13.08.2023

Mam zaszczyt przedstawić Wam mój ukochany rozdział 15. Przyjemnego czytania :)

wtorek, 2 lipca 2019

14. Wybudzanie

Hermiona czuwała przy Draconie tak, jak on czuwał przy niej na początku sierpnia.Leżał nieprzytomny od tygodnia, a ona nie opuszczała go nawet na krok. Seval, magomedyk, który razem z Anną leczył Lunę i Astorię, nauczył ją zakładać opatrunki i podawać dożylnie eliksiry.
Harry rzucił naprawdę mocne zaklęcie Sectum Sempra. Głębokość ran sięgała w niektórych miejscach dwóch cali. Nic więc dziwnego, że młody Malfoy w mgnieniu oka prawie się wykrwawił.
Hermiona nie odzywała się do Harry’ego pomimo tego, że przepraszał ją z tuzin razy.
— Nie mnie przepraszaj, ale Dracona, gdy wreszcie się obudzi — burknęła nieprzyjemnie, kiedy rano Harry spróbował prosić ją o wybaczenie ponownie.
Harry dostał od wściekłego pana Weasleya porządną reprymendę, jak tylko przebił osłonę. Hermiona w pełni rozumiała gniew pana Weasleya. Wolała nie zastanawiać się, co by się stało z Draco, jeżeli w Norze nie byłoby wtedy Anny. Bliźniacy smutno żartowali, że mieszkają teraz w terenowym oddziale Munga.
Luna wracała do zdrowia. Gorączka ustąpiła i dziewczyna się obudziła cztery dni wcześniej. Potrzebowała zaledwie jednej dawki Eliksiru Uspokajającego. Za to Astoria... Jej stan psychiczny nie poprawił się ani o jotę. Było na tyle źle, że Artur zabronił mówić jej o ataku Harry’ego na Draco.
Słońce zachodziło leniwie nad polem Weasleyów. Pani Weasley zadbała o Hermionę, przynosząc jej kawałek pysznej tarty z jabłek i ciepłą herbatę. Hermiona podziękowała z bladym uśmiechem.
— Wkrótce się wybudzi — pocieszyła ją kobieta, wskazując głową Draco w bandażach i opatrunkach.
— Oby — westchnęła Hermiona i popatrzyła na Draco.
Gdyby pozbyć się białej gazy i paru nieopatrzonych ran na twarzy, nie wyglądałby inaczej niż kiedy budziła się w jego ramionach w zeszły poniedziałek.
Pani Weasley zamknęła za sobą drzwi, a Hermiona pogłaskała okaleczoną bladą dłoń na pościeli.
— Jak mogłeś wystawić się Harry’emu? — spytała cicho nieprzytomnego chłopaka. Jego skóra była jak zwykle chłodna. — To takie nieślizgońskie… niemalfoyowskie… — Zamierzała powiedzieć coś jeszcze, ale głos uwiązł jej w gardle.
Przymknęła oczy, nadal gładząc jego dłoń. Modliła się, żeby pani Weasley miała rację.
*
Harry nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Wyszedł na podwórko, nie będąc w stanie dłużej znieść pogardliwych spojrzeń Ginny i sztucznych uśmiechów bliźniaków. Pan Weasley go ignorował. Pani Weasley patrzyła na niego ze współczuciem.
Dlaczego zaatakował Draco Malfoya?
Oklapł ciężko na mokrą trawę pod spalonym drzewem i rozczochrał czarne włosy. Wpadł w szał, kiedy podsłuchał rozmowę pana Weasleya i pozostałych członków Zakonu Feniksa. Wyrazili się jasno: śmierciożercy torturowali Astorię dlatego, że była narzeczoną Malfoya, który nie zabił Dumbledore’a i uciekł. Hamulce puściły, gdy Astoria spróbowała się zabić różdżką Ginny.
Tym razem swojego zachowanie nie mógł wytłumaczyć Voldemortem, który zawładnął jego umysłem, ani Księciem Półkrwi mamiącym go zapiskami w podręczniku do Eliksirów. Był całkowicie świadomy tego, co robi, i właśnie z tego powodu nie zabił Dracona, chociaż w ciasnym korytarzu na pierwszym piętrze czuł, że Zaklęcie Uśmiercające by wyszło. Na pewno by wyszło po tym, gdy Ślizgon wspomniał o Hermionie…
Anna powiedziała, że stracił dużo krwi.
Harry podniósł głowę i dostrzegł, że światło w sypialni Freda i George’a się zapaliło. Zajmowała go Luna. Chciał z nią porozmawiać, ale do tej pory wchodziły tam tylko kobiety i pan Lovegood. Luna musiała się bać.
Wojna zbierała obfite żniwo. Harry dwa lata wcześniej dziękował w duchu wszystkim bóstwom, że nie dotyka ona jego najbliższych. Miał jednak świadomość, że nie potrwa to wiecznie. A potem zginął Syriusz i karuzela ruszyła.
Wstał i otrzepał brudne spodnie. Postanowił iść do Luny. Najwyżej go nie wpuszczą.
*
Harry po krótkim zawahaniu zapukał cicho w drzwi pokoju bliźniaków, którzy od tygodnia gnieździli się z nim w pokoju Rona. Hermiona spała w fotelu przy łóżku Malfoya, Ginny zajęła pokój Billa.
Usłyszał słabe „Proszę” i, wypuszczając powietrze z ust, nacisnął klamkę.
Luna siedziała na łóżku, oparta o dużą poduszkę. Jej długie włosy zaplecione w warkocz sięgały prawie podłogi. Uśmiechnęła się mizernie, widząc, że to Harry. Pan Lovegood drzemał w fotelu w dziwnej pozycji.
— Nie przeszkadzam? — spytał Harry.
— Nie, siadaj — odpowiedziała Luna, wskazując na krzesło przy łóżku.
— Jak się czujesz?
Harry czuł się skrępowany. Nie był pewien, jak powinien się zachować, żeby jej nie przestraszyć.
— Anna mówi, że jest o wiele lepiej — rzekła Luna. Jej senny ton przepadł. Mówiła smutno i trzeźwo, jakby nie była Luną. — Rany się goją, nie boli mnie już tak bardzo.
Zapadła cisza. Luna zlustrowała go przenikliwym spojrzeniem, a Harry uciekł wzrokiem w bok.
— Zraniłeś Draco — stwierdziła nagle.
Harry natychmiast podniósł głowę, czując nieprzyjemne strzyknięcie w karku.
— Myślałem, że ci nie powiedzieli — przyznał zgodnie z prawdą.
Oboje mówili przyciszonym głosem, aby nie obudzić pana Lovegooda.
— Tata się wygadał — wyjaśniła.
— Możemy o tym nie rozmawiać? — poprosił Harry. — Czuję się jak skończony idiota.
Pan Lovegood zachrapał głośno. Luna wykonała ruch, jakby chciała podać Harry’emu rękę, ale się powstrzymała. Wstrząsnął nią dreszcz i przysunęła się do ściany.
— Żałuję, że nie wracam do Hogwartu — wyznała po dłuższym milczeniu.
Harry pomyślał, że nie powinien być zdziwiony.
— Został tydzień, a to za mało, żebym w pełni odzyskała siły. Poza tym czeka mnie jeszcze przesłuchanie — dokończyła Luna.
Jako że złapano Macnaira, który do wszystkiego się przyznał, Wizengamot potrzebował tylko zeznań dziewczyn, aby wydać prawomocny wyrok. Kingsley przekonał Scrimgeoura, żeby poczekał z tym do czasu, aż Luna i Astoria poczują się lepiej. Macnair i tak siedział w Azkabanie.
 — Już kupiłam książki, a tata zrobił dla mnie pułapkę na gnębiwstryski. Miałam powiesić ją nad łóżkiem w dormitorium, żeby nie próbowały wlecieć mi do ucha, gdy będę spała. — W oczach Luny pojawiły się łzy. — Harry, ja już nie wierzę w gnębiwstryski…
— Luna… — wykrztusił Harry.
Zganił się w myślach. Luna cierpiała tak straszliwie, a on nie potrafił jej pomóc. Był kretynem, ponieważ nie wiedział, co jej powiedzieć. Nie mógł jej nawet przytulić.
— Harry, tylko ty jesteś w stanie to wszystko zakończyć — powiedziała Luna, zaskakująco stanowczo. — Pokonaj Voldermorta — jej głos nie zadrgał — i złap wszystkich śmierciożerców. Jesteś Wybrańcem, potrafisz to zrobić.
