Hermiona czuwała przy Draconie tak, jak on czuwał przy
niej na początku sierpnia.Leżał nieprzytomny od tygodnia, a ona nie opuszczała
go nawet na krok. Seval, magomedyk, który razem z Anną leczył Lunę i Astorię,
nauczył ją zakładać opatrunki i podawać dożylnie eliksiry.
Harry rzucił naprawdę mocne zaklęcie Sectum Sempra. Głębokość ran sięgała w niektórych miejscach dwóch
cali. Nic więc dziwnego, że młody Malfoy w mgnieniu oka prawie się wykrwawił.
Hermiona nie odzywała się do Harry’ego pomimo tego, że
przepraszał ją z tuzin razy.
— Nie mnie przepraszaj, ale Dracona, gdy wreszcie się
obudzi — burknęła nieprzyjemnie, kiedy rano Harry spróbował prosić ją o
wybaczenie ponownie.
Harry dostał od wściekłego pana Weasleya porządną
reprymendę, jak tylko przebił osłonę. Hermiona w pełni rozumiała gniew pana
Weasleya. Wolała nie zastanawiać się, co by się stało z Draco, jeżeli w Norze
nie byłoby wtedy Anny. Bliźniacy smutno żartowali, że mieszkają teraz w
terenowym oddziale Munga.
Luna wracała do zdrowia. Gorączka ustąpiła i dziewczyna
się obudziła cztery dni wcześniej. Potrzebowała zaledwie jednej dawki Eliksiru
Uspokajającego. Za to Astoria... Jej stan psychiczny nie poprawił się ani o
jotę. Było na tyle źle, że Artur zabronił mówić jej o ataku Harry’ego na Draco.
Słońce zachodziło leniwie nad polem Weasleyów. Pani
Weasley zadbała o Hermionę, przynosząc jej kawałek pysznej tarty z jabłek i
ciepłą herbatę. Hermiona podziękowała z bladym uśmiechem.
— Wkrótce się wybudzi — pocieszyła ją kobieta, wskazując
głową Draco w bandażach i opatrunkach.
— Oby — westchnęła Hermiona i popatrzyła na Draco.
Gdyby pozbyć się białej gazy i paru nieopatrzonych ran na
twarzy, nie wyglądałby inaczej niż kiedy budziła się w jego ramionach w zeszły poniedziałek.
Pani Weasley zamknęła za sobą drzwi, a Hermiona
pogłaskała okaleczoną bladą dłoń na pościeli.
— Jak mogłeś wystawić się Harry’emu? — spytała cicho
nieprzytomnego chłopaka. Jego skóra była jak zwykle chłodna. — To takie
nieślizgońskie… niemalfoyowskie… — Zamierzała powiedzieć coś jeszcze, ale głos
uwiązł jej w gardle.
Przymknęła oczy, nadal gładząc jego dłoń. Modliła się,
żeby pani Weasley miała rację.
*
Harry nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Wyszedł na
podwórko, nie będąc w stanie dłużej znieść pogardliwych spojrzeń Ginny i
sztucznych uśmiechów bliźniaków. Pan Weasley go ignorował. Pani Weasley
patrzyła na niego ze współczuciem.
Dlaczego zaatakował Draco Malfoya?
Oklapł ciężko na mokrą trawę pod spalonym drzewem i
rozczochrał czarne włosy. Wpadł w szał, kiedy podsłuchał rozmowę pana Weasleya
i pozostałych członków Zakonu Feniksa. Wyrazili się jasno: śmierciożercy
torturowali Astorię dlatego, że była narzeczoną Malfoya, który nie zabił
Dumbledore’a i uciekł. Hamulce puściły, gdy Astoria spróbowała się zabić
różdżką Ginny.
Tym razem swojego zachowanie nie mógł wytłumaczyć
Voldemortem, który zawładnął jego umysłem, ani Księciem Półkrwi mamiącym go
zapiskami w podręczniku do Eliksirów. Był całkowicie świadomy tego, co robi, i
właśnie z tego powodu nie zabił Dracona, chociaż w ciasnym korytarzu na
pierwszym piętrze czuł, że Zaklęcie Uśmiercające by wyszło. Na pewno by wyszło
po tym, gdy Ślizgon wspomniał o Hermionie…
Anna powiedziała, że stracił dużo krwi.
Harry podniósł głowę i dostrzegł, że światło w sypialni
Freda i George’a się zapaliło. Zajmowała go Luna. Chciał z nią porozmawiać, ale
do tej pory wchodziły tam tylko kobiety i pan Lovegood. Luna musiała się bać.
Wojna zbierała obfite żniwo. Harry dwa lata wcześniej
dziękował w duchu wszystkim bóstwom, że nie dotyka ona jego najbliższych. Miał
jednak świadomość, że nie potrwa to wiecznie. A potem zginął Syriusz i karuzela
ruszyła.
Wstał i otrzepał brudne spodnie. Postanowił iść do Luny.
Najwyżej go nie wpuszczą.
*
Harry po krótkim zawahaniu zapukał cicho w drzwi pokoju
bliźniaków, którzy od tygodnia gnieździli się z nim w pokoju Rona. Hermiona
spała w fotelu przy łóżku Malfoya, Ginny zajęła pokój Billa.
Usłyszał słabe „Proszę” i, wypuszczając powietrze z ust,
nacisnął klamkę.
Luna siedziała na łóżku, oparta o dużą poduszkę. Jej
długie włosy zaplecione w warkocz sięgały prawie podłogi. Uśmiechnęła się
mizernie, widząc, że to Harry. Pan Lovegood drzemał w fotelu w dziwnej pozycji.
— Nie przeszkadzam? — spytał Harry.
— Nie, siadaj — odpowiedziała Luna, wskazując na krzesło
przy łóżku.
— Jak się czujesz?
Harry czuł się skrępowany. Nie był pewien, jak powinien
się zachować, żeby jej nie przestraszyć.
— Anna mówi, że jest o wiele lepiej — rzekła Luna. Jej
senny ton przepadł. Mówiła smutno i trzeźwo, jakby nie była Luną. — Rany się
goją, nie boli mnie już tak bardzo.
Zapadła cisza. Luna zlustrowała go przenikliwym
spojrzeniem, a Harry uciekł wzrokiem w bok.
— Zraniłeś Draco — stwierdziła nagle.
Harry natychmiast podniósł głowę, czując nieprzyjemne
strzyknięcie w karku.
— Myślałem, że ci nie powiedzieli — przyznał zgodnie z
prawdą.
Oboje mówili przyciszonym głosem, aby nie obudzić pana
Lovegooda.
— Tata się wygadał — wyjaśniła.
— Możemy o tym nie rozmawiać? — poprosił Harry. — Czuję
się jak skończony idiota.
Pan Lovegood zachrapał głośno. Luna wykonała ruch, jakby
chciała podać Harry’emu rękę, ale się powstrzymała. Wstrząsnął nią dreszcz i
przysunęła się do ściany.
— Żałuję, że nie wracam do Hogwartu — wyznała po dłuższym
milczeniu.
Harry pomyślał, że nie powinien być zdziwiony.
— Został tydzień, a to za mało, żebym w pełni odzyskała
siły. Poza tym czeka mnie jeszcze przesłuchanie — dokończyła Luna.
Jako że złapano Macnaira, który do wszystkiego się
przyznał, Wizengamot potrzebował tylko zeznań dziewczyn, aby wydać prawomocny
wyrok. Kingsley przekonał Scrimgeoura, żeby poczekał z tym do czasu, aż Luna i
Astoria poczują się lepiej. Macnair i tak siedział w Azkabanie.
