Pewnie zapomniał — prychnął pod nosem Dorian. Opróżnił
butelkę alkoholu w rekordowo krótkim czasie.
— O ich zaręczynach wiedziały tylko rodziny — rzekł
Kingsley. — Sprawdziłem w aktach ministerstwa.
— Pierdoleni arystokraci i ich jebane zwyczaje — mruknął
Dorian.
Rodziny arystokratyczne czuły się w obowiązku powiadamiać
ministra z najmniejszymi szczegółami o ich planach matrymonialnych. Przykuci do
tradycji jak dementorzy w dobrych czasach do Azkabanu nie rwali się do
odrzucenia zwyczajów Prawa Merlina.
— Nie wzięli nawet
świadków — kontynuował Kingsley. — Ludwik Greengrass ubezpieczył się na wszelki
wypadek…
— Nie podziałało — wtrącił Dorian.
— Ludwik zapewne zamierzał zawiadomić innych dopiero po
ślubie, gdy Astoria stałaby się w miarę bezpieczna… podobno porywanie cudzych
narzeczonych dalej funkcjonuje w niższych warstwach arystokracji… A młody
Malfoy musiał uważać, że skoro nikt nie wie, że mieli wziąć ślub, nic jej nie
groziło — dokończył Kingsley.
— To był Lucjusz — rzekł poważnie Artur. — Lucjusz
pochwalił się wszystkim, że Astoria miała zostać jego synową.
— Uważasz, tato, że byłby zdolny… — zawiesił głos Fred.
Należał do Zakonu Feniksa od roku i zobaczył już
niejedno, ale ciało Astorii Greengrass było zdecydowanie najbardziej
przerażającym widokiem w jego życiu.
— Nigdy nie spotkałem człowieka, który byłby tak
przesiąknięty złem, jak Lucjusz Malfoy — odpowiedział dobitnie Artur.
Na moment zapadła cisza. Potem George zapytał:
— Co mogło się stać z jej rodzicami? Żadnych ciał nie
znaleźliśmy…
Członkowie Zakonu popatrzyli po sobie ponuro. Żadne z
nich nie było w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Pozostawały domysły.
— Niech Merlin ma nad nimi litość — szepnęła trwożnie
Molly.
*
— Odbiliście ją w samą porę. Znaleźliśmy ślady krwotoku
wewnętrznego, a wczoraj musiała dostać kolejny. Godzina więcej i by nie żyła.
Dwoje magomedyków, poczęstowanych przez pana Weasleya
Ognistą Whiskey, siedziało na wyczyszczonej już kanapie w salonie. Kobieta,
mała, drobna, z długimi do pasa blond włosami i mężczyzna, szczupły, średniego
wzrostu i z brązowymi nastroszonymi włosami, które przypominały włosy Harry’ego
Pottera, byli najnowszymi nabytkami Zakonu Feniksa. Draco przypatrywał się im z
głuchym otępieniem, a w jego głowie majaczyło, że przypominają mu kogoś. Ciepło
ciała Hermiony zajmującej krzesło obok, wywoływało nieprzyjemne dreszcze. Jakim
cudem z własnej woli chciała jeszcze być tak blisko niego?
Część Zakonu, która została w Norze, wyczekiwała z
napięciem tego, co powiedzą magomedycy.
— Panna Greengrass ma liczne obrażenia wewnętrzne —
ciągnęła monotonnym służbowym głosem magomedyczka. — Śledzionę, sporą część
wątroby i połowę płuca musieliśmy usunąć. Do tego większość narządów nie
funkcjonuje tak, jak należy. Zmasakrowali jej podbrzusze. Zrekonstruowaliśmy
część jelita grubego, ale macica z pochwą zostały wyrwane…
Pani Weasley
pisnęła, ale magomedyczka to zignorowała:
— … więc będziemy musieli czekać, aż stan dziewczyny się
poprawi i wtedy ewentualnie podjąć próby rekonstrukcji. Podobnie ma się sprawa
z jej piersiami i prawym udem. Nie miało w ogóle mięśni. Dodatkowo wiele złamać
i zwichnięć, ale z nimi poradziliśmy sobie bez problemu.
— Wprowadziliśmy ją w stan śpiączki — odezwał się magomedyk.
— Jej organizm, co oczywiste, potrzebuje regeneracji. Obudzi się za jakieś trzy
dni. Oczywiście, będziemy na zmianę z Anną — tu porozumiewawczo kiwnął głową
kobiecie — fiukali do Nory.
— Co z Luną? — zapytała matowym głosem Ginny.
— Z panną Lovegood jest o wiele lepiej — odpowiedziała
Anna. — Poza potrójnym złamaniem z przemieszczeniem prawej ręki, siniakach,
dobrych otarciach i zadrapaniach w okolicach krocza, nic jej nie dolega.
Podaliśmy jej eliksiry regenerujące i wzmacniające. Powinna obudzić się koło
południa. Może przez jakiś czas krwawić z macicy, ale to też eliksir. Wolałam
nie ryzykować, że zajdzie w ciążę.
Harry, który do tej pory obijał się od ściany do ściany z
wyrazem mordu na twarzy, uderzył pięścią w kominek.
— I mówi pani o tym z takim spokojem?! — krzyknął do
kobiety.
— To moja praca — Anna się nawet nie obruszyła. — Trwa
wojna, panie Potter. Jak pan myśli, ile już takich dziewczyn i chłopców
widziałam?
— To nie sprawia, że może zachowywać się pani jak zimna
suka!
— Harry, nie obrażaj Anny — zareagował pan Weasley. —
Nikt poza śmierciożercami nie jest odpowiedzialny za to, co spotkało Lunę i
Astorię.
— Właśnie! — podjął Harry. — Śmierciożercy są temu winni!
Śmierciożercy! A Zakon co robi?! Trzyma śmierciożercę w swojej Kwaterze
Głównej!
Draco nie poruszył się ani o milimetr.
— Słyszałem, co mówił Kingsley! — zawołał Potter. — To
przez niego skrzywdzili Astorię! Za jego tchórzostwo zapłaciła ona!
— Upraszczasz, Harry — zganił go Remus. — Draco nie miał
żadnego wpływu…
— Powinnien zgnić w lochach Azkabanu tak jak jego
ojczulek! — krzyknął Harry.
Na wzmiankę o Lucjuszu Draco poderwał się z fotela. W
pierwszej chwili myśli w jego głowie się zakotłowały, a on nie zapomniał, co
zamierzał zrobić. Potem pobiegł na trzecie piętro, ale przy drzwiach zmienił
zdanie. Zbiegł dwa piętra niżej, słysząc krzyki w salonie, i otworzył drzwi do
pokoju Ginny Weasley, zanim zawahał się, czy ma prawo.
Leżała w białej pościeli, ubrana w świeżą piżamę Ginny
Weasley, która wydawała się o pięć rozmiarów za duża. Była tak wychudzona, że kości policzkowe w
każdej chwili mogły przebić cieniutką jak pergamin, przeźroczystą skórę.
— Wchodź — rzekła Tonks, która czuwała przy łóżku
dziewczyny.
Wróciła do Nory zaraz po tym, ja Patronus Remusa pojawił
się w domu jej rodziców.
Draco niepewnie przekroczył próg. W klitce, którą Ginny
nazywała swoim pokojem, stały dwa łóżka (drugie wyczarowane specjalnie dla
Hermiony), jedno po prawej stronie, a drugie pod oknem. Dracona zaskoczył
spokój, jaki go tu ogarnął. Nie potrafiłby znaleźć lepszego określenia na opisanie
go niż „martwy”, ale mimo to był kojący.
— Trzeba jej podawać co kilka godzin eliksiry — wyjaśniła
Tonks. — Poza tym ktoś zawsze powinien tu być na wypadek, gdyby wcześniej
wybudziła się ze śpiączki.
Oparł się plecami o ścianę i zsunął na podłogę.
— Jeśli jesteś zmęczona, idź — rzekł wypranym głosem. —
Zostanę przy niej.
Tonks przyjrzała mu się badawczo. Młody Malfoy miał puste
oczy i ślady po łzach na trupiobladych policzkach.