Tym razem nie wycofała ręki, chociaż w jej jasnych oczach pojawił się lęk. Harry uścisnął jej słabą dłoń.
— Przysięgam, Luna, że to zrobię — rzekł zdeterminowanym tonem. — Przysięgam.
Przez całe wakacje w poszukiwaniu horkruksów nie uczynili z Hermioną żadnych znaczących postępów oprócz tego, że Hermionie udało się zaczarować Rona tak, aby zapomniał o przepowiedni i horkruksach oraz dowiedzieć się, że Bellatrix schowała w swoim skarbcu zapisany Harry’emu przez Dumbledore’a miecz Godryka Gryffindore’a i puchar Helgii Hufflepuff. Hermiona zapewniała go, że powrót do Hogwartu przyśpieszy poszukiwania horkruksów. Wierzyła, że w zamku Voldemort ukrył przynajmniej jedną cząstkę swojej duszy. Harry wątpił, dlaczego w takim razie nie odkrył go Dumbledore, jednak po tym, czego dowiedział się od Elfiasa Dodge’a, doszedł do wniosku, że podjęli z Hermioną odpowiednią decyzję. Dumbledore równie dobrze mógł znaleźć horkruksa i nie powiedzieć mu o tym, tak jak nie powiedział o Dolinie Godryka i swoim rodzeństwie.
Nigdy też Harry nie uważał zdobywanie edukacji za tak cenne. Hermiona przedstawiła mu mniej więcej tematy, jakie przerabia się w klasie Owutemów. Poważna, zaawansowana magia, która z pewnością nie zaszkodziłaby w ostatecznym starciu z Lordem Voldemortem. Zostawała także biblioteka i w niej dział Ksiąg Zakazanych. Harry postanowił, że w siódmej klasie przeczyta każdą książkę z tego działu.
— Chciałabym jeszcze kiedyś uwierzyć w gnębiwstryski — wyznała Luna i się rozpłakała. Pan Lovegood natychmiast się obudził i zaczął ją uspokajać.
*
Miękki dotyk pościeli na skórze, słabe promienie słońca drażniące policzki, ciepła ręka na jego dłoni. Nie umarł. Przyznał to z gorzkim rozczarowaniem.
Pomału otworzył oczy, czując jak zaczyna piec go całe ciało. Rany pewnie znowu potrzebowały więcej czasu na zagojenie się. Ciekawe, ile już tak leży.
Hermiona ściskała mocno jego prawą dłoń, co nie przeszkadzało jej w spaniu. Głowa opadła jej na klatkę piersiową. Burza brązowych włosów zakryła w dużej części jej twarz. Założyłby się, że siedziała przy nim cały czas.
To teraz jesteśmy kwita, zaświtało mu w głowie.
Poczuł drapiącą suchość w gardle i zakaszlał. Hermiona natychmiast się obudziła. Przetarła oczy wolną ręką i podniosła głowę.
— To tylko ja — wymamrotał niewyraźnie Draco, mlaskając.
— Obudziłeś się! — wykrzyknęła z ulgą pomieszaną z radością.
Draco zakaszlał po raz drugi.
— Mogę wody? — spytał z trudem.
Hermiona natychmiast wyczarowała szklankę wypełnioną wodą i pomogła mu się napić.
— Dziękuję — powiedział, gdy wytarła mu chusteczką brodę. Ogień palący gardło zniknął.
Dziewczyna machnęła różdżką po raz drugi i pusta szklanka rozpłynęła się w powietrzu. Potem poprawiła mu poduszkę i pomogła się trochę podnieść.
— Zawołam Sevala — zakomunikowała. — Musi cię zbadać.
— Zostań tu przez chwilę. — Draco zdołał pochwycić jej dłoń. Rany piekły go coraz mocniej, ale dopóki wytrzymywał, starał się je ignorować. Pragnął jeszcze kilku minut spokoju.
Hermiona zawahała się, spoglądając na ich splecione dłonie i odrobinę się rumieniąc. Usiadła na krześle, nie wysuwając ręki. Draco przymknął powieki i skupił się na swoim oddechu. Hermiona kciukiem gładziła jego skórę poznaczoną drobnymi strupami krwi.
— Tak bardzo się bałam — wyszeptała ze wzrokiem wbitym w ich dłonie.
— Uważaj, bo jestem gotów pomyśleć, że się o mnie troszczysz — zażartował Draco.
— A jeżeli to prawda? — zapytała, patrząc na niego wyzywająco.
Draco odwrócił głowę w jej stronę i przebiegł oczami po podkrążonych oczach, różowych policzkach i wąskich ustach, a potem powiedział poważnie:
— Nie chcesz tego.
— Skąd wiesz, czego chcę? — zaperzyła się, wyrywając rękę i podrywając się do góry.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, obróciła się plecami do Draco i podeszła do drzwi.
— Idę po Sevala.
Zamknęła za sobą drzwi trochę za głośno.
*
Zagalopowali się i Draco dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Kiedy Seval kazał mu głęboko oddychać, przykładając różdżkę do zabandażowanej klatki piersiowej, on przeklinał się w myślach. Jonathan Smart, mieszkanie, różdżka, noc wesela… Hermiona była ładną inteligentną dziewczyną. On był śmierciożercą. Cokolwiek się między nimi działo, czy była to tylko wzajemna wdzięczność, czy zarodek przyjaźni, nie prowadziło w dobrym kierunku i musiało się jak najszybciej skończyć.
Seval zmieniał mu opatrunki, a Draco zastanawiał się, kiedy przestał z pogardą myśleć o Hermionie i Weasleyach. Hermionie… Zaczął ją tak nazywać po zobaczeniu zmaltretowanej Astorii. Powinnien nigdy nie wychodzić z tego przeklętego pokoju Charliego Weasleya. Dopóki w nim się barykadował, wszystko pozostawało w normie. Jako Draco Malfoy nienawidził ich i miał iskrę nadziei, że chociaż przystali na propozycję Dumbledore’a, bardzo tego żałowali.
Seval poinformował go o stanie Astorii, a potem powiedział, że Draco leżał nieprzytomny przez tydzień. Draco w życiu nie przypuszczałby, że pewnego dnia zechce popełnić samobójstwo. Po wybudzeniu się, żałował, że nie umarł, ale w miarę jak przesuwały się wskazówki zegarka z potłuczonym szkłem stojącego na komodzie, odczuwał coraz większą determinację. Dobrze, że nie umarł. Wiedział, co ma do zrobienia. Szkoda tylko, że dopiero musiały mu to uświadomić tortury Astorii.
W końcu zrozumiał. To, co wydarzyło się po Wieży Astronomicznej aż do tej chwili, przypominało wybudzanie się z bardzo długiego snu albo wypływanie na powierzchnie. Na początku pragnął walczyć tak, aby pozostać w znanym świecie okrutnych reguł i praw. Niczego innego nie znał. Przewidział, że będą mieli rację, a chwała ojca i Czarnego Pana, jaką pielęgnował w umyśle, odkąd pamiętał, rozsypie się w drobny mak. A teraz niemalże czuł w oczach piekącą wodę, było mu nieprzyjemnie zimno, ale na powrót oddychał. Miał świadomość, że zapłaci za swój wybór, lecz smak prawdziwego powietrza nęcił i był rozkosznie cierpki.
Zaśmiał się pod nosem.
Zamieniam się w jakiegoś pieprzonego poetę!
Seval zerknął na niego zaniepokojony.
— Coś się stało? — spytał, mocując końcówkę bandaża tak, aby się nie rozwinął.
— Mógłby pan zawołać do mnie pana Weasleya? — odpowiedział pytaniem chłopak, jakby śmianie się bez powodu, podczas gdy leży się zabandażowanym jak mumia, było całkowicie zwyczajne.
— Tak, powiem mu, że chcesz z nim porozmawiać — odrzekł Seval, mierząc go przenikliwym spojrzeniem. Miał nadzieję, że żaden z eliksirów nie zaszkodził młodemu Malfoyowi.
*