— Już kupiłam
książki, a tata zrobił dla mnie pułapkę na gnębiwstryski. Miałam powiesić ją
nad łóżkiem w dormitorium, żeby nie próbowały wlecieć mi do ucha, gdy będę
spała. — W oczach Luny pojawiły się łzy. — Harry, ja już nie wierzę w gnębiwstryski…
— Luna… — wykrztusił Harry.
Zganił się w myślach. Luna cierpiała tak straszliwie, a
on nie potrafił jej pomóc. Był kretynem, ponieważ nie wiedział, co jej
powiedzieć. Nie mógł jej nawet przytulić.
— Harry, tylko ty jesteś w stanie to wszystko zakończyć —
powiedziała Luna, zaskakująco stanowczo. — Pokonaj Voldermorta — jej głos nie
zadrgał — i złap wszystkich śmierciożerców. Jesteś Wybrańcem, potrafisz to
zrobić.
Tym razem nie wycofała ręki, chociaż w jej jasnych oczach
pojawił się lęk. Harry uścisnął jej słabą dłoń.
— Przysięgam, Luna, że to zrobię — rzekł zdeterminowanym
tonem. — Przysięgam.
Przez całe wakacje w poszukiwaniu horkruksów nie uczynili
z Hermioną żadnych znaczących postępów oprócz tego, że Hermionie udało się
zaczarować Rona tak, aby zapomniał o przepowiedni i horkruksach oraz dowiedzieć
się, że Bellatrix schowała w swoim skarbcu zapisany Harry’emu przez
Dumbledore’a miecz Godryka Gryffindore’a i puchar Helgii Hufflepuff. Hermiona
zapewniała go, że powrót do Hogwartu przyśpieszy poszukiwania horkruksów.
Wierzyła, że w zamku Voldemort ukrył przynajmniej jedną cząstkę swojej duszy. Harry
wątpił, dlaczego w takim razie nie odkrył go Dumbledore, jednak po tym, czego
dowiedział się od Elfiasa Dodge’a, doszedł do wniosku, że podjęli z Hermioną
odpowiednią decyzję. Dumbledore równie dobrze mógł znaleźć horkruksa i nie
powiedzieć mu o tym, tak jak nie powiedział o Dolinie Godryka i swoim
rodzeństwie.
Nigdy też Harry nie uważał zdobywanie edukacji za tak
cenne. Hermiona przedstawiła mu mniej więcej tematy, jakie przerabia się w
klasie Owutemów. Poważna, zaawansowana magia, która z pewnością nie zaszkodziłaby
w ostatecznym starciu z Lordem Voldemortem. Zostawała także biblioteka i w niej
dział Ksiąg Zakazanych. Harry postanowił, że w siódmej klasie przeczyta każdą
książkę z tego działu.
— Chciałabym jeszcze kiedyś uwierzyć w gnębiwstryski —
wyznała Luna i się rozpłakała. Pan Lovegood natychmiast się obudził i zaczął ją
uspokajać.
*
Miękki dotyk pościeli na skórze, słabe promienie słońca
drażniące policzki, ciepła ręka na jego dłoni. Nie umarł. Przyznał to z gorzkim
rozczarowaniem.
Pomału otworzył oczy, czując jak zaczyna piec go całe
ciało. Rany pewnie znowu potrzebowały więcej czasu na zagojenie się. Ciekawe,
ile już tak leży.
Hermiona ściskała mocno jego prawą dłoń, co nie
przeszkadzało jej w spaniu. Głowa opadła jej na klatkę piersiową. Burza
brązowych włosów zakryła w dużej części jej twarz. Założyłby się, że siedziała
przy nim cały czas.
To teraz
jesteśmy kwita, zaświtało mu w głowie.
Poczuł drapiącą suchość w gardle i zakaszlał. Hermiona
natychmiast się obudziła. Przetarła oczy wolną ręką i podniosła głowę.
— To tylko ja — wymamrotał niewyraźnie Draco, mlaskając.
— Obudziłeś się! — wykrzyknęła z ulgą pomieszaną z
radością.
Draco zakaszlał po raz drugi.
— Mogę wody? — spytał z trudem.
Hermiona natychmiast wyczarowała szklankę wypełnioną wodą
i pomogła mu się napić.
— Dziękuję — powiedział, gdy wytarła mu chusteczką brodę.
Ogień palący gardło zniknął.
Dziewczyna machnęła różdżką po raz drugi i pusta szklanka
rozpłynęła się w powietrzu. Potem poprawiła mu poduszkę i pomogła się trochę
podnieść.
— Zawołam Sevala — zakomunikowała. — Musi cię zbadać.
— Zostań tu przez chwilę. — Draco zdołał pochwycić jej
dłoń. Rany piekły go coraz mocniej, ale dopóki wytrzymywał, starał się je
ignorować. Pragnął jeszcze kilku minut spokoju.
Hermiona zawahała się, spoglądając na ich splecione dłonie
i odrobinę się rumieniąc. Usiadła na krześle, nie wysuwając ręki. Draco
przymknął powieki i skupił się na swoim oddechu. Hermiona kciukiem gładziła
jego skórę poznaczoną drobnymi strupami krwi.
— Tak bardzo się bałam — wyszeptała ze wzrokiem wbitym w
ich dłonie.
— Uważaj, bo jestem gotów pomyśleć, że się o mnie
troszczysz — zażartował Draco.
— A jeżeli to prawda? — zapytała, patrząc na niego
wyzywająco.
Draco odwrócił głowę w jej stronę i przebiegł oczami po
podkrążonych oczach, różowych policzkach i wąskich ustach, a potem powiedział
poważnie:
— Nie chcesz tego.
— Skąd wiesz, czego chcę? — zaperzyła się, wyrywając rękę
i podrywając się do góry.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, obróciła się plecami do
Draco i podeszła do drzwi.
— Idę po Sevala.
Zamknęła za sobą drzwi trochę za głośno.
*
Zagalopowali się i Draco dopiero teraz zdał sobie z tego
sprawę. Kiedy Seval kazał mu głęboko oddychać, przykładając różdżkę do
zabandażowanej klatki piersiowej, on przeklinał się w myślach. Jonathan Smart,
mieszkanie, różdżka, noc wesela… Hermiona była ładną inteligentną dziewczyną.
On był śmierciożercą. Cokolwiek się między nimi działo, czy była to tylko
wzajemna wdzięczność, czy zarodek przyjaźni, nie prowadziło w dobrym kierunku i
musiało się jak najszybciej skończyć.
Seval zmieniał mu opatrunki, a Draco zastanawiał się,
kiedy przestał z pogardą myśleć o Hermionie i Weasleyach. Hermionie… Zaczął ją
tak nazywać po zobaczeniu zmaltretowanej Astorii. Powinnien nigdy nie wychodzić
z tego przeklętego pokoju Charliego Weasleya. Dopóki w nim się barykadował,
wszystko pozostawało w normie. Jako Draco Malfoy nienawidził ich i miał iskrę
nadziei, że chociaż przystali na propozycję Dumbledore’a, bardzo tego żałowali.
Seval poinformował go o stanie Astorii, a potem
powiedział, że Draco leżał nieprzytomny przez tydzień. Draco w życiu nie
przypuszczałby, że pewnego dnia zechce popełnić samobójstwo. Po wybudzeniu się,
żałował, że nie umarł, ale w miarę jak przesuwały się wskazówki zegarka z
potłuczonym szkłem stojącego na komodzie, odczuwał coraz większą determinację.
Dobrze, że nie umarł. Wiedział, co ma do zrobienia. Szkoda tylko, że dopiero
musiały mu to uświadomić tortury Astorii.