— To nie jest twoja wina — powtórzyła za Hermioną.
Chłopak nie odpowiedział. Wpatrzył się w punkt przed sobą
z kamienną twarzą.
Tonks została w pokoju do szóstej. Potem przyszła Anna,
rzuciła kilkanaście zaklęć diagnostycznych i oznajmiła Draconowi, że eliksiry
zaczynają działać i połamane kości Astorii już się całkowicie zrosły.
Znowu siedział przy ścianie, tak jak siedział, gdy
Hermiona leżała niedawno nieprzytomna z rozharatanym bokiem. W tym samym
pokoju, na tym samym miejscu. Gwenog Jones wciąż kusząco wypinała piersi
przelatując na miotle z jednego plakatu na drugi. Nad ranem miał nadzieję, że
śni mu się koszmar. Było za dużo podobieństw między zdarzeniami sprzed dwóch
tygodni, a tymi z minionej nocy, żeby nie istniało prawdopodobieństwo, że to
senne wyobrażenie. Ale wraz z ustaniem deszczu przyszło oprzytomnienie. Znowu.
Astoria oddychała miarowo, czasami tylko z jej gardła
wyrywał się rzężący jęk, powodując, że Draco drgał i z napięciem obserwował ją
przez minutę czy dwie. Potem jednak na powrót jej oddech stawał się w miarę
normalny.
Draco starał się przypomnieć sobie ich rozmowy. Zadawał
jej chłodne, niemalże służbowe pytania, a ona uprzejmie odpowiadała, wciąż
poprawiając za duże pierścionki rodowe. Bała się go. Widział to w jej oczach.
Podobało mu się to. Patrzyła na niego jak na okrutnego śmierciożercę.
Wiedziała, że nim jest.
Była drobna i piękna. Miała ciemnobrązowe lśniące włosy i
błękitne oczy. Zajmując miejsce naprzeciw Dracona przy stole w jadalni
Malfoyów, uśmiechała się niepewnie, z pewnością przerażona, że inny gest mógłby
zostać źle odebrany. Była tak różna od otwartej i prawie bezczelnej Dafne,
która na salonach czuła się jak ryba w wodzie. Ona wolała bibliotekę, Dział
Zaklęć. Blaise wielokrotnie wspominał, że ją tam widuje.
Jej ojciec nie był śmierciożercą, choć nigdy też nie
odważył się otwarcie poprzeć Dumbledore’a. Za wiele miał do stracenia.
Na dole rozległy się dźwięki mówiące, że Zakon powoli
opuszcza Norę.
Draco zadumał się nad stanem przygotowań do ich ślubu.
Narcyza planowała rozesłać zaproszenia na początku sierpnia. Ślub dwudziestego.
Podróż poślubna do pałacu pradziadka Brutusa w Walii. Szaleńcze tempo, byle
tylko Astoria wróciła do Hogwartu z nazwiskiem Malfoy. Hogwart bez Dumbledore’a
i z Ministerstwem podporządkowanym Czarnemu Panu miał się stać niebezpieczny. Z
jego nazwiskiem, które stałoby się wielkie po zabiciu Dumbledore’a, nic by jej
nie groziło.
Musiała już mieć sukienkę. Może przymierzała ją, gdy jej
siostra rozkładała przed nim nogi? Ich małżeństwo miało być takie samo jak
małżeństwo Lucjusza i Narcyzy. Czysta umowa pomiędzy dwójką ludzi,
nieprzewidująca czegoś tak trywialnego jak przyjaźń, zaufanie czy, Salazarze,
miłość. Jedynie względny szacunek mieścił się w jej ramach.
Draco w szkole nie rozumiał Blaise’a Zabiniego, który
myśląc, że jego przyjaciel jest na tyle nachlany, że niczego nie zapamięta,
przebąkiwał o tym, że jemu nikt życia nie będzie układał, sam będzie nim
rządził, a jak mu się spodoba, to nawet będzie udawał mugola. On nie
dramatyzował tak, jak Blaise. Pogodził się z tym, jak wyglądało jego życie, bo
ojciec nauczył go (różdżką i pasem, zależało od humoru Lucjusza), że
bezsensowna walka niegodna jest czarodzieja czystej krwi. A chęć zbawienia
świata jest bezsensowną walką.
Teraz Draco stwierdził, zerkając na czarną skórę Astorii
na przedramieniu i obficie zabandażowane rany po piersiach widoczne spod
odstającej piżamy, że istniała jedna walka, która naprawdę była pozbawiona
jakiegokolwiek sensu.
Życie.
*
Hermiona, tak jak w pozostałych przedmiotach, była bardzo
dobra w Eliksirach, o czym świadczyły rokrocznie wystawiane przez Severusa
Snape’a Wybitne na jej świadectwach. Zaproponowała więc, że ugotuje eliksiry,
których zapasy kończyły się już w Norze. Musiała czymś się zająć, ponieważ w
przeciwnym razie by oszalała.
Bok dawał jej dzisiaj się we znaki mocniej niż przez
ostatnie dni, ale nikomu się nie skarżyła. Jej ból miał się nijak do tego, co
spotkało Lunę i Astorię Greengrass.
Harry poszedł czuwać przy Lunie, a Draco zamknął się w
swoim pokoju. Państwo Weasley i bliźniacy poszli się zdrzemnąć („Hermiono,
jeżeli coś będzie się działo, natychmiast mnie obudź”, zastrzegł pan Weasley,
ledwo powstrzymując się przed zaśnięciem na stojąco). Wszyscy byli wykończeni.
Nikt już nie pamiętał, że od wesela minęły zaledwie dwa dni.
Dochodziła dwunasta. Na dworze trochę się przejaśniło. Hermiona
przygotowywała Eliksir Przeciwbólowy, gdy do kuchni weszła Ginny. Wyglądała
mizernie. Miała cienie pod oczami, a długie, ogniście rude włosy zaplotła
niedbale w warkocz, opuszczając parę pasm.
— Mogę ci jakoś pomóc? — spytała.
Hermiona pokręciła głową.
— W sumie to już kończę. — Uśmiechnęła się do niej
ciepło.
Ginny oklapła na stołek przy Hermionie i wgapiła się w
kociołek.
— Czy to nie jest śmieszne? — odezwała się po chwili. —
Wczoraj wyzywałam Astorię od kurew, a dzisiaj zrobiłabym wszystko, żeby jej to
nie spotkało.
Hermiona zamieszała płyn, wzdychając głęboko.
— Nie wiem, co mogłabym ci powiedzieć oprócz tego, że
taka jest wojna. — Zerknęła na przyjaciółkę. — Ginny, miałaś prawo czuć złość
na Astorię. W końcu Harry to twój chłopak. To raczej ja zachowałam się jak
idiotka, wtrącając się w wasze sprawy.
— Były chłopak — przypomniała smutno Ginny. — Hermiono,
ty mnie tylko podsunęłaś nazwisko. Widziałam, że Harry znika co jakiś czas i
domyśliłam się, że jest ktoś trzeci. Sama nie byłam w porządku, więc starałam
się to ignorował. Nie spodziewałam się tylko, że to Ślizgonka…
— To nie tak, Ginny — wtrąciła Hermiona. — O ile wiem, Harry
powiedział ci wczoraj prawdę. Nie mieli romansu. Wydaje mi się, że Astoria
poprosiła Harry’ego o pomoc w nauce walki.
— Co? — zdziwiła się szczerze Ginny. — Jak to w nauce
walki?
Hermiona wypuściła ze świstem powietrze.
— To prawdopodobnie miało trochę przypominać spotkania
Gwardii Dumbledore’a — wytłumaczyła. — Astoria zaczepiła mnie pewnego razu na
korytarzu w Hogwarcie i próbowała wypytać o Gwardię, ale ją zbyłam. Wiesz, był
drugi semestr piątego roku, Umbridge wyskoczyła z Brygadą Inkwizycyjną, a
Astoria była ze Slytherinu, na dodatek jej siostra jest w fanklubie Dracona.
Byłam przekonana, że została wysłana na przeszpiegi.