— Draconie, jesteś pewien ostateczności swojej decyzji? Nie będzie od niej odwrotu — rzekł śmiertelnie poważnie Artur, mimo że Draco dostrzegł uśmiech czający się w kącikach ust mężczyzny.
Kiwnął głową.
— Tak, panie Weasley, jestem pewien w stu procentach — odpowiedział. — Chcę dołączyć do Zakonu Feniksa.
Nie wahał się ani przez sekundę. Nikt przez niego nie będzie już cierpiał. Poza tym to rozwiązanie było o wiele rozsądniejsze od śmierci z rąk Harry’ego Pottera. Gdyby nie fakt, że pomimo eliksirów ciągle czuł się słaby i obolały, poderwałby się w tej chwili z łóżka i zaczął ćwiczyć zaklęcia.
— Wiem, jakie niesie to ze sobą konsekwencje, i wiem, że będę musiał udowodnić szczerość moich intencji — ciągnął. — Zdaje sobie też sprawę, że będę musiał słuchać tego cioty Doriana — Pan Weasley z wysiłkiem pohamował chęć parsknięcia śmiechem — ale chcę tego.
— Zrobimy tak — rzekł pan Weasley. — Ja na razie nie będę nikogo informować o twojej decyzji, a ty przemyślisz ją raz jeszcze. Draco, pozwól mi dokończyć. Dopiero trzy godziny temu się obudziłeś. Masz liczne obrażenia. Nie zamierzam pozwolić ci podjąć pochopnej decyzji. Zakon Feniksa to nie zabawa.
— Zdaję sobie z tego sprawę. — Malfoy zacisnął dłonie na pierzynie.
— Wiem, dlatego daję ci czas do czwartku — powiedział Artur. — Jeżeli zechcesz, powiesz mi to samo. Jeżeli zaś zmienisz zdanie, puścimy naszą dzisiejszą rozmowę w zapomnienie.
Z dłonią na klamce usłyszał zdecydowany głos Dracona:
— Nie zmienię zdania.
Artur spojrzał na niego przez ramię, uśmiechając się dobrotliwie.
— Wypoczywaj.
*
To była katastrofa, a doprowadził do niej własną głupotą. Przez własne popędy zniszczył życie osoby, która ledwie parę miesięcy temu sprawiła, że znowu zobaczył sens.
Była jego promykiem. Wprowadzała ten szalony pierwiastek do ich związku. Nigdy nie zdołałby jej całkowicie odgadnąć. Rano potrafiła wygłupiać się jak nastolatka, po południu obradować z zaciętą miną nad planami walki, a w nocy być zmysłową dojrzałą kobietą.
Słyszał jej krzyki, gdy wybiegał z domu. Nie takiej reakcji się spodziewała, to oczywiste. Sądziła, że on się ucieszy i zacznie snuć plany. Ale on potrafił się tylko bać.
Był zwierzęciem, które nie miało prawa się rozmnażać. Jego głupota doprowadziła do tego, że niewinne dziecko stanie się wyrzutkiem. Pod warunkiem, że przeżyje. Nienawidził siebie. Naraził Dorę na tak wielkie niebezpieczeństwo, podczas gdy wokół szalała wojna.
Remus Lupin z trzaskiem zniknął pośrodku mugolskiej ulicy.
*
Hermiona znowu zabrała się za uzupełnianie braków w apteczce Weasleyów. Musiała zająć czymś ręce.
Nie chcesz tego.
Skąd on, do ciężkiej cholery, mógł wiedzieć, czego ona chce? Legilimencji na niej użył czy jak?
Zgniotła wątrobę żaby i zaklęła. Oddychała ciężko przez chwilę, krew z surowej wątroby spływa po jej bladych palcach. Nie, musiała się uspokoić. Nerwy nic tu nie pomagały.
Po ugotowaniu piątego kociołka Eliksiru Słodkiego Snu przyszło jej do głowy, że może jednak Draco ma rację. Istniało prawdopodobieństwo, że nieświadomie wpasowuje go w lukę po Ronie. Nie wyobrażała sobie, że do Hogwartu nie wrócą we trójką, a w gazetce szkolnej Colin Creevey ogłosi huczny koniec Świętej Trójcy.
Sama w to nie wierzysz.
Dzisiaj w pokoju Charliego, kiedy powiedział jej… Tak, jakby czuł to samo…
Nie chciała wybijać go sobie z głowy pod żadnym względem. Przyznała się przed Ginny, że lubi Draco i mu ufa, i nie kłamała. Nie posiadała więcej Zmieniaczy Czasu, aby móc cofnąć wszystko, co stało się między nimi w ciągu ostatniego miesiąca.
Wytarła ramieniem spocone czoło.
Miał rację. Nie chciała tego.
*
Następnego dnia na śniadanie Draco postanowił zejść do kuchni. Nie zamierzał użalać się nad sobą i wylegiwać w łóżku. Poruszanie się nie należało do przyjemnych, ale eliksiry Sevala podane mu wieczorem zadziałały: czuł się silniejszy, awiększość strupów odpadło. Rany przestały piec. Sam się zabandażował i z zadowoleniem stwierdził, że zużył połowę przygotowanych bandaży. Nie wygląda już, jakby Jęcząca Marta owinęła go papierem toaletowym od stóp do głów.
Nie zmrużył oka przez całą noc, rozmyślając o tym, czy Zakon Feniksa zgodzi się na wstąpienie do ich szeregów śmierciożercy. Nie zaczął nagle wielbić Trzmiela, ale organizacja założona przez starca dawała możliwość walki, której Draco w tej chwili potrzebował tak samo, jak powietrza.
Trochę zajęło mu zejście ze schodów, lecz w końcu znalazł się w kuchni. Okazało się, że jest pierwszy. Nalał sobie soku dyniowego i zajął swoje miejsce przy stole.
Pierwsi pojawili się bliźniacy.Fred zagwizdał na jego widok.
— Malfoy, dobry dzionek.
— Podejrzewaliśmy, że szybko się wyliżesz na złość Harry’emu — dodał George.
— Leżałem tydzień — przypomniał bliźniakom ani trochę kpiącym tonem.
Potem przyszli państwo Weasley.
— Draco, miałeś leżeć — rzekł pan Weasley na powitanie.
— To bardzo nużące zajęcie, panie Weasley — odpowiedział Draco, smarując kanapkę masłem. — A ja nie lubię nudy.
Kiedy Draco pochłonął pierwsze dwie kromki chleba, do kuchni wszedł Harry, który na jego widok gwałtownie pobladł i zrobił taki ruch, jakby chciał się cofnąć na piętro, w ostatnim momencie jednak rezygnując, a parę minut po nim Ginny i Hermiona.
Hermionę zaskoczyła obecność Draco przy stole, rozpoznał to po jej minie. Nie odezwała się jednak do niego i usiadła przy Ginny. Wmówić sobie, że go to nie rozczarowało. Tak było lepiej dla nich obojga. Starał się ignorować pana Weasleya, który wcale nie ukradkiem obserwował zmianę w ich zachowaniu.
Draco miał apetyt jak młody olbrzym. Zjadł jedna po drugiej dziesięć kanapek oraz dużą porcję jajecznicy z bekonem. Hermiona rozmawiała z Ginny, Potter usiadł u szczytu stołu i w ciszy pochłaniał zawartość talerza, bliźniacy dyskutowali o posezonowych obniżkach w sklepie. Molly Weasley patrzyła na Draco jakoś życzliwiej.
Pierwsza wstała od stołu Molly, mówiąc, że zaniesie jedzenie Lovegoodom i Annie, która pozostawała tej nocy przy Astorii. Jako że śmierciożercy zmietli z powierzchni ziemi dom Luny i Ksenofiliusa, państwo Weasley zaproponowali im pozostanie w Norze. Nie było dla nich bezpieczniejszego miejsca niż Kwatera Główna.
Draco w końcu się najadł i zamierzał pomału podnieść się z krzesła i zapytać pana Weasleya, czy teraz pomówią o Zakonie Feniksa, gdy usłyszał:
— Malfoy, możemy porozmawiać?
To był Potter. Draco miał wrażenie, że Wybraniec o mało nie połknął swojego języka, zwracając się do niego.
— Jasne — odpowiedział ku zaskoczeniu Harry’ego.
Weasleyowie i Hermiona patrzyli z uwagą na chłopców.
— W salonie nikogo nie ma — podsunął uprzejmie Artur.