W końcu zrozumiał. To, co wydarzyło się po Wieży
Astronomicznej aż do tej chwili, przypominało wybudzanie się z bardzo długiego
snu albo wypływanie na powierzchnie. Na początku pragnął walczyć tak, aby
pozostać w znanym świecie okrutnych reguł i praw. Niczego innego nie znał. Przewidział,
że będą mieli rację, a chwała ojca i Czarnego Pana, jaką pielęgnował w umyśle,
odkąd pamiętał, rozsypie się w drobny mak. A teraz niemalże czuł w oczach
piekącą wodę, było mu nieprzyjemnie zimno, ale na powrót oddychał. Miał
świadomość, że zapłaci za swój wybór, lecz smak prawdziwego powietrza nęcił i
był rozkosznie cierpki.
Zaśmiał się pod nosem.
Zamieniam się w
jakiegoś pieprzonego poetę!
Seval zerknął na niego zaniepokojony.
— Coś się stało? — spytał, mocując końcówkę bandaża tak,
aby się nie rozwinął.
— Mógłby pan zawołać do mnie pana Weasleya? — odpowiedział
pytaniem chłopak, jakby śmianie się bez powodu, podczas gdy leży się
zabandażowanym jak mumia, było całkowicie zwyczajne.
— Tak, powiem mu, że chcesz z nim porozmawiać — odrzekł
Seval, mierząc go przenikliwym spojrzeniem. Miał nadzieję, że żaden z eliksirów
nie zaszkodził młodemu Malfoyowi.
*
— Draconie, jesteś pewien ostateczności swojej decyzji?
Nie będzie od niej odwrotu — rzekł śmiertelnie poważnie Artur, mimo że Draco
dostrzegł uśmiech czający się w kącikach ust mężczyzny.
Kiwnął głową.
— Tak, panie Weasley, jestem pewien w stu procentach —
odpowiedział. — Chcę dołączyć do Zakonu Feniksa.
Nie wahał się ani przez sekundę. Nikt przez niego nie
będzie już cierpiał. Poza tym to rozwiązanie było o wiele rozsądniejsze od
śmierci z rąk Harry’ego Pottera. Gdyby nie fakt, że pomimo eliksirów ciągle
czuł się słaby i obolały, poderwałby się w tej chwili z łóżka i zaczął ćwiczyć
zaklęcia.
— Wiem, jakie niesie to ze sobą konsekwencje, i wiem, że
będę musiał udowodnić szczerość moich intencji — ciągnął. — Zdaje sobie też
sprawę, że będę musiał słuchać tego cioty Doriana — Pan Weasley z wysiłkiem
pohamował chęć parsknięcia śmiechem — ale chcę tego.
— Zrobimy tak — rzekł pan Weasley. — Ja na razie nie będę
nikogo informować o twojej decyzji, a ty przemyślisz ją raz jeszcze. Draco,
pozwól mi dokończyć. Dopiero trzy godziny temu się obudziłeś. Masz liczne
obrażenia. Nie zamierzam pozwolić ci podjąć pochopnej decyzji. Zakon Feniksa to
nie zabawa.
— Zdaję sobie z tego sprawę. — Malfoy zacisnął dłonie na
pierzynie.
— Wiem, dlatego daję ci czas do czwartku — powiedział
Artur. — Jeżeli zechcesz, powiesz mi to samo. Jeżeli zaś zmienisz zdanie,
puścimy naszą dzisiejszą rozmowę w zapomnienie.
Z dłonią na klamce usłyszał zdecydowany głos Dracona:
— Nie zmienię zdania.
Artur spojrzał na niego przez ramię, uśmiechając się
dobrotliwie.
— Wypoczywaj.
*
To była katastrofa, a doprowadził do niej własną głupotą.
Przez własne popędy zniszczył życie osoby, która ledwie parę miesięcy temu sprawiła,
że znowu zobaczył sens.
Była jego promykiem. Wprowadzała ten szalony pierwiastek
do ich związku. Nigdy nie zdołałby jej całkowicie odgadnąć. Rano potrafiła
wygłupiać się jak nastolatka, po południu obradować z zaciętą miną nad planami
walki, a w nocy być zmysłową dojrzałą kobietą.
Słyszał jej krzyki, gdy wybiegał z domu. Nie takiej
reakcji się spodziewała, to oczywiste. Sądziła, że on się ucieszy i zacznie snuć
plany. Ale on potrafił się tylko bać.
Był zwierzęciem, które nie miało prawa się rozmnażać.
Jego głupota doprowadziła do tego, że niewinne dziecko stanie się wyrzutkiem.
Pod warunkiem, że przeżyje. Nienawidził siebie. Naraził Dorę na tak wielkie
niebezpieczeństwo, podczas gdy wokół szalała wojna.
Remus Lupin z trzaskiem zniknął pośrodku mugolskiej
ulicy.
*
Hermiona znowu zabrała się za uzupełnianie braków w
apteczce Weasleyów. Musiała zająć czymś ręce.
Nie chcesz tego.
Skąd on, do ciężkiej cholery, mógł wiedzieć, czego ona
chce? Legilimencji na niej użył czy jak?
Zgniotła wątrobę żaby i zaklęła. Oddychała ciężko przez
chwilę, krew z surowej wątroby spływa po jej bladych palcach. Nie, musiała się
uspokoić. Nerwy nic tu nie pomagały.
Po ugotowaniu piątego kociołka Eliksiru Słodkiego Snu
przyszło jej do głowy, że może jednak Draco ma rację. Istniało
prawdopodobieństwo, że nieświadomie wpasowuje go w lukę po Ronie. Nie
wyobrażała sobie, że do Hogwartu nie wrócą we trójką, a w gazetce szkolnej
Colin Creevey ogłosi huczny koniec Świętej Trójcy.
Sama w to nie
wierzysz.
Dzisiaj w pokoju Charliego, kiedy powiedział jej… Tak,
jakby czuł to samo…
Nie chciała wybijać go sobie z głowy pod żadnym względem.
Przyznała się przed Ginny, że lubi Draco i mu ufa, i nie kłamała. Nie posiadała
więcej Zmieniaczy Czasu, aby móc cofnąć wszystko, co stało się między nimi w
ciągu ostatniego miesiąca.
Wytarła ramieniem spocone czoło.
Miał rację. Nie chciała tego.
*
Następnego dnia na śniadanie Draco postanowił zejść do
kuchni. Nie zamierzał użalać się nad sobą i wylegiwać w łóżku. Poruszanie się
nie należało do przyjemnych, ale eliksiry Sevala podane mu wieczorem zadziałały:
czuł się silniejszy, awiększość strupów odpadło. Rany przestały piec. Sam się
zabandażował i z zadowoleniem stwierdził, że zużył połowę przygotowanych
bandaży. Nie wygląda już, jakby Jęcząca Marta owinęła go papierem toaletowym od
stóp do głów.
Nie zmrużył oka przez całą noc, rozmyślając o tym, czy
Zakon Feniksa zgodzi się na wstąpienie do ich szeregów śmierciożercy. Nie
zaczął nagle wielbić Trzmiela, ale organizacja założona przez starca dawała
możliwość walki, której Draco w tej chwili potrzebował tak samo, jak powietrza.
Trochę zajęło mu zejście ze schodów, lecz w końcu znalazł
się w kuchni. Okazało się, że jest pierwszy. Nalał sobie soku dyniowego i zajął
swoje miejsce przy stole.
Pierwsi pojawili się bliźniacy.Fred zagwizdał na jego
widok.
— Malfoy, dobry dzionek.
— Podejrzewaliśmy, że szybko się wyliżesz na złość Harry’emu
— dodał George.
— Leżałem tydzień — przypomniał bliźniakom ani trochę
kpiącym tonem.
Potem przyszli państwo Weasley.
— Draco, miałeś leżeć — rzekł pan Weasley na powitanie.