Hermiona oceniła konsystencję eliksiru i z zadowoleniem
stwierdziła, że wyszedł idealny. Potem kontynuowała:
— Nie wiem, jak przekonała do tego Harry’ego. Na początku
roku szkolnego zobaczyłam ich, wchodzących do pustej klasy. Myślałam… Myślałam,
że Harry cię zdradza. Czatowałam tam przez jakiś czas. Prowadzili normalną
koleżeńską rozmowę, a potem zaczęli rzucać zaklęciami.
— Dlaczego mi nie powiedziałaś? — spytała Ginny z
wyrzutem. — I skąd wiedziałaś, że w końcu się ze sobą przespali?
Hermiona wytarła spocone czoło chusteczką i zaczęła
ostrożnie przelewać eliksir do fiolek, pilnując, żeby nie przekroczyć dawki. Ginny
pomagała je oznaczać.
— Ginny, wiem, że powinnam być z tobą szczera — przyznała
Hermiona. — Ale jeżeli miałam pewność, że Harry cię nie oszukuje… Sądziłam, że
on ci w swoim czasie powie… A zorientowałam się, że coś zaszło, gdy Harry
wleciał do Pokoju Wspólnego po pogrzebie. Najpierw zniknął, a później pojawił
się w pomiętej koszuli i wypiekami na twarzy. Kiedy do niego podeszłaś, żeby
poprawić mu krawat, odskoczył jak oparzony. — Ginny pokiwała głową na znak, że
pamięta. — Gdy pocałował Cho Chang, też wiedziałam. Czasami da się w nim czytać
jak w otwartej księdze. No i brakowało mu paska od spodni. Modliłam się, żebyś
ty tego wszystkiego nie dostrzegła.
— A teraz ona leży ledwo żywa w moim łóżku — powiedziała
Ginny zmienionym głosem i postanowiła zmienić temat. — Jak sobie radzi Malfoy?
— Nijak. — Kociołek już był pusty. Hermiona machnęła
różdżką i fiolki wylądowały w apteczce. — Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek
zobaczę go płaczącego i tak rozbitego.
— Wiesz, co by powiedział Dumbledore? Że to najlepszy
dowód na to, że Malfoy jest człowiekiem.
— Wolałabym, żeby nie trzeba było udowadniać tego w taki
sposób — odpowiedziała Hermiona, przeczesując włosy.
— Hermiona, czy ty coś do niego czujesz? — zapytała
Ginny, z uwagą lustrując przyjaciółkę.
Hermiona objęła się ramionami i zapatrzyła w rozwalony
ogródek. Gnomy powpadały do dziur zrobionych w nocy przez Draco i teraz
piszczały cichutko.
— Lubię go — odpowiedziała. — Okazuje się dokładnie taki,
jaki miałam nadzieję, że jest pod skorupą wyniosłego arystokraty.
— I puścisz w zapomnienie te sześć lat, kiedy mieszał cię
z błotem?
Hermiona oparła się o stół.
— Puściłam, kiedy mnie ratował.
Ginny nie był pewna, czy chce usłyszeć odpowiedź na to
pytanie, ale jednak odważyła się zapytać.
— Dlaczego poszłaś z nim do łóżka?
Hermiona westchnęła ciężko i potarła skronie.
— Ginny, jedyne, czego jestem teraz pewna to to, że mu
ufam.
To nie była odpowiedź, której się spodziewała, ale Ginny
wystarczyła.
Posprzątały stół i poszły zajrzeć do Luny.
*
Zastała go opartego o ścianę, z rękami na kolanach i
wczorajszych rzeczach. Nie zdziwiła jej jego obecność. Gdzież indziej mógłby
być, jeśli nie przy Astorii leżącej w śpiączce.
— Przyniosłam ci kanapki — powiedziała Hermiona, unosząc
lekko talerzyk z pięcioma kromkami.
Potrząsnął głową i spojrzał na nią, jakby nie zorientował
się, kiedy przyszła. Hermiona powtórzyła, ale on odpowiedział beznamiętnym
tonem:
— Nie będę nic jadł. Możesz sobie iść.
Hermiona, niezrażona, odstawiła talerz z cichym brzękiem
na komodę i zajęła miejsce obok niego na drewnianej podłodze.
Draco odezwał się matowym głosem dopiero, gdy poprawiała
przez bluzkę bandaż, który za bardzo ją ściskał:
— Racja, przepraszam, nie zmieniłem ci opatrunku.
— Anna mi zmieniła — powiedziała Hermiona. — Mimo że jest
magomedykiem, w ogóle nie ma wyczucia. Ty to robisz o wiele lepiej. — Posłała
mu lekki uśmiech, ale on patrzył przed siebie. — Poza tym nie dlatego tu
przyszłam.
Zaskoczyła go.
— Jeśli mi pozwolisz, to chciałabym z wami zostać.
— Boisz się, że jeszcze bardziej ją zmasakruję? — sarknął
z bólem Draco.
— Przestań!
— Różdżka od ciebie leży na stoliku nocnym w pokoju
Charliego. Lepiej, żebyś ją zabrała.
— Nie zamierzam — odpowiedziała Hermiona, siląc się na
opanowanie. — Ona należy do ciebie.
— Potter miał rację — Draco niespodziewanie zmienił
temat, przekręcając głowę i patrząc na Mroczny Znak. Nawet nie pamiętał, kiedy
podwijał rękawy. — Moje miejsce jest w Azkabanie.
Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, bo Astoria poruszyła
się gwałtownie w śnieżnobiałej pościeli i krzyknęła z bólu. Natychmiast oboje z
Draco poderwali się z podłogi i znaleźli przy łóżku. Astoria wrzeszczała w
cierpieniach.
— Obudziła się — powiedział Draco. Jej błękitne oczy
błądziły po całym pomieszczeniu.
— Śpiączka miała trwać dwa dni — odrzekła zaniepokojona
Hermiona i podleciała do drzwi.
Otworzyła jej i zawołała:
— Anna! Astoria się wybudziła!
— Astoria, słyszysz mnie? — zapytał Draco.
Błędny wzrok dziewczyny przeniósł się na chłopaka, a
spuchnięte przekrwione oczy rozszerzyły się w strachu.
— Astoria, nic ci już nie grozi — mówił uspokajającym
głosem Draco. — Jesteś w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa. Tutaj jesteś
bezpiecz…
Głos utonął w pisku Astorii, która dostrzegła Mroczny
Znak na jego przedramieniu. W tym samym momencie do pokoju wpadła Anna.
— Wyjdźcie stąd natychmiast — rozkazała kobieta. Jej
słowa z trudem przebiły się przez pisk Astorii.
Hermiona odciągnęła Draco od łóżka, na którym leżała
Astoria, i wyprowadziła go na korytarz.
*
Powoli poprawiający się stan zdrowia Astorii przekonał
magomedyków do tego, żeby nie wprowadzili jej ponownie w śpiączkę. Po kilku
godzinach od wybudzenia wróciła jej pełna świadomość i dopiero dwie fiolki
Eliksiru Uspokajającego sprawiły, że przestała płakać i krzyczeć.
Astoria z trudem pozwalała się zbadać Annie. Do pokoju, w
którym leżała, mogły wchodzić tylko magomedyczka, Molly i Ginny. Mimo eliksirów
co jakich czas miała napady lękowe, nękały ją koszmary. Nie było to nic, czego
się nie spodziewano wcześniej.
Za to Lunie nieoczekiwanie się pogorszyło. Dostała wysokiej
gorączki i nie dało się jej w żaden sposób wybudzić. Seval, bo tak nazywał się
magomedyk (Draco w życiu nie słyszał głupszego imienia), stwierdził, że Macnair
musiał rzucić na nią zaklęcia ujawniające się z opóźnieniem. Jeżeli nie
obudziłaby się w ciągu doby, ostrzegł, że będzie musiał zabrać ją do Munga.
*
Tak wyglądało piekło. Bolało ją każdy fragment
zniszczonego ciała. Nie potrafiła się ruszyć bez stęknięcia. Każdy oddech palił
płuca. Ale potworny ból przyćmiło coś o wiele gorszego.