— Słucham — rzekł Draco do Harry’ego, kiedy stanęli naprzeciwko siebie przy kominku. Musiał oprzeć się o gzyms, bo trochę kręciło mu się w głowie. Zaraz powinien zażyć eliksiry. Pewnie przyjdzie do niego Anna, żeby powtórzyć badania.
Harry potarł bliznę w kształcie błyskawicy i potargał włosy, zanim się odezwał:
— Przepraszam cię za to, że cię zaatakowałem... i teraz, i wtedy w łazience.
Natychmiast zainteresował się wzorem na swoich trampkach.
— Należało mi się, Potter… i teraz, i wtedy — przyznał Draco. Podejrzewał, że Potter zechce go przeprosić. Gryfon zawsze pozostanie Gryfonem. Harry poderwał głowę do góry, a jego oczy się rozszerzyły.
— Mamy się za idiotów, ale w zaistniałych okolicznościach chyba powinniśmy przestać udawać, że druga strona nie myśli — zaproponował swobodnie Draco.
— Mówimy o zawieszeniu broni? — upewnił się Harry.
— Stoimy po tej samej stronie barykady — zauważył w odpowiedzi Draco.
—Nie wierzę, że to robię. — Pokręcił głową Harry, ale wyciągnął rękę.
Draco zawahał się, lecz ścisnął dłoń Pottera. Z jakiegoś cholernego powodu nie umarł. Może właśnie dlatego, żeby naprawić swoje błędy.
— Ja też, Potter, ja też.
*
Na twarz Harry’ego padł cień. Chłopak niechętnie otworzył oczy i ze zdumieniem stwierdził, że stoi nad nim Hermiona.Momentalnie usiadł na kanapie, na której planował się zdrzemnąć po bezsennej nocy.
— Przeprosiłeś Dracona — stwierdziła dziewczyna, przysiadając się.
— Przecież tego chciałaś — rzekł Harry nieco opryskliwie.
— Zrobiłeś to tylko ze względu na mnie? — spytała niepewnie Hermiona. Pragnęła, aby Harry zrozumiał swój błąd i konsekwencje, jakie mógł ponieść, gdyby organizm młodego Malfoya nie był tak silny.
— Nie — odpowiedział Harry.
Zapadło milczenie. Wreszcie odezwała się Hermiona.
— Teraz to ja chciałabym cię przeprosić, Harry. — Przerwała, oczekując na reakcję Harry’ego, ale tylko Harry wpatrywał się w nią uważnie. — Zachowywałam się nie porządku w stosunku do ciebie i ciągle miałam jakieś pretensję. Na dodatek przeze mnie pokłóciłeś się z Ginny. Nie powinnam się tak zachowywać.
— Hermiono, sprawa z Ginny to wyłącznie moja wina — odpowiedział Harry, nie odrywając wzroku od jej twarzy. — A wtedy w kuchni miałaś rację. Jesteś dorosła, wiesz, co robisz. Jeśli ty i Malfoy… choć nadal nie umiem tego…
Miał cały tydzień na przemyślenie sobie tego, co zdarzyło się w trakcie wakacji. Hermiona była jego przyjaciółką, a Draco Malfoy ją uratował. Chłodno tłumaczył sobie, że mogła poczuć do Malfoya coś więcej niż sympatię. To nie był powód, żeby Harry ją stracił. Za wiele osób już stracił.
— Harry, proszę — Hermiona uniosła w górę rękę i Harry ucichł. — To nic nie znaczyło. Naprawdę...
Harry nie był przekonany, ale odpuścił. Nie potrzebowali następnej sprzeczki, skoro przez chwilą się pogodzili.
— Więc między nami znowu wszystko dobrze? — zapytała z nadzieją Hermiona.
— Oczywiście, że tak — powiedział Harry i posłał jej uśmiech od ucha do ucha. Odpowiedziała tym samym.
W ogródku rozległ się dźwięk aportacji. Poderwali się z kanapy. Przed drzwiami kuchni stała Tonks. Miała zaczerwienione oczy, a jej włosy przybrały kolor brzydkiej szarości.
— Przepraszam, pewnie was wystraszyłam niezapowiedzianą teleportacją — powiedziała Arturowi, który wyrósł za Harrym i Hermioną jak z podłogi. — Nie było u was Remusa? — zapytała, jak tylko została zaproszona do środka.
Artur pokiwał głową, zauważając trzęsące się ręce Tonks. Zazwyczaj uśmiechnięta i roztrzepana pani Auror wyglądała na rozbitą.
— Pokłóciliście się? — zadała pytanie Hermiona, stawiając przed dziewczyną kubek z parującą herbatą.
— Można tak powiedzieć. — Tonks przełknęła łzy. — W każdym razie wyszedł wczoraj rano i nie wrócił do tej pory. Nie powiedział, gdzie idzie.
— To do niego niepodobne. — Artur usiadł naprzeciwko niej. — Trzeba zawiadomić Kingsleya i Doriana.
— Nie, proszę — Dora poruszyła się nerwowo na krześle. — Artur, poczekaj jeszcze jakiś czas… Może Remus potrzebuje czasu na poukładanie sobie wszystkiego — szepnęła jakby sama do siebie, obejmując drżącymi dłońmi ciepły kubek w czerwone kropki.
— No dobrze — zgodził się pan Weasley, przyglądając się kobiecie.
— Tonks, czy mogę spytać, o co poszło? — odezwał się Harry.
To było głupie, ale nie przypuszczał, że ktoś taki jak Tonks może płakać.
Tonks upiła łyk herbaty malinowej i rozpięła szatę.
— Jestem w ciąży — wyznała, nerwowo obracając kubek.
— Ale przecież to wspaniała wiadomość! — wykrzyknęła Hermiona, obejmując Dorę.
Hermiona uważała, że Dora jest tą osobą, której szczęście się po prostu należy. Tonks wystarczająco cierpiała, kiedy Remus raz po raz ją odrzucał w ubiegłym roku. Kiedy zobaczyła się z nią i Remusem pierwszy raz od rozpoczęcia wakacji, na Privet Drive 4, i dowiedziała się o tym, że wzięli ślub, zrozumiała przyczynę tych iskrzących spojrzeń, drobnych gestów i zaróżowionych policzków. Marzenia Dory się ziściły. Lupin był w niej tak samo zakochany, jak ona w nim.
— Najwidoczniej nie dla niego — odpowiedziała gorzko kobieta, kiedy Hermiona ją puściła. — Nie planowaliśmy tego. Wpadliśmy jak para nastolatków. Remusowi się to nie spodobało. Wściekał się, a potem trzasnął drzwiami i uciekł.
— Musi ochłonąć, Doro — pocieszył ją pan Weasley. — Na taką wiadomość nie da się przygotować, a Remus pewnie nie spodziewał się, że jeszcze kiedyś zostanie ojcem.
Tonks pokręciła mocno głową.
— Nie, Artur, wcale nie chodzi o to, że jego to zaskoczyło — rzekła Tonks, wycierając nerwowo policzki chusteczką, którą podała jej Hermiona. — On nie chce tego dziecka. Powiedział mi to.
— Co? — zawołał Harry. — To niemożliwe!
Nie wyobrażał sobie, żeby przyjaciel jego rodziców, którzy oddali życie, chroniąc rocznego synka, był w stanie tak się zachować.
— Słyszałam to, Harry, bardzo dokładnie. Moi rodzice również. Widziałam to w jego oczach.
Tonks popłakała się na dobre. Hermiona gładziła ją po plecach, szepcząc uspokajające słowa i wymieniając spojrzenia z zaniepokojonym panem Weasleyem i wściekłym Harrym.
— Remus powiedział to w emocjach — spróbowała wytłumaczyć Lupina. — Na pewno tak nie myśli.
Tonks po pół kwadransa uspokoiła się nieco.
— Boję się, że zrobił coś głupiego — rzekła przez łzy. — Pamiętacie, jak na ostatnim zebraniu Dorian mówił, że nie mamy szpiegów? Remus ciągle to powtarzał.
— Uważasz, że wrócił do wilkołaków? — zapytał Artur, próbując brzmieć spokojnie.
Remus nigdy jeszcze nie odznaczył się taką bezmyślnością. Dumbledore co prawda wysyłał Lupina na misję wśród wilkołaków, ale te decyzje potwierdzał wówczas Zakon. Jeśliby teraz Lupin zrobił coś na własną rękę, Dorian nie wybaczyłby mu tego i wykluczył z ich organizacji, nie omieszkując dopilnować, aby Greyback, obecny przywódca wilkołaków, nabrał pewności, po której stronie stoi Remus Lupin .