— To bardzo nużące zajęcie, panie Weasley — odpowiedział
Draco, smarując kanapkę masłem. — A ja nie lubię nudy.
Kiedy Draco pochłonął pierwsze dwie kromki chleba, do
kuchni wszedł Harry, który na jego widok gwałtownie pobladł i zrobił taki ruch,
jakby chciał się cofnąć na piętro, w ostatnim momencie jednak rezygnując, a
parę minut po nim Ginny i Hermiona.
Hermionę zaskoczyła obecność Draco przy stole, rozpoznał
to po jej minie. Nie odezwała się jednak do niego i usiadła przy Ginny. Wmówić
sobie, że go to nie rozczarowało. Tak było lepiej dla nich obojga. Starał się
ignorować pana Weasleya, który wcale nie ukradkiem obserwował zmianę w ich
zachowaniu.
Draco miał apetyt jak młody olbrzym. Zjadł jedna po
drugiej dziesięć kanapek oraz dużą porcję jajecznicy z bekonem. Hermiona
rozmawiała z Ginny, Potter usiadł u szczytu stołu i w ciszy pochłaniał
zawartość talerza, bliźniacy dyskutowali o posezonowych obniżkach w sklepie.
Molly Weasley patrzyła na Draco jakoś życzliwiej.
Pierwsza wstała od stołu Molly, mówiąc, że zaniesie
jedzenie Lovegoodom i Annie, która pozostawała tej nocy przy Astorii. Jako że
śmierciożercy zmietli z powierzchni ziemi dom Luny i Ksenofiliusa, państwo
Weasley zaproponowali im pozostanie w Norze. Nie było dla nich
bezpieczniejszego miejsca niż Kwatera Główna.
Draco w końcu się najadł i zamierzał pomału podnieść się
z krzesła i zapytać pana Weasleya, czy teraz pomówią o Zakonie Feniksa, gdy
usłyszał:
— Malfoy, możemy porozmawiać?
To był Potter. Draco miał wrażenie, że Wybraniec o mało
nie połknął swojego języka, zwracając się do niego.
— Jasne — odpowiedział ku zaskoczeniu Harry’ego.
Weasleyowie i Hermiona patrzyli z uwagą na chłopców.
— W salonie nikogo nie ma — podsunął uprzejmie Artur.
— Słucham — rzekł Draco do Harry’ego, kiedy stanęli
naprzeciwko siebie przy kominku. Musiał oprzeć się o gzyms, bo trochę kręciło
mu się w głowie. Zaraz powinien zażyć eliksiry. Pewnie przyjdzie do niego Anna,
żeby powtórzyć badania.
Harry potarł bliznę w kształcie błyskawicy i potargał
włosy, zanim się odezwał:
— Przepraszam cię za to, że cię zaatakowałem... i teraz,
i wtedy w łazience.
Natychmiast zainteresował się wzorem na swoich trampkach.
— Należało mi się, Potter… i teraz, i wtedy — przyznał
Draco. Podejrzewał, że Potter zechce go przeprosić. Gryfon zawsze pozostanie
Gryfonem. Harry poderwał głowę do góry, a jego oczy się rozszerzyły.
— Mamy się za idiotów, ale w zaistniałych okolicznościach
chyba powinniśmy przestać udawać, że druga strona nie myśli — zaproponował
swobodnie Draco.
— Mówimy o zawieszeniu broni? — upewnił się Harry.
— Stoimy po tej samej stronie barykady — zauważył w
odpowiedzi Draco.
—Nie wierzę, że to robię. — Pokręcił głową Harry, ale
wyciągnął rękę.
Draco zawahał się, lecz ścisnął dłoń Pottera. Z jakiegoś
cholernego powodu nie umarł. Może właśnie dlatego, żeby naprawić swoje błędy.
— Ja też, Potter, ja też.
*
Na twarz Harry’ego padł cień. Chłopak niechętnie otworzył
oczy i ze zdumieniem stwierdził, że stoi nad nim Hermiona.Momentalnie usiadł na
kanapie, na której planował się zdrzemnąć po bezsennej nocy.
— Przeprosiłeś Dracona — stwierdziła dziewczyna,
przysiadając się.
— Przecież tego chciałaś — rzekł Harry nieco opryskliwie.
— Zrobiłeś to tylko ze względu na mnie? — spytała
niepewnie Hermiona. Pragnęła, aby Harry zrozumiał swój błąd i konsekwencje,
jakie mógł ponieść, gdyby organizm młodego Malfoya nie był tak silny.
— Nie — odpowiedział Harry.
Zapadło milczenie. Wreszcie odezwała się Hermiona.
— Teraz to ja chciałabym cię przeprosić, Harry. — Przerwała,
oczekując na reakcję Harry’ego, ale tylko Harry wpatrywał się w nią uważnie. —
Zachowywałam się nie porządku w stosunku do ciebie i ciągle miałam jakieś
pretensję. Na dodatek przeze mnie pokłóciłeś się z Ginny. Nie powinnam się tak
zachowywać.
— Hermiono, sprawa z Ginny to wyłącznie moja wina —
odpowiedział Harry, nie odrywając wzroku od jej twarzy. — A wtedy w kuchni
miałaś rację. Jesteś dorosła, wiesz, co robisz. Jeśli ty i Malfoy… choć nadal
nie umiem tego…
Miał cały tydzień na przemyślenie sobie tego, co zdarzyło
się w trakcie wakacji. Hermiona była jego przyjaciółką, a Draco Malfoy ją uratował.
Chłodno tłumaczył sobie, że mogła poczuć do Malfoya coś więcej niż sympatię. To
nie był powód, żeby Harry ją stracił. Za wiele osób już stracił.
— Harry, proszę — Hermiona uniosła w górę rękę i Harry
ucichł. — To nic nie znaczyło. Naprawdę...
Harry nie był przekonany, ale odpuścił. Nie potrzebowali
następnej sprzeczki, skoro przez chwilą się pogodzili.
— Więc między nami znowu wszystko dobrze? — zapytała z
nadzieją Hermiona.
— Oczywiście, że tak — powiedział Harry i posłał jej
uśmiech od ucha do ucha. Odpowiedziała tym samym.
W ogródku rozległ się dźwięk aportacji. Poderwali się z
kanapy. Przed drzwiami kuchni stała Tonks. Miała zaczerwienione oczy, a jej
włosy przybrały kolor brzydkiej szarości.
— Przepraszam, pewnie was wystraszyłam niezapowiedzianą teleportacją
— powiedziała Arturowi, który wyrósł za Harrym i Hermioną jak z podłogi. — Nie
było u was Remusa? — zapytała, jak tylko została zaproszona do środka.
Artur pokiwał głową, zauważając trzęsące się ręce Tonks.
Zazwyczaj uśmiechnięta i roztrzepana pani Auror wyglądała na rozbitą.
— Pokłóciliście się? — zadała pytanie Hermiona, stawiając
przed dziewczyną kubek z parującą herbatą.
— Można tak powiedzieć. — Tonks przełknęła łzy. — W
każdym razie wyszedł wczoraj rano i nie wrócił do tej pory. Nie powiedział,
gdzie idzie.
— To do niego niepodobne. — Artur usiadł naprzeciwko
niej. — Trzeba zawiadomić Kingsleya i Doriana.
— Nie, proszę — Dora poruszyła się nerwowo na krześle. —
Artur, poczekaj jeszcze jakiś czas… Może Remus potrzebuje czasu na poukładanie sobie
wszystkiego — szepnęła jakby sama do siebie, obejmując drżącymi dłońmi ciepły
kubek w czerwone kropki.
— No dobrze — zgodził się pan Weasley, przyglądając się
kobiecie.
— Tonks, czy mogę spytać, o co poszło? — odezwał się
Harry.