Czuła do siebie obrzydzenie. Pamiętała, co robili z nią
po kolei wszyscy oprawcy. Miała ochotę zedrzeć z siebie skórę gołymi rękami.
Powracające koszmary i wizje co rusz zabierały ją z ciepłego łóżka Ginny
Weasley do mrocznych lochów, zimnych śmiechów, ordynarnych wyzwisk i
śmierdzących, ociekających potem gęb.
Widziała swoje ciało, gdy badała ją magomedyczka. Była
jedną wielką raną nie do zagojenia. Splugawili ją.
Przerażał ją sam widoki mężczyzny. Gdy zobaczyła Dracona
Malfoya i jego Mroczny Znak wszystko wróciło do niej z prędkością błyskawicy.
Wiedziała, że już nigdy ten strach jej nie opuści. Jej
życie będzie katorgą.
Z wielkim wysiłkiem przesunęła odrobinę głowę i
popatrzyła zapuchniętymi oczami na Ginny. Zasnęła z różdżką w ręku.
Różdżka…
Jeden ruch ręką i cały ból by się skończył.
Łzy napłynęły jej do oczu, gdy rękę przeszył ostry,
palący ból. Dzieliło ją kilka cali.
Astoria wierzyła w Boga i raj. Pomyślała, że nie musi
trafić do raju. Wystarczyło, żeby nadszedł koniec jej cierpienia.
*
Trwała kolacja. Molly przed chwilą zaniosła na górę
pieczeń dla Ksenofiliusa Lovegooda, a potem kanapki dla Ginny czuwającej przy
śpiącej Astorii, której musiały wystarczyć za jedzenie specjalne eliksiry.
Gdyby Draco nie czuł, jak żołądek kurczy mu się coraz
bardziej, nie zszedłby do kuchni. Zmusił się do zjedzenia pieczonych ziemniaków
i pieczeni wołowej pani Weasley. Nikt z nikim nie rozmawiał tak, jak
poprzedniego wieczoru. Krzesło Pottera zajęła Anna.
Pani Weasley nalewała sobie soku z dyni, gdy na pierwszym
piętrze rozległ się krzyk.
— Avada Kedavra!
Dzbanek z sokiem roztrzaskał się o stół. Na sekundę
wszyscy przy stole przestali oddychać. Następnie rzucili się do schodów.
Pierwszy do pokoju wpadł Dracon. Ginny leżała
spetryfikowana na łóżku Hermiony. Omdlała ręka Astorii ściskała różdżkę.
Draco w mig zrozumiał, co zrobiła Astoria. Podbiegł do
niej, przytykając palce do jej szyi.
— Merlinie, Draco, powiedz, że ona się nie… — Hermiona
nie potrafiła dokończyć.
Przymknął oczy i wypuścił powietrze.
— Żyje.
— Dzięki, Merlinowi — rzekła Molly.
— Ale słyszeliśmy formułę Tego Zaklęcia — w głosie Freda
dało się słyszeć drżenie.
— Pierwsza zasada rzucania Zaklęć Niewybaczalnych: musisz
naprawdę tego chcieć — wyrecytował Draco i zaczął cucić Astorię. Kątem oka
zanotował, że na pierwsze piętro zbiegł Potter, wyraźnie zaspany i z
przekrzywionymi okularami.
— Astoria. — Draco poklepał ją delikatnie we wklęsły
policzek. — Budzimy się. Hej! Już! Wracamy…
Astoria gwałtownie zaczerpnęła powietrza i otworzyła
oczy. Zanim pomyślał, że wystraszy się jego bliskości, Astoria wczepiła palce w
jego koszulkę i zaszlochała schrypniętym głosem:
— Zabij mnie, Draco! Nie chcę żyć! Nie mam siły! Nie
wytrzymam! Chcę umrzeć! Zabij mnie, proszę! Błagam!
Draco przycisnął ją do siebie, wstrząśnięty, czując
dławiącą gulę w gardle i uścisk w piersiach.
— Nie wolno ci tak mówić! Nie wolno ci tak nawet myśleć!
Masz żyć!
Astoria go nie słuchała, powtarzając jak mantrę:
— Zabij mnie! Zabij!
*
Anna była zmuszona podać Astorii podwójną dawkę Eliksiru
Uspokajającego i Eliksir Słodkiego Snu. Ginny rozpłakała się w ramionach matki,
gdy zdjęli z niej zaklęcie Petrificus Totalus. Wiedziała, że wykazała się
kompletnym brakiem wyobraźni, zasypiając z różdżką w ręku tuż przy łóżku
Astorii. Hermiona i pan Weasley tłumaczyli jej, że nie jest temu winna, ale ona
tylko zaprzeczała.
Nad Norą zapadła noc. George, który od rana tłukł się po
domu bez celu, o zmierzchu naprawił zniszczenia w ogródku. Gnomy swoim
zwyczajem biegały po trawniku.
Dracon wychodząc z pokoju Astorii, zderzył się z Harrym.
— O, Potter — powiedział.
Widział żądzę mordu w zielonych oczach. Prawie się
uśmiechnął. Kiedy czuwał przy łóżku Astorii, w jego głowie pojawiło się
olśnienie. Kiedy Astoria błagała go o to, żeby ją zabił, utwierdził się w
swoich planach. A teraz nawinął się Potter-Wybawca. Może jego też wybawi?
— Jesteś pierdolonym skurwysynem, wiesz, Malfoy —
wysyczał Harry.
— Miło mi to słyszeć — zironizował Draco. Potter był
stosunkowo łatwy do sprowokowania.
— Powinieneś zdechnąć w Azkabanie!
— Już to mówiłeś.
Na nos Draco spadł pierwszy cios. Zatoczył się lekko, ale
nie oddał Potterowi. Nie zamierzał się bronić.
Zaniepokojona odgłosami przy schodach Hermiona przyszła z
kuchni.
— Co wy wyprawiacie?! — pisnęła, widząc zaciśniętą pięść
Harry’ego i krew cieknącą z nosa Draco.
— Hermiona, nie wtrącaj się — rzucił ostro Harry i
wyciągnął różdżkę.
Hermiona podbiegła do chłopców i zasłoniła Malfoya
własnym ciałem.
— Masz zostawić Dracona w spokoju, Harry — rozkazała
tonem nieznoszącym sprzeciwu.
— Zabrakło ci jaj, że zasłaniasz się dziewczyną, Malfoy?
— Harry, natychmiast przestań!
Na usta Draco wpłynął kpiący uśmieszek. Hermiona tak
skupiona na wściekłym Potterze nie poczuła, jak jej różdżka znika z kieszeni
dżinsów.
— Nikim się nie zasłaniam, Potter.
Refleks szukającego w niektórych sytuacjach poza boiskiem
również się przydaje. Draco w ułamku sekundy rzucił zaklęcie osłony na siebie i
Pottera, wyrzucił różdżkę i popchnął Hermionę w bok. Nim przeźroczysta powłoka
dotknęła podłogi i sufitu, został sam na sam z Chłopcem, Który Przeżył.
Hermiona podniosła się i spróbowała usunąć osłonę. Draco
wiedział, że jej się nie uda. Tego zaklęcia nie znała, bo on je wymyślił.
— No dalej, Potter, nie krępuj się — zachęcił Gryfona. —
Ty masz różdżkę, ja nie.
Harry’emu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pragnął
rozszarpać Malfoya na strzępy. Przelał na niego cały swój gniew i całą
nienawiść do śmierciożerców i Lorda Voldemorta.
Następne dwa zaklęcia powalił Draco na kolana. Bolało,
ale nie tak mocno, jakby tego chciał. Potter rzucał w niego zaklęciami,
Hermiona nie przestawała walczyć z osłoną, zbiegli się Weasleyowie i dołączyli
do prób ściągnięcia zaklęcia Draco, wołając do Pottera, że ma natychmiast się
opanować.
Draco w pewnym momencie usłyszał odgłos łamanych kości.
Kopniak Pottera złamał mu co najmniej trzy żebra. Jęknął. To już odczuł.