Tonks wzruszyła ramionami i wypiła duszkiem herbatę.
— Może powinnam była posłuchać moich rodziców? — zapytała Tonks, odgarniając mysie włosy z czoła. — Nie popierają naszego małżeństwa. Ja się uparłam, bo go kocham. Ale wczoraj, gdy krzyczał te wszystkie rzeczy… Wciąż mi przypomina, że jest zwierzęciem. Chce, żebym w to uwierzyła.
— Doro, wiesz, że tak nie myśli — powtórzyła Hermiona.
— Hermiona, jeśli on zostawi mnie z dzieckiem, to nie chcę go znać — powiedziała z mocą Tonks.
*
Dni się zlewały, nocami bała się zasnąć, bo koszmary wracały. Tkwiła w zawieszeniu, gdzie czas zamienił się w ból. Od powracających falami strachu i wspomnień do następnego takiego ataku. W międzyczasie próbowała blokować wszelkie myśli.
Nigdy nie zostawała sama, chociaż ledwo zauważała zmiany osób przy łóżku. Wyczuwała jednak ich strach przed tym, że mogłaby znowu zechcieć popełnić samobójstwo. Żadne z nich nie wyciągnęło już różdżki, a gdy magomedyczka ją badała, pilnie obserwowała jej ruchy.
Nie mogła jeść. Magomedyczka podała jej raz kilka łyżek rosołu. Wszystko zwróciła. Jej ciało nie akceptowało niczego oprócz bólu.
*
Dracon czuł się o wiele lepiej. Niemal wszystkie rany się zagoiły i był w stanie samodzielnie ustać na nogach dłużej niż dwie sekundy. Seval na przemian z Anną podawali mu eliksiry i zmieniali opatrunki, których z dnia na dzień ubywało.
W środę bliźniacy dostarczyli do Nory podręczniki, kociołki i szaty dla Ginny, Harry’ego, Hermiony i Dracona. Pan Weasley zapewnił młodego Malfoya, że wszelkie koszty pokrywa Zakon. Draco nigdy nie przypuszczał, że mógłby czuć się tak nieprzyjemnie w czasie rozmowy o pieniądzach.
Hermiona nie przestawała go unikała, a gdy jedli posiłki w kuchni, patrzyła wszędzie tylko nie na niego. Było mu to na rękę. Jeżeli zaś chodzi o jej stan zdrowia, to bandaże zastąpiły niewielkie opatrunki. Bok przestał ją boleć. Blizna została. (Seval był milszy, niż Draco myślał.)
Ruda i Potter nadal się nie pogodzili, co im obojgu widocznie ciążyło i od czasu do czasu psuło też nastrój przy stole (pani Weasley zazwyczaj stawiała jeden dzbanek z sokiem dyniowym i jedną kostkę masła). Lovegoodowie pozostawiali na trzecim piętrze, a Astoria w pokoju Ginny.
Draco czuł, że musi się z nią zobaczyć, zanim pojedzie do Hogwartu. Nie był pewien, czy będzie ją przepraszał, czy zaledwie siedział przy jej łóżku, niemniej jednak miał świadomość, zachowałby się wstrętnie, gdyby do niej nie poszedł.
Nie przez przypadek zapukał do drzwi po upewnieniu się, że jest z nią pan Weasley (był jedynym mężczyzną, którego obecność Astoria tolerowała). Podejrzewał, że nie pozwoliliby im porozmawiać na osobności, a Artur był jedyną osobą, którą Draco chciał, żeby przy tym była.
Sińce Astorii zmieniły barwę z czarnej na żółtą, co niepokojąco pasowało do niebieskiej piżamy. Dziewczyna leżała z twarzą obróconą do okna. Porozrywana skóra w miejscach, gdzie wyrwano włosy, biła po oczach.
— Astorio, masz gościa — poinformował ją ciepłym głosem Artur, który przez ramię zerknął, kto przyszedł. — Zostaw otwarte drzwi — pouczył Dracona.
Dziewczyna nie drgnęła, wyglądając zza półprzymkniętych powiek na falujące zboże otaczające dom.
— Astoria? — Draco podszedł bliżej, czując, jak nogi mu drętwieją ze zdenerwowania.
Słysząc jego głos, Astoria odwróciła głowę i cicho jęknęła, gdy kark przeniknął ból.
— Chciałam, żebyś do mnie przyszedł— oznajmiła słabo.
Artur wycofał się pod ścianę, gestem wskazując Draco, żeby usiadł na jego krześle odsuniętym od łóżka kilka stóp. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Draco pomyślał, że właśnie tego się obawiał. Nie wiedział, w jaki sposób powinien się zachować.
— Wiem, że to tylko puste słowa, które niczego nie zmienią, ale bardzo cię przepraszam — powiedział wreszcie, a wzrok Astorii stał się nie do zniesienia. — To przeze mnie tak cierpisz.
— Tak, masz rację — odpowiedziała Astoria mocno zachrypniętym szeptem. — Ale to nie ty mi to zrobiłeś. Mogę mieć do ciebie żal tylko o to, że mnie nie zabiłeś, gdy cię o to prosiłam.
— Nie mógłbym tego zrobić — wyznał Draco, również ściszając głos do szeptu.
— Zmienili cię — stwierdziła niespodziewanie Astoria, patrząc na pana Weasleya starającego wtopić się w plakaty z Gwenog Jones. — Jesteś zupełnie inny, niż cię zapamiętałam.
— Mam wrażenie, jakbym się wybudził po bardzo długim śnie — powiedział zgodnie z prawdą.
— Mam nadzieję, że kiedyś też się wybudzę. — Odwróciła głowę i ścisnęła pierzynę pożółkniętymi suchymi palcami. — Czy mógłbyś mi coś obiecać?
— Co tylko chcesz — odparł bez wahania.
— Będziesz do mnie pisał, co dzieje się w Hogwarcie? — zapytała, znów na niego spoglądając.
Zaskoczyła go, pisanie listów wydawało się takie… trywialne w stosunku do tego, o czym rozmawiali i co się stało, ale wpadło mu do głowy, że to dobry sposób na wykorzystanie pytania Astorii.
— Oczywiście, jeżeli ty też mi coś obiecasz — rzekł i nie czekając na jej reakcję dokończył: — Nigdy więcej nie spróbujesz się skrzywdzisz. Będziesz walczyć. Nie poddasz się, aż wrócisz do normalnego życia.
— Dwór z angielskim ogrodem i dziedzicem latającym po nim na miotle? — spytała niemalże z przekąsem.
— Raczej apartament w centrum Londynu i codziennie nowe wyzwania w pracy w Ministerstwie Magii.
Przez jej zniszczoną twarz przeszedł cień, który zapewne w innych okolicznościach, zamieniłby się w uśmiech.
— Obiecuję — odpowiedziała po minucie wpatrywania się w Draco.
— W takim razie ja teżobiecuję, że będę do ciebie pisał tak często, jak mi się uda.
*
Ostatnie zebranie Zakonu Feniksa przed rozpoczęciem roku szkolnego odbyło się 29 sierpnia, w piątek. Było pierwszym, w jakim Dracon miał brać pełen udział. Artur Weasley wcześniej zawiadomił członków Zakonu, że Draco chce przystąpić do ich organizacji. Na zebraniu mieli to przedyskutować i podjąć ostateczną decyzję.
Kazano mu usiąść na tym samym fotelu, co ostatnio. Draco nie potrafił wyrzucić z głowy miny Pottera, kiedy Artur powiedział o postanowieniu Draco przy kolacji poprzedniego dnia. Chyba nigdy nie widział go tak oniemiałego. Nawet Hermiona sprawiała wrażenie, jakby pragnęła z nim porozmawiać. W porę się jednak zreflektowała.
Draco przyglądał się z uwagą, jak Dorian podchodzi do każdego czarodzieja, przykładu mu różdżkę do głowy i szepcze formuły zaklęć.
— Sprawdza, czy nie rzucono na nikogo Imperiusa — doleciał go głos z tyłu.