To było głupie, ale nie przypuszczał, że ktoś taki jak
Tonks może płakać.
Tonks upiła łyk herbaty malinowej i rozpięła szatę.
— Jestem w ciąży — wyznała, nerwowo obracając kubek.
— Ale przecież to wspaniała wiadomość! — wykrzyknęła
Hermiona, obejmując Dorę.
Hermiona uważała, że Dora jest tą osobą, której szczęście
się po prostu należy. Tonks wystarczająco cierpiała, kiedy Remus raz po raz ją
odrzucał w ubiegłym roku. Kiedy zobaczyła się z nią i Remusem pierwszy raz od
rozpoczęcia wakacji, na Privet Drive 4, i dowiedziała się o tym, że wzięli
ślub, zrozumiała przyczynę tych iskrzących spojrzeń, drobnych gestów i
zaróżowionych policzków. Marzenia Dory się ziściły. Lupin był w niej tak samo
zakochany, jak ona w nim.
— Najwidoczniej nie dla niego — odpowiedziała gorzko
kobieta, kiedy Hermiona ją puściła. — Nie planowaliśmy tego. Wpadliśmy jak para
nastolatków. Remusowi się to nie spodobało. Wściekał się, a potem trzasnął
drzwiami i uciekł.
— Musi ochłonąć, Doro — pocieszył ją pan Weasley. — Na
taką wiadomość nie da się przygotować, a Remus pewnie nie spodziewał się, że
jeszcze kiedyś zostanie ojcem.
Tonks pokręciła mocno głową.
— Nie, Artur, wcale nie chodzi o to, że jego to
zaskoczyło — rzekła Tonks, wycierając nerwowo policzki chusteczką, którą podała
jej Hermiona. — On nie chce tego dziecka. Powiedział mi to.
— Co? — zawołał Harry. — To niemożliwe!
Nie wyobrażał sobie, żeby przyjaciel jego rodziców,
którzy oddali życie, chroniąc rocznego synka, był w stanie tak się zachować.
— Słyszałam to, Harry, bardzo dokładnie. Moi rodzice
również. Widziałam to w jego oczach.
Tonks popłakała się na dobre. Hermiona gładziła ją po
plecach, szepcząc uspokajające słowa i wymieniając spojrzenia z zaniepokojonym
panem Weasleyem i wściekłym Harrym.
— Remus powiedział to w emocjach — spróbowała wytłumaczyć
Lupina. — Na pewno tak nie myśli.
Tonks po pół kwadransa uspokoiła się nieco.
— Boję się, że zrobił coś głupiego — rzekła przez łzy. —
Pamiętacie, jak na ostatnim zebraniu Dorian mówił, że nie mamy szpiegów? Remus
ciągle to powtarzał.
— Uważasz, że wrócił do wilkołaków? — zapytał Artur,
próbując brzmieć spokojnie.
Remus nigdy jeszcze nie odznaczył się taką bezmyślnością.
Dumbledore co prawda wysyłał Lupina na misję wśród wilkołaków, ale te decyzje
potwierdzał wówczas Zakon. Jeśliby teraz Lupin zrobił coś na własną rękę,
Dorian nie wybaczyłby mu tego i wykluczył z ich organizacji, nie omieszkując
dopilnować, aby Greyback, obecny przywódca wilkołaków, nabrał pewności, po
której stronie stoi Remus Lupin .
Tonks wzruszyła ramionami i wypiła duszkiem herbatę.
— Może powinnam była posłuchać moich rodziców? — zapytała
Tonks, odgarniając mysie włosy z czoła. — Nie popierają naszego małżeństwa. Ja
się uparłam, bo go kocham. Ale wczoraj, gdy krzyczał te wszystkie rzeczy… Wciąż
mi przypomina, że jest zwierzęciem. Chce, żebym w to uwierzyła.
— Doro, wiesz, że tak nie myśli — powtórzyła Hermiona.
— Hermiona, jeśli on zostawi mnie z dzieckiem, to nie
chcę go znać — powiedziała z mocą Tonks.
*
Dni się zlewały, nocami bała się zasnąć, bo koszmary
wracały. Tkwiła w zawieszeniu, gdzie czas zamienił się w ból. Od powracających
falami strachu i wspomnień do następnego takiego ataku. W międzyczasie
próbowała blokować wszelkie myśli.
Nigdy nie zostawała sama, chociaż ledwo zauważała zmiany
osób przy łóżku. Wyczuwała jednak ich strach przed tym, że mogłaby znowu zechcieć
popełnić samobójstwo. Żadne z nich nie wyciągnęło już różdżki, a gdy
magomedyczka ją badała, pilnie obserwowała jej ruchy.
Nie mogła jeść. Magomedyczka podała jej raz kilka łyżek
rosołu. Wszystko zwróciła. Jej ciało nie akceptowało niczego oprócz bólu.
*
Dracon czuł się o wiele lepiej. Niemal wszystkie rany się
zagoiły i był w stanie samodzielnie ustać na nogach dłużej niż dwie sekundy.
Seval na przemian z Anną podawali mu eliksiry i zmieniali opatrunki, których z
dnia na dzień ubywało.
W środę bliźniacy dostarczyli do Nory podręczniki,
kociołki i szaty dla Ginny, Harry’ego, Hermiony i Dracona. Pan Weasley zapewnił
młodego Malfoya, że wszelkie koszty pokrywa Zakon. Draco nigdy nie
przypuszczał, że mógłby czuć się tak nieprzyjemnie w czasie rozmowy o
pieniądzach.
Hermiona nie przestawała go unikała, a gdy jedli posiłki
w kuchni, patrzyła wszędzie tylko nie na niego. Było mu to na rękę. Jeżeli zaś chodzi
o jej stan zdrowia, to bandaże zastąpiły niewielkie opatrunki. Bok przestał ją
boleć. Blizna została. (Seval był milszy, niż Draco myślał.)
Ruda i Potter nadal się nie pogodzili, co im obojgu widocznie
ciążyło i od czasu do czasu psuło też nastrój przy stole (pani Weasley
zazwyczaj stawiała jeden dzbanek z sokiem dyniowym i jedną kostkę masła).
Lovegoodowie pozostawiali na trzecim piętrze, a Astoria w pokoju Ginny.
Draco czuł, że musi się z nią zobaczyć, zanim pojedzie do
Hogwartu. Nie był pewien, czy będzie ją przepraszał, czy zaledwie siedział przy
jej łóżku, niemniej jednak miał świadomość, zachowałby się wstrętnie, gdyby do
niej nie poszedł.
Nie przez przypadek zapukał do drzwi po upewnieniu się,
że jest z nią pan Weasley (był jedynym mężczyzną, którego obecność Astoria
tolerowała). Podejrzewał, że nie pozwoliliby im porozmawiać na osobności, a
Artur był jedyną osobą, którą Draco chciał, żeby przy tym była.
Sińce Astorii zmieniły barwę z czarnej na żółtą, co
niepokojąco pasowało do niebieskiej piżamy. Dziewczyna leżała z twarzą obróconą
do okna. Porozrywana skóra w miejscach, gdzie wyrwano włosy, biła po oczach.
— Astorio, masz gościa — poinformował ją ciepłym głosem
Artur, który przez ramię zerknął, kto przyszedł. — Zostaw otwarte drzwi —
pouczył Dracona.
Dziewczyna nie drgnęła, wyglądając zza półprzymkniętych
powiek na falujące zboże otaczające dom.
— Astoria? — Draco podszedł bliżej, czując, jak nogi mu
drętwieją ze zdenerwowania.
Słysząc jego głos, Astoria odwróciła głowę i cicho
jęknęła, gdy kark przeniknął ból.
— Chciałam, żebyś do mnie przyszedł— oznajmiła słabo.