Potter przestał na chwilę, ale jego złość nie zniknęła. Patrzył
na Malfoya z furią. Draco z policzkiem przyciśniętym do zimnych klepek,
powiedział:
— Wiem, że tego chcesz, Potter. Masz rację. Jestem
śmierciożercą i nie zasłużyłem na to, żeby żyć.
— HARRY, NIE SŁUCHAJ GO! — wrzasnęła Hermiona bliska łez.
— ZOSTAW GO I PRZEBIJ ZAKLĘCIE!
Harry wyglądał, jakby naprawdę chciał zamordować Dracona.
Trzy zaklęcia wypowiedziane jedno po drugim uderzyły w
Draco z impetem. Draco zaśmiał się z trudem. Złamane żebra utrudniały
oddychanie.
— Kończ to, Potter.
Z rozczarowaniem dostrzegł, że Wybraniec się waha.
Gryfoni i ich
rycerskość, pomyślał Draco z kpiną. On by się nie zastanawiał. Spróbował
znaleźć słaby punkt Pottera. Powinien powiedzieć coś, po czym Harry przestałby
się kontrolować. I znalazł.
— Tak jak Astoria miała wyglądać Hermiona po tym, jakbym
się z nią zabawił…
Podziałało.
— Sectum Sempra!
Wyćwiczył się
nasz Grzmoterek, przyszło do głowy Dracona, gdy zaklęcie rozcinało
głęboko i boleśnie skórę na jego całym ciele. Zaklęcie było o wiele silniejsze
niż to rzucone w łazience w maju. To dobrze.
Potter, ciężko dysząc, patrzył, jak Draco szybko
wykrwawia się na podłodze w korytarzu. Krew zabarwiła wytarte dżinsy i białą
koszulę.
Czuł, że odpływa. Nie spodziewał się scen z przeszłości
migających przed oczami. Nie oczekiwał również, że zobaczy tunel, a na jego
końcu światło. Nie przygniatała go też ciemność. Prawdę mówiąc, łudząco
przypominało to zasypianie. Długi, męczący dzień się kończył. Nareszcie.
Resztkami świadomości zdecydował, że twarz Pottera nie
będzie ostatnim, co zobaczy w życiu. Nie był aż takim desperatem. Przeniósł
wzrok na klęczącą za osłoną Hermionę. Poraniła sobie ręce, walcząc z zaklęciem.
Zamierzał się do niej uśmiechnąć, ale siły go opuściły. Zapatrzył się w jej brązowe
oczy, przypominając sobie chwilę, w której stali naprzeciw siebie w ogródku 31
lipca, ona trzymana przez Łasicę, on przez Lucjusza. Dostrzegł w niej wówczas
po raz pierwszy prawdziwego człowieka. To było piękne wspomnienie.
Wszystko pochłonęła ciemność.
***
(Raijin, chciałeś mordobicia, to masz :P)
Przepraszam, że po raz kolejny wstawiam niepoprawiony rozdział :(
Niestety, nie mam dobrych wieści. Mój plan zajęć jest absolutnie katastrofalny, gorszego już chyba nie mogłabym mieć. Jako że studia będą wymagające, a mój zapał do nich gdzieś uleciał razem z wrześniem, tym bardziej muszę odłożyć na bok "Smoczą opowieść". Nienawidzę tego, nienawidzę, nienawidzę. Mam gotowe do wstawienia jeszcze trzy rozdziały, z których jestem zadowolona. Na tę chwilę nie mam zielonego pojęcia, kiedy i czy znajdę czas na prowadzenia bloga tak, jakbym sobie życzyła. Na usta ciśnie mi się stek przekleństw...
Dzisiaj wcześnie i krótko. Mam nadzieję, że u Was o wiele lepiej :) Draco wykazuje oznaki ludzkie, znowu. Nie wiem, co się z tym chłopakiem dzieje ;D
Rozdział czternasty planuję dodać w październiku, gdzieś w połowie i oby mi się to udało. Cieszcie się jesienią i wszystkiego najlepszego! ;*
Tradycyjnie można mnie znaleźć na martwiala@gmail.com i ask.fm/martwiala
Do napisania!
Pierwsza? No nie! Draco nie może umrzeć i na pewno nie umrze - jestem tego pewna. Co to byłaby za SMOCZA opowieść bez tytułowego SMOKA? Nie mniej jednak dlaczego zakończyłaś w takim momencie? Zdaje sobie sprawę, co Draco chciał zrobić - chciał zginąć, poczuć większy ból za to, co stało się Astorii. Bo ten głupi (i jednocześnie uroczy) blondyn nie rozumie, że to nie jego wina. Równie dobrze mogłaby tak wyglądać, gdyby nie została jego narzeczoną. Mogli by zastosować oklumencję i zobaczyć jak świetnie bawiła się z Potterem. Wtedy pewnie nie byłoby już niczego do ratowania. Kto wie - może tak też zrobili? Może dowiedzieli się, co ją łączy z Potterem i to wcale nie przez Dracona ją tak potraktowali? Wydaje mi się, że Ron odegrał tu znaczącą rolę w okaleczeniu i krzywdzeniu dziewczyny. Mógł też coś wiedzieć o Harry'm i Astorii. Wredny, rudy, piegowaty oszołom. Brak mi słów do wyrażenia jak bardzo nie lubię go. Już niebawem 14-sty rozdział - KIEDY TO ZLECIAŁO?! JAKIM CUDEM TAK SZYBKO?! Ile ma być rozdziałów - może już wiesz?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przez to co stało się Astorii, Draco nagle nie stwierdzi, że jest jego prawdziwą miłością itp itd. Nie, żeby coś, ale to Hermiona jest mu pisana - chyba co do tego się zgadzamy, PRAWDA *wyczekująco wpatruje się w autorkę*? Astoria mogłaby być z Potterem - zakładając, że przeżyje. Jak czytałam to, co jej zrobili, a raczej co z niej zostało to aż wszystko przewracało mi się w żołądku. To było straszne. Niestety - czego by nie powiedzieć, podobne zdarzenia mają miejsce w naszym świecie tylko się o nich nie słyszy. Do tej pory mam ciarki jak sobie o tym przypomnę.
Jestem ciekawa, czym zaskoczysz mnie w kolejnym rozdziale - nie mam pojęcia. U Ciebie z rozdziału na rozdział akcja zmienia się o 180 stopni, dlatego jakiekolwiek podejrzenia, co do kolejnego rozdziału są praktycznie niemożliwe.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział - kto wie, może będzie długo wyczekiwany powrót do Hogwartu? A może zaczną się poszukiwania? A może znajdą Rona i Draco go zabije za to, co zrobił jego (ukochanej) Hermionie? :D
Pozdrawiam Cię serdecznie - ledwo żywa,
Panda :)
Druga! Jestem druga, proszę szanownego państwa! :D
OdpowiedzUsuńTe, Draco, co ty najlepszego odwalasz?! Ty nie może... Nie, stój! TY NIE MASZ PRAWA UMRZEĆ!!! JAK UMRZESZ, TO SMOCZA OPOWIEŚĆ NIE BĘDZIE JUŻ SMOCZĄ OPOWIEŚCIĄ!!! JAKBY TEGO BYŁO MAŁO, TO NIE PONOSISZ WINY ZA TO, CO SPOTKAŁO ASTORIĘ!!! Znaczy na razie nie wiadomo, jednak stawiam całe złoto, którego nie mam na to, że wina spadnie na Grzmotterka... Nie obraź się, Draco, ale dla Voldzia zawsze ważniejszy był Grzmotterek niż Ty. Jak dla mnie, Astoria była niezłą przynętą, bo Grzmotterek jest tak dobroduszny, iż jakby mógł to by każdego pokrzywdzonego przez los człowieka uratował (minus Voldemorta i jego popapranych sługusów) >.> Nawet swoją jednorazową przygodę biurkową, jeśli wiesz co mam na myśli.
Co się tyczy rudego, to nie jestem przekonana do teorii Pandy (Dalej twierdzę, że rudy jest pod Imperiusem), ale Merlin jeden wie, czy Panda nie miała racji. Pożyjemy, zobaczymy.