Nie zauważył, kiedy za jego fotelem stanęła Nimfadora Tonks. Była przygarbiona i jej włosy straciły kolor. Wyglądała na bardzo smutną. Jej mąż, który znajdował się po drugiej stronie saloniku, nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Draco widział, jak do Nory teleportowali się osobno.
— To istnieje takie zaklęcie? — zdziwił się. To byłoby za proste. Z takimi czarami dałoby się wykryć każdego szpiega.
— Istnieje zaklęcie, które wykrywa skutki Imperiusa — wytłumaczyła Tonks. —  Pomieszane myśli, zbytnią błogość, dziury w pamięci. Oczywiście, wykrywalność nie jest stuprocentowa, bo można zaczarować ofiarę tak, że wszystko z pozoru wydaje się być w porządku, ale nie zaszkodzi stosować ten czar.
Draco przytaknął głową na znak, że rozumie.
— To przynajmniej w tym jesteście krok do przodu — powiedział. — W szeregach śmierciożerców tylko Czarny Pan potrafi wykryć Imperiusa. Kto wymyślił to zaklęcie?
— Lily Evans, niespełna dwadzieścia lat temu. — I zanim chłopak wyraził swoje zaskoczenie, ciągnęła: — Ciebie też będziemy sprawdzać.
— I nałożycie na mnie kolejne trzy tuziny nowych namiarów — zakpił. — Wiem. Pan Weasley mi powiedział.
Artur go uprzedził, że włączenie do Zakonu Feniksa nie przypomina przyjęcia urodzinowego, gdzie wszyscy klaszczą na powitanie solenizanta. Czekała go wycieczka po wspomnieniach i zaawansowane zaklęcia wierności. Powiedział sobie jednak twardo, że sam tego chciał i nikt nie odwiedzie go od tej decyzji. Będzie walczył w szeregach Zakonu Feniksa.
— Najpierw zdejmiemy z ciebie te, które zostały nałożone, kiedy tu przyjechałeś — rzekła Tonks. — Wracasz do Hogwartu, trochę trudne by to było, gdybyś miał zaklęcie związujące z Norą i z jej mieszkańcami. Mogłeś iść na Pokątną, bo część czarów została przeniesiona na obrączkę Smarta.
Draco prawie bez udziału świadomości powiódł wzrokiem za Hermioną. Siedziała w rogu kanapy i omawiała coś w Potterem. Oddał jej obrączkę po zdjęciu czaru Jonathana Smarta.
— Ale nie będziesz raczej nosił jej w Hogwarcie — kontynuowała kobieta.
— Raczej nie — przytaknął chłopak, odwracając się ponownie w stronę Tonks.
— Te głupie zaklęcia będę rzucała na ciebie ja — powiedziała. —Przekonałam Doriana, że skoro jesteśmy rodziną, to byłabym najodpowiedniejsza. Na Artura się nie zgodził.
— Myślisz, że Zakon mnie przyjmie?
— Szczerze mówiąc, nie mamy za bardzo innego wyjścia… — Zamilkła, bo podszedł do niej Dorian i zaczął mruczeć pod nosem zaklęcia.
Po sprawdzeniu wszystkich (Doriana sprawdził Kingsley) przyszedł czas na maglowanie Draco.
— Dlaczego chcesz przystąpić do Zakonu Feniksa? — zapytał zimno Dorian.
— Chcę przystąpić do Zakonu Feniksa, ponieważ chcę walczyć po Jasnej Stronie — odpowiedział gładko chłopak. — Przy odrobinie szczęścia i z moimi informacjami, jeżeli tego nie spieprzycie, wojna skończy się szybciej.
Artur posłał mu karcące spojrzenie. Ostrzegał przed zebraniem, że lepiej nie drażnić Doriana, ale Draco nie sądził, aby powiedział coś nieodpowiedniego.
— Skąd taka nagła zmiana? — spytał Dorian ironicznie.
Draco pozostał niewzruszony.
— Chyba wszyscy tu wiedzą, co się stało z Astorią Greengrass — Nie miał ochoty się uzewnętrzniać, ale musiał ich przekonać, że jego zamiary są czyste. —  Umówmy się, że to mnie otrzeźwiło.
— Miłość?! — zawołał Dorian. — Masz nas za debili?
Następne pytanie proszę. No nie patrz tak na mnie. Wiem, że mnie prowokujesz, żebym nie znalazł się w Zakonie, ale nie jestem tak podatny jak Wybawca-Wszechświata-Kłaniajcie-Mi-Się-Potter.
— Dorian, przestań — rzucił ostrzegawczo Kingsley Shacklebolt i zadał Draco pytanie: — Jesteś przekonany co do swojej decyzji?
— Tak, jestem.
— Czy masz świadomość tego, że od tej decyzji nie ma odwrotu?
— Tak, mam.
— Czy jesteś gotów zginąć w czasie wypełniania zadać dla Zakonu Feniksa?
— Tak, jestem.
— Dora, wiesz, co robić — powiedział Artur, nim zabrał głos Dorian.
Oboje z Tonks podeszli do młodego Malfoya. Artur stanął za Tonks i przyłożył jej różdżkę do pleców.
— To nie będzie miłe. Spróbuj się odprężyć — poradziła Tonks Malfoyowi. — I nie blokuj.
Draco powstrzymał się przed prychnięciem(nie był idiotą, żeby nie wiedzieć, że te zaklęcia nie sprawią mu przyjemności), a potem zobaczył koniec różdżki wycelowany w jego czoło i się zaczęło.
Kolejne zaklęcia, które czuł na skórze, wywoływały różne reakcje jego umysłu. Na początku czuł ulgę i wiedział, że Tonks ściąga z niego kolejne zaklęcia. Miał wrażenie, jakby warstwami odpadała mu zgrubiała skóra, by w końcu całkowicie zniknąć. Zanim jednak zdążyłby zareagować, pojawiły się na nim kolejne czary. Nie umiałby je określić inaczej niż „piekielnie ciężki”. Podejrzewał, że wrażenie z czasem minie, ale teraz wydawało mu się, jakby ktoś przyduszał go całym Ekspressem Hogwart-Londyn, albo co najmniej zadem hipogryfa.
Tonks nie dała mu wytchnienia. Po zaklęciach przyszedł czas na Legilimencję.
Przypomniało mu się, jak Czarny Pan wielokrotnie przeszukiwał jego pamięć. Czar wżerał się w myśli i je rozsadzał. Tonks wędrowała (zauważył, że robiła to, najbardziej pobieżnie, jak potrafiła) z nim po wspomnieniach z dzieciństwa... ujrzenie po raz pierwszy drzewa genealogiczne, czytanie „Baśni Barda Beedle’a” przez Narcyzę, szóste urodziny, pierwszy lot na miotle… pierwszych klas Hogwartu… poznanie Pottera i jego bandy, pierwszy mecz quidditcha, sprawa Komnaty Tajemnic, cios Hermiony (przysiągłby, że Tonks uśmiechnęła się pod nosem), Bal Bożonarodzeniowy, wiadomość, że Czarny Pan wrócił… i czasów, kiedy jego światem zaczął zarządzać Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać… artykuł o bitwie w Departamencie Tajemnic, zamknięcie Lucjusza w Azkabanie, naznaczenie Dracona i te wszystkie ataki na mugoli i mugolaków…
— Zaklęcie nic nie wykryło — powiedziała, nagle przerywając.
Draco zamrugał i zrozumiał, że to on tak ciężko dyszy. Koszula kleiła mu się do torsu, a ręce drżały. Artur Weasley musiał potęgować czary, skoro jego organizm tak się zachował, ponieważ w czasie rocznej służby śmierciożercy przyzwyczaił się do legilimencji.
— Potwierdzam — rzekł pan Weasley.
— Czy jest ktoś, kto sprzeciwia się przyjęciu Dracona Malfoya do Zakonu Feniksa? — zapytał zebranych tubalnym głosem Kingsley.
Draco, uspokajając swój oddech, sunął wzrokiem po wszystkich czarodziejach po kolei, lecz żaden z nich nie zabrał głosu, ani się nawet nie poruszył.
— Ja nie mam prawa głosu, nieprawdaż? — spytał nonszalancko Dorian.
— To nie czas na żarty — zganiła go Hestia.
Kingsley odczekał jeszcze chwilę, a potem powiedział do Draco:
— W takim razie witamy w Zakonie Feniksa.