Artur wycofał się pod ścianę, gestem wskazując Draco,
żeby usiadł na jego krześle odsuniętym od łóżka kilka stóp. Patrzyli na siebie
przez dłuższą chwilę. Draco pomyślał, że właśnie tego się obawiał. Nie
wiedział, w jaki sposób powinien się zachować.
— Wiem, że to tylko puste słowa, które niczego nie
zmienią, ale bardzo cię przepraszam — powiedział wreszcie, a wzrok Astorii stał
się nie do zniesienia. — To przeze mnie tak cierpisz.
— Tak, masz rację — odpowiedziała Astoria mocno
zachrypniętym szeptem. — Ale to nie ty mi to zrobiłeś. Mogę mieć do ciebie żal tylko
o to, że mnie nie zabiłeś, gdy cię o to prosiłam.
— Nie mógłbym tego zrobić — wyznał Draco, również
ściszając głos do szeptu.
— Zmienili cię — stwierdziła niespodziewanie Astoria,
patrząc na pana Weasleya starającego wtopić się w plakaty z Gwenog Jones. —
Jesteś zupełnie inny, niż cię zapamiętałam.
— Mam wrażenie, jakbym się wybudził po bardzo długim śnie
— powiedział zgodnie z prawdą.
— Mam nadzieję, że kiedyś też się wybudzę. — Odwróciła
głowę i ścisnęła pierzynę pożółkniętymi suchymi palcami. — Czy mógłbyś mi coś
obiecać?
— Co tylko chcesz — odparł bez wahania.
— Będziesz do mnie pisał, co dzieje się w Hogwarcie? —
zapytała, znów na niego spoglądając.
Zaskoczyła go, pisanie listów wydawało się takie…
trywialne w stosunku do tego, o czym rozmawiali i co się stało, ale wpadło mu
do głowy, że to dobry sposób na wykorzystanie pytania Astorii.
— Oczywiście, jeżeli ty też mi coś obiecasz — rzekł i nie
czekając na jej reakcję dokończył: — Nigdy więcej nie spróbujesz się
skrzywdzisz. Będziesz walczyć. Nie poddasz się, aż wrócisz do normalnego życia.
— Dwór z angielskim ogrodem i dziedzicem latającym po nim
na miotle? — spytała niemalże z przekąsem.
— Raczej apartament w centrum Londynu i codziennie nowe
wyzwania w pracy w Ministerstwie Magii.
Przez jej zniszczoną twarz przeszedł cień, który zapewne
w innych okolicznościach, zamieniłby się w uśmiech.
— Obiecuję — odpowiedziała po minucie wpatrywania się w
Draco.
— W takim razie ja teżobiecuję, że będę do ciebie pisał
tak często, jak mi się uda.
*
Ostatnie zebranie Zakonu Feniksa przed rozpoczęciem roku
szkolnego odbyło się 29 sierpnia, w piątek. Było pierwszym, w jakim Dracon miał
brać pełen udział. Artur Weasley wcześniej zawiadomił członków Zakonu, że Draco
chce przystąpić do ich organizacji. Na zebraniu mieli to przedyskutować i
podjąć ostateczną decyzję.
Kazano mu usiąść na tym samym fotelu, co ostatnio. Draco
nie potrafił wyrzucić z głowy miny Pottera, kiedy Artur powiedział o
postanowieniu Draco przy kolacji poprzedniego dnia. Chyba nigdy nie widział go
tak oniemiałego. Nawet Hermiona sprawiała wrażenie, jakby pragnęła z nim
porozmawiać. W porę się jednak zreflektowała.
Draco przyglądał się z uwagą, jak Dorian podchodzi do
każdego czarodzieja, przykładu mu różdżkę do głowy i szepcze formuły zaklęć.
— Sprawdza, czy nie rzucono na nikogo Imperiusa —
doleciał go głos z tyłu.
Nie zauważył, kiedy za jego fotelem stanęła Nimfadora
Tonks. Była przygarbiona i jej włosy straciły kolor. Wyglądała na bardzo
smutną. Jej mąż, który znajdował się po drugiej stronie saloniku, nie zwracał
na nią najmniejszej uwagi. Draco widział, jak do Nory teleportowali się osobno.
— To istnieje takie zaklęcie? — zdziwił się. To byłoby za
proste. Z takimi czarami dałoby się wykryć każdego szpiega.
— Istnieje zaklęcie, które wykrywa skutki Imperiusa —
wytłumaczyła Tonks. — Pomieszane myśli,
zbytnią błogość, dziury w pamięci. Oczywiście, wykrywalność nie jest
stuprocentowa, bo można zaczarować ofiarę tak, że wszystko z pozoru wydaje się
być w porządku, ale nie zaszkodzi stosować ten czar.
Draco przytaknął głową na znak, że rozumie.
— To przynajmniej w tym jesteście krok do przodu —
powiedział. — W szeregach śmierciożerców tylko Czarny Pan potrafi wykryć
Imperiusa. Kto wymyślił to zaklęcie?
— Lily Evans, niespełna dwadzieścia lat temu. — I zanim
chłopak wyraził swoje zaskoczenie, ciągnęła: — Ciebie też będziemy sprawdzać.
— I nałożycie na mnie kolejne trzy tuziny nowych namiarów
— zakpił. — Wiem. Pan Weasley mi powiedział.
Artur go uprzedził, że włączenie do Zakonu Feniksa nie
przypomina przyjęcia urodzinowego, gdzie wszyscy klaszczą na powitanie
solenizanta. Czekała go wycieczka po wspomnieniach i zaawansowane zaklęcia
wierności. Powiedział sobie jednak twardo, że sam tego chciał i nikt nie
odwiedzie go od tej decyzji. Będzie walczył w szeregach Zakonu Feniksa.
— Najpierw zdejmiemy z ciebie te, które zostały nałożone,
kiedy tu przyjechałeś — rzekła Tonks. — Wracasz do Hogwartu, trochę trudne by
to było, gdybyś miał zaklęcie związujące z Norą i z jej mieszkańcami. Mogłeś
iść na Pokątną, bo część czarów została przeniesiona na obrączkę Smarta.
Draco prawie bez udziału świadomości powiódł wzrokiem za
Hermioną. Siedziała w rogu kanapy i omawiała coś w Potterem. Oddał jej obrączkę
po zdjęciu czaru Jonathana Smarta.
— Ale nie będziesz raczej nosił jej w Hogwarcie —
kontynuowała kobieta.
— Raczej nie — przytaknął chłopak, odwracając się
ponownie w stronę Tonks.
— Te głupie zaklęcia będę rzucała na ciebie ja —
powiedziała. —Przekonałam Doriana, że skoro jesteśmy rodziną, to byłabym
najodpowiedniejsza. Na Artura się nie zgodził.
— Myślisz, że Zakon mnie przyjmie?
— Szczerze mówiąc, nie mamy za bardzo innego wyjścia… —
Zamilkła, bo podszedł do niej Dorian i zaczął mruczeć pod nosem zaklęcia.
Po sprawdzeniu wszystkich (Doriana sprawdził Kingsley) przyszedł
czas na maglowanie Draco.
— Dlaczego chcesz przystąpić do Zakonu Feniksa? — zapytał
zimno Dorian.
— Chcę przystąpić do Zakonu Feniksa, ponieważ chcę
walczyć po Jasnej Stronie — odpowiedział gładko chłopak. — Przy odrobinie
szczęścia i z moimi informacjami, jeżeli tego nie spieprzycie, wojna skończy
się szybciej.
Artur posłał mu karcące spojrzenie. Ostrzegał przed
zebraniem, że lepiej nie drażnić Doriana, ale Draco nie sądził, aby powiedział
coś nieodpowiedniego.