Biedna Astoria. Nie dziwota, iż chciała popełnić samobójstwo. Po tym wszystkim, co ją spotkało, to chyba jedyne wyjście. Ale z drugiej strony gdyby chciała, to Avada by ją zabiła, czyż nie? Aczkolwiek jestem na nią zła, ponieważ jakby Avada zadziałała, to Ginny poszłaby do Azkabanu za coś, czego nie zrobiła. Troszkę taka sytuacja jak z Syriuszem Blackiem i z Peterem-Jestem-Pieprzonym-Zdrajcą.
Rozmowa z Ginny i z Hermioną była bardzo kanoniczna, co bardzo mi się podobało. Fajnie, że zrobiłaś z Astorii taką jakby przeciwniczkę Umbridge. To nie tak, iż nie lubię wrogości/rywalizacji Slytherinu z Gryffindorem. Co to, to nie. Aczkolwiek sądzę, iż nie każdy Ślizgon ślepo wierzył w naiwne pieprzenie Umbridge i po cichu liczył na to, że pewnego dnia ta głupia różowa franca wyleci z Hogwartu na zbity ryj ;)
Oby Luna przeżyła; ona musi żyć, tak samo jak Draco! ;;__;; Ciekawa jestem, co Grzmotterka spotka za użycie Sectusempry? Bo z tego co pamiętam, Sectusempra nie była oficjalnie uznana za Zaklęcie Niewybaczalne, więc Azkaban odpada. Ale mógłby ponieść jakieś niemiłe konsekwencje, bo mnie ostro wkurza swoim zachowaniem >.>
Brawo, Dorian! Wreszcie powiedziałeś coś mądrego! "Pierdoleni arystokraci i ich jebane zwyczaje". Polać ci jeszcze? Ale nie, no, serio, ta cała magiczna arystokracja jest jakaś mocno popieprzona (Ukrywanie daty ślubu rozumiem, względy bezpieczeństwa i tak dalej)... Zabijanie żon, niebędących dziewicami w noc poślubną, zdrady na każdym kroku? Jakbym miała wybierać, to wybrałabym styl życia Weasleyów, czyli bycie kochaną mimo wszelkich przeciwności losu :D
Przepraszam, że ten komentarz w ogóle nie przypomina komentarza :( Ale, ale, również niecierpliwie na nowy rozdział ^^ Pozdrawiam serdecznie i życzę weny oraz powodzenia na studiach (Za to ostatnie nie dziękuj, dobrze Ci radzęxD).
#Czas#na#chamską#reklamę
http://severed-bond.blogspot.com/
Wybacz mi, proszę, ale z racji braku zakładki SPAM, postanowiłam wrzucić adres swojego bloga tutaj. Jest on o HP, jednak nie o Dramione, lecz, kto wie, może Ci przypadnie do gustu? :)
Hejo hejooo ;D
OdpowiedzUsuńNie mam bladego pojęcia co mam Ci napisać o tym rozdziale. Bo z jednej strony okropnie żal jest mi Astorii i wiem, że bidulka cierpi i ogólnie popada w deprechę, ale z drugiej lękam się strasznie tego, że w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób Draco mógłby zainteresować się nią bardziej, niż teraz interesuje się Hermioną.
Tak, ja wiem, że panna A. miała pozostać jego lubą, że mieli wieść przysłowiowe ckliwe życie u swego boku, ale to było zanim na horyzoncie pojawiła się niejaka panna Granger, więc mam nadzieję, że nie przewidujesz żadnych niespodzianek na tym polu i wszystko będzie tak, jak chodzi mi po mojej głowie.
Rozdział super i nareszcie akcja się zagęszcza, czego chcieć więcej ;D
Podsumowując; padłam, leżę i nie wstaję!
Iva Nerda
Cześć! ^^
OdpowiedzUsuńKompletnie zapomniałam, że jeszcze nie skomentowałam tego rozdziału, ale teraz nadrabiam.
Nie mam pojęcia, co mogłabym napisać. O Draco się nie martwię, Draco musi przeżyć i przeżyje. W sumie to nawet cieszę się, że się pobił z Harrym. Tak podejrzewam (ale czy słusznie?), że ta bójka może rozładować to napięcie między nimi i będzie tak lżej. A jak się okaże, zobaczymy już całkiem niedługo.
Draco obwinia się o to, co spotkało Astorię. Myślę, że choćby wszyscy mówili mu, że to nie przez niego, on i tak by się oskarżał. Przeciez nikt nie da rady mysleć o wszystkim i o wszystkiego skutkach. Po prostu sam musi dojść do takiego wniosku i to zaakceptować.
Czyżby Astoria z Harrym? W sumie im kibicuję, dziewczynie też się coś od życia należy. Mam również wrażenie, że pojawienie się Astorii skomplikuje pewne sprawy, ale niech komplikuje, mam ochotę na problemy.
Aż mnie ciekawi, jak Astoria przeżyła z tymi ranami, ale w końcu to magia i prawie wszystko jest możliwe, więc nie powinnam się dziwić.
Ja tam jestem za teorią Pandy, że Ron w tym opowiadaniu po prostu jest po stronie Voldemorta. Jakoś mi się nie wydaje, żeby nikt, ale to nikt, nie dostrzegł dziwnego zachowania, gdyby był pod Imperiusem.
Ale zakończenie jest śliczne. Strasznie mi się podoba. I to, jak popatrzyli sobie w oczy. ♥♥♥
Żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy i czytało się przyjemnie.
Nie pospieszam. Częste publikacje są fajne, ale autor też człowiek (chociaż jak zauważyłam, są osoby, które chyba tak nie uważają). Każdy ma jakieś ważne sprawy i problemy, więc powinno się to uszanować.
Rozdział mi się podobał, życzę powodzenia na studiach i pozdrawiam ♥♥♥
Frida
PS: A co studiujesz, jeśli można spytać?
Hej!
OdpowiedzUsuńDziś trafiłam na Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że jest bardzo dobre. Podoba mi się to, że dzieje się w czasie wojny, okrutnej wojny, a nie takiej łagodnej. Dużo bardziej wolę takie klimaty.
Szablon bardzo fajny, ale po powiększeniu liter tekst wchodzi na szablon przez co staje, się mniej czytelny co mnie drażniło i całe opowiadanie przeczytałam na fan fiction (nie lubię tam komentować, więc robię to tu).
Z jaką częstotliwością można się spodziewać rozdziałów?
Co do studiów to nie przejmuj si, pierwszy rok to odsiewnia i mówią, że jak zdasz pierwszy rok to później pójdzie z górki. To nieprawda,
na każdym roku jest jakiś killer (przy najmniej u mnie tak było).
Pozdrawiam, weny i powodzenia na uczelni
Kasia
Ten moment, gdy ktoś dedykuje Ci fragment. I to jaki! :D
OdpowiedzUsuńCzytałem rozdział w dniu premiery, ale zwyczajnie nie miałem czasu na skomentowanie (za dużo wyjść, odsypiania, braków prądu, podróży).
Co tu się najlepszego dzieje? Kryzysy tożsamości, załamania, próby samobójcze, mądrze mówiący Dorian, wściekły Piorunek, TA KOŃCÓWKA!
Nie wiem, co napisać. Chyba pierwszy raz w historii (oprócz tych rozdziałów, których nie skomentowałem, chyba ze dwóch-trzech).
Z kolei u mnie to wygląda tak, że ludzie z roku chyba podczas wakacji odkleili się od rzeczywistości (albo część z nich dostała szoku osobowościowego, bo tak się pozmieniali).
Publikuj kiedy zechcesz, byle w ogóle się coś pojawiało tu. Mojej częstotliwości nie pobijesz (bo i masz napisanych trochę rozdziałów, a ja dłubię je na bieżąco).
Może do jutra skończę pisać, pora stanąć na nogi z tym wszystkim.
Głowa do góry, Moc jest z Tobą! :)
No i powstał ten mój piąty rozdział. Jak znajdziesz ochotę i czas, to zapraszam do siebie :) Zgadnij, kto się tam pojawił i dlaczego to postacie, które grały pierwsze skrzypce w zadedykowanej dla mnie scenie?