***
Dłuuugo mnie nie było, wiem. Nie jestem pewna, czy będę publikowała regularnie, ale mojego postanowienia nie porzuciłam - zamierzam doprowdzić tę historię do końca i to najlepiej, jak potrafię.
U mnie, odpukać, nie jest źle. Mam nadzieję, że u Was jest wyśmienicie. Bardzo Wam dziękuję za wszystkie wiadomości, jakie od Was otrzymałam! To naprawdę podnoszące na duchu, że Smocza Opowieść przypadła Wam do gustu <3
Cudownych wakacji życzę i do szybkiego zobaczenia ^^
PS Jak zwykle można mnie znaleźć na ask.fm/martwiala i martwiala@gmail.com

29 komentarzy:

  1. Nie masz pojęcia jak bardzo czekałam na kolejny rozdzial. Dziękuję, ze wróciłaś! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej! Weszłam z cichą nadzieją, że może będzie jakaś wiadomość od Ciebie a tu proszę... nowy rozdział! Piszesz świetnie, przeczytałam już 3 razy. Również dziękuję, że wróciłaś! ♡ ta historia jest niesamowita

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie się popłkałam ze szczęścia jak zobaczyłam że jest nowy rozdział. Odkąd przeczytałam poprzedni rozdział nie umiałam myśleć o niczym innym jak tylko mieć nadzieję że Draco przeżyje. Fantastycznie piszesz. Życzę weny. Pozdrawiam i również życzę miłych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak ogromną radość sprawiłaś mi tym rozdziałem. Już nie mogę doczekać się kolejnego. Pozdrawiam Cię serdecznie, s.

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg nie wierzę, że wróciłaś. Od ok. roku jestem fanką twojego bloga i ze smutkiem go czytałam wiedząc, że nie będzie kontynuacji. Jestem taka wzruszona, że muszę przeczytać wszystko od początku, bo nie wiele już pamiętam. Ale wiem, że podobało mi się, że podjęłaś wątek przystania Draco d Zakonu i fajnie opisywałaś jego stany emocjonalne w Norze i tęsknotę za rodzinką. No i pamiętam plot twist z Ronkiem, który mnie nawet nie zabolał haha.
    Z całego serca dziękuję ci, witam tu z powrotem i życzę mnóstwa weny! :)
    ~Ja

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, nareszcie! Wierne czekanie i sprawdzanie, co parę miesięcy bloga się opłaciło! Nie wierzę i nadal nie potrafię uwierzyć, że powróciłaś do nas, wiedziałam, że prędzej, czy później powrócisz, to karygodne pozostawić takie świetne opowiadanie! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę ci wszystkiego, co najlepsze w wakacje, pozdrawiam ;)
    Lirveni~