— Skąd taka nagła zmiana? — spytał Dorian ironicznie.
Draco pozostał niewzruszony.
— Chyba wszyscy tu wiedzą, co się stało z Astorią
Greengrass — Nie miał ochoty się uzewnętrzniać, ale musiał ich przekonać, że
jego zamiary są czyste. — Umówmy się, że
to mnie otrzeźwiło.
— Miłość?! — zawołał Dorian. — Masz nas za debili?
Następne pytanie
proszę. No nie patrz tak na mnie. Wiem, że mnie prowokujesz, żebym nie znalazł
się w Zakonie, ale nie jestem tak podatny jak
Wybawca-Wszechświata-Kłaniajcie-Mi-Się-Potter.
— Dorian, przestań — rzucił ostrzegawczo Kingsley
Shacklebolt i zadał Draco pytanie: — Jesteś przekonany co do swojej decyzji?
— Tak, jestem.
— Czy masz świadomość tego, że od tej decyzji nie ma
odwrotu?
— Tak, mam.
— Czy jesteś gotów zginąć w czasie wypełniania zadać dla
Zakonu Feniksa?
— Tak, jestem.
— Dora, wiesz, co robić — powiedział Artur, nim zabrał
głos Dorian.
Oboje z Tonks podeszli do młodego Malfoya. Artur stanął
za Tonks i przyłożył jej różdżkę do pleców.
— To nie będzie miłe. Spróbuj się odprężyć — poradziła Tonks
Malfoyowi. — I nie blokuj.
Draco powstrzymał się przed prychnięciem(nie był idiotą,
żeby nie wiedzieć, że te zaklęcia nie sprawią mu przyjemności), a potem
zobaczył koniec różdżki wycelowany w jego czoło i się zaczęło.
Kolejne zaklęcia, które czuł na skórze, wywoływały różne
reakcje jego umysłu. Na początku czuł ulgę i wiedział, że Tonks ściąga z niego
kolejne zaklęcia. Miał wrażenie, jakby warstwami odpadała mu zgrubiała skóra,
by w końcu całkowicie zniknąć. Zanim jednak zdążyłby zareagować, pojawiły się
na nim kolejne czary. Nie umiałby je określić inaczej niż „piekielnie ciężki”.
Podejrzewał, że wrażenie z czasem minie, ale teraz wydawało mu się, jakby ktoś
przyduszał go całym Ekspressem Hogwart-Londyn, albo co najmniej zadem
hipogryfa.
Tonks nie dała mu wytchnienia. Po zaklęciach przyszedł
czas na Legilimencję.
Przypomniało mu się, jak Czarny Pan wielokrotnie
przeszukiwał jego pamięć. Czar wżerał się w myśli i je rozsadzał. Tonks wędrowała
(zauważył, że robiła to, najbardziej pobieżnie, jak potrafiła) z nim po
wspomnieniach z dzieciństwa... ujrzenie po raz pierwszy drzewa genealogiczne,
czytanie „Baśni Barda Beedle’a” przez Narcyzę, szóste urodziny, pierwszy lot na
miotle… pierwszych klas Hogwartu… poznanie Pottera i jego bandy, pierwszy mecz
quidditcha, sprawa Komnaty Tajemnic, cios Hermiony (przysiągłby, że Tonks
uśmiechnęła się pod nosem), Bal Bożonarodzeniowy, wiadomość, że Czarny Pan
wrócił… i czasów, kiedy jego światem zaczął zarządzać Ten, Którego Imienia Nie
Wolno Wymawiać… artykuł o bitwie w Departamencie Tajemnic, zamknięcie Lucjusza
w Azkabanie, naznaczenie Dracona i te wszystkie ataki na mugoli i mugolaków…
— Zaklęcie nic nie wykryło — powiedziała, nagle
przerywając.
Draco zamrugał i zrozumiał, że to on tak ciężko dyszy.
Koszula kleiła mu się do torsu, a ręce drżały. Artur Weasley musiał potęgować
czary, skoro jego organizm tak się zachował, ponieważ w czasie rocznej służby
śmierciożercy przyzwyczaił się do legilimencji.
— Potwierdzam — rzekł pan Weasley.
— Czy jest ktoś, kto sprzeciwia się przyjęciu Dracona
Malfoya do Zakonu Feniksa? — zapytał zebranych tubalnym głosem Kingsley.
Draco, uspokajając swój oddech, sunął wzrokiem po
wszystkich czarodziejach po kolei, lecz żaden z nich nie zabrał głosu, ani się
nawet nie poruszył.
— Ja nie mam prawa głosu, nieprawdaż? — spytał
nonszalancko Dorian.
— To nie czas na żarty — zganiła go Hestia.
Kingsley odczekał jeszcze chwilę, a potem powiedział do
Draco:
— W takim razie witamy w Zakonie Feniksa.
***
Dłuuugo mnie nie było, wiem. Nie jestem pewna, czy będę publikowała regularnie, ale mojego postanowienia nie porzuciłam - zamierzam doprowdzić tę historię do końca i to najlepiej, jak potrafię.
U mnie, odpukać, nie jest źle. Mam nadzieję, że u Was jest wyśmienicie. Bardzo Wam dziękuję za wszystkie wiadomości, jakie od Was otrzymałam! To naprawdę podnoszące na duchu, że Smocza Opowieść przypadła Wam do gustu <3
Cudownych wakacji życzę i do szybkiego zobaczenia ^^
PS Jak zwykle można mnie znaleźć na ask.fm/martwiala i martwiala@gmail.com
Nie masz pojęcia jak bardzo czekałam na kolejny rozdzial. Dziękuję, ze wróciłaś! ❤
OdpowiedzUsuńOjej! Weszłam z cichą nadzieją, że może będzie jakaś wiadomość od Ciebie a tu proszę... nowy rozdział! Piszesz świetnie, przeczytałam już 3 razy. Również dziękuję, że wróciłaś! ♡ ta historia jest niesamowita
OdpowiedzUsuńPrawie się popłkałam ze szczęścia jak zobaczyłam że jest nowy rozdział. Odkąd przeczytałam poprzedni rozdział nie umiałam myśleć o niczym innym jak tylko mieć nadzieję że Draco przeżyje. Fantastycznie piszesz. Życzę weny. Pozdrawiam i również życzę miłych wakacji :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ogromną radość sprawiłaś mi tym rozdziałem. Już nie mogę doczekać się kolejnego. Pozdrawiam Cię serdecznie, s.
OdpowiedzUsuńOmg nie wierzę, że wróciłaś. Od ok. roku jestem fanką twojego bloga i ze smutkiem go czytałam wiedząc, że nie będzie kontynuacji. Jestem taka wzruszona, że muszę przeczytać wszystko od początku, bo nie wiele już pamiętam. Ale wiem, że podobało mi się, że podjęłaś wątek przystania Draco d Zakonu i fajnie opisywałaś jego stany emocjonalne w Norze i tęsknotę za rodzinką. No i pamiętam plot twist z Ronkiem, który mnie nawet nie zabolał haha.