Usuń#CHAMSKAREKLAMA
http://hpmercenary.blogspot.com/2017/10/5-miedzy-motem-kowadem.html
Moją wypowiedź zacznę od tłumaczenia samej siebie. Rozdział przeczytałam w dniu premiery i niesamowicie mi się spodobał, ale niestety z powodu nawału pracy, zwyczajnie nie miałam czasu go skomentować. Obecnie znalazłam chwilę wolnego, aby dać jakikolwiek znak swojej obecności tutaj. Postaram się w najbliższym czasie napisac coś dłuższego, a nie taką marną namiastkę komentarza.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia niedługo💗
Życzę duuuużo weny💕
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńBardzo proszę o przesłanie mi wszystkich dotychczas opublikowanych rozdziałów na adres mailowy villemoria@gmail.com. Najlepiej jeszcze w ten weekend :)
Planuję wziąć się za ocenę w listopadzie.
Pozdrawiam serdecznie,
Ayame
Wspólnymi Siłami
Witam
UsuńNie doczekałam się ani odpowiedzi, ani maila, o który prosiłam powyżej, mam więc podstawy, by przypuszczać, że strona jest opuszczona, a co za tym idzie – szkoda mojego czasu na pisanie oceny.
Zostawiam komentarz kontrolny, a Twoje zgłoszenie zostaje zamrożone w kolejce zgodnie z regulaminem WS. Na odpowiedź czekam pod tym komentarzem do 25.11.2017.
Pozdrawiam
Ayame
Wspólnymi Siłami
Serdecznie przepraszam Cię za taką późną odpowiedź! Mam nadzieję, że wybaczysz moją ciszę.
UsuńNadal chcę, żebyś oceniła "Smoczą opowieść".
Pozdrawiam serdecznie!
Ponawiam prośbę o kontakt. Odpisałam na maila i nie doczekałam się odpowiedzi.
UsuńWitam
UsuńNa tę chwilę wystawiam Ci odmowę. Myślę, że dość długo czekałam na odpowiedź na ostatniego maila, którego wysłałam jeszcze w listopadzie (24.11). Jeszcze dziś usunę Cię z obu moich kolejek (tej na WS i tej na mojej podstronie), a z początkiem stycznia informacja pojawi się na naszej stronie głównej. Ja informuję Cię już dziś.
Wróć, gdy zaczniesz szanować cudzy czas.
Pozdrawiam
Ayame
Wspólnymi Siłami
Bardzo przepraszam za tak długie milczenie. Oczywiście, rozumiem Twoją decyzję i jak najbardziej się z nią zgadzam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie :(
UsuńHej, śledzę tego bloga od jakiegos czasu i chcialam zapytac czy pojawi sie cos nowego ? Podoba mi sie ta historia jest inna od innych 😊
OdpowiedzUsuńDobra, hejka, ja się najpierw przedstawię, zanim przyjdzie Ci czytać mój eleborat na temat tego cudu. Jestem Czart (or Diablica, co kto woli) i NIEZMIERNIE MIŁO MI POZNAĆ KOGOŚ TAK CHOLERNIE UZDOLNIONEGO.
OdpowiedzUsuńAle zanim zacznę się rozprawiać na temat zajebistości tego opka, to wytknę ci kilka dosłownie kosmetycznych błędów. Parę razy pomimo pomocy bety gdzieś uciekła ci jakaś literka, spójnik, słowo, w sumie to nic wielkiego, każdemu może się zdarzyć. Problem widzę trochę przy odmienianiu angielskich imion (profil lingwistyczno-społeczny here, trigger alert) np. Dumbledorze, nie Dumbledore'rze. No i czasem chyba z roztargnienia zdarzało ci się robić błędy w odmianie przymiotników, ale, jak już mówiłam, to się zdarza każdemu. (i plis, popraw w niektórych rozdziałach Madame Maxim na Madame Maxime i Scrimgeona na Scrimegoura).
UWAGA, NIEKONSTRUKTYWNY KOMENTARZ PSYCHOFANKI IN 3...2...1...
Boże, jakie to boskie. Zaczęłam to czytać wczoraj o 23.00 i nie spoczęłam, póki nie doczytałam do końca o 5.00 :P Komentarza niestety nie byłam w stanie żadnego wysmażyć wtedy, bo byłam zbyt rozemocjonowana.
Jesteś wielka iwg jesteś moim mistrzem.
Powiem szczerze, gdybym wiedziała, że to cudo ociera się o Dramione, ominęłabym szerokim łukiem, bo ten paring jest tak naciągany, a autorki posiłkują się tak tanimi chwytami, żeby doprowadzić do romansu, że mnie to odrzuca. Powiem ci, że do rozdziału pt."Rozmowy Nocą" ciągle nie byłam pewna, czy ten zabieg zbliżania do siebie Hermi i Draco to już Dramione, czy po prostu zaczynają sobie "wybaczać" i przechodzić na neutralny grunt. Czapki z głów.
W ogóle za zachowanie kanonu należy ci się nagroda Nobla. Dracze jest dokładnie taki, jak w książkach. Nie przesładzasz go, nie zrzucasz winy na wychowanie i brak miłości rodzinnej na zasadzie, że on sam jest nieskazitelny. Pokazujesz jego brutalną naturę gwałciciela i mordercy. Podoba mi się to. W ogóle go nie wybielasz. A mimo to, udało ci się poprowadzić jego postać w taki sposób, że w oczach czytelnika (a przynajmniej moich) w tym rozdziale jestem w stanie uznać, że nie jest zły i że już taki nie będzie. Powiedziałabym nawet, że dałaś mu odpokutować to wszystko cierpieniem, jakie teraz przeżywa.
Podoba mi się też to, w jak bardzo naturalistyczny sposób podeszłaś do śmierciożerców. Niby w każdym opku jest wspomniane, że zabijają, że gwałcą, a jednak nawet u Rowling nie odczułam tak bardzo tego, że oni NAPRAWDĘ SĄ ŹLI. U ciebie aż krzywiłam się przy niektórych opisach. A to znaczy, że wykonałaś kawał dobrej roboty.
Co do Hermiony, to nigdy nie była moja ulubiona bohaterka, ale teraz polubiłam ją bardziej. Podoba mi się zabieg zmiany jej podejścia do życia. Zazwyczaj, jak ktoś się na to decyduje, to wygląda żałośnie (ot tak, Hermiona uznała, że czas zacząć wyglądać jak prawdziwa lalunia) u ciebie to wszystko jest też ładnie ujęte. I mam wrażenie, że zmiana Hermiony jest nawet szersza, niż planowałaś. Bo Hermiona nigdy nie była typem osoby, co by wybiegła na zewnątrz w deszcz i zaczęła żarliwie, z pełnią uczuć pocieszać kogoś załamanego. To zawsze był w jakimś stopniu umysł mocno ścisły. Ale udało ci się zrobić to tak elokwentnie, że ta zmiana nie rzuca się tak w oczy i nie jest tak paląco szybka i wybijająca się na tle jej kanonicznego charakteru.
Co do Rona, nigdy go nie lubiłam. Zawsze wydawał mi się takim niedojrzałym burakiem z kompleksem niższości. No i proszę, miałam rację. W ogóle, zrobiłaś to, czego Rowling nie miałam odwagi. Pokazałaś jak naprawdę konwersują takie ciemne strony, że tak to nazwę, wręcz patologie społeczeństwa czarodziejskiego (rozmowa na nokturnie). Aż mi się zrobiło niedobrze, jak to przeczytałam.
W ogóle zawsze denerwowały mnie ff potterowskie, w których to się okazywało, że cały Hogwart się potajemnie bzyka (choć wiem, że mogło tak być, a Rowling po prostu nie mogła tego umieścić w oryginale, bo jednak główni odbiorcy, to dzieci). Ale twoje opko jest tak cudne, że jakoś mi to nie przeszkadza, a te wstawki z seksem uczniaków w tle tylko mnie rozśmieszały. Szczególnie rozmowa o Zabinim z Ginny i tekst Draci "Znalazłem się w trójkąciku z Wieprzlejem i Grzmoterem. Konduktorze! Kierunek: Mung!" myślałam, że padnę, przysięgam.