    OdpowiedzUsuń
  7. NARESZCIE <3
    Kocham to opowiadanie, DRAMIONE FOREVER <3. Muszą być razem. Ogromnie żal mi Astorii, czytając fragmenty jej rozmowy z Draco ścisnęło mnie za serce. Tęskniłam za Tobą i mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz i zaskoczysz nas swoim przypływem weny <3 Kochamy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Tęsknimy mocno i czekamy <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojejku od czego by tu zacząć? Odkryłam Twojego bloga stosunkowo niedawno i muszę przyznać, że niesamowicie przypadł mi do gustu. Bardzo oryginalna i interesująca historia. Wciągnęła mnie niemiłosiernie. Opowiadanie jest dość mroczne i muszę przyznać czasem bardzo bezlitosne- opisy ran odniesionych przez Astorię i Lunę oraz to, co śmierciożercy robią swoim ofiarom trochę mnie dotknęły przyznaję, a na rozmowie Draco z Astorią po prostu poleciały mi łzy. Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło i mam szczerą nadzieję, że je dokończysz. Wiem jakie to trudne, ale choćby i za pięć lat, to błagam dokończ je. Jest wiele niesamowitych fanfiction w internecie, ale niestety niedokończonych, zostawionych w połowie albo co gorsza przy ostatnich rozdziałach. Nie chcę, aby to było jednym z nich :)
    Bohaterowie jak i fabuła są bardzo dobrze wykreowane. Wszystko budzi moją ogólną sympatię- bardzo miło się czyta o dość ignorowanych postaciach w serii jak właśnie Artur, Charlie, czy właśnie Astoria. Jeśli o nią chodzi, to wzbudziła we mnie bardzo pozytywne uczucia i życzę aby jej historia mimo wszystko zakończyła się dobrze :) A to co bym zrobiła tym k**wom, co jej to uczyniły to chyba nie będę pisać, bo już jak pomyślę, to mnie trzęsie ze wściekłości, że można coś takiego zrobić drugiemu człowiekowi.
    Co do głównego bohatera, bo muszę się o nim wypowiedzieć, to jednak mam mieszane uczucia. Nie zrozum mnie źle- wykreowałaś go fantastycznie, ale jednak nie zgadzam się z opinią Hermiony, że jest on dobrym człowiekiem. Stara się, ale droga do odkupienia będzie bardzo długa, a i tak myślę, że będzie się ciągnęła jeszcze po jego śmierci. Oczywiście stara się teraz zmienić i żałuje tego, co zrobił, ale liczę, że jego rehabilitacji nie zakończysz i będzie się ona ciągnęła do końca opowiadania. Bądź co bądź, ale nie tylko za to zrobił Hermionie, Harry'emu, Weasleyom, Katie Bell, ale głównie za to, co zrobił tym dziesiątkom (setkom?!) dziewczyn, którym robił to samo, co zrobiono Astorii. Za to powinien jednak dostać jakąś karę. Bardzo dużą karę. Co do samego wątku dramione, to cieszę się bardzo, że się on pojawił. Jest to moja ulubiona para i zawsze mi miło, gdy występuje nawet na drugim, trzecim planie :) Ale wydaje mi się, że to może trochę za szybko? Tzn za szybko moim zdaniem poszli ze sobą do łóżka. Niby się cieszyłam jak głupia, ale później tak pomyślałam ,,Dziewczyno! On Cię gnębił przez 6 lat i to, co planował z Tobą zrobić jest jedną z najgorszych rzeczy, jakie ktoś planował zrobić drugiej istocie''...



    Ja to jednak nie potrafię tak zapominać i wybaczać jak Hermiona -^-
    No to już chyba wystarczy tego komentarza :D Musiałam się podzielić moimi spostrzeżeniami hahahah A teraz jestem w trakcie wyczekiwania następnego rozdziału. Oby jak najszybciej ;* Tylko nas nie opuszczaj :D
    Całusy
    Charm

    OdpowiedzUsuń
  10. No hej dziewczyny, dołączam do waszego pięknego spamu :D
    Wróć do nas i pisz dalej, kochana :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam w życiu mnóstwo opowiadań Dramione i nigdy nie miałam odczyniania z tak kreatywnym i kanonicznym opowiadaniem. Czytając je, czuję, ze jestem w uniwersum Harry’ego. Postaci Draco i Hermiony są niesamowite - kanoniczne i takie, po prostu, ludzkie. Mam nadzieje, ze wrócisz do nas, bo myśl, że nigdy nie skończę tego opowiadania jest nie do zniesienia. Wciąż czekam i liczę, że u Ciebie wszystko dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  12. Błagam błagam wróć!
    To jest wspaniałe nie możesz nas tak zostawić!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam ❤️ Jeśli się zastanawiasz czy ktoś tu jeszcze zagląda to wiedz,że ja.❤️Nie komentowałam wcześniej, ale odkryłam Twoją historię jakieś 2 lata temu i pochłonęłam w lot oraz pokochałam całym sercem ❤️Historia tak inna niż wszystkie. Mroczne ale i dająca nadzieję. Cudo.❤️❤️❤️ Na mojej subiektywnej liście TOP 5 Dramione to opowiadanie jest zdecydowanie na 1 miejscu ❤️ Na razie nie mam czasu,ale jak tylko się znajdzie jadę z czytaniem od początku.❤️😃
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga! Bardzo Ci dziękuję za komentarz! Po jego przeczytaniu przez dobry kwadrans miałam szeroki uśmiech na ustach! To, że nadal tu wracasz i że akurat moje opowiadanie jest Twoim ulubionym Dramione, jest dla mnie OGROMNYM wyróżnieniem i pochwałą zarazem! Mam nadzieję, że taką opinię zachowasz do samego Epilogu (szczerze mówiąc już w części napisanego, bo Smocza Opowieść pisze się raczej fragmentarycznie niż chronologicznie - chronologicznie to wszystko zachowane jest w mojej głowie).
      Pozdrawiam cieplutko i do napisania!
      Martwiała

      Usuń
  14. Ja też ciągle zaglądam! Trzymam kciuki za postępy. Zdrówka! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, przed sekundą dopiero przeczytałam Twój komentarz u mnie na blogu. Bardzo się cieszę, że jesteś i dalej piszesz. Będę zaglądać tutaj, więc spokojnie! Czekam z niecierpliwością na kontynuację. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Droga Charm!
      Ja natomiast ogromnie się cieszę, że Ty tu nadal jesteś! To ogromny przywilej mieć czytelników po tylu latach ciszy na blogu! Mam nadzieję, że kolejne części Smoczej Opowieści również przypadną Ci do gustu.
      Także życzę zdrowia w tych szalonych czasach!
      Pozdrawiam ciepło,
      Martwiała

      Usuń
  15. Cześć, dopiero odkryłam twoje opowiadanie. Jest świetne. Mam nadzieję że będą następne rozdziały. Codziennie będę odwiedzić stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Laristo!
      Bardzo mi miło i jednocześnie cieszę się niezmiernie, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu! Będą następne rozdziały, być może już niedługo.
      Pozdrawiam!
      Martwiała

      Usuń
  16. Cały czas czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Opowiadanie jest cudowne tak samo jak styl pisania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia, jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz. Nowy rozdział się pojawi. I nie on jeden. Wiem, że strasznie długo mnie tu nie było. Ale nigdy nie przestałam pisać.
      So I will surprise you, don't worry ;)

      Usuń
    2. Bardzo mnie to cieszy, czekam cierpliwie!!

      Usuń

Copyright © 2017

Autor: Martwiała
Belka: Godło Hogwartu "Nigdy nie łaskocz śpiącego smoka"
Szablon: Martwiała; portret Dracona autorstwa edarlein
Tło wykonałam sama, korzystając z kodów CSS znalezionych na Tajemniczym Ogrodzie, Graphical Thoughts i Land of Grafic.
Słowa na szablonie: Godło Hogwartu "Nigdy nie łaskocz śpiącego smoka" i tytuł opowiadania
Favikona: Ayrton Jordan


Szablon dostosowany do przeglądarki Internet Explorer, Firefox, Google Chrome.


Wszystkie prawa zastrzeżone.

Obserwatorzy