OdpowiedzUsuńZ całego serca dziękuję ci, witam tu z powrotem i życzę mnóstwa weny! :)
~Ja
Tak, nareszcie! Wierne czekanie i sprawdzanie, co parę miesięcy bloga się opłaciło! Nie wierzę i nadal nie potrafię uwierzyć, że powróciłaś do nas, wiedziałam, że prędzej, czy później powrócisz, to karygodne pozostawić takie świetne opowiadanie! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę ci wszystkiego, co najlepsze w wakacje, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńLirveni~
NARESZCIE <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, DRAMIONE FOREVER <3. Muszą być razem. Ogromnie żal mi Astorii, czytając fragmenty jej rozmowy z Draco ścisnęło mnie za serce. Tęskniłam za Tobą i mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz i zaskoczysz nas swoim przypływem weny <3 Kochamy <3
Tęsknimy mocno i czekamy <3
OdpowiedzUsuńOjejku od czego by tu zacząć? Odkryłam Twojego bloga stosunkowo niedawno i muszę przyznać, że niesamowicie przypadł mi do gustu. Bardzo oryginalna i interesująca historia. Wciągnęła mnie niemiłosiernie. Opowiadanie jest dość mroczne i muszę przyznać czasem bardzo bezlitosne- opisy ran odniesionych przez Astorię i Lunę oraz to, co śmierciożercy robią swoim ofiarom trochę mnie dotknęły przyznaję, a na rozmowie Draco z Astorią po prostu poleciały mi łzy. Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło i mam szczerą nadzieję, że je dokończysz. Wiem jakie to trudne, ale choćby i za pięć lat, to błagam dokończ je. Jest wiele niesamowitych fanfiction w internecie, ale niestety niedokończonych, zostawionych w połowie albo co gorsza przy ostatnich rozdziałach. Nie chcę, aby to było jednym z nich :)
OdpowiedzUsuńBohaterowie jak i fabuła są bardzo dobrze wykreowane. Wszystko budzi moją ogólną sympatię- bardzo miło się czyta o dość ignorowanych postaciach w serii jak właśnie Artur, Charlie, czy właśnie Astoria. Jeśli o nią chodzi, to wzbudziła we mnie bardzo pozytywne uczucia i życzę aby jej historia mimo wszystko zakończyła się dobrze :) A to co bym zrobiła tym k**wom, co jej to uczyniły to chyba nie będę pisać, bo już jak pomyślę, to mnie trzęsie ze wściekłości, że można coś takiego zrobić drugiemu człowiekowi.
Co do głównego bohatera, bo muszę się o nim wypowiedzieć, to jednak mam mieszane uczucia. Nie zrozum mnie źle- wykreowałaś go fantastycznie, ale jednak nie zgadzam się z opinią Hermiony, że jest on dobrym człowiekiem. Stara się, ale droga do odkupienia będzie bardzo długa, a i tak myślę, że będzie się ciągnęła jeszcze po jego śmierci. Oczywiście stara się teraz zmienić i żałuje tego, co zrobił, ale liczę, że jego rehabilitacji nie zakończysz i będzie się ona ciągnęła do końca opowiadania. Bądź co bądź, ale nie tylko za to zrobił Hermionie, Harry'emu, Weasleyom, Katie Bell, ale głównie za to, co zrobił tym dziesiątkom (setkom?!) dziewczyn, którym robił to samo, co zrobiono Astorii. Za to powinien jednak dostać jakąś karę. Bardzo dużą karę. Co do samego wątku dramione, to cieszę się bardzo, że się on pojawił. Jest to moja ulubiona para i zawsze mi miło, gdy występuje nawet na drugim, trzecim planie :) Ale wydaje mi się, że to może trochę za szybko? Tzn za szybko moim zdaniem poszli ze sobą do łóżka. Niby się cieszyłam jak głupia, ale później tak pomyślałam ,,Dziewczyno! On Cię gnębił przez 6 lat i to, co planował z Tobą zrobić jest jedną z najgorszych rzeczy, jakie ktoś planował zrobić drugiej istocie''...
Ja to jednak nie potrafię tak zapominać i wybaczać jak Hermiona -^-
No to już chyba wystarczy tego komentarza :D Musiałam się podzielić moimi spostrzeżeniami hahahah A teraz jestem w trakcie wyczekiwania następnego rozdziału. Oby jak najszybciej ;* Tylko nas nie opuszczaj :D
Całusy
Charm
Nadal czekam <3
OdpowiedzUsuńWciąż zaglądam <3
OdpowiedzUsuńnadal jestem <3
OdpowiedzUsuńTęsknimy..
OdpowiedzUsuńWciąż tęsknię!
OdpowiedzUsuńWciąż czekamy!
OdpowiedzUsuńNo hej dziewczyny, dołączam do waszego pięknego spamu :D
OdpowiedzUsuńWróć do nas i pisz dalej, kochana :(
Przeczytałam w życiu mnóstwo opowiadań Dramione i nigdy nie miałam odczyniania z tak kreatywnym i kanonicznym opowiadaniem. Czytając je, czuję, ze jestem w uniwersum Harry’ego. Postaci Draco i Hermiony są niesamowite - kanoniczne i takie, po prostu, ludzkie. Mam nadzieje, ze wrócisz do nas, bo myśl, że nigdy nie skończę tego opowiadania jest nie do zniesienia. Wciąż czekam i liczę, że u Ciebie wszystko dobrze!
OdpowiedzUsuńBłagam błagam wróć!
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniałe nie możesz nas tak zostawić!!!
A JA NADAL CZEKAM!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam ❤️ Jeśli się zastanawiasz czy ktoś tu jeszcze zagląda to wiedz,że ja.❤️Nie komentowałam wcześniej, ale odkryłam Twoją historię jakieś 2 lata temu i pochłonęłam w lot oraz pokochałam całym sercem ❤️Historia tak inna niż wszystkie. Mroczne ale i dająca nadzieję. Cudo.❤️❤️❤️ Na mojej subiektywnej liście TOP 5 Dramione to opowiadanie jest zdecydowanie na 1 miejscu ❤️ Na razie nie mam czasu,ale jak tylko się znajdzie jadę z czytaniem od początku.❤️😃
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Moja droga! Bardzo Ci dziękuję za komentarz! Po jego przeczytaniu przez dobry kwadrans miałam szeroki uśmiech na ustach! To, że nadal tu wracasz i że akurat moje opowiadanie jest Twoim ulubionym Dramione, jest dla mnie OGROMNYM wyróżnieniem i pochwałą zarazem! Mam nadzieję, że taką opinię zachowasz do samego Epilogu (szczerze mówiąc już w części napisanego, bo Smocza Opowieść pisze się raczej fragmentarycznie niż chronologicznie - chronologicznie to wszystko zachowane jest w mojej głowie).
UsuńPozdrawiam cieplutko i do napisania!
Martwiała
Ja też ciągle zaglądam! Trzymam kciuki za postępy. Zdrówka! :)
OdpowiedzUsuńAj, przed sekundą dopiero przeczytałam Twój komentarz u mnie na blogu. Bardzo się cieszę, że jesteś i dalej piszesz. Będę zaglądać tutaj, więc spokojnie! Czekam z niecierpliwością na kontynuację. Pozdrawiam serdecznie
UsuńDroga Charm!
UsuńJa natomiast ogromnie się cieszę, że Ty tu nadal jesteś! To ogromny przywilej mieć czytelników po tylu latach ciszy na blogu! Mam nadzieję, że kolejne części Smoczej Opowieści również przypadną Ci do gustu.
Także życzę zdrowia w tych szalonych czasach!
Pozdrawiam ciepło,
Martwiała
Cześć, dopiero odkryłam twoje opowiadanie. Jest świetne. Mam nadzieję że będą następne rozdziały. Codziennie będę odwiedzić stronę.
OdpowiedzUsuńDroga Laristo!
UsuńBardzo mi miło i jednocześnie cieszę się niezmiernie, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu! Będą następne rozdziały, być może już niedługo.
Pozdrawiam!
Martwiała
Cały czas czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Opowiadanie jest cudowne tak samo jak styl pisania!
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia, jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz. Nowy rozdział się pojawi. I nie on jeden. Wiem, że strasznie długo mnie tu nie było. Ale nigdy nie przestałam pisać.
UsuńSo I will surprise you, don't worry ;)
Bardzo mnie to cieszy, czekam cierpliwie!!
Usuń