UsuńJako zboczony znawca smutów powiem Ci, że scena erotyczna jest dobra. Realistyczna, naturalistyczna, a zarówno z klasą.
Dobra, wystarczy, bo mnie bolą palce. Po prostu daj mi więcej, proszę!
PS: nie obraziłabym się, jakbyś wrzuciła gdzieś tu Blaise'a
PPS: Hmm... tym opkiem zdobyłaś mój tak wielki szacunek, że miałabym do ciebie sprawę na maila.
PPPS: Serio, masz tylko tylu czytelników? To niedopuszczalne. Powinnaś mieć ich więcej, niż jest na Pottermore. Kurde, aż mam ochotę ci strzelić reklame na fb Potterheads Poland, żeby inni mogli się też tym zachwycać xd
To ten.. papa :)
martwiala@gmail.com ;)
UsuńJak zwykle przepiękne, wspaniałe i cudowne <3. Wybacz, że komentuję dopiero teraz, przeczytałam zaraz po wstawieniu, miałam potem skomentować, ale jakoś później mi się ubzdurało, że już Ci za ten rozdział dziękowałam. Okazało się dzisiaj, że jednak nie, dlatego dziękuję teraz. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg, przesyłam wenę, zawzięcie i pozdrowienia :).
OdpowiedzUsuńPS wierzę, że to nie koniec z Draco, no bo przecież w końcu to Smocza Opowieść :D
Miałem tego nie robić, no ale cóż. Informuję tylko, że czekam. Wciąż. Spokojnie. Mam nadzieję, że studia jakoś idą i sesja do przodu? :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie i wciąż czekam na kontynuację. BŁAGAM NIE KOŃCZ W TAKIM MOMENCIE
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńTwojego bloga podrzuciła mi przyjaciółka i obie jesteśmy nim absolutnie zachwycone! Na wstępie zaznaczę, że Dramione to nie jest mój ulubiony szip. Wielkie, zdecydowane nie. I pewnie, gdyby mi go nie polecono, z miejsca bym Cię skreśliła. Ale powiedziano mi, że warto i nie zawiodłam się.
W blogosferze istnieję od dobrych dziesięciu lat i mogę śmiało powiedzieć, że zaliczasz się do perełek. Bardzo zaimponowałaś mi dbałością o prawa autorskie (cytat z "Harry'ego Pottera" z pierwszym rozdziale, źródło grafiki etc), poprawnością językową (drobne literówki to oczywiście norma, nikt nie jest idealny), stylem, który jest bardzo dojrzały i realnością. Bo przeprowadzenie u bohatera takiego jak Draco wewnętrznej przemiany nie jest rzeczą łatwą, a Tobie się to udało. Brawo!
Podoba mi się również to, że nie przebierasz w słowach. Przy tak brutalnej momentami fabule nieużycie dosadnych określeń byłoby błędem stylistycznym. Od strony technicznej masz u mnie mega dużego plusa, a nawet kilka (+dodatkowo zachwycam się grafiką, którą, o ile się nie mylę, robiłaś sama).
Jeżeli zaś chodzi o treść, to połknęłam całość niemal w jeden dzień. O Draco wspominałam już, że jest trudnym do pisania bohtarem. Jego kreacja w książce była bardzo skomplikowana, ale jakby nierozwinięta, zostawiając duże pole do popisu wyobraźni czytelników i Ty to pole wykorzystałaś na piątkę z plusem. Nigdy nie myślałam o tym, co mogło by potoczyć się inaczej podczas wydarzeń na Wieży Astronomicznej. Raczej inne momenty wydawały mi się kluczowe. Pomysł okazał się jednak strzałem w dziesiątkę i pozwolił zajrzeć nam w głąb tej wojny. Rowling ślizgała się trochę po powierzchni - w końcu "Harry Potter" było, nie było, jest książką dla dzieci. Prawdziwe oblicze tej wojny ukazuje się nam praktycznie tylko podczas Bitwy o Hogwart, a i tak bazuje na półsłówkach. Ty pokazałaś nam to do środka, bardzo dosadnie, bardzo brutalnie, ale jakże prawdziwie.
Poważne momenty połączone z zabawnymi w proporcjach idealnych, z wyczuciem. Nie za słodko, nie za gorzko. Mam drobne wątpliwości jedynie przy wątkach miłosnych (Ginny i Dean? Harry i Astoria?), bo jak już mówiłam, Dramione to nie moja bajka zazwyczaj i jestem raczej fanką par kanonicznych (no i Neville+Luna, ale to prawie kanon, ze względu na film), ale przymykam na to oko, bo wszystko ma tu swoje uzasadnienie i do siebie ładnie pasuje.
A, no i zdrajca Ron. Powiem Ci, że nigdy się z tym nie spotkałam, serio. A Potterowych ficków trochę w życiu czytałam. Może po prostu obracałam się w innych kręgach? W każdym razie trochę szybko przeprowadziłaś ten wątek, ale mam wrażenie, że pojawi się on jeszcze.
No właśnie. Trochę zasmuciła mnie wieść, że tutaj od dawna głucho, ale potem patrzę i widzę, że ostatnia notka sprzed nico ponad roku. Phi! Taka przerwa, to jeszcze nie przerwa! Liczę, że wrócisz, no naprawdę zaczęło się robić ciekawie (nie, on nie zginie). Bardzo zaintrygował mnie pewien fragment, który wydaje się pozornie bez związku. Ten krótki, w narracji kobiecej, która miała wrócić do Hogwartu (mignął mi w myśli motyw cofania się w czasie), nie wiem, w którym rozdziale. Czekam na jego rozwinięcie, więc, halo! nie zostawiaj nas.
Pomęczę Cię jeszcze na Asku :P.
Wiem, że jest czasem trudno z weną, bo sama piszę i to całkiem sporo i nic co pisane nie jest mi obce. Wysyłam więc duuuużo weny!
Dobra, koniec tego dobrego. Com napisała, napisałam. Wróć tutaj, okej?
Powodzenia na studiach!
E_A
PS: Mnie też zdarzyło się popełnić potterowe opowiadanie, które na razie trwa w zawieszeniu, ale będę tam coś sukcesywnie wrzucać i posuwać do przodu. Jakby co, zapraszam :)
Cześć,
OdpowiedzUsuńNie zaglądam w rejony blogowe od bardzo dawna jako twórca, ale czasami rzucam okiem po obserwowanych materiałach, czy coś się dzieje. Co jakiś czas sprawdzałem sekcję tutejszych komentarzy, bo zdarza się tutaj czegoś dowiedzieć. No ale była cisza.
Dlatego cieszę się z powodu tej krótkiej notatki o powoli nadchodzącym powrocie. Nie będę tworzyć zbędnej presji w związku z długim okresem oczekiwania - dodasz, przeczytam, skomentuję :)
Jak tam w ogóle, bo pamiętam, że chyba studia rozpoczęłaś? Ja w tym czasie zdążyłem napisać i obronić magisterę, a teraz zapisać na doktorat jeszcze, więc szaleję w pisaniu naukowym ostatnio.
Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane przeczytać to w całości :)
Wciąż pamiętam mój ból małżeństwa, kiedy mój mąż mnie opuścił, Dr.Agbazara z AGBAZARA TEMPLE przywróciła mi kochanka w zaledwie 2 dni, chcę tylko podziękować Wam za zaklęcie i spodziewamy się naszego pierwszego dziecka. Jeśli masz problemy małżeńskie, spróbuj skontaktować się z TEMPLE AGBAZARA: ( agbazara@gmail.com ) Lub WhatsApp mu na: ( +234 810 410 2662 )
OdpowiedzUsuńWitaj, Martwiała!
OdpowiedzUsuńReklama bloga zostaje usunięta z Katalogowo w związku z przedawnieniem (ostatni post opublikowany ponad rok temu).
Zapraszam do ponownego zgłoszenia się w odpowiedniej zakładce po spełnieniu wymogów regulaminu.
Pozdrawiam serdecznie
Ayame
Katalogowo